Zastanawiające, dlaczego rząd uznał, że może w tak drastyczny sposób uderzyć akurat w prawa do wolności młodzieży – mówi OKO.press słynna pedagożka Krystyna Starczewska.
Piotr Pacewicz, OKO.press: Władze wprowadziły od 1 kwietnia nakaz, by dzieci i młodzi ludzie do lat 18 „wychodzili z domu tylko pod opieką dorosłego”.
Krystyna Starczewska, współtwórczyni ruchu szkół społecznych*: Nazwijmy to po imieniu. To będzie przez młodych ludzi odebrane jako odebranie wolności i poczucia osobistej godności. I jeszcze to okropne wyrażenie „pod opieką dorosłego”.
Dlaczego okropne?
Bo – mówiąc Gombrowiczem – strasznie upupiające dla nastolatka. Co to znaczy „opieka dorosłego” nad 17-latkiem na ulicy? Żeby nie śmiecił? Grzecznie się zachowywał? W całej humanistycznej pedagogice uczymy młodych ludzi, że mają być odpowiedzialni, że mają prawo być traktowani poważnie.
Tym jednym ruchem władze Rzeczpospolitej wysyłają odwrotny sygnał: nie możemy mieć do was zaufania. Jesteście nieodpowiedzialni, nierozumni, nie jesteście współobywatelami i obywatelkami, trzeba was pilnować.
Nie warto do was apelować, bo i tak się nie posłuchacie. Jesteście niegrzeczni.
Minister Szumowski i premier Morawiecki powoływali się na to, że w ostatni weekend młodzież gromadziła się w parkach, na bulwarach. Była ładna pogoda.
Tylko młodzież? Gromadzili się także starsi, ludzie grillowali całymi rodzinami, czasem ze znajomymi – takie były obrazki w telewizji. Wielu dorosłych łamało zasadę, że wolno się spotykać, np. spacerować, czy biegać maksymalnie w dwie osoby chyba, że to rodzina. Jeśli ludzie tego nie przestrzegali, to państwo powinno zaostrzyć kontrolę, dawać mandaty itd., a nie zrzucać odpowiedzialność na jedną grupę społeczną – młodych ludzi. Mam tu na myśli nastolatków i nastolatki od 15 czy może 16 roku życia, młodsze dzieci rzeczywiście powinny wychodzić pod opieką dorosłych.
Zastanawiające, dlaczego rząd uznał, że akurat w prawo do wolności młodzieży może uderzyć w tak drastyczny sposób.
Rząd odwołuje się do modelu idealnej rodziny, gdzie oddana mama i super odpowiedzialny ojciec pomogą swoim dzieciom.
Tymczasem rzeczywistość wygląda często zupełnie inaczej. Tata bywa przemocowy, rodzice skonfliktowani z 16 czy 17-latkiem. W wielu rodzinach w czasie dojrzewania dzieci trwa cicha lub głośna wojna.
Teraz rodzice dostają potężne narzędzie władzy i kontroli, a właśnie o to zwykle toczą się spory i konflikty.
Młodzi ludzie muszą eksperymentować z samodzielnością, żeby dojrzeć, nawet zaliczając wpadki. Teraz państwo mówi: jesteście dziećmi, mamusia i tatuś muszą się wami opiekować, kontrolować was.
Rząd mówi, że to tylko na dwa tygodnie.
Zobaczymy, ile to potrwa. W wielu krajach restrykcje są przedłużane. Poza tym już minął tydzień, gdy trzeba siedzieć niemal non stop z rodzicami w mieszkaniu, często małym, w ścisku, w wielu domach na pewno narosło napięcie. Nawet w rodzinach, które względnie dobrze się komunikują, musi dochodzić do wielu konfliktów, choćby tak banalnych jak walka o to, kto ma mieć dostęp do laptopów czy telewizora, zwłaszcza, gdy młody człowiek ma lekcje on line. A co się dzieje w rodzinach dysfunkcyjnych, to tylko możemy sobie wyobrażać.
Czasem dla młodych ludzi jedynym wyjściem jest właśnie wyjście z domu, na krótki spacer, żeby przerwać awanturę. Teraz te napięcia wzrosną, a młodzi się strasznie wkurzą, bo niczego bardziej się nie boją i niczego bardziej nie znoszą, jak poczucia zamknięcia.
Pozostanie im ucieczka w media społecznościowe. A tyle mówimy, że powinni wychodzić z wirtualnej rzeczywistości.
Pojawi się odruch buntu? Chłopak zrobi wszystko, by zobaczyć się ze swoją dziewczyną, albo kumplem. Mogą się spotkać na klatce schodowej, przemykając z bloku do bloku.
Albo taka rzecz prozaiczna. Chłopak ma psa. To co teraz? Wyprowadzić psa na siku może tylko pod opieką mamusi? A jeśli rodzice poszli do pracy, to ma poprosić sąsiada? Ale jak to zrobić, żeby nie zarazić się? W kombinezonie?
Młodzi ludzie często są dość samodzielni, niektórzy dorabiają sobie jakąś dorywczą pracą, a niektórzy nawet mieszkają sami, bo np. rodzice pracują za granicą.
Właśnie, co z nimi?
Pojawią się ogłoszenia na FB: szukam dorosłego przy ul. Karolkowej 6, który mnie zaprowadzi do sklepu?
Jest jeszcze jedna ważna sprawa. Wielu młodych ludzi angażuje się społecznie. Także młodzież wychowywana przez szkoły, które prowadziłam, jest zachęcana, by pomagać ludziom, którzy znaleźli się w kłopotach, w cierpieniu. Iść po zakupy dla starszej osoby, na przykład sąsiadki. Ograniczenie rządu przekreśla także takie możliwości odruchu solidarności ze strony młodych ludzi, solidarności, której w tej chwili potrzeba nam prawie tak bardzo jak szczepionki na koronawirusa.
*Krystyna Starczewska (rocznik 1937) polonistka, filozofka, wybitna pedagożka, w latach 70. współpracowniczka KOR, w latach 80. redaktorka podziemnych pism, uczestniczka rozmów Okrągłego Stołu, współtwórczyni ruchu szkół społecznych, założycielka w 1989 roku i przez wiele lat dyrektorka I SLO „Bednarska” w Warszawie, prezeska Krajowego Forum Oświaty Niepublicznej. Jedna z inicjatorek zbiórki dla nauczycieli w czasie kwietniowego strajku 2019 roku.
Pis wpada w panikę….
Się rządzący przypominają mi mnie samego, gdy grałem w Civkę na Amidze.. Mało kasy? Walę podatki! Inny władca mnie obraził? Zapomnijcie o nauce i jedzeniu, cała kasa na wojsko! Cholera, oni mają już czołgi? Wszystko na naukę. Taka mentalność 10-letniego stratega….
Już nie wspominając o tym że… jak dziecko wychowują dziadkowie albo starsi rodzice, to dzieciak nie może wyjść kupić chleb, wyprowadzić psa, wynieść śmieci. Nie można wysłać 17-latka po zakupy dla dziadków.
I to nawet nie chodzi o koronawirusa – jak dzieciak się zarazi, to domostwo całe też może dopaść. Ale te drobne sprawy czasem bardzo odciążają rodziców/opiekunów. Jestem całym sercem za obostrzeniami jeśli mają one sens – ale w tym nie widzę ani trochę sensu. Jakby ktoś zupełnie nie pomyślał nawet przez 5 minut co to oznacza dla młodych ludzi i co to oznacza dla znacznej ilości rodzin.
Bo wymyslili to faceci nie majacy pojecia o wychowywaniu dzieci/mlodziezy. A ekspertow maja w dudzie, bo sami znaja sie na wszystkim najlepiej.
Banda idiotow z totalitarnymi zapedami.
My starsi – mówię o sobie – pamiętamy taki txt: Celowa i konsekwentna realizacja założonego programu. Takie słowa "chodziły" od lat 50-tych XXw. Też mówiliśmy, że historia kołem się toczy, lub historia powtarza się, bo nie ma dla kogo wysilać się. Od ubiegłego roku mamy niezłą karykaturalną powtórkę, a wirus spotęgował i przyspieszył bieg głupot.
Generalnie wszystkie "działania" nierządu w związku z epidemią są powolnym dążeniem do realizacji wymarzonego celu: profilaktycznie zamknąć wszystkich. Nawet nie przyjdzie im do łbów, kto wtedy będzie na nich pracował.
Niezrozumiałe jest to, że osoba 16-letnia nie może wyjść z psem na spacer, bo nie jest pełnoletnia, natomiast w świetle prawa osoba 16-letnia może już odpowiadać prawnie przed sądem jako osoba pełnoletnia. Nie mogę wyjść na spacer jako osoba pełnoletnia, ale już za ten spacer mogę zostać oskarżona jako dorosły.
Poza tym jak 10 latek kończy lekcje o 14:00, to czemu – po kilku godzinach spędzonych przed komputerem – nie miałby wyjść na dwór? Tym bardziej, że o 18:00, gdy już się ściemnia, może, a przed 16:00 – nie?
Co miał na celu ten przepis?