0:000:00

0:00

Zmasowana akcja policji - mundurowej i tajniaków - miała sparaliżować wszelkie akty protestu podczas 88. miesięcznicy smoleńskiej 10 sierpnia 2017. Ofiarą padła m.in. Elwira Borowiec, która naklejała na barierki "Rachunek nr 1 dla podatników RP". Elwira zasłynęła już podczas miesięcznicy 10 maja 2017 tym, że razem z Angeliką Domańską wmieszały się w smoleński tłum i stojąc przy samych barierkach pod Pałacem Prezydenckim z odległości kilku metrów białymi różami pomachały prosto w twarz przemawiającemu Jarosławowi Kaczyńskiemu. Kobiety zostały potem poturbowane przez smoleński tłum, który używał łokci, kolan i ... różańców.

Przeczytaj także:

Tajniacy byli wszędzie

Borowiec opowiada OKO.press, jak było tym razem. "Rachunki naklejaliśmy między 16 a 17, w trójkę z kolegą i koleżanką z Ruchu Obywatele RP. Szliśmy od Placu Zamkowego wzdłuż barierek w kierunku Pałacu Prezydenckiego. Nakleiliśmy kilkanaście ulotek, od strony zewnętrznej, z myślą o kontrdemonstrantach, gapiach i turystach. Wszędzie była masa mundurowej policji, ale nie reagowali.

Dopadli nas tajniacy. Wszędzie było ich pełno, siedzieli w kawiarenkach, ze słuchawkami w uszach, kręcili się po ulicy. Pierwszy raz zatrzymało nas trzech, a czwarta - kobieta tajniaczka - filmowała. Pokazali odznaki i poinformowali, że nie dostaniemy pouczenia, ani mandatu, tylko od razu kierują wniosek do sądu. Tajniacy nie potrafili, albo nie chcieli powiedzieć, z jakiego paragrafu. Zapytałam, kto jest właścicielem tych barierek, ale też nie wiedzieli. Jeden stwierdził tylko, że to będzie taki sam zarzut jak za oklejanie przystanków.

Poszliśmy dalej, zostały nam dwie naklejki, więc od razu je nakleiliśmy. Minęła najwyżej minuta i znowu usłyszeliśmy "Halo, zapraszamy tu do nas". Powiedziałam tajniakom, że przed chwilą zostałam spisana. Wzięli dowód, sprawdzali, dzwonili, czy to prawda.

Byłam zdumiona tym, co oni wyprawiają. Takiego wyłapywania ludzi jeszcze nie widziałam. Szok!" - mówi OKO.press Elwira Borowiec.

Policja: 51 wniosków do sądów, 150 osób wylegitymowanych

Policja była 10 sierpnia bardziej aktywna niż na poprzednich miesięcznicach. Policjanci utrudniali kontrmanifestowanie po zewnętrznej stronie "płotów zaporowych" (zwanych barierkami) ustawionych wzdłuż marszu smoleńskiego. Każdy, kto krzyknął cokolwiek do maszerujących, natychmiast był legitymowany przez policję i dostawał mandat za zakłócanie zgromadzenia lub wniosek do sądu o ukaranie za wykroczenie.

Wnioski policjanci wysyłali także za umieszczenie naklejki na barierkach, co było nowością. Wcześniej za ozdabianie barierek na Krakowskim czy przed Sejmem nikt nie miał pretensji.

Policja podała, że 10 sierpnia wysłała do sądu 51 wniosków i wylegitymowała 150 osób. Jeden z tych wniosków dotyczy Elwiry Borowiec. OKO.press zwracało uwagę, że większość działań policji była sprzeczna z prawem.

Kim jest Elwira Borowiec

Bezrobotna, 37 lat. Samotna matka trzech córek - 6, 7 i 16 lat. Z zawodu kasjerka, przez 11 lat pracowała w „Biedronce”, zwolniła się "ze względu na zdrowie". Mieszka w Kurowie pod Puławami.

Opowiada: "W Puławach organizuję protesty kobiet, już jako jedyna, inne się boją. Udział w Ogólnopolskim Strajku Kobiet 3 października 2016, to było moje przebudzenie. Dwa dni przed protestem nie wiedziałam, że wezmę udział, szybka decyzja. Działałam z koleżanką, ale ona się wycofała, obawia się reakcji ze strony Kościoła, księża jechali po protestujących, w niektórych parafiach wymieniali aktywistki z nazwiska, a jej chrześniak ma komunię.

Jak sobie daję radę? Całe życie jakoś daję sobie radę, mam oparcie w rodzicach, teraz z nimi mieszkam. Bardzo mi kibicują w działalności, a nie musiałoby tak być.

Co mnie tak wkurzyło, że zaczęłam działać? Całe życie coś mnie wkurzało, ale była trema. Teraz mówię dziewczynom: nie musicie siedzieć w domu.

Generalnie to nie chodzi tylko o PIS, także inne partie. Nie ma w Polsce pomocy w pracy dla kobiet, jest utrudnianie. Nie jestem przeciwko PiS, tylko przeciwko takim głupim rządom.

Miałam przejścia w życiu, byłam zupełnie inną osobą, ofiarą przemocy domowej. Dwa lata temu założyłam partnerowi sprawę o kradzież, ale wychodzi z więzienia we wrześniu, straszył, że mnie zabije.

Na własnej skórze przeżyłam, bezradność, bezsilność wielu lat. Do kobiet nie dochodzi, że mogą się ratować. A oni w PiS stoją po stronie takiej rodziny, z facetem, który rządzi. Ta cała ich gadka o świętości rodziny. Ta władza totalnie chce udupić kobiety, nawet 500 plus sprawia, że zostają w domu, nie aktywizują się.

A potem to się nawarstwiało, skoro jesteśmy tak znienawidzone, to postanowiłyśmy im pokazać, że na tej miesięcznicy też jesteśmy, patrzymy im na ręce.

Najgorzej jest z dziećmi, porzuconymi z biedy, w dzielnicach i wioskach ludzi wykluczonych, dzieci nie mają co robić, wpadają w ręce narodowców, bo potrzebują wspólnotowości, a nikt inny im jej nie daje.

Świat jest w ogóle beznadziejny. Ja jestem idealistką równościową, powinni w szkołach uczyć wierszyka „Murarz domy buduje…”, jak by każdy każdego szanował, to by takiego syfu nie było".

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze