Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieścia mocno skrytykował brutalne zatrzymanie Bartosza Kramka z Fundacji Otwarty Dialog na demonstracji ze stycznia 2021 r. Podobne orzeczenia zapadają w sprawach innych manifestantów, także z protestów w listopadzie i sierpniu 2020 roku
20 stycznia 2021 roku w Warszawie na demonstracji przeciwko przepisom, które miały dać policji możliwość bezwzględnego wlepiania mandatów protestującym, mundurowi brutalnie zaatakowali pokojowo manifestujących. Użyto gazu, niebezpiecznych technik obezwładniania, ludzi łapano w kotły policyjne, skuwano kajdankami.
Bartosz Kramek, przewodniczący Rady Fundacji Otwarty Dialog, filmował działania policji,
a gdy podszedł do zatrzymywanego przez mundurowych demonstranta, sam dostał gazem w oczy. Powalono go i skuto. Polska zobaczyła fotografię, na której jego głowa wciskana jest w śnieg przez policjanta klęczącego na jego szyi. Ten obraz rodził skojarzenia ze scenami zabójstwa George'a Floyda w USA.
Aktywistę zwolniono dopiero po sześciu godzinach, stawiając zarzut naruszenia nietykalności osobistej funkcjonariusza (art. 222 KK) ale „nieustalonego”. Miał tego dokonać „rzucając kulą śnieżną” i napierając na kordon.
„Zarzuty wyssane z palca” twierdzi Kramek, który podkreśla, że od dawna jest przeciwny stosowaniu przemocy na protestach. "Podczas zatrzymania użyto technik, które w mojej ocenie są niebezpieczne. Brak było uzasadnienia dla użycia takich środków” – komentuje sprawę jego adwokat, Iga Oppeln-Bronikowska. Złożyła zażalenie na to zatrzymanie i przedstawiła sądowi nagrania wideo tej sytuacji. Te najwyraźniej okazały się wystarczające, bo bez przesłuchiwania świadków, 12 kwietnia, Sąd Rejonowy dla Warszawy Śródmieście przyznał rację prawniczce – orzekł, iż zatrzymanie było ”niezasadne” i „nieprawidłowe”.
W uzasadnieniu sąd zmiażdżył działania policji, stwierdzając m.in. iż:
Jeden ze świadków tego zatrzymania twierdzi, iż wykonano je na polecenie oficera policji w cywilu, który rozpoznał aktywistę i dlatego kazał go zatrzymać.
Zapytaliśmy rzecznika prasowego Komendy Stołecznej Policji, nadkom. Sylwestra Marczaka, czy po tym orzeczeniu sądu KSP będzie prowadzić jakieś czynności wyjaśniające wobec funkcjonariuszy, którzy dokonali tego zatrzymania. A jeśli nie, to dlaczego policja ponownie nie reaguje na działania swoich podwładnych łamiące prawo. Do momentu publikacji tego artykułu nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi.
Na demonstracji 20 stycznia policja zatrzymała w sumie 11 osób, z czego 10 postawiono zarzuty z art. 222 KK, tj. naruszenia nietykalności funkcjonariuszy, w tym kilku osobom - „nieustalonych” mundurowych. Głównie za „rzucanie kulami śnieżnymi”.
Nie tylko prawnicy, z którymi rozmawiamy wyśmiewają ten element oskarżenia („aberracja”, „absurd”, „śmieszne”) ale początkowo także sam rzecznik Marczak uważał istnienie takich zarzutów za „żart”.
„Proszę sobie nie żartować, bo widzę, że w tej chwili wiele osób sobie żartuje, że chodziło o rzucanie śnieżkami”
mówił Onetowi tuż po demonstracji, gdy portal zapytał się, czy to było powodem zarzutów z art. 222 KK.
Prokuratura ma najwyraźniej podobne zdanie - adwokat Karolina Gierdał ze SZPILA informuje, iż w trzech sprawach o naruszenie nietykalności „nieustalonych” funkcjonariuszy, w czasie demonstracji w listopadzie 2020 r. prokuratury już prawomocnie umorzyły dochodzenia.
Młoda aktywistka, Weronika, również uzyskała analogiczne jak Bartosz Kramek orzeczenie sądu w sprawie swojego, równie brutalnego zatrzymania. Policjanci powalili ją na betonowy kwietnik – co było bardzo niebezpieczne, strzelili gazem w oczy, gdy już leżała, przyciskali szyję kolanem podczas skuwania, choć – jak twierdzi - nie stawiała oporu. W akcji przeciwko tej drobnej 20-latce uczestniczyło sześciu mundurowych. Kamery zarejestrowały również, jak funkcjonariusze przeciągnęli ją chwilę później przez rondo Dmowskiego, z wiszącymi bezwiednie nogami, rozrywając jej lewy rękaw kurtki.
Sąd orzekł jak w sprawie Kramka - iż to zatrzymanie było „niezasadne” i „nieprawidłowe” ale „legalne” – demonstrantki nie chronił immunitet, a zatrzymującym był uprawniony do tego policjant.
Adwokaci ze SZPILA – grupy prawników, która udziela pomocy prawnej zatrzymanym – złożyli też inne zażalenia na działania policji 20 stycznia 2021 r. Dysponowali zazwyczaj nagraniam wideo z tych sytuacji. Spodziewają się teraz podobnych rozstrzygnięć. „Klientkę zatrzymano, gdy stała na chodniku. Miała znieważać policjanta, dopiero po zatrzymaniu. Spędziła pięć godzin na komendzie, miała skręconą kostkę, zrobiliśmy obdukcję. Zatrzymanie przebiegło w sposób trudny do zaakceptowania” podkreśla mecenas Oliwia Sentysz.
Inna prawniczka ze SZPILA opisuje przypadek swojego klienta, który stał spokojnie przy sygnalizatorze, gdy podbiegło do niego 10 policjantów, z czego czterech rzuciło go na ziemię. Skuwając mu ręce z tyłu, przeciągnęli go twarzą po chodniku. Zarzuty? Z art. 222 KK - manifestant miał jednego policjanta uderzyć pięścią, a drugiego kopnąć. Te oskarżenia według Martyny Sepko, mecenas aktywisty, są „absurdalne” - do sądu już trafiły dowodzące tego nagrania.
Mogło być nawet wręcz odwrotnie.
„Klient wyszedł z komendy z otartym policzkiem, siniakami na rękach, obiciami przy żebrach i biodrach. Wykonaliśmy obdukcję”
informuje mecenas Sepko. W dodatku policja łamiąc przepisy odmówiła prawniczce udziału przy sporządzaniu protokołu zatrzymania, twierdząc, że zatrzymany śpi. Tymczasem w protokole jest jego... podpis. Wykonany przez sen? Pani adwokat ma nadzieję, że w tej sprawie – posiedzenie w połowie maja - sąd o zatrzymaniu orzeknie analogicznie do innych spraw, „a może nawet lepiej”.
Prawnicy ze SZPILA potwierdzają nam także informacje, iż sądy uznały za „nielegalne” zatrzymania niektórych demonstrantów w sierpniu 2020 r. podczas brutalnej akcji policji związanej z ujęciem aktywistki Margot.
Według danych ObyPomoc – grupy prawników broniących aktywistów i demonstrantów pro publico bono – aż 94-96 proc. spraw wobec demonstrujących policja przegrywa w sądach. Z kretesem. Zapytaliśmy rzecznika KSP Warszawa, czy od czasu wybuchu protestów Strajku Kobiet (26 października 2020 r.) jakiegokolwiek funkcjonariusza policji w stolicy spotkały dyscyplinarne bądź karne konsekwencje za łamanie praw wobec demonstrujących (np. bezzasadne legitymowanie, zatrzymywanie, uszkodzenia ciała podczas tychże, składanie fałszywych zeznań lub oskarżeń, ograniczanie praw do obrony prawnej itp.). Do momentu publikacji tego tekstu nie dostaliśmy żadnej odpowiedzi.
W OKO.press opisywaliśmy już, że od czasu demonstracji Strajku Kobiet, policja prawie 50 razy częściej niż wcześniej, stawia zarzuty z art. 222 KK, tj. naruszenia nietykalności. Sądy uznają je za bezpodstawne.
Helsińska Fundacja Praw Człowieka potwierdza: policja nadużywa art. 222 KK wobec demonstrantów.
Opisaliśmy też sprawy, w których policjanci – twierdząc, iż doszło do złamania art. 222 KK – kopiowali tak wiernie swoje zeznania, że powtarzali nawet literówki i błędy językowe.
Według prawników i osób zaangażowanych w pomoc prawną dla aktywistów, art. 222 KK – nowy, groźniejszy „kij” na demonstrantów - zastosowano, bo straszenie mandatami i wnioskami do sądów o kary za udział w manifestacji już nie działa. Tych pierwszych demonstrujący nie przyjmują, te drugie są masowo umarzane.
Z kwietniowego procesu Katarzyny Augustynek znanej jako Babcia Kasia wynika, iż policja nadal stosuję taktykę bezpodstawnego stawiania zarzutów z art. 222 KK. W trakcie tej rozprawy sąd wykazał, iż zeznania policjantów oskarżających aktywistkę o kopanie, bicie i inne ataki (np. „uszczypła mnie dwa razy”), także werbalne („powiedziała do mnie: ty chuju”), znacznie rozmijają się z tym, co można było zobaczyć na licznych nagraniach wideo tej sytuacji. Sąd uniewinnił Babcię Kasię od stawianych zarzutów.
Po pierwszej części procesu, w trakcie której policjanci plątali się w zeznaniach i ośmieszali, ani policja ani prokuratura nie stawiła się na ogłoszeniu wyroku.
W żadnej z ostatnich spraw, w których mundurowi łamali prawo demonstrantów według naszej wiedzy, nie ponosili oni żadnych konsekwencji służbowych. Nic też nie jest nam wiadomo o ewentualnych konsekwencjach karnych.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Ślązak, z pierwszego wykształcenia górnik, potem geograf, fotoreporter, szkoleniowiec, a przede wszystkim dziennikarz, od początku piszący o podróżach i rozwoju, a od kilkunastu lat głównie o służbie zdrowia i mediach. Zaczynał w Gazecie Wyborczej w Katowicach, potem autor w kilkudziesięciu tytułach, od lat stały współpracownik PRESS, SENS, Służba Zdrowia. W tym zawodzie ceni niezależność.
Komentarze