Pozew 38 sędziów z Sądu Okręgowego w Krakowie o sprostowanie przeciwko Tomaszowi Sakiewiczowi oddalił w czwartek 8 sierpnia Sąd Okręgowy w Warszawie. Sędzia Karol Smaga orzekł, że krakowscy sędziowie nie mogą żądać od redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” sprostowania, bo premier nie mówił o nich.
Sędziów zabolało, że premier mówił, że w krakowskim sądzie działa zorganizowana grupa przestępcza. To największa obelga dla sędziów.
Sąd Okręgowy w Warszawie orzekł jednak, że premier nie wskazał o jaki sąd chodzi. „Wypowiedź premiera dotyczyła innego sądu [Sądu Apelacyjnego w Krakowie – red.]. Mówił też, że taka grupa działała. Przestała ona działać po podjęciu działań przez państwo” – uzasadniał wyrok sędzia Smaga.
Orzekł też, że premier mówiąc o tym, że część sędziów nie może pogodzić się z losowym przydziałem spraw, nie odnosił się do Sądu Okręgowego w Krakowie. „Premier nie mówił o jaką grupę sędziów chodzi” – podkreślał w uzasadnieniu wyroku sędzia Karol Smaga.
Ponadto sąd uznał, że wypowiedź premiera o zorganizowanej grupie przestępczej nie była wypowiedzią o faktach – a taką można prostować – tylko jego oceną.
Sędzia wskazał ponadto, że żądanie sprostowania przez kilku sędziów było nieczytelnie przez nich podpisane, i w tym zakresie uznał, że żądanie przez nich sprostowania nie spełnia wymogów formalnych.
Wyrok nie jest prawomocny. Sędziowie mogą jeszcze złożyć apelację. Po wyroku ich pełnomocnicy mec. Michał Wawrykiewicz i mec. Sylwia Gregorczyk-Abram (oboje na zdjęciu) nie komentowali wyroku.
Pozwali za słowa premiera, bo bronią swojego honoru
To drugie już korzystne dla redaktora naczelnego „Gazety Polskiej” orzeczenie w tej sprawie.
Chodzi o wywiad udzielony „Gazecie Polskiej” w czerwcu 2018 roku. Premier wypowiadał się w nim bardzo krytycznie o krakowskich sędziach, którzy od początku 2018 roku są w sporze z Dagmarą Pawełczyk-Woicką, nową prezes Sądu Okręgowego w Krakowie, nominatką ministra Ziobry (i członkinią nowej KRS).
Sędziowie nie akceptują jej metod zarządzania sądem oraz ograniczeń, które wprowadziła dla nich i dla dziennikarzy. Ostro krytykują ją w uchwałach, domagają się jej dymisji. I właśnie do tej sytuacji odniósł się premier Morawiecki w wywiadzie.
Dziennikarz „Gazety Polskiej” pytał go: „Panie Premierze, czy mamy pełzający bunt władzy sądowniczej? Stowarzyszenia sędziów apelują do zagranicznych instytucji o ingerencję w wewnętrzne sprawy RP. W Krakowie sędziowie wystąpili przeciwko prezes powołanej przez ministra sprawiedliwości”.
Morawiecki odpowiedział: „W mojej opinii szczególnie znamienny jest przykład sądu z Krakowa. Wszystko wskazuje na to, że działa tam zorganizowana grupa przestępcza”.
I dodał: „Jest też taka grupa sędziów, którzy nie chcą się pogodzić z nową rzeczywistością, z losowym przydzielaniem spraw sądowych, z brakiem możliwości przesuwania sędziów pomiędzy wydziałami. A przecież te i wiele innych naszych działań diametralnie zwiększa niezawisłość sędziów i jakość wyroków”.
Mówiąc o „zorganizowanej grupie przestępczej” premier odnosił się do sprawy byłych dyrektorów małopolskich sądów. Prokuratura zarzuca im działania niegospodarne i korupcję. W sprawie oskarżony został m.in. prezes Sądu Apelacyjnego w Krakowie. Toczą się już w tej sprawie procesy, ale trwa także jeszcze śledztwo dotyczące kolejnych wątków.
Odpowiedzialnością za powstanie patologicznego układu Ministerstwo Sprawiedliwości usiłowało obciążyć m.in. byłą prezes Sądu Okręgowego w Krakowie Beatę Morawiec. Tyle że dyrektorzy sądów podlegają resortowi sprawiedliwości, a nie prezesom sądów. Poza tym ta sprawa nie dotyczy sądu okręgowego, tylko apelacyjnego.
I dlatego sędziowie chcieli sprostowania słów o zorganizowanej grupie przestępczej. Pod pozwem podpisał się m.in. krakowski sędzia Waldemar Żurek, były rzecznik legalnej KRS, represjonowany i szykanowany za obronę wolnych sądów, oraz była prezes krakowskiego sądu okręgowego Beata Morawiec, odwołana przez ministra Ziobrę.
Ministerstwo sprawiedliwości odwołało ją w atmosferze afery, choć ona nie miała nic wspólnego ze sprawą dyrektorów sądów. Morawiec wygrała za to proces z ministrem sprawiedliwości Zbigniewem Ziobrą, który ma ją przeprosić. Wyrok nie jest prawomocny. Pisaliśmy o tym w OKO.press:
Czy będzie druga apelacja od wyroku?
W pierwszym procesie w styczniu 2019 r. Sąd Okręgowy w Warszawie, podobnie jak teraz, uznał, że Morawiecki nie odnosił się do sędziów z Sądu Okręgowego w Krakowie. Wtedy sąd też orzekł, że wypowiedź premiera jest opinią. Ponadto przyjął, że nie można żądać sprostowania słów w autoryzowanym wywiadzie. Pisaliśmy o tym wyroku w OKO.press.
Sędziowie złożyli apelację od tego wyroku i wygrali. Sąd Apelacyjny w Warszawie w kwietniu nakazał ponowny proces o sprostowanie. Sąd uchylił m.in. wyrok z powodów formalnych, ale orzekł, że można prostować słowa z wywiadu.
Nakazał też sądowi okręgowemu ocenić kontekst wypowiedzi premiera. Bo krakowscy sędziowie wskazywali, że trzeba je oceniać w kontekście pytań, które zadawał dziennikarz „Gazety Polskiej”. W ich ocenie pytania dotyczą ich, więc i odpowiedzi premiera należy odczytywać jako odnoszące się do sędziów Sądu Okręgowego w Krakowie.
Pisaliśmy o wyroku sądu apelacyjnego:
Ponownie rozpoznając pozew o sprostowanie Sąd Okręgowy w Warszawie w czwartek 8 sierpnia uznał, że można żądać sprostowania wypowiedzi w autoryzowany wywiadzie. Ale podtrzymał ocenę, że premier nie mówił o sędziach krakowskich.
Krakowscy sędziowie zapewne znowu złożą apelację od wyroku, więc to nie koniec sprawy o sprostowanie słów premiera.
Komentarz został usunięty ponieważ nie spełniał standardów społeczności.
no to sie zaczyna
Zgadzam się. Kasta powoli traci przywileje. Już nikt nie może zostać ukarany za mówienie gorzkiej prawdy na ich temat.
Przecież dziennikarz pytał Premiera o "sędziów w Krakowie, którzy wystąpili p-ko pani prezes", więc nie ma wątpliwości o jaki sąd chodziło i o jaki sprzeciw chodziło. Odpowiedź Premiera na to pytanie nie mogła więc dotyczyć innego sądu i innych osób zatrudnionych w sądzie, skoro miała być logiczna i stanowiąca odpowiedź na to zadane przez dziennikarza pytanie. Kontekst obu tych wypowiedzi jest bardzo ważny. Wydaje mi się, że wyrok sądu jest typową "kulą w płot"…
Następny w kolejce do Sądu Najwyższego względnie pseudo Trybunału Konstytucyjnegio?
Następnym w tej kolejce mozesz być ty albo przyjaciel , sąsiad …każdy niewygodny .
Nie rozumiem dlaczego pozwanym w sprawie była GP. Ona przekazała to, co powiedział premier. Należało pozywać premiera. A sąd odwoławczy był elegancki w uzasadnieniu.
Czy to może ten sam sąd, który Międlara za niepodporządkowanie się decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia dostał 400 zł grzywny, a dwie panie, które wtedy dmuchały bańki mydlane dostały po 500 ?
Ciekawi mnie to, ponieważ byli tam też ludzie, którzy bardzo brzydko pomyśleli o Międlarze i nie dostali żadnej kary.