„Jedna bitwa wygrana, cała walka jeszcze przed nami” - Krzysztof Wiejak, zwolniony naczelny. Co dalej z „Dziennikiem Wschodnim”?
O przejęciu "Dziennika Wschodniego" pisaliśmy półtora miesiąca temu, kiedy do redakcji gazety w asyście policji wkroczył likwidator Leszek Kukawski, przejmując klucze i dokumenty wydającej gazetę spółki Corner Media. Likwidator odwołał wcześniej Krzysztofa Wiejaka, wieloletniego redaktora naczelnego "Dziennika Wschodniego", a następnie zwolnił trzy kolejne osoby, w tym wicenaczelną Agnieszkę Mazuś.
Z dnia na dzień redakcja została bez dwóch redaktorów zajmujących się papierowymi wydaniami dziennika, za to z ochroniarzami pilnującymi drzwi.
Dramatyczne sceny były kulminacją trwającego od ponad dwóch lat konfliktu pomiędzy większościowym udziałowcem, lubelskim deweloperem Tomaszem Kalinowskim, a udziałowcami mniejszościowymi, w tym Wiejakiem i Mazuś. I to właśnie mniejszościowi udziałowcy odwołali się do sądu. Argumentowali, że decyzja referendarz sądowej Jadwigi Kowalczyk o wpisaniu do KRS likwidatora była przedwczesna.
18 marca Sąd Rejonowy w Lublinie przychylił się do argumentacji mniejszościowych udziałowców i oddalił wpis w KRS, czym praktycznie anulował postępowanie likwidatora, oraz nakazał odpowiedniemu sądowi wyznaczenie kuratora. Czyli zrobił krok wstecz – spółka Corner Media, wydawca dziennika, ze statusu "w likwidacji", stała się z powrotem funkcjonującą spółką, ale pod opieką kuratora.
"W ocenie Sądu powołane okoliczności wskazują, że co najmniej przedwczesna była decyzja referendarza sądowego o wszczęciu z urzędu postanowienia w przedmiocie rozwiązania spółki, gdyż istnieją jeszcze inne możliwości rozwiązania konfliktu wspólników" – czytamy w orzeczeniu rozpatrującej sprawę asesorki sądowej Kamili Sawickiej.
"Wskazać również należy na znaczny ciężar gatunkowy sprawy – fakt, że pośrednio sprawa dotyczy funkcjonowania mediów, a zatem wolności słowa – dobra chronionego konstytucyjnie, na którego straży stoją także sądy" – stwierdził sąd.
W uzasadnieniu sąd negatywnie ocenił działania likwidatora Leszka Kukawskiego. Stwierdził, że "działania kuratora, który następnie został wyznaczony likwidatorem spółki, mogły zaostrzyć konflikt wspólników". Kukawski, pytany o komentarz, mówi OKO.press: "Kurator w tej sprawie działał zgodnie z zarządzeniami sądu. Nie rozumiem tylko, dlaczego uzasadniając ustnie to postanowienie, sąd zarzucił kuratorowi działania lub zaniechania, na które ten nie miał żadnego wpływu".
Mniejszościowi udziałowcy "Dziennika Wschodniego" nie kryli zadowolenia z marcowej decyzji sądu. Agnieszka Mazuś mówiła wówczas OKO.press: "Troszeczkę zaczęłam tracić wiarę w sądy, ale po tym wyroku ją odzyskałam. Jest jeszcze sprawiedliwość". Krzysztof Wiejak komentował:
"Jedna bitwa wygrana, cała walka jeszcze przed nami".
I miał rację.
12 kwietnia Sąd Rejonowy w Świdniku kuratora powołał – został nim jeden z kandydatów zgłoszonych przez mniejszościowych udziałowców, Jakub Ostrowski, adwokat i doradca restrukturyzacyjny. Jego zadaniem jest prowadzenie rozmów z udziałowcami oraz zwołanie walnego zgromadzenia mającego na celu wyłonienie zarządu. Określony przez sąd zakres kompetencji kuratora nie pozwala mu jednak na reprezentowanie spółki, także w sprawach tak podstawowych dla funkcjonowania gazety, jak wypłata pensji pracownikom.
W imieniu sądu tę sprawę prowadziła referendarz sądowa Jadwiga Kowalczyk, ta sama, która w lutym zdecydowała o wpisaniu do KRS informacji o likwidacji spółki, co umożliwiło przejęcie w lutym gazety przez likwidatora.
Decyzję referendarz o zakresie obowiązków kuratora negatywnie ocenia Krzysztof Wiejak: "Mamy jeszcze bardziej związane ręce niż w czasie działania likwidatora, bo on mógł chociaż wykonać przelewy".
Paweł Buczkowski, wicenaczelny dziennika, nie kryje frustracji: "W tej chwili, bez szerszych uprawnień kuratora, w sytuacji braku osoby zarządzającej spółką, grozi nam paraliż – pracownicy od 2 tygodni czekają na pensje, drukarnia czeka na zapłatę za druk gazety. Nie dlatego, że pieniędzy nie mamy, one są, leżą na koncie, ale nikt nie jest uprawniony do tego, żeby zrobić przelewy". Wiejak i Buczkowski boją się, że w pewnym momencie gazeta przestanie się ukazywać. I może to nie być perspektywa odległa. Część pracowników już rozważa, co wybrać: spłatę raty kredytu czy zakupy żywnościowe.
Jakub Ostrowski - którego świdnicki sąd mianował kuratorem Corner Media - pytany, czy w tej chwili ktokolwiek mógłby zająć się bieżącą obsługą konta bankowego lub reprezentacją spółki, mówi OKO.press: "Nie ma takiej osoby zapewne do momentu, w którym nie zostanie wyłoniony organ uprawniony do reprezentowania spółki".
Oprócz problemów z wypłatą wynagrodzeń pracownikom i partnerom, ograniczony zakres uprawnień kuratora ma dodatkowe konsekwencje. Sąd nie może m.in. rozstrzygnąć postępowania o likwidację spółki, którego wnioskodawcą był Tomasz Kalinowski.
O kolejnych problemach opowiada Wiejak: "Zwolnione przez likwidatora osoby odwołały się do sądu pracy, ale nowo wybrany kurator nie będzie mógł występować przed tym sądem, a zatem sprawy te pozostaną w zawieszeniu. Dodatkowo wstrzymane są inne postępowania, m.in. w sprawie pomocy covidowej – bo właśnie nie ma kto reprezentować spółki".
"Pani referendarz Jadwiga Kowalczyk musi zdawać sobie sprawę, że decyzja o wąskim zakresie uprawnień dla kuratora utrzymuje naszą spółkę w paraliżu" – mówi nam Agnieszka Mazuś, zwolniona przez likwidatora wicenaczelna.
"Kompletnie nie rozumiem takiego działania. Zwłaszcza w kontekście wyroku z 18 marca, gdy wyraźnie zostało powiedziane, że przy takim konflikcie, jak w naszym przypadku, potrzebny jest czas, bo nie można oczekiwać, że wspólnicy się dogadają w miesiąc czy dwa" – wyjaśnia.
Czy sąd miał wybór? Dr Michał Bernat, radca prawny doradzający mniejszościowym wspólnikom Corner Media twierdzi, że sąd miał możliwość postąpić inaczej: "W naszej ocenie pani referendarz zgodnie z prawem mogła określić szersze uprawnienia dla kuratora spółki Corner Media" - mówi OKO.press.
Mniejszościowi udziałowcy zapowiadają wniosek do sądu o poszerzenie uprawnień kuratora. To może jednak potrwać. W tym czasie kurator może wyłącznie dążyć do tego, żeby udziałowcy samodzielnie wyłonili osobę, która będzie miała uprawnienia do reprezentowania spółki.
Jakub Ostrowski tłumaczy: "Ze zobowiązania sądu wynika termin 30-dniowy na złożenie sprawozdania z podjętych czynności od daty odebrania zaświadczenia o ustanowieniu kuratora. Zgodnie z przepisami kodeksu spółek handlowych, zgromadzenie wspólników spółki z ograniczoną odpowiedzialnością powinno zostać zwołane co najmniej na dwa tygodnie przed planowanym dniem odbycia zgromadzenia.
Oceniam, że w terminie 30-dniowym będzie możliwość przeprowadzenia skutecznie jednego zgromadzenia wspólników.
Po upływie 30 dni złożę do Sądu sprawozdanie z podjętych czynności. W rękach wspólników jest wszystko – to wspólnicy wymaganą większością głosów będą podejmować uchwałę w przedmiocie wyboru zarządu".
Czyli jeśli nawet udziałowcom uda się to, co nie udało się przez dwa lata – a więc wyłonienie zarządu – i tak sprawa potrwa przynajmniej miesiąc. Czy "Dziennik Wschodni" to przetrwa, pozostaje niewiadomą.
"To paradoksalna sytuacja. Dowiedliśmy przed sądem, że od początku mieliśmy rację co do bezprawnych działań pana Kukawskiego i mamy na koncie pieniądze, by zapłacić pracownikom, urzędom, kontrahentom, itd., a jednocześnie nie ma nikogo, kto takie przelewy mógłby zrobić..." – komentuje Agnieszka Mazuś.
"Szczerze wierzę, że pani referendarz zwiększy kuratorowi uprawnienia. Zanim nie będzie za późno" – dodaje.
Lokalni aktywiści starają się ratować gazetę – Lubelska Fundacja Wolności prowadzi zbiórkę na odkupienie dziennika. Ambitny plan zakłada zebranie 2 mln złotych, w tym momencie wpłaty wynoszą nieco ponad 27 tysięcy.
Oprócz problemów z wypłatami dziennik działa też w poważnie uszczuplonym składzie. Zwalniając Wiejaka i Mazuś likwidator pozbawił bowiem redakcję dwóch redaktorów wydających na zmianę gazetę papierową.
Na posterunku ostał się drugi wicenaczelny, Paweł Buczkowski, odpowiedzialny wcześniej głównie za wydanie internetowe. Opowiada OKO.press, jak radzi sobie redakcja:
"Praca nie jest łatwa. Powołany przez likwidatora na redaktora naczelnego Paweł Puzio, w dniu, w którym zapadła ta decyzja [o anulowaniu likwidacji – przyp. red.], napisał do nas mail, że przestał pełnić obowiązki redaktora naczelnego. W tej chwili więc w stopce redakcyjnej Dziennika, w miejscu na nazwisko redaktora naczelnego jest pusto. Krzysztof Wiejak i Agnieszka Mazuś na zmianę zajmowali się wydawaniem papierowym. Teraz wydania robią dziennikarze i ja, a bieżące sprawy, np. związane z zamawianiem druku gazety, spoczywają na mnie. Robienie gazety w tym momencie jest więc bardzo trudne, ale dajemy sobie radę".
Jak długo jednak można pracować z dodatkowymi obowiązkami i bez pensji?
Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.
Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.
Komentarze