Chcemy kolejnej katastrofy takiej, jak na Odrze? Możemy ją mieć. Eksperci sprawdzili, jak elektrownie wpływają na nasze rzeki. Okazuje się, że nie tylko przyczyniają się do śmierci ryb, ale również ogrzewają wodę i mogą doprowadzić do jej niedoborów
6 miliardów metrów sześciennych – tyle wody do chłodzenia rocznie pobiera 12 polskich elektrowni. Żeby zrozumieć skalę, można wyobrazić sobie, że co trzy minuty jedna elektrownia potrzebuje tyle wody, ile mieści się w basenie olimpijskim.
Sama węglowa Elektrownia Kozienice w Świerżach Górnych (woj. mazowieckie) może pobierać z Wisły ponad 100 m3/s. Rocznie to więcej niż ośmiokrotność zbiornika solińskiego na Sanie – największego w Polsce sztucznego rezerwuaru wody.
Takie wyliczenia przedstawiają organizacje proklimatyczne. Eksperci przeanalizowali teraz, jaki ślad w środowisku zostawiają elektrownie, które pobierają wodę i oddają ją po schłodzeniu bloków energetycznych.
Wnioski?
OKO.press jako pierwsze publikuje wyniki reportu autorstwa prof. Romana Żurka, Karola Ciężaka i Michała Cebuli.
Istnieją trzy systemy chłodzenia elektrowni – otwarty, zamknięty (recyrkulacyjny) lub kombinowany. W systemie zamkniętym wykorzystywane są chłodnie kominowe – a więc woda pobrana do chłodzenia nie wraca do rzeki, tylko odparowuje przez kominy.
System otwarty jest znacznie tańszy – nie wymaga od operatora elektrowni budowy chłodni kominowych. Jest jednocześnie o wiele bardziej obciążający dla środowiska: może wymagać ponad 100 razy więcej wody niż obiekty z układem zamkniętym. Zużywając więcej wody, zabija również więcej ryb.
Cały system polega na pobraniu wody bezpośrednio z rzeki, schłodzeniu nią skraplaczy pary wodnej i wypuszczeniu podgrzanej wody z powrotem do rzeki.
Eksperci z Towarzystwa na Rzecz Ziemi i Fundacji Greenmind do badań wybrali wspomnianą już Elektrownię Kozienice, największą polską elektrownię na węgiel kamienny. Jedną z 12 elektrowni termicznych, które korzystają z systemu otwartego.
Żeby sprawdzić, jak Kozienice wpływają na środowisko, zastosowali dwie metody:
Raz w miesiącu, wykorzystując nadajniki GPS, eksperci mapowali rozkład temperatury w rzece – czyli nanosili na mapę dane dotyczące temperatury, żeby sprawdzić, gdzie woda jest najcieplejsza. Stosowali także nocne mapowanie strugi ciepłej wody z lotu ptaka w podczerwieni.
W ten sposób odkryli na przykład, że w 23 czerwca 2022 r. temperatura Wisły przed zrzutem wynosiła 21.9°C. Woda zrzucona przez elektrownię była aż o 9,5 stopni cieplejsza. „Na końcu teoretycznej strefy mieszania (1 km poniżej zrzutu) (...) temperatura w dniu 23 czerwca 2022 r., na lewym brzegu Wisły w strudze ciepłej wody wynosiła 25,50- 25,20°C” – piszą autorzy raportu. Dokładnie miesiąc później woda była jeszcze cieplejsza. Już przed zrzutem jej temperatura wynosiła 27,7°C. W odległości 1 km od zrzutu: 31,4°C.
W raporcie znalazły się również dane za 2021 rok: „Według danych pozyskanych z Elektrowni Kozienice różnica temperatur wód rzeki Wisły i zrzucanych w procesie chłodzenia w 2021 r. wahała się w granicach 6,1-16,7°C. Na skutek zrzutu zanieczyszczeń do Wisły zaburzeniu uległy ogólne warunki termiczne rzeki”
Według ekspertów, wody Wisły zostały trwale podgrzane o 2.4-3.0°C.
Wystarczy przypomnieć, że wysoka temperatura wody była jedną z przyczyn katastrofy na Odrze – w połączeniu z niskimi przepływami i silnym zasoleniem doprowadziła do zakwitu toksycznej złotej algi. A w konsekwencji – do śmierci milionów organizmów żywych.
Ale negatywnych skutków jest znacznie więcej:
„Wraz z postępującymi zmianami klimatycznymi, sektor wytwarzania energii może być jednym z tych głównych sektorów, który będzie bardzo istotnie przyczyniał się do niedoborów wody w polskich rzekach” – podkreśla w rozmowie z OKO.press Robert Wawręty z Towarzystwa na Rzecz Ziemi. „Może się wydawać, że otwarty system chłodzenia nie jest zły, bo przecież pobiera wodę, ale też ją oddaje. Sprawa jednak nie jest tak prosta: po odprowadzeniu wody z powrotem do rzeki, tracimy ją w wyniku parowania. Rzadko bierze się to pod uwagę, trudno nawet znaleźć w literaturze wyniki badań mówiące, ile tej wody tracimy” – wyjaśnia.
Eksperci oszacowali, że rocznie po schłodzeniu bloków Elektrowni Kozienice odparowuje 28,4 mln metrów sześciennych wody. To więcej niż mieści się np. w Jeziorze Porajskim na Śląsku.
To również połowa rocznego zapotrzebowania na wodę pitną dla Krakowa. Jak czytamy w raporcie, w 2020 zapotrzebowanie było na poziomie 58,5 mln m3. „Zgodnie z taryfą Miasta Krakowa, cena wody dla gospodarstw domowych wynosi ponad 5 zł brutto za 1 m3. Zatem wartość komercyjna odparowanej wody przekracza 140 milionów zł” – piszą autorzy.
Podkreślają również, że polskie prawo nie reguluje ilości wody pobieranej w trakcie tzw. niżówek (czyli niskich stanów wody). Większość elektrowni nie ma określonych w swoich pozwoleniach wartości przepływów, przy których pobór wód jest wciąż dopuszczalny. To oznacza, że niezależnie od stanu rzeki, elektrownie mogą zasysać tyle samo wody. Eksperci obliczyli, że w okresach niżówek, czyli w czerwcu i lipcu, Elektrownia Kozienice pobiera od 18 do 22 proc. przepływu Wisły.
Mimo udowodnionego negatywnego wpływu otwartych systemów chłodzenia na środowisko, w Polsce planowane są kolejne elektrownie, które będą takie systemy wykorzystywać. To na przykład elektrownie gazowe Dolna Odra, Kozienice i prawdopodobnie Skawina.
„W Polsce rozbudowa kolejnych elektrowni termicznych jest planowana zupełnie bezmyślnie” – uważa Robert Wawręty. „Trudno z resztą nazwać planowaniem rozwój energetyki prowadzony w oderwaniu od gospodarki wodnej. Nikt nie liczy, ile mamy dostępnej wody, która jest niezbędnym elementem procesu wytwarzania energii. Nikt nie bierze również pod uwagę potencjalnych strat i ograniczeń powstałych w wyniku jej podgrzania dla pozostałych użytkowników rzek, w tym kolejnych elektrowni. Kompletnie pomija się także aspekty temperatury wód powierzchniowych spowodowane zmianami klimatycznymi.”- dodaje.
Susza może utrudniać działanie elektrowni – już teraz, jeszcze przed otwarciem nowych bloków, które będą chłodzić się wodą z rzek.
W 2015 roku Elektrownia Kozienice musiała ograniczyć produkcję energii w związku z obniżonym stanem wody w Wiśle. W tym samym czasie Połaniec ograniczył swoje moce z uwagi na zbyt wysokie temperatury wody Wisły.
Do podobnej sytuacji doszło w 2022 roku w gazowej Elektrociepłowni Stalowa Wola, która nie była w stanie dotrzymać norm w zakresie temperatury odprowadzonych wód chłodniczych do rzeki San na poziomie nieprzekraczającym 35 stopni Celsjusza. Jak mówi Robert Wawręty, w III kwartale zmniejszyła swoją produkcję energii elektrycznej do 1%.
„Woda w elektrowniach cieplnych jest tak samo ważna, jak paliwo, które ostatecznie jest spalane. Bez wody po prostu nie ma prądu” – podkreśla. „Wiemy na przykład, że planowana elektrownia gazowa Adamów w gminie Turek, zlokalizowana przy niewielkiej rzece Kiełbasce, będzie miała poważne problemy z dostępem do wody prowadzące do jej przestojów. Mimo że ma być zastosowany tam wymagający mniejszej ilości wody system recyrkulacyjny”- wyjaśnia.
Autorzy raportu podkreślają, że każda elektrownia korzystająca z rzeki, wpływa na problemy z dostępem do wody dla kolejnych zakładów w tym wytwarzających energie. Im więcej więc bloków chłodzonych w otwartym systemie tym większy problem dla środowiska, ale także dla samych elektrowni, które będą musiały ograniczać swoją moc w związku podniesieniem temperatury wody. Elektrownie są z jednej strony źródłem problemów prowadzących do niedoborów wody i podnoszenia jej temperatury. Z drugiej: są ofiarami tego typu działalności.
„Mamy technologie, które potrzebują śladowych ilości wody: to fotowoltaika, elektrownie wiatrowe oraz biogazownie” – dodaje Wawręty.
Choć w raporcie eksperci skupiają się na termice wód, w rozmowie z OKO.press zwracają uwagę na pozostałe problemy związane – w tym bardzo duże zagrożenie dla młodych ryb. W lecie 2022 roku naukowcy z Pracowni Ekspertyz i Badań Ichtiologicznych PEBI a także Gospodarstwa Rybackiego Mazanów razem z Pracownią na Rzecz Wszystkich Istot i Towarzystwem na Rzecz Ziemi opublikowali raport dotyczący wpływu elektrowni z otwartym układem chłodzenia na ichtioplankton (czyli ikrę, larwy i narybek).
„Wraz z wodą do systemów chłodzenia przedostają się miliony organizmów wodnych, które ulegają unicestwieniu. Zassanie ichtioplanktonu kończy się ich śmiercią w urządzeniach w wyniku urazów mechanicznych, szoku termicznego i ciśnieniowego” – czytamy w nim.
W 2021 roku, przygotowując raport, naukowcy badali Wisłę w okolicy Elektrowni Kozienice. Okazało się, że okresie dryfu larw ryb, czyli od kwietnia do lipca, w rzece zginęło nawet 70 mln osobników z 27 gatunków. „Obliczenia wskazują, że w czerwcu i w lipcu [2021] wraz z wodą chłodniczą Elektrownia Kozienice zassała i unicestwiła odpowiednio ok. 21,98 proc. i 26,12 proc. ogólnej liczby larw dryfujących Wisłą” – napisali.
Jeszcze gorzej jest w przypadku Elektrowni Połaniec (woj. świętokrzyskie). Tam od kwietnia do lipca 2021 zginęło 93,9 mln osobników z 22 gatunków.
Robert Wawręty, który jest jednym ze współautorów raportu z 2022, komentował wtedy: „Problemy otwartych systemów chłodzenia elektrowni nakładają się na negatywne skutki postępującej degradacji środowiska i zmian klimatycznych. Możemy przejściowo wprowadzić doraźne rozwiązania minimalizujące szkody, jak chociażby wykorzystanie zamkniętych systemów chłodzenia. Jednak realnie sytuację rzek zmieni dopiero całkowite odejście od wodochłonnych technologii produkcji energii opartych o paliwa kopalne”.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Absolwentka Uniwersytetu Jagiellońskiego i Polskiej Szkoły Reportażu. W OKO.press zajmuje się przede wszystkim tematami dotyczącymi ochrony środowiska, praw zwierząt, zmiany klimatu i energetyki.
Komentarze