0:000:00

0:00

Prawa autorskie: Dawid Zuchowicz / Agencja Wyborcza.plDawid Zuchowicz / Ag...

Podczas wtorkowej (9 listopada 2021) premier Mateusz Morawiecki odpowiadając na krytykę opozycji, zapewniał, że rozmawia z UE o sytuacji na granicy i chętnie przyjmie od Brukseli pomoc, np. finansową. Ubolewał, że na razie Unia wspiera jednak przede wszystkim „słowami otuchy”.

Morawiecki spotkał się 8 listopada z szefową KE Ursulą von der Leyen, premier Litwy Ingridą Šimonytė i premierem Łotwy Artursem Krišjānisem Kariņšem, by omówić działania UE na rzecz rozwiązania kryzysu. "Wzywam państwa członkowskie do ostatecznego zatwierdzenia rozszerzonego systemu sankcji wobec białoruskich władz odpowiedzialnych za ten hybrydowy atak" - czytamy w opublikowanym oświadczeniu.

Von der Leyen zapowiada, że UE pracuje nad czarną listą linii lotniczych, które współpracują z reżimem białoruskim w zakresie przemytu ludzi. W najbliższych dniach wiceprzewodniczący KE Margaritis Schinas uda się do głównych krajów pochodzenia i tranzytu imigrantów i uchodźców.

"UE zbada w szczególności, w jaki sposób sankcjonować - w tym poprzez umieszczanie na czarnej liście - linie lotnicze z państw trzecich, które prowadzą działalność w zakresie handlu ludźmi.

Ponadto Komisja zbada wraz z ONZ i jej wyspecjalizowanymi agencjami, jak zapobiec rozwojowi kryzysu humanitarnego i zapewnić bezpieczny powrót migrantów do ich kraju pochodzenia, przy wsparciu ich organów krajowych".

W środę 10 listopada von der Leyen spotkała się także z Joe Bidenem. Sytuacja na granicy była jednym z głównych tematów ich rozmów. A konkretnie - nacisk dyplomatyczny na kraje pochodzenia i tranzytu oraz sankcje przeciwko liniom lotniczym zamieszanym w przemyt ludzi. "Ważne jest, żeby reżim Łukaszenki zrozumiał, że jego zachowanie ma swoją cenę" - mówiła po spotkaniu szefowa KE. I dodała, że amerykańskie sankcje przeciwko Białorusi mają wejść w życie w grudniu.

Przeczytaj także:

Borrell: Część krajów już kasuje loty

Szef unijnej dyplomacji Josep Borrell występował także w środę podczas debaty w Parlamencie Europejskim o sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Mówił, że po jego osobistych interwencjach "władze Iraku zareagowały w sposób odpowiedni i zawiesiły loty z Bagdadu do Mińska". Jego zdaniem pod koniec lata sytuacja zdawała się być pod kontrolą. Pogorszyła się w październiku, gdy komercyjni przewoźnicy zaczęli wysyłać samoloty z Syrii, Iraku i Afganistanu, a także z lotnisk położonych blisko obozów w Jordanii i Libanie.

Borrell powtórzył, że Schinas odbędzie podróż do 13 państw tranzytu i pochodzenia. Część z nich, jak relacjonuje, już zamyka loty i konsulaty honorowe Białorusi. Działania UE mają opierać się także na akcjach informacyjnych w tych krajach: "Nasze delegacje robią wszystko, żeby szerzyć w tych krajach informacje, że migranci są manipulowani, okradani. Ale rozpacz tych ludzi jest tak wielka, że i tak są w stanie podjąć to ryzyko".

"Musimy dokonać przeglądu sankcji i wprowadzić nowy, piąty już pakiet. Ministrowie spraw zagranicznych zajmą się tym tematem w przyszły poniedziałek" - zapowiedział.

Jakie sankcje?

Do końca tego tygodnia kraje UE mają sfinalizować listę sankcji skupiającą się przede wszystkim na konkretnych osobach oraz organizacjach. Podstawą dla jej rozszerzenia ma być dodanie nowej kategorii do listy przewinień białoruskiego reżimu - tym razem handlu ludźmi. Lista sankcji miałaby być podpisana w poniedziałek (15 listopada) podczas spotkania szefów dyplomacji. Przez takie rozszerzenie jeszcze w tym miesiącu całkowita liczba osób objętych zamrożeniem aktywów i zakazem podróżowania na Białorusi sięgnie prawie 200 osób - w tym Łukaszenki i jego synów - oraz kilkunastu instytucji i firm.

Jak podaje Reuters, nowymi sankcjami objęty zostanie między innymi minister spraw zagranicznych Vladimir Makei, ponieważ to jego resort odpowiada za udzielanie białoruskich wiz Syryjczykom oraz Irakijczykom.

UE zakazała państwowym liniom lotniczym Belavia dostępu do przestrzeni powietrznej i lotnisk UE po tym, jak Mińsk zmusił do lądowania samolot Ryanair w celu aresztowania dziennikarza opozycji białoruskiej. Teraz bezpośrednie sankcje nałożone na linię lotniczą uniemożliwiłyby jej wynajmowanie samolotów od firm irlandzkich, rumuńskich i duńskich.

Lista przewoźników jest jednak znacznie dłuższa. Loty do Mińska obsługują rosyjskie linie lotnicze Aerofłot, UTair i Nordwind Airlines, a także Turkish Airlines i FlyDubai. Na razie nie wiadomo, czy zostaną objęte sankcjami.

Utworzyć korytarz humanitarny

Do wzmocnienia sankcji nawoływali również eurodeputowani podczas posiedzenia Parlamentu Europejskiego. "Dyktatorzy rozumieją tylko język władzy, pieniędzy, uderzmy w interesy gospodarcze reżimu. Więcej sankcji" - mówiła przewodnicząca frakcji S&D Iratxe García Pérez.

Manfred Weber (EPL) oprócz przewoźników lotniczych jako winnych sytuacji wskazywał także Facebooka, którego przemytnicy wykorzystują do zwabiania ludzi.

Przy jednomyślności co do potrzeby działań dyplomatycznych i gospodarczych, nie brakowało jednak także słów krytyki pod adresem konkretnych działań podejmowanych przez polski rząd.

Weber dziękował Litwie i Łotwie za humanitarne traktowanie migrantów, jednocześnie oskarżając Polskę o brak transparentności w działaniach na granicy. García Pérez apelowała do polskiego rządu o dopuszczenie pomocy humanitarnej do migrantów po polskiej stronie oraz umożliwienie pracy mediom.

Do kwestii tych odnosił się także w swoim wystąpieniu szef dyplomacji.

"Z drugiej strony jest też kryzys humanitarny i trzeba się nim zając jako takim. Przykro mi powiedzieć to dziś, ale organizacje humanitarne nie mogą się dostać do tych ludzi, ani ze strony białoruskiej, ani europejskiej" - mówił Borrell, wyraźnie nawiązując do zakazów ustanowionych przez polskie władze. "Sytuacja jest nie do zniesienia, bo zbliża się zima. Mogą sobie państwo wyobrazić, co będzie się działo, jeśli tysiące ludzi będą przebywać na polach bez jedzenia, bez możliwości ogrzania się".

Szef dyplomacji wyjaśniał, że osoby na granicy nie powinny naruszać integralności terytorium UE, ale z drugiej strony są zakładnikami Łukaszenki, który nie zezwala im na powrót do domu przez Białoruś". Nie mogą tam zostać na zawsze. Muszą mieć drogę wyjścia.

„Musimy otworzyć korytarz humanitarny, by umożliwić tym osobom powrót" - apelował.

To właśnie o transparentność działań polskich władz chodzi w wezwaniu o dopuszczenie Frontexu na polsko-białoruską granicę.

Co z murem?

Kwestią dyskusyjną pozostaje nadal ewentualne finansowanie z funduszy UE budowy muru na granicy. Podczas październikowego szczytu o sfinansowanie tych inwestycji zabiegały Polska i Litwa. Ursula von der Leyen była jednak nieugięta i zapowiadała, że "Komisja Europejska oraz Parlament Europejski od dawna podzielają pogląd, że nie ma miejsca na żadne finansowanie drutu kolczastego i murów".

Ze stanowiskiem tym nie zgadza się na pewno Rada Europejska. "Granice Polski to granice UE. Fizyczna infrastruktura będzie je lepiej chronić" - mówił szef RE Charles Michel (na zdjęciu z Morawieckim) podczas wizyty w Warszawie. Dyskusja o finansowaniu muru ma być zatem kontynuowana.

W Parlamencie Europejskim pomysł ten popierali politycy EPL.

"Nikt nie chce budować murów i płotów, ale jeśli technicznie nie ma innej możliwości, by chronić nasze granice, wówczas inwestycje w bariery fizyczne również muszą być możliwe" - mówił Weber. "Jako EPL opowiadamy się za tym, by w wyjątkowej sytuacji środki unijne udostępnić na budowę tego rodzaju infrastruktur.

"Solidarność nie jest tutaj negocjowalna i powinna rozpocząć się od finansowania infrastruktury niezbędnej do ochrony naszych granic. Natychmiast" - dodawał François-Xavier Bellamy.

Udostępnij:

Dominika Sitnicka

Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.

Komentarze