0:000:00

0:00

Dziś jest ostatni dzień na osiągnięcie porozumienia między związkami zawodowymi i rządem. Stawką jest przeprowadzenie egzaminów gimnazjalnych, które zaczynają się już 10 kwietnia.

Rano ZNP ogłosiło zasięg strajku - to aż 74 proc. wszystkich placówek w kraju. W trakcie konferencji o 11.00 Sławomir Broniarz zaapelował również do strony rządowej:

"ZNP oczekuje w trybie pilnym, w ciągu najbliższych dwóch godzin mediatora ze strony rządowej, który między stroną rządową, MEN, premierem Morawieckim a protestującymi nauczycielami zechce mediować i ten pożar gasić w dniu dzisiejszym. Jeżeli nie, to sytuacja jest sytuacją bez wyjścia".

Następnie dodał: "Ważne jest, aby to była osoba zewnętrzna. Proponujemy Rzecznika Praw Obywatelskich, Adama Bodnara".

Jak ustaliło OKO.press, Rzecznik nie był poinformowany wcześniej o takich sugestiach. Około 13.30 wydał oświadczenie, w którym podkreśla potrzebę uczestnictwa mediatora podczas tych rozmów, ale zaznacza, że nie widzi ze strony rządu woli do włączenia takiej osoby w negocjacje.

Rozmowy o 15.00

Swoja konferencję prasową o 11.30 Beata Szydło zaczęła od długiego apelu w sprawie egzaminów:

"Jutro jest jeden z najważniejszych dni. My dorośli musimy ponieść tę odpowiedzialność. Jeśli dorośli będą potrafili szukać kompromisu, znaleźć rozwiązania, to młodzi nie będą musieli martwić się, że ich egzaminy, promocje do szkół są zagrożone. Naszym zadaniem jest, żeby uczniowie napisali juto te egzaminy bez stresu".

Ten kompromis zdaniem Beaty Szydło to podpisanie przez ZNP i FZZ porozumienia, które w niedzielę już podpisała oświatowa "Solidarność" rękami Ryszarda Proksy.

"Nawołujemy, szczególnie ZNP, do podpisania tego porozumienia. Bo ono jest dobre, gwarantuje to, o co się państwo upominają, czyli podwyżki. One wychodzą naprzeciw państwa oczekiwaniom" - zachwalała porozumienie Szydło. Zdaniem wicepremier podpisanie go jest warunkiem dalszej rozmowy. A ta rozmowa, dotycząca przyszłości, to...

"Ta przyszłość to to, co pokazaliśmy w nowym kontrakcie dla nauczycieli. I to jest ten wzrost pensum i wzrost pensji" - oznajmiła Szydło. Następnie na poparcie swoich słów zaczęła znowu podawać średnie pensje brutto dla nauczycieli dyplomowanych w 2023 roku.

"Będziemy czekać dziś o 15.00 w centrum dialogu. Żeby rozmawiać o tej przyszłości, ale przede wszystkim, żeby podpisać porozumienie" - to ostateczna propozycja rządu.

Beata Szydło zignorowała pytania dziennikarzy o to, czy rząd zgadza się na udział mediatora.

Rano Michał Dworczyk opowiadał w wywiadzie: "Jesteśmy gotowi na rozmowy, ale nie mamy też pieniędzy do dosypywania". Dodał zaskakującą refleksję, że dosypywanie nie miałoby sensu bez reformy.

Zachowanie rządu jednoznacznie wskazuje, że nie ma dla związkowców żadnych nowych propozycji. Mimo to ZNP i FZZ stawią się do negocjacji o godz. 15.00.

Przeczytaj także:

Szydło cały czas gra na rozbicie jedności

Beata Szydło, oprócz rozwiania wątpliwości co do intencji negocjacyjnych rządu, skupiała się na zapewnieniach, że egzaminy się odbędą. Powtarzała to kilkukrotnie, z pełną mocą. "Odpowiedzialni za nie są dyrektorzy szkół i Centralna Komisja Egzaminacyjna" - tłumaczyło Szydło.

Punkt ciężkości jej przemowy leżał zdecydowanie po stronie nauczycieli. Zaczęło się od słów zrozumiania ("macie państwo prawo do strajku"), a nawet pochwał: "Serdecznie dziękuję tym nauczycielom, którzy są cały czas w pracy, prowadzą zajęcia". Ale od razu przeszła do ostrzeżeń, które nie różniły się od tego, o czym mówiła już w niedzielę, podpisując porozumienie z "S".

"Apeluję do nauczycieli - proszę nie wywierać presji na innych. A słyszałam, że są takie przypadki. To są wielkie emocje, wielkie zdenerwowanie. Ale niech każdy wykaże się odpowiedzialnością, zrozumieniem i szacunkiem".

W ten sam sposób - odwołując się do "osobistych sumień" poszczególnych nauczycieli, apelowała Szydło w niedzielę. I kreowała wizję, w której strajku chce jakaś mała, zrewoltowana grupka, zastraszająca pozostałych, zdezorientowanych nauczycieli.

W poniedziałkowej konferencji w ciągu dwóch minut padły ze strony wicepremier również wszystkie powtarzane przez PiS zarzuty wobec ZNP i Sławomira Broniarza. Szydło mówiła między innymi, że:

  • związkowcy "mają złą wolę";
  • tym, którzy nie podpisali porozumienia chodzi im o "sianie chaosu, zamętu, nie ma woli przystąpienia do rozmów";
  • "strona związkowa przychodzi tylko na zasadzie: dajcie tysiąc złotych albo dwa razy po 15, co się przekłada na to samo";
  • za strajk osobiście odpowiedzialny jest Sławomir Broniarz.

Nie zabrakło również wypominania starych wypowiedzi szefa ZNP. "Sławomir Broniarz powiedział, że ZNP ma wielką broń w rękach, a ta bronią jest promocją. On przeprosił, ale ja myślę, że on to szczerze mówi" - komentowała Szydło. "On był nauczycielem dawno temu, bo aż 24 lata temu. Jako szef nie podlega tym rygorom, co nauczyciele. Oni nie dostaną zapłaty za dni strajkowe, a on tak, bo jest szefem związku".

;

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze