0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Paweł Małecki / Agencja Wyborcza.plFot. Paweł Małecki /...

Zwycięstwo PiS w wyborach byłoby „tragedią” a nawet „oszustwem” dla elektoratów opozycji, a także dla kobiet (szczególnie młodych) i osób niepraktykujących, czyli niezwiązanych z instytucją Kościoła. Dla tych grup wybory 15 października były prawdziwym „być albo nie być”. Elektoraty PiS i Konfederacji najprawdopodobniej przyjęły swoje kiepskie wyniki znacznie spokojniej, z umiarkowanymi emocjami. Spokojnie reagują też osoby silniej związane z Kościołem.

Skąd o tym wiemy?

Reakcje na możliwy wynik wyborów sprawdzaliśmy w ostatnim przedwyborczym sondażu Ipsos dla OKO.press i TOK FM. Jak można było to zrobić, nie znając przecież jeszcze efektów głosowania z 15 października?

Wyborców PiS stawialiśmy w takiej sytuacji: „Proszę sobie wyobrazić, że w poniedziałek 16 października rano dowiaduje się Pan/Pani, że wyniki wyborów wskazują na to, że Prawo i Sprawiedliwość wypadło poniżej oczekiwań i rządzić będzie mogła Koalicja Obywatelska z Lewicą i Trzecią Drogą”.

Wyborców KO, Trzeciej Drogi i Lewicy prosiliśmy o wyobrażenie sobie, że „wybory wygrało Prawo i Sprawiedliwość i będzie mogło dalej rządzić samodzielnie lub w koalicji z Konfederacją”.

A wyborców Konfederacji – że „Konfederacja wypadła poniżej oczekiwań i nie poprawiła swego wyniku sprzed czterech lat”.

Jak wiemy, spełnił się scenariusz pierwszy i trzeci. PiS stracił szansę na dalsze rządy, wypadając gorzej niż w 2019 roku aż o 8 pkt. proc. i 411 tys. głosów. Konfederacja z pewnością wypadła poniżej oczekiwań, bo sami liderzy mówią o porażce, choć w porównaniu z 2019 rokiem poprawiła wynik o 0,35 pkt. proc. i 290 tys. głosów.

Każdą z grup dopytywaliśmy: „Czym dla Pana/Pani byłby taki wynik wyborów?”, dając do wyboru cztery reakcje: od skrajnie negatywnych do niemal akceptacji porażki:

  • czymś tak nieprawdopodobnym, że podejrzewał/a/bym oszustwo;
  • niemal tragedią, strasznym rozczarowaniem;
  • po prostu porażką, ale bez przesady, żyjemy dalej;
  • niczym specjalnym, raz wygrywają jedni, raz drudzy.

Wyborcy PiS na luzie, dla demokratów porażka byłaby dramatem

Najciekawsze są różnice w elektoratach, zwłaszcza że były duże i statystycznie istotne.

Jak widać, wyborcy PiS i Konfederacji tylko w jednej trzeciej wskazywali na silne emocje na wypadek porażki (która, jak się okazało, ich spotkała), przy czym elektorat Kaczyńskiego częściej wybierał „tragedię” (19 proc.), a konfederaci „oszustwo” (20 proc.).

Jednak wśród obu konserwatywnych grup dominowały odpowiedzi emocjonalnie letnie.

Wśród konfederatów stanowiły aż 70 proc., w elektoracie PiS – 62 proc. W tym aż jedna trzecia (32 proc.) konfederatów wskazała, że porażka ich partii będzie „niczym specjalnym, raz wygrywają jedni, raz drudzy”. Zwolennicy Kaczyńskiego w 41 proc. sądzili, że zwycięstwo opozycji będzie dla nich „po prostu porażką, ale bez przesady, żyjemy dalej”.

Silnie emocjonalne i – jak często w sondażach – podobne są profile elektoratów KO i Lewicy. „Tragedię” wybierało odpowiednio 39 proc. i 35 proc., a „oszustwo” 30 proc. i 31 proc. Szczególnie ten ostatni wynik jest uderzający – gdyby PiS wygrało wybory, jedna trzecia podejrzewałaby, że wynik został sfałszowany. Aż strach pomyśleć, co by to oznaczało.

Elektorat Trzeciej Drogi, podobnie często (37 proc.) wskazał „tragedię”, ale znacznie rzadziej (12 proc.) „oszustwo”. Prawie połowa wybrała uspokajające zdanie, że dalsze rządy PiS byłyby „po prostu porażką, ale bez przesady, żyjemy dalej”.

Wyniki sondażu wyjaśniają realne zachowania wyborcze – większą mobilizację elektoratów opozycyjnych niż konserwatywnych.

Więcej „paliwa emocjonalnego” było po stronie opozycji.

Elektoraty PiS i Konfederacji bez większych emocji

Taki wniosek znajduje też potwierdzenie w omawianych już wynikach tego samego sondażu, w którym pytaliśmy o wyborcze nadzieje i obawy, dając też możliwość odpowiedzi „nie przeżywam takich emocji”. Takich właśnie deklaracji było w elektoracie PiS aż 50 proc., a Konfederacji – 52 proc. Wśród wyborców KO i Lewicy – dwa razy mniej (25 i 26 proc.), a w Trzeciej Drodze – 35 proc.

Jak pisaliśmy, brak silnych emocji wyborczych mógł wynikać z pewności sukcesu, ale także z „odseparowania wyborców od sporu politycznego”, co miało wpłynąć na słabszą mobilizację elektoratów PiS i Konfederacji 15 października. I tak się stało.

Przeczytaj także:

Wyniki naszego sondażu mogą być źródłem nadziei na łatwiejsze pojednanie narodowe. Stereotypy elektoratu PiS „do którego nic nie dociera” i „zapalczywych i radykalnych konfederatów” nie znalazły potwierdzenia.

Kto by bardziej cierpiał? Kobiety, szczególnie młode

Odpowiedzi na pytanie o przyjmowanie porażki wśród wszystkich badanych przedstawiamy dopiero teraz, bo one zacierają różnice, które są najciekawsze. Jak widać, „cała Polska” była w emocjonalnej równowadze: 49 proc. wskazywało na to, że porażka wyborcza to nic wielkiego (kolory zielone), dokładnie tyle samo spodziewało się, że zareagują rozpaczą lub poczuciem, że zostali oszukani (kolory czerwone):

Wystąpiły interesujące różnice pozapolityczne. Kobiety reagowały na wyobrażoną porażkę z większymi emocjami: „oszustwo” i „tragedię” wskazało łącznie 54 proc. Polek i tylko 43 proc. Polaków. I odwrotnie, odpowiedzi bardziej umiarkowane – 53 proc. Polaków i 43 proc. Polek.

Ta różnica szczególnie dotyczyła osób do 39 lat: młode Polki wybierały „oszustwo” w 24 proc. i „tragedię” w 29 proc. (razem 53 proc.), młodzi Polacy odpowiednio w 14 i 24 proc. (razem 38 proc.).

Te wyniki potwierdzają, że

to były wybory kobiet, to Polkom bardziej zależało na wyniku, to one bardziej się angażowały.

Przypomnijmy, że według exit poll Ipsosa frekwencja kobiet była o blisko 2 pkt. proc. wyższa niż mężczyzn (73,7 do 72 proc., ale Ipsos nie doszacował ogólnej frekwencji).

Ludzie Kościoła wyluzowani, zależało niewierzącym

Temperatura reakcji minimalnie rosła wraz z wykształceniem i wielkością miejscowości, ale różnice nie były statystycznie istotne, za wyjątkiem najwyższego (37 proc.) odsetka odpowiedzi „rozpacz” w miastach powyżej 500 tys. mieszkańców.

Uderzające są natomiast różnice w zależności od uczestnictwa w praktykach religijnych, w praktyce – udziału w katolickiej mszy. Odpowiedzi osób: „kilka razy w tygodniu, raz w tygodniu, raz lub dwa w miesiącu” połączyliśmy w grupę „regularnie praktykujących” (stanowili 42 proc. badanych), a „kilka razy w roku oraz wcale” – w grupę „niepraktykujących” (56 proc., bo obecność w kościele kilka razy w roku, z okazji świąt czy rodzinnego ślubu oznacza de facto brak zależności od tej instytucji).

Jak widać na wykresie, aż 59 proc. ludzi niepraktykujących wskazywało na mocne reakcje emocjonalne „oszustwa” (26 proc.) i „tragedii” (33 proc.). Osoby praktykujące tak mocno reagowały tylko w 36 proc., a aż 45 proc. z nich uznało, że zły wynik wyborów będzie „po prostu porażką, ale bez przesady, żyjemy dalej”.

Daleko idącą interpretacją tych wyników byłoby uznanie, że potencjalnym obrońcom Kościoła jako instytucji i jej roli w życiu prywatnym i publicznym mniej zależało na utrzymaniu konserwatywnego i katolickiego modelu państwa PiS, niż tym, którzy i które oczekują zmiany obecnego układu.

Sondaż Ipsos dla OKO.press i TOK FM metodą CATI (telefonicznie) 6-10 października 2023 roku na ogólnopolskiej, reprezentatywnej próbie dorosłych Polek i Polaków, N=1000

;

Udostępnij:

Piotr Pacewicz

Naczelny OKO.press. Redaktor podziemnego „Tygodnika Mazowsze” (1982–1989), przy Okrągłym Stole sekretarz Bronisława Geremka. Współzakładał „Wyborczą”, jej wicenaczelny (1995–2010). Współtworzył akcje: „Rodzić po ludzku”, „Szkoła z klasą”, „Polska biega”. Autor książek "Psychologiczna analiza rewolucji społecznej", "Zakazane miłości. Seksualność i inne tabu" (z Martą Konarzewską); "Pociąg osobowy".

Komentarze