0:00
0:00

0:00

Śledztwo

Sąd: kajdanki dla Frasyniuka były bezprawne

  • Mariusz Jałoszewski

To ważne dla wolności i praw obywatelskich orzeczenie wydał Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa. To tam Władysław Frasyniuk złożył zażalenie na zatrzymanie przez policję.

14 lutego 2018 roku, o godzinie 6. rano do drzwi jego mieszkania we Wrocławiu zapukało czterech policjantów. Jak groźnemu przestępcy funkcjonariusze założyli Frasyniukowi na ręce kajdanki i skuli je z tyłu, za plecami. Tak przewieziono go do prokuratury w Oleśnicy, gdzie ogłoszono mu zarzut naruszenia nietykalności dwóch policjantów podczas próby blokady miesięcznicy smoleńskiej 10 czerwca 2017 roku.

Frasyniuk, wraz z grupą kilkuset osób, stanął wtedy na trasie pochodu smoleńskiego, by w ten sposób zaprotestować przeciwko zawłaszczaniu przestrzeni publicznej przez PiS i przeciwko niekonstytucyjnej ustawie o zgromadzeniach (która uprzywilejowała miesięcznice smoleńskie). Do blokady przemarszu jednak nie doszło, bo policja wyniosła wcześniej uczestników kontrmiesięcznicy. To wtedy, zdaniem policji, Frasyniuk miał naruszyć nietykalność funkcjonariuszy.

Przeczytaj także:

Sędzia: Frasyniuk nie stawiał oporu, nie było powodu by używać kajdanek

We wtorek, 8 maja 2018 roku, sędzia Bogumiła Gruszka orzekła, że policja nie miała podstaw by 14 lutego 2018 zastosować wobec Frasyniuka środek zapobiegawczy w postaci kajdanek. "Sąd uznał, że ich użycie było bezpodstawne. Nic tego nie uzasadniało" - mówi OKO.press mecenas Piotr Schramm, który jest obrońcą Frasyniuka.

Prokuratura przekonywała, że skucie było uzasadnione, bo Frasyniuk miał być dowieziony do prokuratury w celu ogłoszenia zarzutu naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariusza. Ale sąd takiego tłumaczenia nie uznał.

Sędzia obejrzała materiał policji z zatrzymania (było filmowane) i uznała, że Frasyniuk nie stawiał oporu, a wręcz współpracował z policją.

Orzeczenie nie podważa zasadności samego zatrzymania. Frasyniuk się z nim liczył, bo świadomie nie stawiał się na przesłuchanie - w geście obywatelskiego nieposłuszeństwa. Jego obrońca nie podważał w zażaleniu decyzji o jego doprowadzeniu do prokuratury.

Schramm: to zachęta dla innych, do obrony przed bezprawnymi działaniami władzy

Orzeczenie sądu jest prawomocne. Na jego podstawie były opozycjonista mógłby starać się o odszkodowanie za zastosowanie bezprawnych środków zapobiegawczych. Ale jak tłumaczy mec. Schramm, Frasyniuk raczej nie będzie domagał się wyciągnięcia konsekwencji wobec policji. "To zażalenie było niejako pro bono - by pokazać innym osobom i je zachęcić do obrony przed bezprawnymi działaniami władzy. By się nie bały dochodzić ochrony swoich praw w sądzie – mówi OKO.press adwokat. I dodaje, że to też sygnał dla policji, by zachowywała się zgodnie z prawem.

To kolejna wygrana z policją, w sprawie której uczestnikiem był Frasyniuk.

Pod koniec kwietnia 2018 roku sąd umorzył postępowanie wobec niego i pozostałych osób, które próbowały zablokować miesięcznicę smoleńską 10 czerwca 2017 roku. Stołeczna policja stawiała im po dwa zarzuty złamania kodeksu wykroczeń: opóźnienia o kilka minut pochodu smoleńskiego oraz nie zastosowania się do wezwań o rozejście się.

Ale stołeczny sąd orzekł, że zachowanie uczestników blokady nie nosiło znamion wykroczenia. Sąd uznał próbę zablokowania miesięcznicy przez legendę Solidarności i pozostałe osoby za dopuszczalną formę protestu przeciwko prawu uchwalonemu przez PiS.

Sąd też po raz pierwszy ocenił wtedy, że wytaczanie procesów za antyrządowe protesty „nie ma uzasadnienia i stanowi nieproporcjonalną reakcję państwa”, które może zniechęcać do protestów.

Władysław Frasyniuk będzie miał jednak jeszcze jedną sprawę o wykroczenie. W kwietniu sąd wyłączył do odrębnego rozpoznania zarzut wprowadzenia w błąd policjanta. Frasyniuk dla żartu podał mu nie swoje dane, ale policja na żartach się nie poznała. Nadal nie jest też zakończona sprawa w prokuraturze o zarzut naruszenia nietykalności cielesnej funkcjonariuszy, w związku z którą Frasyniuk został zatrzymany w Walentynki.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze