Rzecznik prezydenta nieudolnie tłumaczył Dudę twierdząc, że "bez CO2 nie ma życia". W kontekście zbliżającej się katastrofy klimatycznej mówienie o CO2 jako o „gazie przyjaznym” jest równie sensowne jak tłumaczenie potencjalnym ofiarom nadchodzącej fali powodziowej, że woda jest im niezbędna do życia
Od 3 grudnia 2018 trwa szczyt klimatyczny COP24 w Katowicach. Prezydent Andrzej Duda zdążył w jego trakcie zaliczyć już kilka wpadek ekologicznych. Opowiadał m.in., że Lasy Państwowe są wzorem dla świata oraz manipulował danymi dotyczącymi emisji CO2.
Wygląda na to, że prezydent bardzo chce się włączyć w główny temat na COP24 - zmiany klimatu. Niestety, nie jest w tej kwestii ekspertem. 6 grudnia napisał na Twitterze:
Artykuł, którym podzielił się prezydent, opisuje dane dotyczące emisji dwutlenku węgla przez Niemicy. Jest napisany skrajnie agresywnym i konfrontacyjnym językiem. Unia Europejska jest w nim nazwana „Jewropą”, „IV Rzeszą Niemiecką”, imigranci „przyszłymi żołnierzami dżihadu”, a rozwijanie energetyki wiatrowej „robieniem ekonomicznej laski Niemcom”.
Salon24 to serwis udostępniający przestrzeń blogerom, a autorem notki, którą polecał prezydent, był użytkownik „Wilk Miejski”.
Po kilku godzinach prezydent wycofał wpis, tłumacząc, że nie doczytał tekstu do końca.
Wielu internautów czyta dzisiaj tylko tytuł i lead, wiele osób korzysta z wątpliwych źródeł informacji - a takim wątpliwym źródłem jest anonimowy artykuł na platformie blogerskiej. Szkoda, że polski prezydent promuje niewiarygodne treści, wyrażone w dodatku niestosownym językiem. Dobrze, że prezydent przynajmniej przyznał się do błędu.
Gorzej z jego rzecznikiem Błażejem Spychalskim.
Spychalski tłumaczył się z działalności prezydenta w social media jeszcze tego samego dnia. Marcin Zaborski zapytał go w RMF FM, dlaczego prezydent poleca artykuł, w którym pisze się o „IV Rzeszy Niemieckiej”. Rzecznik odpowiedział:
„Wyjął pan jedno zdanie z całego artykułu. Cały artykuł odnosi się do tego, że Polska jest częstokroć, także przez Niemcy, przedstawiana jako największy truciciel i największy emitent CO2 w Europie. Odnieśmy się do meritum tego artykułu. Meritum jest takie:
Niemcy emitują 22 proc. ogólnoeuropejskiej emisji CO2, Polska 8,5 proc. a Polskę przedstawia się jako największego truciciela Europy.
Według najnowszych danych Eurostatu Niemcy odpowiadają za 21,1 proc. emisji dwutlenku węgla w Unii Europejskiej, a Polska – 9 proc.
Nie zmienia to faktu, że Polska należy do niechlubnej ścisłej czołówki trucicieli. Nasze emisje to nie TYLKO 9 proc., lecz AŻ 9 proc.
Zaborski zapytał również o fragment tekstu, w którym okazuje się, że "CO2 nie truje, jest gazem przyjaznym”. Spychalski brnie dalej:
„A przepraszam bardzo, jeżeli drzewa rosną, jeżeli masa zielona rośnie, to co zużywa? Zużywa CO2.
Bez CO2 nie ma życia, to nie ulega wątpliwości, tak samo jak nie ma życia bez tlenu – to są naturalne procesy biologiczne, o tym wiemy wszyscy.
I dalej: "Jeżeli cała roślinność na ziemi rośnie, to ona, przepraszam bardzo, co zużywa do tego, żeby wzrastać?”
Na to dziennikarz RMF FM odpowiedział: "To ja pomilczę teraz przez chwilę, panie ministrze". Nas też trochę zatkało.
Bo na poziomie absolutnie podstawowym Spychalski ma rację - dwutlenek węgla jest niezbędnym składnikiem fotosyntezy. Nikt temu nie zaprzecza. Jednak równie oczywiste powinno być to, że nadmiar CO2 w atmosferze odpowiada za globalne ocieplenie i zapowiadaną katastrofę klimatyczną, a za ten nadmiar odpowiadają ludzie.
Redukcję emisji CO2 planuje nie tylko UE (dyrektywa w tej sprawie tutaj), ale także m.in. Chiny. Nawet politycy PiS wiedzą, że emisja jest problemem - mają tylko inne niż cały świat pomysły na jej redukcję.
Mówienie o CO2 jako o „gazie życia” w kontekście zbliżającej się katastrofy klimatycznej jest równie sensowne jak tłumaczenie potencjalnym ofiarom nadchodzącej fali powodziowej, że woda jest niezbędna.
Od początku politycy PiS, w tym prezydent chwałą się, że Polska jest liderem w redukcji emisji gazów cieplarnianych.
To prawda, że znacznie udało się obniżyć emisję CO2 od 1990 roku. Od 1990 do 2012 roku obniżyliśmy emisję o blisko 30 proc. Ale jednocześnie nasza redukcja emisji CO2 była najniższa w całym byłym bloku wschodnim.
Ta obniżka – na co wielokrotnie wskazywali różni eksperci – nie jest niczyją zasługą. Wynika po prostu z tego, że po upadku komunizmu w Polsce, w latach 90. wygaszono ciężki przemysł, który w krajach socjalistycznych był głównym emitentem CO2. I to jest cała tajemnica.
Skoro było tak wspaniale, to może jest nadal? Dlaczego prezydent nie użył aktualnych danych? Bo one nie wyglądają tak różowo i nie pomogą w propagandzie sukcesu.
Oto najnowsze dane Eurostatu – z czerwca 2018:
Wykres pokazuje, że w porównaniu do 1990 roku – roku bazowego, o którym mówił Protokół z Kioto – zredukowaliśmy emisję CO2, ale już tylko o ok. 18 pkt. proc.
Najnowsze dane z Eurostatu (z 2016) pokazują też, że Polska jest piątym emitentem CO2 w Europie. Odpowiadamy za 9 proc. udziału w totalnej emisji CO2.
Na tej niechlubnej liście wyprzedzają nas Niemcy (21,1 proc.), Wielka Brytania (11,6 proc.), Francja (10,7 proc.) i Włochy (9,9 proc.). Bo w rzeczywistości – wbrew rządowej propagandzie – emisja CO2 w Polsce wzrasta. Jak zresztą w całej Unii, z tym że Polska odpowiada za jedną piątą tego wzrostu.
Według danych Eurostatu z 2018 roku
w 2017 emisja CO2 w Polsce wzrosła o 3,8 proc. w stosunku do roku poprzedniego.
A Niemcy? Po pierwsze, są siedmiokrotnie większą gospodarką, ale emitują tylko dwa razy więcej CO2 niż Polska. I od lat pracują nad pozyskiwaniem energii ze źródeł odnawialnych (to już 33,2 proc. energii). Od 1990 roku emisja CO2 spadła Niemcom o 23 proc., podczas gdy ich gospodarka wzrosła o 53 proc.
W Polsce ilość prądu z węgla i ze źródeł odnawialnych według planu Ministerstwa Energii ma się zrównać w 2040 roku. Oczywiście, startowaliśmy z dużo gorszego punktu – w 1990 roku aż 98 proc. polskiej energii pochodziło z węgla, dziś jest to 80 proc. Jednak od kilku lat wskaźnik ten się nie zmienia, a wypowiedzi najważniejszych polskich polityków na temat węgla nie pozostawiają wątpliwości: odchodzenie od węgla – konieczne w walce z ociepleniem klimatu - nie jest dla nich priorytetem.
Dzień po niefortunnym wpisie prezydenta na stronie głównej Salonu24 (czyli tej samej, na której prezydent znalazł feralny artykuł) zamieszczono tekst pt „COP24: Jeśli nie zmienimy podejścia, grozi nam ekologiczna katastrofa”. Ale tego artykułu prezydent na swoim profilu nie udostępnił.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze