0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Michal Ryniak / Agencja GazetaMichal Ryniak / Agen...

"Samorządowcy grają wysoko, bo Jarosław Kaczyński niejednokrotnie ostrzegał samorządowców, by nie warczeli na władzę sprawowaną w imieniu Suwerena i nie zapomni warczącym ich postawy. Nie chodzi jednak o porachunki, tylko o ustrój" - pisze Edwin Bendyk, publicysta, pisarz, aktywista obywatelski i animator kultury, nowy prezes Fundacji Batorego*. Oto jego tekst przed II turą wyborów 12 lipca.

Jarosław Kaczyński ostrzegał dekadę temu przed monopolem władzy. Podczas kampanii prezydenckiej w 2010 r. wskazywał zagrożenia, jakie płyną z koncentracji najwyższych stanowisk i instytucji państwowych w rękach jednego ugrupowania połączone z kontrolą nad mediami. Warto posłuchać prezesa PiS przed II turą wyborów prezydenckich w roku 2020. Zmieniło się tak niewiele i zmieniło się prawie wszystko.

Zmieniło się niewiele, bo wybierać będziemy, jak przed dziesięciu laty między kandydatami PO-PiS, Szymonowi Hołowni nie udało się rozbić duopolu, Polska nie okazała się ani Francją, ani nawet Ukrainą, nie była gotowa ani na swojego Macrona, ani na Zełeńskiego.

Zapamiętajmy Bosaka

Lewica potwierdziła swe nieistnienie, zaistniała skrajna prawica Krzysztofa Bosaka. Umiarkowany na szczęście, ale jednak niezły, wynik wprowadził Krzysztofa Bosaka do głównego nurtu. Jego poparcie i głosy elektoratu kandydata Konfederacji stały się na tyle atrakcyjne, że niemożliwe stało się możliwe: elementy programu Konfederacji komplementują zarówno politycy z obozu Andrzeja Dudy, jak i Rafała Trzaskowskiego. Jak to powiedział Jacek Jaśkowiak, trzeba zacisnąć zęby i rozmawiać z Bosakiem.

Droga do tego, by w kolejnych wyborach prezydenckich to Krzysztof Bosak był rywalem w drugiej turze została zarysowana, on sam podkreśla że ma czas i daje sobie oraz swej formacji 30 lat na długi marsz przez instytucje. Warto nie tylko zapamiętać, ale i pamiętać, gdy za jakiś czas znowu pojawią się wynurzenia „byliśmy głupi”.

Teraz jednak wszystkie ręce na pokład, by nie dopuścić do groźby wskazanej przez Kaczyńskiego w 2010 r. i nie powtórzyć błędu z 2015 r. Ostrzeżenie nie ma dziś już tylko hipotetycznego i teoretycznego uzasadnienia, przez pięć lat monopolu władzy prawicy przekonaliśmy się jak bardzo jest ów monopol niebezpieczny. Zwłaszcza w sytuacji, gdy ma niepełną legitymację – za większością parlamentarną w 2015 r. i sejmową w 2019 r. nie stała bezwzględna większość głosów wyborców.

Plan na 3 lata - usunąć ostatnie filary

Jarosław Kaczyński stanął przed podobną koniecznością, jak Włodzimierz Lenin w Rosji, który w 1917 r. musiał przekonać, że popierająca go mniejszość to de facto większość, a nawet całość – Suweren dający prawo do działań nadzwyczajnych i zmiany ustroju bez zmiany konstytucji.

Proces ten był opisywany w szczegółach wielokrotnie, ale ciągle trwa i właśnie dlatego tak wysoką stawkę mają tegoroczne wybory prezydenckie. Wybór Andrzeja Dudy i zapewnienie monopolu władzy prawicy otwiera drogę do konsolidacji pisowskiej rewolucji i domknięcie systemowych zmian.

Do wyborów parlamentarnych zostały trzy lata, w sam raz tyle, żeby usunąć ostatnie filary ustroju III Rzeczpospolitej, zbyt mało co prawda, by zbudować solidny nowy ład instytucjonalny.

Wiadomo jednak, że obowiązujący ład konstytucyjny polegający m.in. na zasadzie pomocniczości, samorządności i decentralizacji w ramach państwa unitarnego uwiera Jarosława Kaczyńskiego.

Liczy się wola polityczna

Prezes PiS nie ukrywał nigdy, że jest zwolennikiem jakobińskiego centralizmu, by użyć formuły francuskiej lub jednolitego systemu władzy państwowej, by sięgnąć do bliższych wzorów, czyli PRL. Innymi słowy,

nie ufa autonomii samorządzących się i samoorganizujących obywateli, wierzy natomiast w siłę i sprawczość państwa, w którym władza koncentruje się w decyzyjnym centrum.

Praktyka pokazała też, że władzy tej nie powinny krępować procedury, liczy się wola polityczna nie uznająca żadnego trybu. Jak podczas odwoływania wyborów 10 maja przez ich nieodbycie na mocy zmowy dwóch Jarosławów, Kaczyńskiego i Gowina.

Samorządy nękane non stop

Samorządy więc od samego początku rządów prawicy są przedmiotem ciągłego nękania władzy, co doskonale opisał prof. Dawid Sześciło, ekspert Fundacji im. Stefana Batorego w licznych opracowaniach pokazujących faktyczną recentralizację, a więc i zmianę ustroju państwa bez zmiany Konstytucji.

Pozbawianie kompetencji, dodawanie zadań bez zapewnienia wystarczających środków na ich realizację, coraz bardziej klientelistyczne relacje między rządem a jednostkami samorządu powodują, że coraz więcej wójtów, burmistrzów i prezydentów mówi wprost – zamieniamy się w PRL-owskich naczelników terenowych organów władzy państwowej.

Formalnie oczywiście nikt im ciągle nie broni prowadzić autonomicznej polityki lokalnej, tylko nie sposób jej prowadzić w sytuacji szybko malejącej nadwyżki operacyjnej w gminnych budżetach, czy teraz, coraz częściej w sytuacji kryzysu związanego z COVID-19, budżetowego deficytu.

Przeczytaj także:

Dlatego też tak wielu samorządowców, nie tylko wywodzących się z Koalicji Obywatelskiej, zaangażowało się w kampanię Rafała Trzaskowskiego. Pomagali zbierać podpisy, gdy została ogłoszona jego kandydatura, występują z nim podczas spotkań wyborczych, promują w swoich kanałach medialnych.

Grają wysoko, bo Jarosław Kaczyński niejednokrotnie ostrzegał samorządowców, by nie warczeli na władzę sprawowaną w imieniu Suwerena i nie zapomni warczącym ich postawy. Nie chodzi jednak o porachunki, tylko o ustrój.

Więcej, rzecz nie tylko w wyborze między alternatywnymi modelami państwa, z których każdy ma swoje zalety i wady. Doświadczenie pandemii pokazało wyraźnie, że jakobiński centralizm się nie sprawdził, najlepiej radziły sobie społeczeństwa z silnymi strukturami władzy lokalnej i zdolnością do obywatelskiej samoorganizacji. Doskonałą ilustracją jest jakobińska w swych ustrojowych tradycjach Francja, gdzie pandemia i kryzys państwa przez nią wywołany przyspieszył dyskusję o dalszej decentralizacji kraju.

To nie obrona III Rzeczpospolitej, ale wybór przyszłości

Obrona ustroju opartego na zasadzie samorządności nie jest więc w Polsce jedynie obroną III Rzeczpospolitej. Jest wyborem na rzecz przyszłości, w której warunkiem skutecznego radzenia sobie z czekającymi Polskę i jej mieszkańców oraz mieszkanki wyzwaniami i kryzysami będzie zdolność do skutecznej mobilizacji lokalnych zasobów i społeczności.

Władza centralna w takiej mobilizacji może i powinna pomagać, na pewno jednak nie jest w stanie lokalnej podmiotowości zastąpić. Warto o tym wszystkim pamiętać, idąc 12 lipca na głosowanie.

*Edwin Bendyk - dziennikarz, pisarz, animator, publicysta tygodnika „Polityka”. Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012), „Jak żyć w świecie, który oszalał” (wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim, 2014). Wytrwały uczestnik i animator kultury alternatywnej i aktywności obywatelskiej, myślący systemowo o przyszłości. Wykłada w Collegium Civitas, gdzie kieruje Ośrodkiem badań nad Przyszłością. Członek Polskiego PEN Clubu. Od czerwca 2020 prezes Fundacji im. Stefana Batorego

;
Na zdjęciu Edwin Bendyk
Edwin Bendyk

*Edwin Bendyk, dziennikarz, aktywista społeczny, pisarz. Od lipca 2020 prezes Fundacji im. Stefana Batorego. Szef działu Nauka w „Polityce”. Twórca Ośrodka Badań nad Przyszłością Collegium Civitas i wykładowca Graduate School for Social Research PAN. Autor książek „Zatruta studnia. Rzecz o władzy i wolności” (2002), „Antymatrix. Człowiek w labiryncie sieci” (2004), „Miłość, wojna, rewolucja. Szkice na czas kryzysu” (2009) oraz „Bunt Sieci” (2012), „Jak żyć w świecie, który oszalał” (wspólnie z Jackiem Santorskim i Witoldem Orłowskim, 2014). Członek Polskiego PEN Clubu. Sympatyk alternatywnej sztuki, uczestnik wielu inicjatyw oddolnych, entuzjasta lokalnych mikroutopii.

Komentarze