0:000:00

0:00

O aborcję zapytał Grzegorza Schetynę dziennikarz wrocławskiej "Gazety Wyborczej" Jacek Harłukowicz: "Zapowiadacie w programie rejestrację związków partnerskich, również jednopłciowych, ale nie ma słowa o liberalizacji ustawy antyaborcyjnej. Dlaczego?"

Przewodniczący PO odpowiedział: "Koalicja Obywatelska składa się z ludzi o różnej wrażliwości, mamy różne zdania na ten temat. Platforma zawsze opowiadała się za utrzymaniem kompromisu z 1993 roku".

To prawda. Z list KO startują osoby zarówno popierające liberalizację prawa dotyczącego aborcji (Barbara Nowacka czy Katarzyna Piekarska, do niedawna działaczka SLD), jak i opowiadające się za całkowitym zakazem przerywania ciąży (Joanna Fabisiak).

Jednak na uwagę dziennikarza, że o kształcie ustawy zdecydowali 26 lat temu politycy i księża, więc może nadszedł czas na jej zmianę, przewodniczący Platformy Obywatelskiej odpowiedział niezgodnie z faktami:

Za tymi rozwiązaniami opowiedziały się wtedy tak różne środowiska jak ZChN z jednej strony, a SLD z drugiej.
58 na 60 posłów SLD głosowało przeciwko wprowadzeniu zakazu aborcji.
Gazeta Wyborcza,25 września 2019

Zareagowała Agnieszka Dziemianowicz-Bąk, która podobnie jak Schetyna kandyduje do Sejmu we Wrocławiu, tyle że z listy Lewicy:

"Grzegorz Schetyna kłamie w wywiadzie dla Wyborcza.pl Wrocław. Migając się od podjęcia w kampanii rozmowy o liberalizacji aborcji, próbuje rozmyć odpowiedzialność za zgniły »kompromis aborcyjny« zawarty ponad głowami kobiet w 1993 roku.

Miałam 9 lat, kiedy konserwatywni politycy na pasku Kościoła decydowali za mnie i moje koleżanki o ograniczeniu naszej przyszłej wolności. Ale to nie znaczy, że nie wiem, kto wtedy stał po której stronie! I akurat SLD stało po stronie kobiet. Klub Sojuszu głosował w 1993 roku PRZECIWKO odebraniu kobietom prawa do aborcji".

W 1993 roku SLD było przeciwko zakazowi aborcji. Tak samo jak Donald Tusk

Zakaz aborcji uchwalono 7 stycznia 1993. Kościół zabiegał o niego od początku przemian politycznych w Polsce.

Jednoznacznie przeciw ustawie głosowało spośród dużych klubów parlamentarnych wtedy tylko SLD. Wyłamało się jedynie dwóch z ówczesnych 58 posłów Sojuszu.

Przeciw była cała reszta, w tym przyszły prezydent Aleksander Kwaśniewski oraz przyszli premierzy Józef Oleksy, Włodzimierz Cimoszewicz i Leszek Miller.

Reszta klubów mocno się podzieliła. Poszczególne partie nie zgadzały się w sprawie aborcji nawet we własnym gronie. Np. w klubie Unii Demokratycznej przeciw zakazowi aborcji głosowali Marek Balicki, Jacek Kuroń, Bronisław Geremek, Jerzy Osiatyński czy Iwona Śledzińska-Katarasińska. Za zakazem byli przyszły prezydent Bronisław Komorowski, Tadeusz Mazowiecki, Jan Maria Rokita czy ówczesny poseł UD, a dziś członek Rady Mediów Narodowych, Juliusz Braun.

Z klubu Polski Program Liberalny przeciw ustawie antyaborcyjnej głosował późniejszy premier RP Donald Tusk, za zakazem aborcji – Janusz Rewiński, znany satyryk i aktor. W PSL przeciw zakazowi byli Waldemar Pawlak czy Janusz Piechociński, za ustawą np. późniejszy marszałek Sejmu Józef Zych. Janusz Korwin-Mikke z UPR w sprawie całego projektu w ogóle nie głosował, ale był przeciwny przyjętym ostatecznie trzem wyjątkom, w których aborcja pozostawała ciągle legalna. Czyli: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, gdy badania wskazują na prawdopodobieństwo ciężkiego upośledzenia lub nieuleczalnej choroby płodu, albo gdy zachodzi podejrzenie, że ciąża jest efektem przestępstwa. Przeciw wyjątkom byli też np. Stefan Niesiołowski z ZChN czy Jarosław Kaczyński z Porozumienia Centrum. Poseł Lech Kaczyński w głosowaniach związanych z aborcją w ogóle nie wziął udziału.

Co więcej, w 1996 roku koalicja SLD-PSL zliberalizowała ustawę. Zezwolono na przerywanie ciąży także wtedy, gdy „kobieta ciężarna znajduje się w ciężkich warunkach życiowych lub trudnej sytuacji osobistej”. Rok później Trybunał Konstytucyjny uznał, że ta przesłanka jest niezgodna z ustawą zasadniczą. I stan prawny powrócił do faktycznego zakazu z 1993 roku. Na czele TK stał wówczas Andrzej Zoll.

KO wciąż w tyle ze swoimi wyborcami

Politycy Koalicji Obywatelskiej nazywają obowiązującą ustawę "kompromisem", choć zasadniej byłoby mówić o ustawie zakazującej aborcji. Obowiązujące prawo i problem z egzekwowaniem wyjątków zapisanych w ustawie sprawiają, że legalne przerwanie ciąży w wielu regionach kraju jest w praktyce niewykonalne. Z podobnie restrykcyjnej ustawy wycofała się niedawno Irlandia. Polska i Malta pozostały jedynymi państwami Unii Europejskiej, które uniemożliwiają kobietom legalne przerwanie ciąży.

O "kompromisie aborcyjnym" mówiła niedawno również kandydatka Koalicji na premiera - Małgorzata Kidawa-Błońska.

W programie Koalicji Obywatelskiej nie ma słowa na temat przerywania ciąży. W dziale "Prawa Polek" jest mowa o:

  • edukacji seksualnej i refundowanej antykoncepcji, w tym awaryjnej (pigułka "dzień po");
  • równych płacach dla kobiet i mężczyzn;
  • in vitro i opiece okołoporodowej.

Pada stwierdzenie: "Nie ma naszej zgody na to, aby kobiety były zakładnikami czyjegokolwiek światopoglądu", jednak odnosi się do in vitro i badań prenatalnych, a nie zabiegu przerwania ciąży. Bardzo podobne postulaty były w "Deklaracji Styczniowej".

Druga opozycyjna formacja - Lewica - obiecuje "uzależnione wyłącznie od decyzji kobiety prawo do przerwania ciąży do 12. tygodnia, a po 12. tygodniu ciąży – w przypadku zagrożenia życia lub zdrowia kobiety albo ciężkich wad płodu".

To stanowisko Lewicy, a nie KO ma poparcie większości społeczeństwa.

W sondażu IPSOS dla OKO.press z lutego 2019 roku 53 proc. pytanych (w tym 57 proc. kobiet!) uznało, że kobieta ma prawo do aborcji do 12. tygodnia ciąży, a 35 proc., że nie ma takiego prawa. "Za" było aż 80 proc. wyborców PO i 78 proc. Koalicji Europejskiej. Polskie postawy zbliżają się do unijnej normy. To oznacza, że wracamy do akceptacji prawa do aborcji na poziomie 1992 roku.

Od 1990 roku do momentu zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej systematycznie wzrastała liczba zwolenników prawa do aborcji bez ograniczeń, a malała liczba zwolenników całkowitego zakazu.

;

Udostępnij:

Witold Mrozek

dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.

Agata Szczęśniak

Redaktorka, publicystka. Współzałożycielka i wieloletnia wicenaczelna Krytyki Politycznej. Pracowała w „Gazecie Wyborczej”. Socjolożka, studiowała też filozofię i stosunki międzynarodowe. Uczy na Uniwersytecie SWPS. W radiu TOK FM prowadzi audycję „Jest temat!” W OKO.press pisze o mediach, polityce polskiej i zagranicznej oraz prawach kobiet.

Komentarze