0:00
0:00

0:00

Po zamachu w Londynie wyraz polityki przemilczania i stawiania znaku równości między muzułmanami a terrorystami dał na swoim twitterze wiceszef publicystyki w TVP Info, Samuel Pereira.

Jego wpis to nic innego jak przykład dezinformacji. Szczególnie w Wielkiej Brytanii marsze potępiające zamachy i odcinające się od islamskiego ekstremizmu towarzyszą niemal każdemu przejawowi agresji. Od zamachów odżegnują się też duchowi przywódcy islamu.

Z badań przeprowadzonych w 2015 roku przez Pew Research Center wynika, że jednoznacznie negatywne oceny ISIS i ich terrorystycznej działalności dominują w krajach ze znaczącą populacją muzułmanów.

W Libanie ISIS potępia 99 proc. osób, w Jordanii – 87 proc., w Palestynie – 84 proc., w Indonezji – 79 proc., zaś w Turcji – 73 proc. Poparciem ISIS cieszy się w Pakistanie, gdzie pozytywnie ocenia je 62 proc.

Informacje o pokojowych manifestacjach wpływają na poziom islamofobii

Badania przeprowadzone przez Centrum Badań nad Uprzedzeniami we współpracy z medioznawcą z Instytutu Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego Jackiem Wasilewskim pokazują, że przemilczanie takich inicjatyw i postaw znacząco wpływa na poziom islamofobii i umacnia krzywdzące stereotypy i uprzedzenia (pełne wyniki badania zostaną zaprezentowane 23 czerwca 2017 roku).

Michał Bilewicz, jeden z autorów badania, mówił OKO.press: "W zależności od tego jak przedstawiony jest zamach można

albo wywołać efekt uogólnionej islamofobii, albo zwiększyć czujność na zjawisko radykalnego islamu politycznego - bez rozbudzania postaw islamofobicznych.

Gdy do komunikatu o zamachu dodawaliśmy informację o tym, że lokalna społeczność muzułmańska potępiła zamach lub że Brytyjczycy solidaryzują się z muzułmanami, na których ktoś może się mścić - niwelowało to poziom uogólnionego lęku wobec wszystkich muzułmanów. Mamy dwa modele przekazu w przypadku zamachów. Albo "budujemy mur" i nie przyjmujemy żadnych muzułmanów. Albo stosujemy tzw. racjonalną krytykę islamu, czyli musimy wspierać muzułmanów w walce z problem ekstremizmu".

Przeczytaj także:

Muzułmanie przeciwko ekstremizmowi

Ostatnie marsze w Wielkiej Brytanii organizowane przez społeczność muzułmańską odbyły się 25 i 26 maja 2017 roku w Manchesterze, tuż po zamachu na koncercie Ariany Grande. Tysiące osób wyszły na ulice w proteście przeciwko ekstremizmowi i szukaniu usprawiedliwienia dla przemocy w religii.

Podczas marszu jedna z organizatorek, Mariam Yusuf, mówiła: "Jako muzułmanka jestem zawstydzona i powtarzającymi się atakami na naszych braci i siostry. Mam dosyć islamskich ekstremistów. Zachęcam muzułmanów do przeciwstawienia się takim odrażającym aktom, które dokonywane są w imię islamu. Jestem zmęczona brakiem uwagi ze strony imamów, którzy jako całość, nie potępili tych aktów. Muszą oddzielić islam od takich radykalnych przekonań".

Shaikh Shuja, także uczestniczący w marszu: "Muzułmanie w Wielkiej Brytanii łączą się w bólu z rodzinami zmarłych i rannych podczas tragedii w Manchesterze. Sprawcy tej zbrodni mogą być martwi, ale złapanie innych, którzy są zamieszani w ten atak nie będzie łatwe. Jest obowiązkiem wszystkich obywateli udzielić pełnego wsparcia policji i służbom bezpieczeństwa w ich znalezieniu. Powinniśmy docenić mieszkańców Manchesteru, wyrażających naszą solidarności w obliczu nienawiści".

Dzień później jeden z meczetów w północnym Manchesterze zorganizował przemarsz, w którym udział wzięło kilkaset muzułmańskich dzieci wraz w rodzinami.

"Nie w naszym imieniu"

W marcu 2017 roku, w Birmingham, społeczność muzułmańska zorganizowała demonstrację pod hasłem "Nie w naszym imieniu". Była to reakcja na zamachy w Westminster. Demonstracja została zwołana przez lokalnych reprezentantów społeczności muzułmańskiej, ale wzięli w niej udział ludzie różnego wyznania. Dr Waquar Azmi mówił: "Postaci skrajnie prawicowych ekstremistów nie obrazują wartości ważnych dla Brytyjczyków. Tak samo jak ludzie, którzy podpisują się pod działaniami ISIS nie reprezentują wartości ważnych dla muzułmanów. Sprzeciwiamy się, by takie osoby nas reprezentowały i żeby ich akty przemocy nas definiowały".

Przykłady odcinania się muzułmanów od terrorystów znajdziemy też w internecie. Kampanię w mediach społecznościowych pod hasłem "Nie w moim imieniu" [eng. #notinmyname] zorganizowali młodzi muzułmanie i muzułmanki działający w londyńskiej fundacji "Active Change". Zapraszając do włączenia się do akcji, napisali: "Jako muzułmanie z Wielkiej Brytanii całkowicie potępiamy ISIS, który aktami terroryzmu obraża dobre imię Islamu. Apelujemy do brytyjskich muzułmanów by zjednoczyli się oraz potępili złe grupy i ich działania, które są "nie w naszymi imieniu".

Na facebooku grupy odcinające się od zamachów gromadzą tysiące osób. Największa z nich "Muzułmanie przeciwko ISIS" ["Muslims against ISIS] liczy ponad 100 tysięcy osób.

Świat islamski odcina się od ISIS

Muzułmanie poza Europą również reagują na ekstremizmy. Najczęściej ustami swoich duchownych. Przywódca Ligii Arabskiej działania tzw. Państwa Islamskiego uznał za zbrodnie przeciwko ludzkości i domagał się się ukarania winnych. „Potępiam zbrodnie, morderstwa, przesiedlenia dokonywane przez terrorystów ISIS, a wymierzone w cywilów oraz mniejszość w Iraku, które dotknęły chrześcijan w Mosulu oraz jazydów”.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze