0:000:00

0:00

Uzasadniając wyrok sędzia nawiązał do tragicznego protestu Piotra S., który 19 października 2017 roku podpalił się w centrum Warszawy, w proteście przeciwko rządom PiS, łamaniu konstytucji i ograniczaniu swobód obywatelskich; zmarł dziesięć dni później nie odzyskując przytomności.

„Ta śmierć (…) mogłaby wywołać dyskomfort u tych, którym się wymknął i nie będą mogli mu postawić zarzutów za tę formę protestu” – mówił sędzia Krzysztof Chmielewski, oceniając działania prokuratury pod obecnymi rządami.

Uznał, że oskarżenie działaczy Obywateli RP - Wojciecha Kinasiewicza i Rafała Suszka o naruszenie miru domowego Sejmu jest „śmieszne” i ogranicza wolność zgromadzeń.

„Przyznam, że po raz pierwszy od 20 lat, odkąd jestem sędzią, spotykam się z taką sprawą. Nie spodziewałem się, że będę sądził sprawy, w których artykuł 193. kodeksu karnego, który mówi o przestępstwie przeciwko wolności, będzie wykorzystany [przez prokuraturę-red.] do ograniczenia wolności demonstrowania”– mówił gorzko.

Przeczytaj także:

Przekroczyli murek by obalić mury

25 stycznia 2017 roku Wojciech Kinasiewicz i Rafał Suszek weszli z transparentami na teren otaczający parlament, by zaprotestować przeciwko obecnej władzy. Nie weszli przez biuro przepustek lecz przekraczając niewysoki murek od strony ulicy Wiejskiej.

Prokuratura Rejonowa Warszawa-Śródmieście zarzuciła im, że wdarli się na teren przy Sejmie i wbrew wezwaniom Straży Marszałkowskiej nie opuścili go, czyli - zdaniem śledczych - popełnili przestępstwo opisane w 193. artykule kodeksu karnego.

Latem stołeczny sąd rejonowy uniewinnił jednak Kinasiewicza i Suszka uznając, że parlament nie jest ogrodzony, więc nie mogli popełnić przestępstwa wchodząc na jego teren. Sąd uznał, że murek od strony ul. Wiejskiej to w rzeczywistości stopień, który można pokonać, dając jeden krok.

Prokuratura odwołała się od wyroku. Zarzucała, że sąd pierwszej instancji:

  • błędnie przyjął, że murek, który ma kilkadziesiąt centymetrów wysokości, nie jest ogrodzeniem,
  • nie przesłuchał wszystkich świadków tj. policjantów i funkcjonariuszy Straży Marszałkowskiej, którzy widzieli jak oskarżeni wchodzili na teren Sejmu oraz
  • nie dokonał oględzin całego ogrodzenia.

Nieposłuszeństwo przeciwko naruszaniu wolności

W poniedziałek, 30 października 2017 roku, Sąd Okręgowy w Warszawie rozpoznał apelację prokuratury.

Obrońcy oskarżonych zbijali argumenty śledczych. Mecenas Daniel Dzierzbicki mówił, że nie ma potrzeby przesłuchiwania policjantów i Straży Marszałkowskiej, bo oskarżeni nie zaprzeczają, że weszli na teren Sejmu. Za chybiony uznał zarzut braku oględzin murka, który jest elementem architektury, a nie ogrodzeniem.

Rafał Suszek mówił, że wejście na teren Sejmu było z jego strony świadomym aktem nieposłuszeństwa obywatelskiego. I że władza próbuje wyznaczać granice przestrzeni publicznej.

Wojciech Kinasiewicz w swej przemowie odwoływał się do tragicznego protestu Piotra S. „Wczoraj zmarł Piotr S. On w akcie protestu dokonał samospalenia” – mówił. I cytował fragment z listu S.: "Protestuję przeciwko ograniczaniu przez władzę wolności obywatelskich”.

"My w Sejmie byliśmy świadomie, jako obywatele dbający o wolności obywatelskie. Weszliśmy tam w akcie protestu przeciwko łamaniu praw obywatelskich” – mówił Kinasiewicz. Dodając, że nawet jak Sejm będzie ogrodzony płotem i tak będą go pokonywać.

Obywatele nie naruszyli miru Sejmu

Sąd nie uznał apelacji prokuratury i podtrzymał wyrok uniewinniający Kinasiewicza i Suszka. Prokuratura może jeszcze złożyć od tego wyroku kasację do Sądu Najwyższego.

Sędzia Krzysztof Chmielewski uznał, że nie było potrzeby przesłuchiwania policjantów i Straży Marszałkowskiej, bo stan faktyczny sprawy nie budził wątpliwości. Podobnie jak sędzia orzekający w pierwszej instancji, nie uznał murka za ogrodzenie. „Czy 30-, 40-centymetrowy murek to murek, czy wysoki krawężnik? Sam go widziałem, gdy robiłem pod Sejmem zdjęcia dzieciom. To element architektury. Nie jest ogrodzeniem Sejmu, tylko elementem szerszej koncepcji architektonicznej” – uzasadniał.

„Przechodząc tam oskarżeni nie naruszyli miru domowego. Nie ma znaczenia na jaką wysokość podnieśli nogę przechodząc przez murek” – dodał sędzia.

Wtedy publiczność zaczęła się śmiać, bo prokuratura twierdziła wcześniej, że przejście przez murek wymaga wysiłku. Sędzia uciszał publikę i mówił: „To nie moja wina, że sprawa jest śmieszna w niektórych jej aspektach”.

Uznał, że nie ma potrzeby dokonywać oględzin murku, nawet gdyby w innym miejscu niż to, przez które weszli oskarżeni, były „druty pod napięciem”. „Oględziny mają sens, jeśli całe ogrodzenie jest spójne” – tłumaczył sędzia.

Potem z ust sędziego Chmielewskiego padły słowa o tym, że pierwszy raz w życiu sądzi taką sprawę oraz o wykorzystaniu artykułu 193. do tłumienia wolności zgromadzeń i o Piotrze S. Gdy skończył blisko 20-osobowa publiczność biła mu brawo.

„Sędziemu należą się gratulacje. Nie za to, że utrzymał wyrok uniewinniający w mocy, ale za odważne słowa, które wypowiedział w uzasadnieniu wyroku. Nie musiał tego mówić, mógł tylko powiedzieć, że Sejm nie ma ogrodzenia” – komentował po wyroku, w rozmowie z OKO.press, Wojciech Kinasiewicz.

Ten wyrok jest pierwszym prawomocnym orzeczeniem, które zapadło w serii procesów wytoczonych obywatelom za protesty przeciwko rządom PiS, łamaniu prawa i ograniczaniu wolności obywatelskich.

Kinasiewicz, wraz z trójką innych działaczy Obywateli RP został też uniewinniony przez sąd pierwszej instancji w procesie o naruszenie miru domowego Sejmu 30 listopada 2016 roku.

;

Udostępnij:

Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze