0:00
0:00

0:00

Stołeczny sąd uniewinnił we wtorek, 21 sierpnia 2018, obywateli z zarzutów popełnienia wykroczenia podczas manifestacji pod Sejmem w grudniu 2016 roku, gdy PiS chciał ograniczyć prawa opozycji i dziennikarzy do pracy w parlamencie.

Sąd uznał, że wniosek policji o ich ukaranie to tłumienie prawa do zgromadzeń, a grudniowy protest uznał za społecznie pożyteczny, wynikający z troski o państwo.

Sędzia Łukasz Biliński

Sąd po raz pierwszy ocenił protesty przeciwko obecnej władzy, które miały miejsce w gorącym politycznie okresie, w nocy z 16 na 17 grudnia 2016 roku. Ludzie zbierali się wtedy spontanicznie pod Sejmem, by zaprotestować przeciwko planom wprowadzenia ograniczeń dla dziennikarzy w parlamencie oraz przeciwko wykluczeniu z obrad posła PO Michała Szczerby.

Po zakończeniu obrad blokowali wyjazd posłów z terenu parlamentu. Policja wylegitymowała wówczas około 100 osób; części z nich zarzucono później popełnienie wykroczeń.

We wtorek sędzia Łukasz Biliński z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia ogłosił pierwszy wyrok jaki zapadł wobec protestujących wówczas pod Sejmem. Policja na ławie obwinionych posadziła 13 osób. Zarzuciła im popełnienie wykroczenia z artykułu 52 par. 3 pkt 3 kodeksu wykroczeń, który mówi, że ten kto wzbrania się opuścić zgromadzenie po jego rozwiązaniu podlega karze grzywny.

Część osób dostała od policji też drugi zarzut - tamowania wyjazdu z Sejmu o 3.00 nad ranem 17 grudnia 2016 (to wykroczenie z art. 90 kodeksu wykroczeń). Gdy zaczynał się ten proces pisaliśmy o tym w OKO.press.

Obwinieni to zwykli obywatele - przedsiębiorcy, studenci, inżynierowie, informatycy, pracownicy na etatach i zleceniach. Kilku z nich związanych jest z Obywatelami RP, a dwie obwinione osoby były pod Sejmem tylko po to, by pooglądać manifestację. Na ławie obwinionych znalazła się nawet osoba, która wykonywała wówczas obowiązki dziennikarza.

We wtorek sędzia Łukasz Biliński wszystkich uniewinnił.

Arkadiusz Szczurek w sądzie

Arkadiusz Szczurek po uniewinnieniu. Za nim - mec. Jarosław Kaczyński

Decyzja policji prawnie nieskuteczna

Sędzia podkreślał, że brali oni udział w spontanicznym zgromadzeniu, co jest zgodne z prawem. Zgromadzenie było reakcją na to, co dzieje się w Sejmie. W tym czasie PiS przepychał też uchwalanie budżetu, co zrobił ostatecznie bez udziału opozycji w Sali Kolumnowej, dokąd marszałek Sejmu przeniósł obrady.

Sędzia co do pierwszego zarzutu – nieopuszczenia miejsca zgromadzenia po jego rozwiązaniu – orzekł, że decyzja komendanta stołecznego policji o rozwiązaniu zgromadzenia nie wywołała skutków prawnych. A skoro tak, to nie doszło do rozwiązania zgromadzenia i nie można było potem postawić zarzutów, za niezastosowanie się do poleceń policji.

Sędzia podkreślał, że decyzja komendanta stołecznego policji powinna być prawidłowo ogłoszona manifestującym. W grudniu 2016 roku policjanci poinformowali tylko, że zgromadzenie jest rozwiązane. Nie podali podstawy prawnej decyzji i uzasadnienia (np. zagrożenia bezpieczeństwa).

Nie poinformowano też, kto jest adresatem decyzji. – Informowanie [przez policję - red.], że ktoś inny wydał jakąś decyzję, nie jest ogłoszeniem decyzji o rozwiązaniu zgromadzenia – uzasadniał ustnie wyrok sędzia Biliński.

Dodał, że prawo o zgromadzeniach nakazuje jeszcze przed wydaniem decyzji o rozwiązaniu, trzykrotne ostrzeżenie zebranych. „Trzeba ich najpierw wezwać do odpowiedniego zachowania i jak się nie zastosują, to można zgromadzenie rozwiązać” – podkreślał sędzia. Tu ostrzeżenia policja nie wydała, więc decyzja o rozwiązaniu nie wywołała skutków prawnych, a manifestujący nie musieli opuszczać miejsca zgromadzenia.

Nie blokowali, bo nikt nie wyjeżdżał

Co do drugiego zarzutu, czyli tamowania wyjazdu z Sejmu, sędzia orzekł, że materiały filmowe policji nie pozwalają stwierdzić kto utrudniał wyjazd politykom PiS. A skoro tak, to nie można stawiać za to zarzutów obwinionym. Co do dwóch obwinionych osób w ogóle nie było dowodu na to, że blokowali wyjazd, bo w tym czasie gdy mieli to robić, nikt z Sejmu nie wyjeżdżał.

Na koniec uzasadnienia wyroku sędzia podsumował całą sprawę. Wypowiedział kilka mocnych słów pod adresem policji, mówił jak ważne jest prawo do realizacji praw obywatelskich zapisanych w Konstytucji.

Policja chciała ograniczyć prawo do zgromadzeń

Sędzia Biliński podkreślał, że obwinieni pod Sejmem korzystali z konstytucyjnego prawa do zgromadzeń oraz z prawa do publicznego wyrażania opinii i poglądów.

„Trudno więc zrozumieć działania mające na celu ograniczanie tego prawa, a za takie należy uznać te wnioski o ukaranie, w sytuacji gdy oni korzystali z prawa do demonstrowania” – mówił sędzia Biliński.

Dodał: „To zrozumiałe, że demonstrowali pod Sejmem. Wszystkie organy władzy, w tym sądy muszą się liczyć z tym, że ich decyzje mogą wzbudzać emocje i w związku z tym muszą się liczyć z tym, że obywatele mogą wyrazić swój sprzeciw” [pod siedzibami tych organów – red.].

Sędzia zaznaczał, że prawa do demonstracji władza nie może ograniczać również powołując się na bezpieczeństwo ruchu drogowego. Przypomniał, że na czas demonstracji policja zamknęła w okolicy Sejmu ulice, więc nie było na nich ruchu i obywatele w związku z tym nie mogli go tamować. Bo władza powinna zapewnić bezpieczne warunki do manifestowania swoich poglądów, ograniczając właśnie ruch.

Zasady ruchu nie mogą ograniczać prawa do zgromadzeń

Sędzia powołał się na jeden z wyroków Trybunału Konstytucyjnego, który o tym mówi. „Trybunał mówi, że

zasady ruchu nie mogą ograniczać prawa do zgromadzeń. Prawo do zgromadzeń to prawo podstawowe i fundamentalne dla demokratycznego porządku prawnego” – zaznaczał sędzia.

Sędzia podkreślił jeszcze, że zachowanie obwinionych nie jest szkodliwe społecznie, a wręcz przeciwnie jest pożyteczne. „Obwinieni to nie intruzi, którzy przyszli pod Sejm przeszkadzać organom państwa. Ich działanie było pożyteczne, wynikało z wrażliwości społecznej, troski o dobro państwa” – powiedział na koniec ustnego uzasadnienia wyroku sędzia Łukasz Biliński.

Orzeczenie jest nieprawomocne, stołeczna policja może się od niego jeszcze odwołać. We wtorek nikt z policji nie przyszedł na jego ogłoszenie.

„Sąd stanął na wysokości zadania. Obwinieni nie zrobili nic złego, tylko korzystali ze swoich praw. Zachowali się przyzwoicie, bronili praw posłów i sprzeciwiali się bezprawnym obradom w Sali Kolumnowej. Wniosek o ich ukaranie był bez podstawy prawnej. Może teraz powinny być wyciągnięte konsekwencje służbowe i karne wobec policji” – mówił po wyroku mec. Jarosław Kaczyński, obrońca kilku obwinionych. - „Na szczęście dziś sąd pokazał, że w Polsce obowiązuje jeszcze Konstytucja i prawa obywatelskie”.

Z kolei poseł Michał Szczerba z PO, którego Marszałek Sejmu wykluczył z obrad, co zapoczątkowało ówczesny kryzys w Sejmie i protesty, dziękował na sądowym korytarzu obwinionym za to, że go wtedy bronili.

A dziennikarzom mówił: ”To ważny wyrok. Nie można pozwolić, by państwo PiS mroziło i zastraszało obywateli. Każdy obywatel ma prawo się jej sprzeciwić, gdy zachowuje się nieprzyzwoicie”.

Obwinieni cieszyli się z uniewinnienia. Piotr Brandt, który przyszedł do sądu w koszulce z napisem Konstytucja, mówił: „Do przodu, kiedyś się to skończy”.

Z prawej Piotr Brandt, w środku Michał Krupiński.

Arkadiusz Szczurek z Obywateli RP dodawał: „Policja pewnie się odwoła i dalej będzie nas ciągać po sądach. Ale my się nie damy zastraszyć”.

A Michał Krupiński deklarował: „Dalej będziemy bronili nasz kraj. Nie damy się”.

„Wolne sądy” – dorzucił Szczurek.

W sądzie toczy się jeszcze kilka innych procesów związanych z protestami pod Sejmem w grudniu 2016 roku.

;
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze