0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot. Kuba Atys / Age...

Przez upór władzy PiS Komisja Europejska wstrzymała wypłatę środków z Krajowego Planu Odbudowy. Zagrożone są też środki z programów unijnych polityki spójności na lata 2021-2027. Mimo to, Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej od początku lutego 2023 roku ogłasza kolejne konkursy i nie wspomina, że wypłata pieniędzy jest niemożliwa ze względu na łamanie przez praworządności.

Zablokowanie unijnych środków oznacza wstrzymanie planowanych inwestycji przez samorządy. Miało do nich trafić 31 mld euro. Na razie nie wiadomo jednak kiedy i czy w ogóle tak się stanie.

„Patrzymy na to, co się dzieje z dużym niepokojem"

– mówi OKO.press Magdalena Czarzyńska-Jachim, wiceprezydentka Sopotu.

Niechęć rządu PiS do stosowania ogólnoeuropejskich standardów państwa prawa może przyczynić się do odwołania planowanych projektów przez wiele regionów. Dotyczą one m.in tańszej energii odnawialnej, inwestycji w ochronie zdrowia czy przedsiębiorczości. Wstrzymanie inwestycji odbije się z kolei na mieszkańcach miast, gmin i wsi, a także na gospodarce.

W jaki sposób?

Bez pieniędzy unijnych nie ma rozwoju

„W skali kraju poważne zagrożenie to wstrzymanie inwestycji w zieloną infrastrukturę, termomodernizację, wymianę oświetlenia, odnawialne źródła energii, węzły integrujące transport publiczny" – mówi wiceprezydentka Sopotu. Podkreśla, że wygeneruje to kolejne koszty utrzymania.

„Nie mówiąc o aspekcie ekologicznym i walce ze zmianami klimatu. Nie możemy sobie odpuścić tej transformacji. I tak jesteśmy opóźnieni i pieniądze unijne są do tego niezbędne".

Przeczytaj także:

To, jak środki unijne są ważne dla samorządów, widać to na przykładzie Sopotu. Od przystąpienia Polski do Unii Europejskiej w 2004 roku, miasto zyskało

dodatkowy roczny budżet w wysokości 400 mln zł.

To właśnie dzięki niemu powstał szpital geriatryczny, przystań rybacka, przystań jachtowa, inwestycje drogowe, kanalizacyjne, nowe ścieżki rowerowe.

„Mogliśmy wyposażyć szkoły czy stworzyć dodatkowe miejsca w przedszkolach. Przeprowadziliśmy też rewitalizację ważnych obiektów. Opera Leśna i Hipodrom zostały odrestaurowane i zyskały dodatkowe funkcje również dzięki funduszom unijnym. Skala wsparcia jest więc ogromna. Nie możemy jej lekceważyć".

Co zabierze rząd mieszkańcom Sopotu?

Inwestycje mogłyby iść dalej. Ale władza PiS nie przestrzega praworządności i je blokuje.

Chodzi też o inwestycje w infrastrukturę medyczną, usługi społeczne, niezbędne dla osób, które za kilka lat będą potrzebować wsparcia. To ważne, żeby powstawały. Szczególnie patrząc na starzejące się społeczeństwo. W Sopocie planujemy budowę zakładu opiekuńczo-leczniczego czy innych miejsc, które będą wspierać osoby starsze czy niesamodzielne" – mówi Czarzyńska-Jachim.

Zakłady opiekuńczo-lecznicze to ośrodki, które umożliwiłyby opiekę nad osobami nie wymagającymi hospitalizacji, ale niesamodzielnymi ze względu na stan zdrowia. Głównie obejmują opieką pacjentów przewlekle chorych, z niepełnosprawnością lub po ciężkiej chorobie.

„Dochody samorządów są cały czas ograniczane, a polityka państwa w tym zakresie jest niestabilna.

Myślę, że możemy stracić nawet 100 mln zł ze środków zewnętrznych"

– mówi Czarzyńska-Jachim.

Miasto planuje też otworzyć muzeum w Operze Leśnej. „Mamy koncepcję, chcemy zlecać projekt. Kiedy pojawia się konkurs na realizację zadań, musimy być gotowi, mieć – na przykład – wydane pozwolenie na budowę. Teraz trwają więc prace przygotowawcze, które też kosztują. Mam nadzieję, że będą mogły dalej się rozwijać".

Sopot dużo środków unijnych przeznacza też na inwestycje społeczne. Także na pomoc uchodźcom z Ukrainy. „Nie ukrywam, że to trudny czas dla samorządów, ale również organizacji pozarządowych, które często realizują projekty wspierające".

Tychy bez kanalizacji deszczowej

Blokowanie inwestycji przenosi się na życie mieszkańców miast, gmin i wsi. Na środkach unijnych i zewnętrznych w dużej mierze opiera się plan inwestycyjny miasta Tychy na kolejne lata. „Jesteśmy pełni obaw dotyczących tego, co nas czeka" – mówi OKO.press Ewa Grudniok, rzeczniczka prasowa Urzędu Miasta Tychy.

„Wciąż nie mamy środków z Unii Europejskiej, m.in. z Krajowego Planu Odbudowy. A bez tych środków gminy nie będą mogły zrealizować wielu inwestycji. W Tychach to na przykład planowana modernizacja kanalizacji deszczowej (54 mln zł)" – mówi Grudniok.

Chodzi też o inwestycje z zakresu adaptacji miasta do zmian klimatu w tyskich parkach (45 mln zł). A także rekultywację Jeziora Paprocańskiego (49 mln zł).

„Kiedy środki trafią do samorządów? Nie wiadomo. A to od nich zależy, czy będziemy mogli zrealizować ważne i potrzebne miastu inwestycje. I jakość życia w miastach i gminach, którymi zarządzamy. Mieszkańcy oczekują, by poziom życia był coraz wyższy. Robimy wszystko, by sprostać tym oczekiwaniom, ale w obecnej sytuacji staje się to coraz trudniejsze" – mówi rzeczniczka.

Bez nowych żłobków i przedszkoli

„Teraz rząd uruchomił nabór realizacji niektórych projektów przewidzianych wcześniej w KPO. Próbuje wzbudzić zaufanie do państwa, że wszystko jest w porządku. Obawiam się jednak, że jeżeli nie wypełnimy kamieni milowych, a pieniędzy rzeczywiście nie będzie, to nikt z rządzących nie uderzy się w pierś. A jako winną wskaże niesłusznie Unię Europejską, przepisy i obstrukcję" – mówi OKO.press Leszek Świętalski, dyrektor biura Związku Gmin Wiejskich RP.

Wyjaśnia, że na obszarach wiejskich szczególnie potrzebne są nowe żłobki i przedszkola.

„Jeżeli nie dostaniemy pieniędzy, nie będzie realizowany program wychowawczo-opiekuńczy. Rząd prowadzi też zmianę prawną związaną z gospodarowaniem przestrzeni poprzez plany miejscowe. Założono w nim finansowanie procedury utworzenia planów ogólnych w KPO. Trwa proces legislacyjny w zakresie zmiany prawa i nie ma odpowiedzi dla strony samorządowej, co się stanie, jeżeli KPO nie zostanie uruchomione i kto to sfinansuje.

Wiele samorządów nie będzie na to stać, bo wymaga to znacznych nakładów finansowych.

Tymczasem to projekt na granicy polityki państwa i samorządów. Brak dialogu władz z UE przybrał groteskową formę".

Już teraz skraca się czas na realizację projektów

Nadal nie wiadomo jednak czy pieniądze do Polski dotrą ani kiedy to nastąpi. A czas na realizację projektów się skraca. Samorządy obawiają się, że nawet jeżeli pieniądze się pojawią, to czas na ich skonsumowanie będzie tak krótki, że nie wykorzystają ich tak, jak chcą.

„W drugiej połowie 2023 roku powinny pojawić się pierwsze konkursy w funduszach strukturalnych i funduszu spójności, a Sopot szuka intensywnie tych środków. Może dojść do sytuacji, w której

skumuluje się czas na składanie wniosków w konkursach do KPO i funduszy strukturalnych.

Taki problem mamy już przez zmiany w Polskim Ładzie" – mówi wiceprezydentka Sopotu.

Miasto prowadzi teraz dwie inwestycje drogowe jednocześnie. A to powoduje utrudnienia komunikacyjne w mieście. „Nie mieliśmy jednak wyjścia przez ograniczony czas na przeprowadzenie projektu" – mówi Czarzyńska-Jachim.

I dodaje: „Skrócony czas na składanie wniosków do UE może spowodować nagłe przyspieszenie inwestycyjne samorządów. A to zwiększy wywindowanie cen przez wykonawców.

Może nas po prostu na to nie stać.

Bo żeby ogłosić przetarg na wykonanie projektu, musimy w budżecie mieć zagwarantowaną część wkładu własnego. Jeżeli będziemy musieli naraz realizować projekty z funduszy strukturalnych i z KPO, to nie będziemy mieli pieniędzy w budżetach. I tak naprawdę nie skonsumujemy funduszy europejskich".

„Każda inwestycja w infrastrukturę dotyczy mieszkańców, napędza gospodarkę, stabilizuje zatrudnienie, daje podatki PiT i zwiększa dochód państwa. Jak nie będzie KPO i inwestycji, to stracimy wszyscy" – mówi Leszek Świętalski.

;

Udostępnij:

Julia Theus

Dziennikarka, absolwentka Filologii Polskiej na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, studiowała też nauki humanistyczne i społeczne na Sorbonie IV w Paryżu (Université Paris Sorbonne IV). Wcześniej pisała dla „Gazety Wyborczej” i Wirtualnej Polski.

Komentarze