Mija 25 lat, odkąd w Polsce obowiązuje jedna z najbardziej represyjnych ustaw antyaborcyjnych w Europie. Sejm RP I kadencji przyjął ją 7 stycznia 1993 roku. Jarosław Kaczyński głosował tak jak Stefan Niesiołowski. Pod obywatelskim projektem łagodzącym prawo zebrano 1 milion 700 tysięcy podpisów. Parlament je zignorował
Po PRL Polska odziedziczyła bardzo liberalne prawo do przerywania ciąży. Aborcji można było legalnie dokonać w trzech przypadkach: zagrożenia dla zdrowia płodu lub kobiety ciężarnej, jeśli ciąża powstała w wyniku przestępstwa oraz ze względu na trudne warunki życiowe kobiety ciężarnej.
7 stycznia 1993 roku Sejm przegłosował zaostrzenie ustawy.
Ówczesne kluby parlamentarne były w tej sprawie bardzo podzielone i właściwie w każdym z nich można było znaleźć różne stanowiska. Najbardziej spójne prezentowała lewica, która niemal w całości była za odrzuceniem projektu. Ustawę w mającym obowiązywać przez lata kształcie poparło jedynie dwóch posłów SLD: Marian Żenkiewicz (później prorektor uniwersytetu w Bydgoszczy, senator i epizodyczny europoseł) oraz Kazimierz Iwaniec (związkowiec z OPZZ, zmarł w 1995 r.). Cała reszta głosujących eseldowców była przeciw. Przeciwko ustawie byli też wszyscy głosujący członkowie Unii Pracy (m.in. Ryszard Bugaj).
Powstały też dwa pomysły na to, jak nowy projekt choć trochę zliberalizować. Pierwszy - autorstwa Izabelli Sierakowskiej, wówczas posłanki SLD, miał dawać prawo kobiecie do usunięcia ciąży „z wyjątkowo ważnych powodów osobistych” (jakich - należałoby podać w pisemnym oświadczeniu) lub gdy kobieta czy jej rodzina żyją w wyjątkowo trudnych warunkach materialnych (co trzeba byłoby udokumentować). Poprawka Sierakowskiej przepadła.
Drugi odrzucony pomysł, autorstwa Andrzeja Wielowieyskiego z Unii Demokratycznej, dawał kobiecie prawo do przerwania ciąży z tzw. przyczyn społecznych – „z powodu trudnych warunków życiowych kobiety ciężarnej lub jej rodziny".
Warunki te miały konsultować poradnie psychologiczne – było to poniekąd rozwiązanie podobne do dziś proponowanego przez Nowoczesną.
Wielowieyski w swojej autobiografii tłumaczył po latach: „W mojej argumentacji opierałem się na doświadczeniach katolickich poradni niemieckich, które się bardzo rozwinęły. Niemcy twierdzili, że ok. 30 proc. kobiet zamierzających dokonać aborcji pod wpływem konsultacji w tych poradniach zmieniało zdanie”.
Jeśli chodzi o Unię Demokratyczną, poza Wielowieyskim, przeciwko ustawie głosowali m.in.: Marek Balicki, Jacek Kuroń, Bronisław Geremek, Janusz Onyszkiewicz, Jerzy Osiatyński czy Iwona Śledzińska-Katarasińska.
Za ustawą antyaborcyjną w UD byli m.in.: Bronisław Komorowski, Tadeusz Mazowiecki, Jan Maria Rokita czy ówczesny poseł UD, a dziś członek Rady Mediów Narodowych Juliusz Braun. Komorowski był przeciwny liberalizującej poprawce Wielowieyskiego, Geremek ją poparł, Mazowiecki i Rokita wstrzymali się w tej sprawie od głosu.
Z kolei w Kongresie Liberalno-Demokratycznym przeciw ustawie antyaborcyjnej głosowali m.in. późniejszy premier RP Donald Tusk i późniejszy publicysta ekonomiczny „Gazety Wyborczej” Witold Gadomski. Ten ostatni poparł też poprawkę Wielowieyskiego, w sprawie której Tusk nie głosował.
W PSL głosy rozkładały się różnie. Dwaj najbardziej dziś rozpoznawalni ówcześni politycy Stronnictwa, Janusz Piechociński i Waldemar Pawlak, głosowali przeciw zakazowi, byli jednak tacy, którzy go poparli.
Sejm I kadencji pełen był egzotycznego kolorytu. Popularny prezenter Krzysztof Ibisz, wówczas członek Klubu Poselskiego Spolegliwość (wybrany z listy Polskiej Partii Przyjaciół Piwa), głosował przeciw zakazowi i za dodatkowym wyjątkiem Wielowieyskiego. Z kolei poseł Janusz Korwin-Mikke z Unii Polityki Realnej w głosowaniu nad całością ustawy nie wziął udziału, ale był przeciwny poprawce Wielowieyskiego. Zaś Leszek Bubel, znany dziś przede wszystkim z antysemickich publikacji ówczesny parlamentarzysta klubu Polski Program Liberalny (w skład którego wchodziło również KLD), nie głosował nad całokształtem ustawy ani poprawkami, był za to za przeprowadzeniem referendum w sprawie karalności aborcji.
Poselski projekt w sprawie tego referendum również przepadł – głosowało za nim 177 posłów, przeciw było 225, wstrzymało się 16.
Z zakazem aborcji najbardziej kojarzyło się wtedy Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe – rok wcześniej temu prawicowemu ugrupowaniu na debiutanckiej płycie zespołu „Piersi” poświęcił prześmiewczą piosenkę Paweł Kukiz. Ówczesny poseł ZChN Stefan Niesiołowski napisał niedawno: „kompromis aborcyjny uważam za wielki sukces polityki polskiej po 1989 roku”. Jednak
w 1993 Niesiołowski, dzisiejszy członek Unii Europejskich Demokratów, głosował… przeciwko przyjętym w drodze poprawki i obowiązującym do dziś trzem wyjątkom, w ramach których kobieta może przerwać ciążę.
Czyli: gdy ciąża stanowi zagrożenie dla życia lub zdrowia kobiety, gdy badania wskazują na prawdopodobieństwo ciężkiego upośledzenia lub nieuleczalnej choroby płodu, albo gdy zachodzi podejrzenie, że ciąża jest efektem przestępstwa. Tak samo jak Niesiołowski głosował Jarosław Kaczyński - wówczas poseł Porozumienia Centrum. Lech Kaczyński, jego kolega z ław, w głosowaniach związanych z aborcją w ogóle nie wziął udziału.
Ale Niesiołowski w swojej partii i tak nie głosił najbardziej skrajnych haseł.
Wielu posłów ZChN głosowało wtedy… całkowicie przeciw ustawie, ponieważ uznało ją za zbyt liberalną.
Posłanka Zjednoczenia Halina Nowina-Konopczyna była przeciwna używaniu w ogóle słowa „aborcja”. „Zastąpienie słowem aborcja tego czynu, który jest niczym innym jak zabiciem człowieka, doprowadziło do tego, że nastąpiło rozerwanie tych dwóch pojęć. (…) I to jest jeden z tych elementów, które określam jako manipulacja na świadomości społecznej” – powiedziała w Sejmie.
Z kolei Mariusz Grabowski (też ZChN) wywodził , że życie dziecka jest ważniejsze od zdrowia matki i że nie wolno karać dziecka za winy ojca (gdy ciąża jest wynikiem przestępstwa) albo dzielić życia na bardziej i mniej wartościowe (gdy płód jest obciążony ciężką i nieuleczalną wadą genetyczną).
Tyle ZChN. A co mówił Kościół?
„W sprawie aborcji czas i historia przyznają nam rację, tak jak to było w przypadku listu do biskupów niemieckich w 1965 roku”
– powiedział na dwa tygodnie przed sejmowym głosowaniem, tuż przed Bożym Narodzeniem 1992 roku prymas kard. Józef Glemp podczas mszy w poznańskiej katedrze. Glemp dodał także, że „pijacy” (alkoholicy) i narkomani uważają ograniczanie swych przyzwyczajeń za ograniczenie wolności i podobnie jest z „przyzwyczajeniem do zabijania nienarodzonych”.
Senat zatwierdził ustawę jeszcze pod koniec stycznia. Ciekawostką jest, że aż 25 senatorów złożyło wniosek o utajnienie imiennych wyników głosowania nad ustawą. Część z nich chciała również, aby debata nie była transmitowana przez telewizję. Jednak, jak pisała 30 stycznia 1993 Agata Nowakowska w „Gazecie Wyborczej”, „marszałek Senatu zdecydował, że głosowanie odbędzie się tak jak zwykle (komputer wydrukuje, kto jak głosował), bo zarówno tajne, jak i imienne głosowanie ok. 80 poprawek zajęłoby 40 godzin”.
Prezydent Lech Wałęsa podpisał ustawę antyaborcyjną 15 lutego 1993. Prezydent Lech Wałęsa podpisał ustawę antyaborcyjną 15 lutego 1993.
Opór przeciwko zaostrzeniu prawa aborcyjnego zaczął się jeszcze przed wprowadzeniem ustawy. Powstały społeczne komitety zbierające podpisy pod projektem referendum ws. karalności aborcji. Liderką powstałego z nich Stowarzyszenia na rzecz Praw i Wolności została posłanka UD Barbara Labuda. W ruchu udzielali się politycy, jak Marek Balicki czy Włodzimierz Cimoszewicz, ale też np. artyści, jak Olga Lipińska czy Piotr Szulkin.
Sejm zignorował zebrane przez działaczki i działaczy ok. 1,7 mln podpisów – obywatelskiego projektu nawet nie rozpatrzono.
Uchwalona w 1993 nie przewidywała karania kobiety, która decydowała się na przerwanie ciąży. Prawo karze i karało za to przeprowadzającego zabieg. A od zmiany kodeksu karnego w 1997 penalizowane jest także nakłanianie do aborcji.
Próbę liberalizacji prawa aborcyjnego podjęło SLD w roku 1996. Dodano wówczas czwartą przesłankę do przeprowadzenia legalnej aborcji – „ciężkie warunki życiowe lub trudną sytuację osobistą”. Kobieta musiała złożyć pisemna zgodę, oświadczenie o warunkach życiowych lub sytuacji osobistej oraz zaświadczenie o konsultacji lekarza innego niż ten, który miał wykonać zabieg. Między konsultacją a aborcją nie mogło minąć mniej niż trzy dni.
27 maja Trybunał Konstytucyjny pod przewodnictwem Andrzeja Zolla orzekł jednak o niezgodności nowego przepisu z tzw. małą konstytucją, a także z uchwaloną dopiero co nową Konstytucją RP. Trzech sędziów Trybunału złożyło wówczas zdania odrębne: Zdzisław Czeszejko-Sochacki, Lech Garlicki i Wojciech Sokalewicz.
Liberalizacja przestała obowiązywać 23 grudnia 1997. Od 2007 roku skrajna prawica próbuje z kolei prawo zaostrzyć. W 2007 roku grupa posłów z marszałkiem Sejmu Markiem Jurkiem na czele próbowała wpisać do Konstytucji „ochronę życia od momentu poczęcia”, projekt jednak przepadł również głosami części posłów PiS. Wówczas Jurek opuścił ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego.
Dalszy ciąg tej historii dobrze pamiętamy: w 2016 w Sejmie znalazł projekt inicjatywy ustawodawczej „Stop Aborcji”, eliminujący nawet trzy wyjątki pozostawione w ustawie z 1993 roku. Gdy Sejm skierował go do pierwszego czytania, w całej Polsce wyszły kobiety na ulice – wybuchł Czarny Protest.
Jak w sprawie zakazu aborcji głosowali przedstawiciele poszczególnych klubów parlamentarnych Sejmu RP I kadencji? Szczegółowe imienne zestawienie wydrukowała 8 stycznia 1993 "Gazeta Wyborcza".
kacz
dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.
dziennikarz, krytyk teatralny i publicysta. Od 2012 stały współpracownik "Gazety Wyborczej", od 2009 - "Dwutygodnika". Pisze m.in. o kulturze, cenzurze, samorządach i stosunkach państwo-Kościół.
Komentarze