Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski
Sprawa byłego prezesa Sądu Apelacyjnego w Krakowie jest od kilku tygodni przywoływana przez ministerstwo sprawiedliwości jako dowód na chorobę wymiaru sprawiedliwości i jego niezdolność do samonaprawy. Sąd dyscyplinarny w Łodzi zgodził się w poniedziałek na uchylenie sędziemu immunitetu. Nie wyraził jednak zgody na zatrzymanie i aresztowanie
Uchylenia immunitetu oraz zgody na zatrzymanie i areszt sędziego Krzysztofa Sobierajskiego chciała Prokuratura Regionalna w Rzeszowie. Prowadzi śledztwo w sprawie nadużyć w Sądzie Apelacyjnym w Krakowie. Jego pracownicy mieli przywłaszczyć sobie 17 mln zł z pieniędzy przeznaczonych na jego działalność.
Byłemu prezesowi prokuratura chce postawić trzy zarzuty:
Według prokuratury, krakowski sąd zawierał z zewnętrznymi firmami umowy na usługi – analizy i opracowania. Płacił za nie średnio po kilkadziesiąt tysięcy złotych. Firmy z kolei miały podzlecać wykonanie analiz pracownikom sądu, w tym prezesowi. Płacąc im od 1,5 tys. złotych do 8 tys. złotych. Śledczy dowodzą, że umowy były fikcyjne (nie były realizowane). Procederem kierował, według nich, ówczesny dyrektor Sądu Apelacyjnego w Krakowie; brało w nim udział kilkadziesiąt osób, a prezes sądu ochraniał działania całej grupy. Łapówkę miał przyjąć w formie zapłaty za rzekome przygotowanie opracowań dla zewnętrznych firm.
Prokuratura tłumaczyła, że chce zgody na aresztowanie Sobierajskiego, bo "w toku śledztwa ujawniono (...) okoliczności wskazujące na niszczenie istotnych dla sprawy dowodów, tworzenie dowodów fałszywych, podżeganie do składania fałszywych zeznań i zastraszanie świadków. Uzasadnia to obawę matactwa w dalszym postępowaniu, w którym są na bieżąco weryfikowane kolejne materiały dowodowe”.
Sędziowski sąd dyscyplinarny nie podzielił tych obaw i zgody na zatrzymanie oraz areszt nie wydał. Zgodził się jednak na uchylenie sędziemu immunitetu. Uzasadnienie orzeczenia jest niejawne.
Czy decyzja w sprawie Sobierajskiego to sukces prokuratury i potwierdzenie, że zarzuty są mocne? Według sędziego, z którym rozmawiało OKO.press - niekoniecznie. Gdyby zarzuty były mocno uprawdopodobnione, sąd zgodziłby się na zatrzymanie i aresztowanie.
Sędziego Sobierajskiego nie było w poniedziałek w sądzie. Wiadomo jednak, że nie przyznaje się do winy. W komunikacie opublikowanym na stronie Sądu Apelacyjnego w Krakowie, zapewniał, że nie popełnił żadnego z zarzucanych mu przestępstw, i że będzie bronił swojego dobrego imienia.
Przypomniał, że zgodnie z przepisami to nie on, lecz minister sprawiedliwości nadzorował byłego dyrektora sądu (zajmował się obsługą logistyczną i administracyjną). Przyznał, że napisał wiele analiz, w tym zamawianych przez ministerstwo sprawiedliwości, a ich wykonanie zlecał mu dyrektor sądu.
"Personalny atak Zbigniewa Ziobry na moją osobę odbieram jako pretekst do przeprowadzenia kolejnego zamachu na niezależne sądownictwo" – zaznaczył w komunikacie.
Zapewne nastąpi ciąg dalszy tej sprawy, bo orzeczenie sądu dyscyplinarnego nie jest prawomocne.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.
Komentarze