0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Getty Images via AFPGetty Images via AFP

Unia Europejska nałożyła pierwszy pakiet sankcji na Rosję - w odpowiedzi na uznanie przez prezydenta Federacji Rosyjskiej Władimira Putina niepodległości samozwańczych "republik" - donieckiej i ługańskiej - na wschodzie Ukrainy i wkroczenie wojsk rosyjskich na ich terytorium. Dwie godziny później to samo zrobiły Stany Zjednoczone - pakiet sankcji ogłoszony przez prezydenta USA Joe Bidena ma zdecydowanie dotkliwy dla Moskwy charakter.

Jeszcze przed ostatnim spotkaniem ministrów spraw zagranicznych Unii Europejskiej poświęconym sankcjom, szefowa Komisji Europejskiej i szef unijnej dyplomacji Charles Michel poinformowali, że unijne sankcje obejmą:

  • restrykcje wobec banków, które finansują rosyjskie operacje wojskowe;
  • ograniczenie zdolności państwa i rządu rosyjskiego w zakresie dostępu do rynków i usług kapitałowych oraz finansowych UE
  • Całkowitą blokadę handlu UE z dwoma separatystycznymi regionami;
  • Sankcje personalne wobec osób, które brały udział w nielegalnej decyzji uznania "republik" - w tym 351 deputowanych Dumy Państwowej, którzy poparli ją w głosowaniu.

Na rzecz tego, by unijne sankcje były jak najmniej dotkliwe dla Rosji, aktywnie lobbowały w Brukseli rządy Włoch, Austrii i Węgier. Na ostatniej prostej negocjacji już jednak tylko ten ostatni kraj próbował ograniczyć skalę sankcji.

Dokładnie w tym samym czasie, w którym obradowali szefowie MSZ państw Unii, Władimir Putin zwrócił się do izby wyższej rosyjskiego parlamentu o zgodę na użycie rosyjskich sił zbrojnych poza granicami kraju - oczywiście chodzi o Donbas. Deputowani potrzebowali niespełna... 20 minut, żeby mu jej udzielić. "Rada Federacji zakłada, że będą to siły pokojowe” – mówiła przewodnicząca Rady Federacji Walentina Matwijenko agencji TASS.

Wieści z Paryża przyszły jednak równie szybko. O godzinie 18:40 szef unijnej dyplomacji Josep Borrell ogłosił, że mimo perturbacji, udało się osiągnąć jednogłośne porozumienie ws. pakietu sankcji wobec Rosji.

Przeczytaj także:

Stany Zjednoczone ostro wchodzą do gry

Pierwsze sankcje Stanów Zjednoczonych, określone przez rozporządzenie wykonawcze podpisane przez prezydenta Joego Bidena w nocy z poniedziałku 21 lutego na wtorek, zawierały jedynie zapisy wymierzone w gospodarkę obu samozwańczych "republik" i interesy Rosji na ich terenie.

We wtorek, po godzinie 20:30 prezydent Biden ogłosił sankcje, których celem jest już bezpośrednio w Kreml. Chodzi o:

  • restrykcje wobec dwóch banków: państwowego banku rozwoju VEB i PSB (Promswiazbank). Według Blinkena łączna wartość ich aktywów to ponad 80 mld dolarów. "Sankcje zamrożą ich aktywa w USA, uniemożliwią amerykańskim osobom lub firmom dokonywanie z nimi jakichkolwiek transakcji, odetną ich od globalnego systemu finansowego i zamkną dostęp do dolara" — mówił amerykański sekretarz stanu.
  • odcięcie rosyjskiego rządu od obrotu długiem publicznym na zachodnich rynkach;
  • wprowadzenie sankcji wobec rosyjskich elit i członków ich rodzin (Biden podkreślił, że realizują kryminalną politykę Kremla i powinni ponieść konsekwencje, sankcje na nich zostaną nałożone 23 lutego);
  • współpracę z Niemcami nad zastopowaniem certyfikacji Nord Stream 2.

Biden podkreślał, że jeśli Rosja nie wycofa się agresji, zapłaci jeszcze wyższą cenę, a Stany Zjednoczone i ich partnerzy mają plan na kolejne dotkliwe kary.

Niemcy wstrzymują Nord Stream 2

Najmocniej jak dotąd zabolała Rosję decyzja kanclerza Niemiec Olafa Scholza. Wstrzymał on we wtorek 22 lutego proces certyfikacji gazociągu Nord Stream 2 do odwołania. „Brzmi to technicznie, ale jest to niezbędny krok administracyjny. Bez certyfikacji Nord Stream 2 nie może być uruchomiony” - mówił Scholz. W rzeczywistości - choć wstrzymanie certyfikacji gazociągu nie zostało określone mianem sankcji - to decyzja polityczna i wymierzona bezpośrednio w Rosję w związku z jej agresją wobec Ukrainy.

„Świetnie. Witamy w nowym, wspaniałym świecie, w którym Europejczycy będą zaraz płacić 2000 euro za 1000 m3 gazu” - tak odpowiedział Scholzowi na Twitterze były prezydent i premier Rosji oraz obecny wiceszef Rady Bezpieczeństwa FR Dmitrij Miedwiediew.

View post on Twitter

Ale Unia Europejska prowadzi już przygotowania nawet na wypadek całkowitego odcięcia dostaw gazu z Rosji. - Mogę powiedzieć, że nawet w przypadku zupełnego przerwania dostaw przez Rosję jesteśmy już po bezpiecznej stronie tej zimy - mówiła Ursula von der Leyen już w ostatnią sobotę, podczas Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa.

UE stopniuje sankcje

Unia Europejska ogłasza sankcje, ale wstrzymuje najcięższe działa. Dziś w Paryżu szefowie dyplomacji 27 państw, w odwecie za uznanie przez Rosję państwowości dwóch separatystycznych republik w Ukrainie, skupili się na odcięciu rosyjskich instytucji i banków od międzynarodowego kapitału. Oznacza to m.in. wyłączenie banku centralnego Rosji z rynków finansowych, czy znaczące ograniczenia w refinansowaniu rosyjskiego długu publicznego. "Ograniczamy zdolność rządu rosyjskiego do tego, żeby zdobywał kapitał na rynkach Unii Europejskiej. Będziemy to utrudniać w najwyższym możliwym stopniu" - mówiła Ursula von der Leyen podczas prezentacji sankcji.

Nie straci jednak cały sektor bankowy w Rosji. UE chodzi o to, by od łatwego dostępu do funduszy odciąć Kreml, a nie wszystkich obywateli kraju. Sankcjami objęte są więc też instytucje finansowe, które mają udział w destabilizacji Ukrainy lub dotują operacje wojskowe, logistyczne, a także wszelkie inne "działania" na terenie separatystycznych republik we wschodnim Donbasie.

Zakazane są też inwestycje i handel w tych regionach, w tym import węgla z Donbasu do Polski.

„Przyjęte dziś sankcje bardzo zabolą Rosję" – przekonywał Josep Borrell.

UE, zgodnie z zapowiedziami, wciągnęła też 370 nowych osób na listę sankcyjną. Znajdują się na niej ludzie odpowiedzialni za "podważanie integralności terytorialnej Ukrainy". Są oni objęci zakazem wjazdu na teren UE, a także zamrożeniem środków finansowych. Do tej pory widniało na niej 190 osób. Dziś dołączyło 351 członków rosyjskiej Dumy, którzy zagłosowali za uznaniem państwowości donieckich oraz ługańskich separatystów, a także 20 dowódców i urzędników. Wśród nich nie ma jednak wciąż samego Wladimira Putina.

Podczas spotkania kraje bałtyckie miały domagać się dużo drastyczniejszej reakcji (np. zakazu eksportu towarów związanych z zaawansowanymi technologiami) , jednak największe kraje UE, podobnie jak USA, opowiadają się za "stopniowymi" sankcjami.

"Jeżeli Rosja będzie dalej eskalować kryzys, jak robiła to do tej pory, jesteśmy gotowi, aby podjąć dalsze działania w odpowiedzi na to postępowanie. Unia Europejska jest zjednoczona i działa szybko" - mówiła Ursula von der Leyen.

Borrell dodał, że wszelkie sankcje są nakładane z porozumieniu z partnerami: Stanami Zjednoczonymi, Wielką Brytanią i Kanadą.

Brytyjczycy zamrażają konta oligarchom i rosyjskim bankom

Własne sankcje na Rosję nałożyła Wielka Brytania, która nie jest już członkiem Unii Europejskiej. Premier Boris Johnson zapowiedział, że to „pierwsza transza” brytyjskich retorsji wobec Rosji. I ogłosił objęcie sankcjami personalnymi trzech oligarchów operujących na terenie Wielkiej Brytanii i ściśle powiązanych z Kremlem. Ich aktywa w Wielkiej Brytanii zostały zamrożone, a oni sami objęci zostali zakazem wjazdu na teren kraju. To:

  • Igor Rotenberg;
  • Boris Rotenberg (brat Igora);
  • Giennadij Timczenko.

Wszyscy trzej są rosyjskimi miliarderami, należą do bezpośredniego zaplecza Władimira Putina.

Brytyjskie sankcje zostały nałożone też na pięć rosyjskich banków - Rossiya, IS Bank, General Bank, Promsvyazbank, Black Sea Bank. Przynajmniej część z nich jest podejrzewana o pranie brudnych pieniędzy kremlowskich notabli i powiązanych z nimi oligarchów.

Sankcje nakładają również na brytyjskie firmy i osoby prywatne całkowity zakaz prowadzenia jakichkolwiek interesów z wymienionymi osobami i bankami.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Na zdjęciu Witold Głowacki
Witold Głowacki

Dziennikarz, publicysta. Pracował w "Dzienniku Polska Europa Świat" i w "Polsce The Times". W OKO.press pisze o polityce i sprawach okołopolitycznych.

Komentarze