„Mamy takie trochę żartobliwe powiedzenie, że to jest przede wszystkim znęcanie się nad cywilną ludnością Warszawy” – mówił w uzasadnieniu sąd I instancji, wymierzając karę grzywny aktywiście grupy Extinction Rebellion, który we wrześniu 2020 blokował ulice Warszawy
7 września 2020 Karol Kyć usiadł na jednym z pasów ul. Świętokrzyskiej w Warszawie wraz z dziesiątkami aktywistów i aktywistek inicjatywy Extinction Rebellion (ang. bunt przeciw wymieraniu). „Nie mamy czasu żeby z założonymi rękami czekać na katastrofę klimatyczną i możemy jeszcze coś zrobić żeby zminimalizować jej skutki” – tłumaczy OKO.press swoje motywacje. „Media głównego nurtu mówią ciągle o przepychankach w rządzie, ale nie o tak poważnych problemach. Dlatego, żeby zwrócić ich uwagę, trzeba było zablokować jedną z głównych ulic stolicy”.
W ten sposób naruszyli jednak art. 90 Kodeksu wykroczeń o blokowaniu jezdni: „kto tamuje lub utrudnia ruch na drodze publicznej, w strefie zamieszkania lub strefie ruchu, podlega karze grzywny albo karze nagany”.
Zamiar zainteresowania mediów się jednak udał - policja znosiła młodych ludzi z jezdni pod kamerami największych stacji telewizyjnych i w obecności wielu fotoreporterów. Aktywiści klimatyczni udzielili tego dnia wielu wywiadów. Duże zainteresowanie mediów widać na relacji OKO.press.
„Protest - którego jedynym celem i efektem jest wywołanie reakcji opinii publicznej przez udział, przez zaangażowanie, czy zainteresowaniem tematem mediów i obserwatorów - nie niesie za sobą żadnej szkodliwości społecznej, a wręcz przeciwnie, należy uznać, że jest społecznie pożyteczny - 22 marca argumentował na sali Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia obrońca, mec. Piotr Barczak, wnosząc o umorzenie postępowania.
Obrona podnosiła także inne argumenty:
Do tej argumentacji nie przychylił się jednak sąd, karząc aktywistę grzywną 400 zł i obciążając kosztami sądowymi w wys. 160 zł.
„Sąd Rejonowy dla Warszawy-Śródmieścia ma w swojej właściwości obszar, na którym cały czas odbywają się różnego rodzaju protesty, takie, inne, a to polityczne, a to niepolityczne. Nagminnym jest, że wszyscy, którzy protestują, używają sposobu myślenia: ja protestuję, uważam, że protest mój jest słuszny, to mogę łamać prawo” - uzasadniał sędzia Adam Grzejszczak.
„Kogo my tu nie mieliśmy? Polityków wszystkich opcji, ekologów, ze strony lewej, prawej, narodowców itd., i wszyscy myślą w podobny sposób, co jest zabawne. Należy temu powiedzieć »nie« i jeszcze raz »nie«. Cel protestu, idea, która przyświeca, w ogóle nie ma znaczenia. Sąd powinien się skupić, moim zdaniem, tylko i wyłącznie na tym, czy obowiązujące przepisy zostały naruszone, czy też nie zostały naruszone”.
Sąd odniósł się również do podnoszonego przez obronę prymatu Konstytucji RP nad innymi regulacjami: „Rzeczpospolita Polska jest demokratycznym państwem prawnym, to już jest 2. artykuł. To znaczy, że żyjemy w państwie demokratycznym, ale zasady społeczne, reguły, w tym zasady protestu, reguluje prawo. W sposób naturalny są różne opcje, różne poglądy, każdy uważa co innego i wiele z tych osób, ugrupowań, ruchów społecznych, prądów, chce na forum publicznym, swoje poglądy zaprezentować, w tym między innymi poprzez zgromadzenia, demonstracje. Wszyscy oni mają do tego prawo w demokratycznym państwie.
Ale żeby się ludzie - trochę powiem żartobliwie, ale czasami w Warszawie były takie spory - wzajemnie nie pozabijali, żeby nie dochodziło do sytuacji ekstremalnych, niszczenia, utrudniania życia i ruchu, po to jest to prawo, między innymi prawo wykroczeń. Jak protestujemy, to najpierw sprawdzamy przepisy, w jaki sposób, zgodnie z prawem możemy protestować. To nam każe Konstytucja, bo mówi, że jesteśmy demokratycznym państwem prawa” - uzasadniał wyrok skazujący sędzia.
Zdaniem sędziego Grzejszczaka, sąd nie jest uprawniony do badania szlachetności celu protestujących. „W demokratycznym państwie każdy pogląd jest uprawniony i każdy ma prawo wyrazić swój pogląd. To wszystko reguluje prawo” - uzasadniał. „Temida jest ślepa. Ślepe prawo reguluje to, w jaki sposób protesty mają wyglądać. Osoby chcące wyrazić swoje poglądy, chcące zaprotestować, przedstawić na forum, muszą przede wszystkim tego prawa przestrzegać”.
„Nie wiem z jakiego powodu to utrudnianie ruchu cieszy się taką popularnością. Mamy takie trochę żartobliwe powiedzenie, że to jest przede wszystkim znęcanie się nad cywilną ludnością Warszawy, bo co ona jest winna? Co są winni ludzie wracający z pracy, jadący do pracy?
Protest, jakich wiele, podczas niego doszło do naruszenia prawa w postaci utrudniania ruchu na drodze publicznej, jest to zabronione i tyle. Nie ma o czym mówić. Sprawa krótka i prosta” - zamknął sprawę sędzia.
Wyrok jest nieprawomocny, obrona zapowiada apelację. Jak redakcję OKO.press informuje Extinction Rebellion, zarzuty postawiono kilkudziesięciu osobom, które tego dnia usiadły na jezdni. Kolejne rozprawy planowane są na 31 marca i 6 kwietnia, może być ich więcej. Wobec wielu osób zapadły już wyroki nakazowe, natomiast wszystkie zostały umorzone po odwołaniu argumentowanym podobnymi przesłankami, jakie teraz podnosiła obrona.
Wnioski o ukaranie ze względu na blokowanie jezdni Policja masowo wysyła do sądów również wobec osób uczestniczących w innych protestach, przede wszystkim tych w intencji praw kobiet (jak np. 16 marca, gdy w Sejmie trwała dyskusja na fundamentalistycznym projektem Tak dla rodziny, nie dla gender - widać to na naszym nagraniu z protestu).
Wcześniej sądy zwykle uniewinniały osoby blokujące jezdnię podczas demonstrowania - czy to podczas „kontr-miesięcznic” smoleńskich, protestów na ul. Wiejskiej przed otoczonym barierkami Sejmem, czy blokad antyfaszystowskich podczas wydarzeń skrajnej prawicy. Wymiar sprawiedliwości nie zawsze był w tej kwestii jednomyślny - np. wobec Obywateli RP blokujących w 2019 roku marsz wychwalający oskarżanego o ludobójstwo żołnierza wyklętego „Burego” sąd I instancji orzekł karę grzywny. Sąd apelacyjny nie przychylił się jednak do tego wyroku.
Zgromadzenie nie było zgłoszone. Aktywiści podali miejsce akcji w ostatniej chwili, by uniemożliwić policji stłumienie jej w zarodku. Od świtu po śródmieściu Warszawy krążyły dziesiątki radiowozów, funkcjonariusze obstawili część placów, legitymowali młode osoby, argumentując to szukaniem wagarowiczów.
Warszawski ratusz nie był w stanie natychmiastowo udzielić informacji, w jakich przypadkach demonstrującym udziela się zgody na zajęcie jezdni podczas zarejestrowanych zgromadzeń, jak traktowane są podobne „blokady” i co zmieniły tu obostrzenia zakazujące organizacji zgromadzeń powyżej 5 osób. Przesłaliśmy pytania e-mailem.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Maciek Piasecki (1988) – studiował historię sztuki i dziennikarstwo na Uniwersytecie Warszawskim, praktykował m.in. w Instytucie Kultury Polskiej w Londynie. W OKO.press relacjonuje na żywo protesty i sprawy sądowe aktywistów. W 2020 r. relacjonował demokratyczny zryw w Białorusi. Stypendysta programu bezpieczeństwa cyfrowego Internews.
Komentarze