Andrzej Rzepliński rzeczywiście nie przebiera w słowach i ma dość ciężkie poczucie humoru. Zbigniewa Ziobrę nazwał kiedyś w TVN24 „panem Zbyszkiem”, a ostatnio – po wszczęciu przez prokuraturę postępowania w sprawie przekroczenia uprawnień lub niedopełnienia obowiązków przez prezesa Trybunału – oświadczył, że prokuratura prowadzi z nim wojnę hybrydową.
Tę ostatnią wypowiedź za przykład prowadzenia polityki uznał Jarosław Gowin, wicepremier i minister nauki w rządzie Beaty Szydło.
Czy pani sobie wyobraża, żeby w kraju o ustabilizowanych regułach demokracji prezes (...) instytucji, która jest odpowiednikiem Trybunału mówił, że prokuratura, a więc jego własne państwo, prowadzi przeciwko niemu wojnę hybrydową?
zbity zegar. Logika nie jest mocną stroną tego filozofa. Pomylił przyczynę ze skutkiem.
Jarosław Gowin, choć z wykształcenia jest filozofem, popełnił logiczny błąd błędnego koła w rozumowaniu. Jego wypowiedź jest też dobrym przykładem tego, jak politycy Prawa i Sprawiedliwości popełniają ten błąd za każdym razem, kiedy nazywają Andrzeja Rzeplińskiego politykiem.
Pomysł Gowina – i PiS – rozbija się o twierdzenie, że Polska nie jest krajem o ustabilizowanej demokracji – ponieważ Rzepliński krytykuje działania prokuratury. Równie dobrze można jednak dowodzić, że Rzepliński krytykuje działania prokuratury, ponieważ Polska przestała być krajem o ustabilizowanej demokracji – co tuż po wypowiedzi Gowina w „Faktach po Faktach” zrobiła to Katarzyna Kolenda-Zalewska. To właśnie błędne koło.
Kto zaczął
W efekcie odpowiedź na pytanie o to, czy Rzepliński jest politykiem, który dąży do swoich celów, czy urzędnikiem, który broni niezależności prowadzonej przez siebie instytucji, jest możliwa tylko przez znalezienie odpowiedzi na pytanie o to kto wyprowadził spór o Trybunał poza ramy prawa.
A tę decyzję podjęło Prawo i Sprawiedliwość. Wszystkie kwestie związane ze składem i trybem pracy Trybunału Konstytucyjnego były jasne aż do 3 grudnia 2015 roku. Wtedy Andrzej Duda zignorował wyrok wydany przez Trybunał Konstytucyjny i nie zaprzysiągł trzech sędziów prawidłowo wybranych przez większość PO-PSL.
Po raz drugi Prawo i Sprawiedliwość wystąpiło poza prawo odmawiając publikacji wyroku z 9 marca 2016 roku. Kancelaria premier Beaty Szydło wykorzystała to, że strukturalnie podlegają jej redakcje Dziennika Ustaw i „Monitora Polskiego”. Mimo skierowania przez prezesa TK wyroku do publikacji, nie został on zamieszczony w odpowiednim dzienniku urzędowym – choć decyzję o publikacji podejmuje prezes lub wiceprezes Trybunału i kancelarii premiera nic do tego.
Po raz trzeci PiS wystąpiło poza prawo, gdy w ten sam sposób odmówiło publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 11 sierpnia.
Prawdziwe jest więc twierdzenie, że Polska ostatnio narusza standardy państwa prawa. Jedną z konsekwencji może być to, że prezes Trybunału Konstytucyjnego krytykuje decyzje prokuratury.
Natomiast wnioskowanie w przeciwnym kierunku – tak jak zrobił to Gowin – jest błędne. Gdyby PiS nie wystąpiło poza ramy prawne sporu, to trzech sędziów wybranych przez Sejm VII kadencji zostałoby zaprzysiężonych przez prezydenta po wyroku z 3 grudnia. Prokuratura nie mogłaby wszcząć postępowania w tej sprawie, a prezes TK – nazwać go „wojną hybrydową”.
To prezydent i premier – zaprzysięgając trzech sędziów i publikując wyroki TK – mogą zakończyć kryzys konstytucyjny. Andrzej Rzepliński nie ma takiej możliwości.
Prezes TK może być złośliwy i niemiły, choć to nie oznacza, że jest politykiem. Byłby – co jest niemożliwe do połączenia z wymogiem bezstronności sędziego – gdyby można było zidentyfikować cel, do którego Rzepliński dąży, podejmując swoje decyzje.
Nawet PiS jednak nie umie określić celu politycznego prezesa Trybunału – poza ogólną tezą, że Rzepliński jest obrońcą III RP, którą PiS chce zmienić. Problem w tym, że że taki jest cel istnienia Trybunału Konstytucyjnego oraz stanowiska, które sprawuje Rzepliński – TK został powołany właśnie po to, by bronić konstytucji, która jest fundamentem ustroju Rzeczypospolitej.