Rząd kasuje coroczne premie i nagrody dla sfery budżetowej. Twierdzi, że w ten sposób chce zaoszczędzić na pomoc przedsiębiorcom. Mentalnie tkwią w latach 90. - komentuje wiceszef OPZZ Piotr Ostrowski. "»Tanie państwo« to słabe i niewydolne państwo z kartonu”
Pracownicy budżetówki nie mieli łatwego roku.
Teraz pracownicy budżetówki dowiedzieli się, że w tym roku mogą zapomnieć też o corocznych premiach i nagrodach.
Tak wynika z dokumentu, który minister finansów Tadeusz Kościński rozesłał do ministerstw. Decyzję podjął premier, a złą dla urzędników informację przekazał minister finansów. W liście pisze:
„blokada powinna dotyczyć w szczególności planowanych wydatków wraz z pochodnymi na: wynagrodzenia osobowe, uposażenia, dodatkowe wynagrodzenia roczne, dodatkowe uposażenia roczne, nagrody roczne”.
Minister zwrócił też w liście uwagę, że w kryzysowym roku, pieniądze powinny być wydatkowane z rozwagą. Nikt takiego problemu nie zgłaszał w momencie, gdy rząd lekką ręką decydował się na wypłatę trzynastych emerytur, a na przyszły rok zaplanował nie tylko trzynastą, ale i czternastą. Tymczasem koszt jednego dodatkowego świadczenia dla emerytów to więcej niż 10 mld złotych.
Pisaliśmy o tym w OKO.press niejednokrotnie, ale warto to powtórzyć: nie chodzi o to, że emeryci dostają za dużo, bo ogromna część tej grupy dostaje bardzo mało pieniędzy. Chodzi o rażącą nierównowagę w decyzjach rządzących – dawanie nadprogramowych świadczeń jednym przy jednoczesnym wycofywaniu dotychczasowych świadczeń drugim.
„Rząd konsekwentnie kontynuuje politykę finansowego marginalizowania pracowników sfery budżetowej, albo szerzej – usług publicznych” – komentuje dla OKO.press wiceprzewodniczący OPZZ Piotr Ostrowski. „Musimy pamiętać, że tylko dobrze opłacani i właściwie zmotywowani urzędnicy, nauczyciele, pracownicy ochrony zdrowia czy wymiaru sprawiedliwości są kluczowi, jeśli myślimy o sprawnym państwie. Mateusz Morawiecki mentalnie wciąż tkwi w latach 90., gdzie dominowało przeświadczenie o potrzebie budowania „taniego państwa”. „Tanie państwo” to słabe i niewydolne państwo „z kartonu”.
Pochylmy się na chwilę nad rządową argumentacją – oszczędności są konieczne, bo potrzebujemy pieniędzy na szczepionki i pomoc przedsiębiorcom.
O jakich kwotach mówimy? To trudne do pełnego oszacowania. Minister Kościński potwierdził, że zgodnie z planem wypłacone zostaną trzynaste pensje.
"Świadczenia z tego tytułu zostały wypłacone w bieżącym roku i będą realizowane również w roku 2021, co wynika z obowiązujących przepisów. Ograniczeniu powinny ulec natomiast wypłaty nagród i premii w roku 2020 w zakresie niewymaganym przepisami prawa. Decyzje w tym zakresie każdorazowo podejmują dysponenci poszczególnych części budżetowych" - napisało ministerstwo w odpowiedzi Bussiness Insiderowi.
Nie wiadomo, co się stanie z nagrodami jubileuszowymi – pracownicy w budżetówce mogą je dostać po 20 latach pracy, a potem co kolejne pięć lat. Najpierw w wysokości 75 proc. pensji, później 100 proc. Po 35 latach to 300 proc., po 45 – 400 proc.
Nie mamy zbiorczych danych, które mówią nam, ile łącznie wydawano na premie dla pracowników rządowej budżetówki, ale z pewnością nie były to ogromne kwoty. Być może nie chodzi więc nawet o pieniądze: szukanie oszczędności akurat tutaj robi wrażenie populistycznej zagrywki, która odwołuje się prawicowo-liberalnej, antyurzędniczej i antypaństwowej retoryki.
Dla szeregowych urzędników o niskich zarobkach decyzja rządu może być szczególnie bolesna, gdy zestawi się ją z podwyżkami dla polityków. W sierpniu ogromne kontrowersje wywołał pomysł, aby podnieść pensje wszystkim politykom. Wtedy pod osłoną nocy posłowie próbowali przyznać sobie ogromne - ponad 6 tys. złotych brutto - podwyżki. Ostatecznie z pomysłu wycofano się pod naciskiem opinii publicznej.
Teraz rządzący wpadli na nowy pomysł - podwyżki o 100 proc. mają dostać wiceministrowie, którzy zostaną "apolityczni" - zrezygnują z członkostwa w partii, związkach zawodowych i zarządach spółek. Trudno to połączyć z wycofaniem się z nagród dla szeregowych urzędników, którzy są autentycznie apolityczni, a w zdecydowanej większości zarabiają mniej.
Piotr Ostrowski z OPZZ sugeruje też, że rząd w ten sposób maskuje własną nieudolność w zdobywaniu środków z UE:
„Dziwi, dlaczego pojawia się argument potrzeby szukania oszczędności na zakup szczepionki. Całkiem niedawno, bo 12 listopada Unia Europejska ogłosiła, że przeznaczy dodatkowe 100 mln euro w formie dotacji na wsparcie programu COVAX w celu zapewnienia dostępu do przyszłych szczepionek przeciwko COVID-19 krajom o niskim i średnim dochodzie.
Czyżby polskie veto dotyczące unijnego budżetu miało w konsekwencji pozbawić Polską także tych środków? Jeśli tak, to warto wiedzieć, kto jako pierwszy zapłaci za napinanie muskułów w Brukseli. Nie będą to politycy Zjednoczonej Prawicy a pracownicy budżetówki”.
Ostrowski zwraca też uwagę, że gdy rząd mówi o pomocy dla gospodarki, wspomina tylko o przedsiębiorcach, a dla pracowników ma tylko cięcia:
„Bez wsparcia dla pracowników i bez zwrócenia uwagi na stronę popytową będzie nam zdecydowanie trudniej wydobyć gospodarkę z recesji po pandemii. Nie powinniśmy zatem ratować numerów w KRS, a raczej traktować firmy jako miejsca, gdzie pracują ludzie. To do pracowników powinny być zatem kierowane instrumenty wsparcia. Likwidowanie premii i nagród to droga w odwrotnym kierunku”.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze