0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Kuba Atys / Agencja GazetaKuba Atys / Agencja ...

Rozporządzenie MSWiA na pierwszy rzut oka nie jest tak bardzo kontrowersyjne – jego treścią jest "ułatwienie dostępu do ośrodka przedstawicielom organizacji, które zajmują się pomocą cudzoziemcom i nauczycielom". Dużo bardziej niepokojące jest uzasadnienie rozporządzenia, gdzie możemy przeczytać, że

celem jest odciążenie lokalnej sieci szkół oraz zminimalizowanie negatywnego nastawienia ze strony lokalnej społeczności poprzez... realizowanie obowiązku szkolnego poza siedzibą szkoły, tj. w ośrodkach dla cudzoziemców.

Oznacza to, że po wejściu w życiu rozporządzenia gminy będą mogły zdecydować, czy dzieci w procedurze będą dalej chodziły do polskich szkół, czy będą uczyły się w ośrodkach dla cudzoziemców.

MSWiA: "potencjalne ryzyko masowego napływu cudzoziemców"

Jak słusznie zauważa zespół uchodźcy.info, uzasadnienie rozporządzenia to klasyczny przykład polityki zarządzania strachem. MSWiA dosłownie straszy "masowym napływem cudzoziemców, w szczególności dzieci w wieku szkolnym".

W uzasadnieniu możemy bowiem przeczytać: "Obecnie w Polsce obowiązuje model edukacji małoletnich cudzoziemców ubiegających się o udzielenie ochrony międzynarodowej, zgodnie z którym dzieci te uczęszczają do placówek edukacyjnych, w których uczą się dzieci polskie.

Jednakże potencjalne ryzyko masowego napływu cudzoziemców, w szczególności liczby dzieci w wieku szkolnym, a także pojawiające się negatywne nastawianie lokalnej społeczności do cudzoziemców ubiegających się o udzielenie ochrony międzynarodowej, rodzą konieczność poszukiwania rozwiązań, które przyczynią się do ułatwienia i ulepszenia sposobu nauczania dzieci cudzoziemskich w Polsce".

Do tej pory dzieci ubiegające się o status uchodźcy (procedura trwa od kilku miesięcy do nawet dwóch lat) uczęszczały do polskich szkół wraz z polskimi uczniami. Dla dzieci mieszkających w ośrodkach był to najlepszy sposób na kontakt z polską kulturą i społeczeństwem. Jednak MSWiA uważa inaczej: w rozporządzeniu możemy przeczytać, że brak znajomości języka polskiego oraz "różnice kulturowe" prowadzą do opóźniania realizacji programu szkolnego oraz "konfliktów wynikających z różnic kulturowych". Stąd pomysł dawania gminie opcji zorganizowania nauczania dzieci w procedurze uchodźczej bezpośrednio w ośrodkach. Wtedy jednak ich kontakt z Polakami, językiem polskim i kulturą zostałby zredukowany do absolutnego minimum.

Nie ma wątpliwości, że MSWiA słusznie zdiagnozowało wyzwania w edukacji cudzoziemców w Polsce. Ale proponowane rozwiązanie to pójście na łatwiznę – zamiast pomyśleć o rozsądnych sposobach rozwiązywania konfliktów na tle różnic kulturowych, ministerstwo woli zminimalizować kontakty między cudzoziemcami a Polakami.

Zamiast wsparcia nauczycieli uczących klasy międzykulturowe, ministerstwo proponuje segregację i izolację.

Straż graniczna łamie prawo

Straszenie "ryzykiem masowego napływu cudzoziemców" jest tym mniej zasadne, że liczba osób składających wniosek o którąś z form ochrony w 2017 roku spadła o 60 proc. w porównaniu z rokiem poprzednim. Władze PiS robią wszystko, by uchodźców nie przyjmować, łamiąc polskie i międzynarodowe prawo.

Największa liczba osób ubiegających się o azyl, które trafiają do Polski, przekracza polsko-białoruską granicę Brześć-Terespol. Albo raczej przekraczała – od lipca 2016 roku rząd PiS systematycznie łamie polskie i międzynarodowe prawo, uniemożliwiając uchodźcom na granicy polsko-białoruskiej w Terespolu składanie wniosków o azyl. Postępuje wbrew decyzji Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Polscy strażnicy graniczni, przy wsparciu Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i osobistym zaangażowaniu ministra Mariusza Błaszczaka, odsyłają azylantów na Białoruś, gdzie nie istnieje sprawny system azylowy.

Wyrzuceni z Polski uchodźcy z Czeczenii i innych państw Azji Centralnej mogą zostać deportowani do swoich krajów pochodzenia, co naraża ich na niebezpieczeństwo tortur lub innego nieludzkiego traktowania.

Zgodnie z ekspertyzą Stowarzyszenia Interwencji Prawnej, strażnicy łamią prawo – odmowy tłumaczą brakiem wizy, a przecież osoba ubiegająca się o azyl nie musi jej posiadać. To naruszenie nie tylko polskiego, ale także międzynarodowego prawa.

Przypomnijmy, że nie trzeba pochodzić z terenu, na którym obecnie toczy się wojna, żeby móc ubiegać się o status uchodźcy. Aby dostać status uchodźcy (lub inną formę ochrony międzynarodowej, jak pobyt tolerowany czy ochrona uzupełniająca) wystarczy udowodnić, że w swojej ojczyźnie jest się prześladowanym. Tak jak niewygodni dla władz Czeczeni są prześladowani przez służby Kadyrowa, czeczeńskiego dyktatora, choć w kraju nie toczy się już wojna.

Na mocy Konwencji Genewskiej z 1951 roku, którą Polska ratyfikowała, każdy kraj ma obowiązek wpuścić do siebie wszystkich, którzy ubiegają się o ochronę międzynarodową. Dopiero później rozpoczyna się procedura sprawdzania, czy osobie przysługuje status uchodźcy. Straż Graniczna nie ma prawa podejmować decyzji o odesłaniu takiej osoby.

Według Polskiej Akademii Nauk spada też odsetek osób otrzymujących status uchodźcy: w okresie 2011-2016 uzyskiwało go zaledwie 2 proc. wnioskujących, w porównaniu do ponad 5 proc. w latach 90. W ciągu ostatnich 25 lat uchodźcy przybywający do Polski pochodzili najczęściej z Armenii, Gruzji, Federacji Rosyjskiej (głównie Czeczeni), Ukrainy oraz Afganistanu. Obywatele tych krajów stanowili około 84 proc. wszystkich osób objętych wnioskami złożonymi w tym długim okresie.

Syryjczycy łącznie złożyli 820 wniosków, niemal wszystkie po 2011 roku. To zaledwie 1 proc. wszystkich wniosków z ostatnich sześciu lat. Statystyczny uchodźca w Polsce nie pochodzi więc z Bliskiego Wschodu, ale z krajów bliskich nam geograficznie i kulturowo. Jeśli chodzi o bardziej odległe kraje, w Polsce jest spora grupa obywateli Somalii (przyjechali głównie w latach 90.) oraz Wietnamu (otrzymywali zgodę na pobyt tolerowany).

MSWiA: "To nie obowiązek. Decyzję podejmie gmina"

O rozporządzeniu jako pierwszy napisał "Dziennik Gazeta Prawna", tytułując artykuł "Getta edukacyjne, dzieci nie będą uczyć się z polskimi rówieśnikami". Biuro prasowe MSWiA zareagowało szybko, przysyłając sprostowanie pod tytułem "Dzieci cudzoziemców będą nadal uczyły się w polskich szkołach". Treść jest jednak mniej jednoznaczna niż tytuł: MSWiA tłumaczy, że rozporządzenie stwarza "nauczycielom możliwość długookresowego wstępu na teren ośrodka dla cudzoziemców, aby prowadzić zajęcia dla przebywających tam dzieci", ale jest to jedynie możliwość, a ostateczną decyzję podejmie gmina. Ministerstwo obiecało, że jeszcze dziś przedstawi poprawione uzasadnione projektu – OKO.press będzie śledziło tę sprawę.

Nawiązując do dzisiejszych informacji, które podaje „Dziennik Gazeta Prawna”, wyjaśniamy, że dzieci cudzoziemców uczą się i dalej będą się uczyć w polskich szkołach publicznych. MSWiA nie ingeruje w kwestie oświatowo-szkolne dotyczące dzieci cudzoziemców.

Dzięki nowym przepisom nauczyciele mieliby możliwość długookresowego wstępu na teren ośrodka dla cudzoziemców, aby prowadzić zajęcia dla przebywających tam dzieci - do tej pory nauczyciele nie mieli takiej możliwości.

Założeniem MSWiA nie jest wykluczenie dzieci cudzoziemców z systemu polskiej edukacji, a jedynie udzielenie wsparcia w fazie przygotowawczej edukacji przed pójściem do szkoły. Zgodnie z proponowanymi przepisami takie rozwiązanie daje jedynie gminom możliwość organizacji nauki w ośrodkach - nie jest to żaden z góry narzucony obowiązek. Ostateczna decyzja należy wyłącznie do gminy, jako organu prowadzącego szkołę.

W związku z powyższym tytuł artykułu „Dziennika Gazety Prawnej”, mówiący jakoby Urząd do Spraw Cudzoziemców czy MSWiA chciały stworzyć „getta edukacyjne dla uchodźców”, jest absurdalny i krzywdzący. Dziś MSWiA przekaże do konsultacji międzyresortowych poprawione uzasadnienie do projektu, oddające rzeczywiste stanowisko resortu w tej sprawie.

PAN: Uchodźcy są już w Polsce. Nie ma za to polityki integracyjnej

Według raportu Polskiej Akademii Nauk wydanego z okazji 25-lecia ratyfikowania przez Polskę Konwencji Genewskiej, uchodźcy, którzy już są w Polsce, często są wykluczani z życia społecznego i codziennie doświadczają dyskryminacji. Uchodźcy są wykorzystywani do zbijania kapitału politycznego i siania "paniki moralnej", ale media i politycy rzadko mówią o ich realnych problemach - np. dyskryminacji. Autorzy raportu krytykują zwłaszcza brak polskiej polityki integracyjnej: „Procesy integracji w społeczeństwie polskim pozostałej części grupy nie są przedmiotem wsparcia ze strony państwa polskiego, nie prowadzi się ich monitoringu ani pogłębionych badań na ten temat”.

Zdaniem autorów uchodźcy w Polsce są wypychani poza główny nurt życia społecznego, ale też „doświadczają sytuacji, którą można określić jako ubóstwo symboliczne”. Co to oznacza? Składają się na nie negatywna percepcja społeczna, brak szacunku społecznego, różne formy dyskryminacji, negatywne stereotypy „obcego” lub „muzułmanina”.

Ważnym czynnikiem wpływającym na taką sytuację jest właśnie brak odpowiedniej edukacji – brak w programach kształcenia w polskich szkołach wiedzy o różnorodności kulturowej Polski i zajęć anty-dyskryminacyjnych. Warto postawić sobie pytanie, komu i czemu w tym kontekście miałoby służyć odizolowywanie dzieci cudzoziemskich od polskich. Nie pomoże kolejna rada ds. przeciwdziałania rasizmowi, jeśli zabraknie odpowiedniej edukacji.

;

Udostępnij:

Monika Prończuk

Absolwentka studiów europejskich na King’s College w Londynie i stosunków międzynarodowych na Sciences Po w Paryżu. Współzałożycielka inicjatywy Dobrowolki, pomagającej uchodźcom na Bałkanach i Refugees Welcome, programu integracyjnego dla uchodźców w Polsce. W OKO.press pisała o służbie zdrowia, uchodźcach i sytuacji Polski w Unii Europejskiej. Obecnie pracuje w biurze The New York Times w Brukseli.

Komentarze