0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Regina SkibińskaFot. Regina Skibińsk...

Wejścia do rezerwatu „Szwajcaria Podlaska” strzeże czołg. To dar żołnierzy z pobliskiej jednostki, przekazany mieszkańcom w 1984 roku. Podobno takim samym jeździli „Czterej Pancerni”. Od czołgu droga wzdłuż lasu prowadzi nad Bug, a im bliżej rzeki, tym bardziej krajobraz dotknięty jest ręką człowieka. A nawet nie tyle ręką, ile ciężkim sprzętem. Wąwóz w pobliżu rzeki jest porozjeżdżany. W miejscu, z którego roztacza się widok na zakole Bugu, stoi budka wojskowa, otoczona pniami, które rozłożystymi wielometrowymi korzeniami wczepiły się w skarpę, kiedy jeszcze były dębami. Kawałek dalej na południe, w miejscu, gdzie drzewa pochylały się nad nurtem, prowadzą koleiny, przy których z jednej strony piętrzą się sterty leżących konarów i gałęzi, a z drugiej pieńki przypominają o tym, że starodrzew grądowy dochodził tu do samej wody. Betonowe kręgi, stosy piasku ze śladami kół i gąsienic, wykopane rowy pod kable, walające się na skarpie resztki gałęzi z wplątaną w nie concertiną, a przed startą ściętych sosen przewrócona tabliczka z napisem “Granica państwa” dopełniają dzieła zniszczenia.

Fot. Regina Skibińska

Dewastacja na całej granicy

Do niedawna malowniczy rezerwat “Szwajcaria Podlaska”, założony w 1995 roku w celu – jak czytamy w ministerialnym rozporządzeniu – “zachowania urozmaiconych drzewostanów położonych na skarpie rzeki Bug z licznymi drzewami o charakterze pomnikowym oraz z dużym udziałem roślin rzadkich i chronionych w pasie przy rzece” to od kilku tygodni plac budowy. Tylko dochodzące z lasu wołania dzięcioła czarnego przypominają o tym, gdzie jesteśmy.

Podobne dewastacje ciągną się przez całą długość Bugu na granicy z Białorusią. W nadrzecznym pasie o szerokości 15 metrów trwa tutaj budowa długiej na ok. 172 km bariery elektronicznej. Jak podaje Straż Graniczna na stronie internetowej, przewidywany jest montaż 1 800 słupów kamerowych, 4500 kamer, 200 km kabli zasilających i tyle samo transmisyjnych, a także ustawienie około 10 kontenerów technicznych. Wartość inwestycji to ponad 279 mln zł – informuje rzecznik prasowy Komendanta Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej, kpt. SG Dariusz Sienicki.

Fot. Regina Skibińska

Zapora powstaje na podstawie ustawy z 1990 roku o ochronie granicy państwowej oraz przyjętej jeszcze przez rząd PiS – przy sprzeciwie Koalicji Obywatelskiej – specustawie z października 2021 roku o budowie zabezpieczenia granicy państwowej.

Ustawa ta przewiduje, że do inwestycji nie stosuje się m.in. prawa ochrony środowiska ani przepisów o ochronie gruntów rolnych i leśnych oraz środowiskowych. Nie jest też wymagane pozwolenie na budowę ani sporządzanie projektu budowlanego.

Straż Graniczna twierdzi, że “w trosce o środowisko naturalne inwestycja objęta została nadzorem przyrodniczym wykonawcy, który współpracuje z właściwymi terytorialnie Regionalnymi Dyrekcjami Ochrony Środowiska. Zakres współpracy obejmuje m.in. prowadzenie kontroli obszaru robót i podejmowanie działań związanych z ochroną przyrody i środowiska. Jest to istotne z uwagi na skalę ingerencji w środowisko przyrodnicze oraz miejsce prowadzonych robót, a także konieczność i rodzaj podejmowanych działań minimalizujących oddziaływanie inwestycji na środowisko, w szczególności na obszarach objętych prawną formą ochrony przyrody”.

Fot. Regina Skibińska

Wykonawcą robót jest konsorcjum wrocławskiego Elektrotimu SA i gdańskiej firmy Ostoya-DataSystem Sp. z o.o, które w listopadzie zeszłego roku wygrało ogłoszony przez Straż Graniczną przetarg.

Trudno nie oprzeć się wrażeniu, że prace nad Bugiem to niewygodny temat dla instytucji i służb zajmujących się ochroną środowiska w Polsce. Ministerstwo Klimatu i Środowiska, Generalna Dyrekcja Ochrony Środowiska oraz Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Lublinie przesłały nam identyczne odpowiedzi, kojarzące się z wyszydzanym swego czasu przez opozycję “przekazem dnia” PiS.

Lubelski RDOŚ, na którego terenie prowadzone są prace, informuje zdawkowo, że prace wzdłuż Bugu wynikają z “konieczności zapewnienia bezpieczeństwa Kraju” (pisownia oryginalna).

Według RDOŚ prace przebiegają według warunków mających “zminimalizować wpływ działań na zasoby przyrodnicze terenu przygranicznego”.

Fot. Regina Skibińska

Zalecenia obejmują “prowadzenie prac związanych z wycinką drzew i krzewów oraz wykonaniem wykopów pod nadzorem przyrodniczym szczególnie w rezerwatach przyrody, obszarach Natura 2000 oraz w obrębie siedlisk przyrodniczych, prowadzenie wycinki poza sezonem lęgowym ptaków tj. od 16 października do końca lutego.”

W trakcie prac: “oszczędne korzystanie z terenu i optymalizowanie zakresu prac do jak najmniejszej ingerencji w środowisko przyrodnicze”. Wreszcie w trakcie prowadzenia wykopów: “zabezpieczenie pni i korzeni drzew nieprzeznaczonych do wycinki przed uszkodzeniem”.

Fot. Regina Skibińska

Identyczną odpowiedź uzyskaliśmy z Ministerstwa Klimatu i Środowiska – notabene chwalącego się w ubiegłym tygodniu utworzeniem 53 nowych rezerwatów. ​​Ministerstwo nie zechciało odpowiedzieć np. na pytanie, kto je reprezentował w zespole odpowiedzialnym za budowę zapory i jak przebiegały prace zespołu – a konkretnie jakie było stanowisko ministerstwa w sprawie tak daleko idącej ingerencji w środowisko, w tym na terenie rezerwatu przyrody Szwajcaria Podlaska.

Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji nie odpowiedziało na nasze pytania. A okrągłe wyjaśnienia Straży Granicznej, MKiŚ i agend mu podległych nie wytrzymują konfrontacji z realiami prac nad Bugiem. Inwestycja wymagała ogromnej ingerencji w przyrodę. Ciężki sprzęt wjechał w dzikie brzegi Bugu i niszczył wszystko w odległości kilkunastu metrów od rzeki. Rezerwat „Szwajcaria Podlaska” ucierpiał dramatycznie.

„Aby postawić słupy i przeciągnąć kable nad samą rzeką przebito się koparkami przez strome zbocze, z którego roztaczał się przepiękny widok na przełom Bugu. W efekcie zniwelowano część skarpy, a dalszą jej część pozostawiono podkopaną i osypującą się. Kwestią czasu jest jej dalsze osunięcie” – pisze inicjatywa „Nie dla muru”.

Fot. Regina Skibińska

Nawłoć zamiast dębów

Dzień jest dżdżysty i może dlatego robotników nie ma. Na skarpę przyjechał tylko pracownik wykonawcy. „No co robić. Żal było patrzeć, ale taka praca” – mówi – „Najbardziej szkoda tych pięknych dębów” – pokazuje na pnie na skarpie.

A to nawet nie są największe drzewa, które poszły pod topór. Pracownik wykonawcy podaje, że robotnicy ścinali też topole o obwodach sięgających sześciu metrów, ale były one już chore i słabe, więc nie jest ich tak żal. “Przyroda się odnowi” – pociesza się. Nie wspomina jednak, że zajmie to długie lata.

Fot. Regina Skibińska
Fot. Regina Skibińska

Dewastacja brzegu Bugu grozi nie tylko przyrodzie. Kilka kilometrów na północny zachód od “Szwajcarii Podlaskiej”, na krańcu wsi Krzyczew, na skarpie nad Bugiem stoi niewielki drewniany kościółek, wybudowany na początku XIX w. jako cerkiew, prawdopodobnie z wykorzystaniem materiału z wcześniejszej unickiej cerkwi z XVII stulecia – perełka architektury drewnianej i duma mieszkańców. Kościół stoi na niewysokiej skarpie, podmywanej przez wody Bugu. Brzeg od dawna eroduje i świątynia powoli zbliża się do nurtu rzeki. Teraz – podobnie jak na całym 172-kilometrowym odcinku Bugu – drzewa rosnące do 15 metrów od rzeki zostały wycięte w pień. Powstają obawy, czy nie przyspieszy to zbliżania się kościoła do rzeki.

Fot. Regina Skibińska

Na razie miejsce wygląda przygnębiająco. Stoją już słupy, na których znajdzie się monitoring, drzewa za to leżą kawałek dalej. Największe pnie dyskretnie zasypane są ziemią. W oddali nad ołowianoszarym Bugiem, pośród pni, siedzi wędkarz. Teren uprząta trzech robotników.

“No szkoda przyrody, ale obronność ważniejsza. Ale robimy tu porządek, żeby jakoś to wyglądało. Jak się wyrówna teren i posieje trawę, to nie będzie tak źle” – tłumaczą.

O skutki wycinek drzew przy Bugu pytamy dr hab. Katarzynę Nowak z Białowieskiej Stacji Geobotanicznej Uniwersytetu Warszawskiego.

“Niewiele uczymy się ze zniszczeń spowodowanych przez działalność ludzką na rzekach. Cięcie drzew, które widziałam pod koniec listopada wzdłuż Bugu, zredukuje zacienienie i ochronę przed promieniowaniem słonecznym, skutkując podwyższeniem temperatury wody i obniżeniem jakości warunków życia organizmów żyjących w tym środowisku. Spowoduje to również erozję wzdłuż brzegu, naruszenie stabilności brzegów rzeki oraz bezpośredni dostęp spływu z gleb uprawnych, co obniży czystość wody w rzece” – tłumaczy Katarzyna Nowak. Naukowczyni ostrzega też, że w miejsce wyciętych drzew i roślinności mogą pojawić się nowe gatunki roślin, niekoniecznie tych, które są mile widziane, np. obce gatunki inwazyjne, takie jak nawłoć czy kolczurka.

Fot. Regina Skibińska

Brak drzew ma zatrzymać migrantów

Koło Pratulina brzeg Bugu jest niski, ale z rzeki ciężko jest na niego wejść – zabezpieczają go piętrowe zwoje drutu żyletkowego, od strony zachodniej zabezpieczone siatką leśną. Drut żyletkowy nie okazał się zbyt trwały. W wielu miejscach bariera jest poprzerywana, czasem przez nurt, a czasem przez dzikie zwierzęta, które miały nieszczęście zaplątać się w niego i umrzeć straszną śmiercią.

Niewykluczone, że za niektóre uszkodzenia concertiny odpowiadają ludzie, którzy przedostali się przez Bug z Białorusi. Strażnicy graniczni mówią, że w okolicy są przejścia, najwięcej niedaleko pobliskiej miejscowości Bohukały.

Rzecznik nadbużańskiej Straży Granicznej kpt. Sienicki zapytany o to, ile w tym roku było prób przekroczenia Bugu przez migrantów od strony Białorusi i ile osób udało się złapać, a ilu nie, odpowiada, że SG w tym roku nie dopuściła do nielegalnego przekroczenia granicy polsko-białoruskiej na rzece przez 395 osób. Czyli: na 172 -kilometrowym odcinku Bugu granicę próbowało pokonać niespełna 400 osób, wszystkie zostały skutecznie zatrzymane przez SG, a mimo tego rząd postanowił wydać prawie 280 mln zł na system kamer i zdewastował w tym celu brzeg Bugu i leżące nad nimi rezerwaty przyrody. Z czasem bariera ma zostać zintegrowana z umocnieniami w ramach Tarczy Wschód, ale obecnie jej celem jest powstrzymanie migrantów.

Teraz na rdzewiejącą w Bugu i na jego brzegu concertinę poupadały pościnane drzewa i krzaki. Zimorodek przelatuje nad ołowianoszarym Bugiem, z którego wystają resztki drutu żyletkowego i konary ściętych drzew, środkiem Bugu płyną krzyżówki, po białoruskiej stronie brodzi czapla biała. Ptaki żyją tu mimo zdewastowanego brzegu, za to ciężki sprzęt niszczący zarośla i rozkopujący ziemię mógł zniszczyć siedliska innych mieszkańców tego miejsca. Tam, gdzie z wody prowadziły tropy bobrów, których ścieżki znaczone były śladami wyciętych przez te gryzonie gałęzi, teraz widać tylko resztki roślin wystające ze zrytej ziemi.

“Korytarze bobrów mogą mieć nawet 20 metrów. Jestem pewien, że bobry tam zginęły” – nie ma wątpliwości Roman Głodowski ze Stowarzyszenia Nasz Bóbr.

Fot. Regina Skibińska

Kilkanaście km w dół rzeki, w miejscu, gdzie brzeg jest niski, a dolina rzeki szeroka, rozciąga się rezerwat “Łęg Dębowy”. Do niedawna było tu niezwykle malowniczo. Dęby, wierzby i osiki wyginały się nad starorzeczami. Teraz fragment przylegający do rzeki rozjechany jest maszyny, a potężne drzewa zamienione w stosy zalegają wzdłuż Bugu.

Fot. Regina Skibińska

Cały 172 -kilometrowy odcinek Bugu biegnący przy granicy z Białorusią objęty jest różnymi formami ochrony: rezerwatami, parkiem krajobrazowym, czy siecią Natura 2000.

Wizyta na terenie prac pozwala przekonać się, że “jak najmniejsza ingerencja w środowisko przyrodnicze” – jak chciałyby widzieć to RDOŚ, GDOŚ i Ministerstwo Klimatu i Środowiska – to pojęcie uznaniowe. Gołym okiem widać ogromną dewastację, której wszystkie skutki trudno przewidzieć, a brzeg Bugu może już nigdy nie powrócić do dawnego stanu.

“Wycinka doprowadziła do zmniejszenia powierzchni nadbużańskich łęgów, co na pewno jest znaczną stratą. Poza tym ciężki sprzęt rozjechał część brzegu, co może spowodować erozję” – mówi Katarzyna Nowak.

Fot. Regina Skibińska

Drut żyletkowy znika z rzeki

Przy okazji niszczenia brzegów Bugu i instalowania urządzeń do monitoringu wideo z Bugu ma zniknąć concertina. To pozytywna wiadomość, gdyż w drucie tym poniosły śmierć tysiące dzikich zwierząt. Gołym okiem widać zresztą, że drut żyletkowy nie spełnił nad Bugiem swojej roli i skorodowany leży w rzece, oplątuje zarośla, wala się porzucony na skarpach i w lesie.

Fot. Regina Skibińska

“Wojsko go położyło, to i wojsko go usuwa” – mówi napotkany strażnik graniczny. Prace nad usuwaniem concertiny idą od południa. Na odcinku Janów Podlaski-Terespol widać je w rezerwacie Łęg Dębowy. W obejściu jednego z gospodarstw w pobliżu rezerwatu piętrzą się stosy zwiniętej siatki leśnej oraz rzuconego drutu żyletkowego, ale to ciągle skromna część tego, co miało zabezpieczać granicę.

Concertina nie sprawdziła się w roli zabezpieczenia granicy, teraz władze myślą, że zadziała wycinka drzew. Kolejne setki milionów złotych idą na niszczenie przyrody. Czy skutek będzie lepszy niż w przypadku concertiny?

Przeczytaj także:

;
Regina Skibińska

Absolwentka prawa, z zawodu dziennikarka, przez wiele lat związana z „Rzeczpospolitą”. Trzykrotna laureatka konkursu dziennikarskiego Polskiej Izby Ubezpieczeń i laureatka Nagrody Dziennikarstwa Ekonomicznego Press Club Polska w 2023 r. Obecnie freelancerka, pisywała m.in. do „Gazety Wyborczej”, miesięcznika „National Geographic Traveler”, „Parkietu”, Obserwatora Finansowego i Prawo.pl. Po latach mieszkania w Warszawie osiadła z gromadką kotów na Podlasiu.

Wojciech Kość

W OKO.press pisze głównie o kryzysie klimatycznym i ochronie środowiska. Publikuje także relacje z Polski w mediach anglojęzycznych: Politico Europe, IntelliNews, czy Notes from Poland. Twitter: https://twitter.com/WojciechKosc

Komentarze