0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Slawomir Kaminski / Agencja GazetaSlawomir Kaminski / ...

"Nie możemy powiedzieć, że jesteśmy zadowolone". Tyle po 4 godzinach narad z Ministrem Zdrowia oraz Marszałkiem mogła powiedzieć Ewa Rygiel, przewodnicząca Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych w Szpitalu Wojewódzkim w Przemyślu.

O szczegółach negocjacji, które odbyły się w czwartek, 4 października 2018, obie strony nie informują, bo jak zapowiedział minister zdrowia Łukasz Szumowski "są jeszcze ani nie zaakceptowane, ani nie przyjęte. Ale są". Rozmowy mają być kontynuowane jutro, tyle że przez telekonferencję.

"Wracamy do dziewczyn głodujących, dopóki nie zostanie podpisane porozumienie, protest trwa" - powiedziała przewodnicząca Rygiel. A niektóre głodują już 30 dni. "A z takiej głodówki, to się potem długo wychodzi - jedna dziewczyna zasłabła i leży w autobusie" - komentowała jedna z pielęgniarek.

Zawsze coś

Pielęgniarki z Przemyśla jechały do Sejmu na posiedzenie Komisji Zdrowia na zaproszenie jej szefa Bartosza Arłukowicza, posła PO, b. ministra zdrowia. "W przypadku kiedy pielęgniarki nie zostałyby wpuszczone do Sejmu - co przewidywać możemy - lub minister zdrowia nie zjawi się na spotkaniu, uprzejmie informuję ministra zdrowia (...), że ruszamy z pielęgniarkami do pana gabinetu" - ostrzegał rano Arłukowicz.

Jednak kiedy delegacja kobiet zjawiła się o 12.00 przed Biurem przepustek Sejmu, Straż Marszałkowska nie wpuściła ich do środka. Widać bała się, że zdesperowane kobiety urządzą protest w Sejmie. Rzecznik Sejmu informował, że "ze względów organizacyjnych" przeniesiono posiedzenie komisji do Centrum Dialogu, daleko poza centrum Warszawy.

"Zawsze coś" - skwitowała jedna z pielęgniarek zabijając kolejną godzinę czekania papierosem. Po coś w końcu jechały tu tych 6 godzin. O 13.00 przyjechał do Centrum minister Szumowski. Zaczęły się negocjacje, trwały cztery godziny.

Głodówka od 3 września

W wojewódzkim szpitalu im. Św. Ojca Pio w Przemyślu od 3 września trwa protest głodowy pielęgniarek, a od 20 września odbywa się jednocześnie protest absencyjny - ok. 128 osób poszło na zwolnienie chorobowe. W szpitalu chaos, wstrzymano planowane przyjęcia. Pielęgniarki domagają się 1,2 tys. zł podwyżki, a dyrekcja szpitala oferuje im 850 zł.

Próbowały oczywiście rozmawiać z dyrektorem. "Opowiadał nam, że taka ciężka sytuacja w szpitalu, pieniędzy nie ma. A jak przyjechał Arłukowicz, to dyrektor zachwalał, że jesteśmy jednym z najlepiej zarabiających szpitali. Sam przyznał, że jego pensja to 20 tysięcy".

Pani Ania gorączkowo szuka nagrania, na którym to mówi. Jej telefon pełen jest filmików ze spotkań. Obiecuje mi też, że wyśle zdjęcie informacji o podwyżce płac, którą dostała w zeszłym roku - 1, 29 zł. Powiedziała dyrektorowi, że już mógł jej o tym listownie nie informować, bo ten list go pewnie więcej kosztował.

"A my chcemy godnych warunków, takich jakie wywalczyły sobie pielęgniarki z Rzeszowa. Dyrektor szpitala mówi nam, że ręce ma związane, bo na podwyżki musi mieć pozwolenie marszałka. Ten ze szpitala z Rzeszowa jakoś je dostał".

Głodować nie jest łatwo

"Niech pani sobie wyobrazi, że nawet urodziny dziecka musiałam obchodzić w szpitalu".

A czy pacjenci rozumieją? "Różnie to bywa" - spuszczają wzrok. "Trudno im się dziwić, myślą, że nie wiadomo ile zarabiamy". Pokazują mi zdjęcie tablicy, którą dyrektor umieścił w szpitalu. Na zdjęciu poza kwotami żądanymi przez związek zawodowy umieszczono też aktualne zarobki.

Zgodnie z informacją na tablicy, wynagrodzenie zasadnicze pielęgniarek to 3 545 zł brutto. "A my tak naprawdę zarabiamy 2100 - 2200 zł brutto. Potem pacjenci mówią, że oszalałyśmy".

Ile zarabiają pielęgniarki

W tym można się łatwo pogubić. W 2015 po miesiącach negocjacji podpisano porozumieniu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych z Ministerstwem Zdrowia (wtedy ministrem był prof. Marian Zembala). Odtrąbiono sukces - 1 600 zł podwyżki! Tylko że to podwyżka brutto brutto. Co to znaczy? Że w kwotę brutto wliczone są nie tylko koszty składek ponoszonych przez pracownika, ale również te ponoszone przez pracodawcę.

Przeczytaj także:

"Z tzw. dodatku zembalowego dostajemy więc 699 zł" - wyliczają. Ale cała Polska dowiedziała się, że dostaną 1 600, więc po co znowu marudzą.

A są pielęgniarki, które nie zarabiają nawet tyle, ile te w Przemyślu. Ponad 130 pielęgniarek z biłgorajskiego szpitala ma 1700–1800 zł brutto zasadniczego wynagrodzenia i to po dodaniu zembalowego.

A praca jest wymagająca. "W Rzeszowie zarabiają więcej, a mają większy personel. U nas są 4 osoby na 60 pacjentów. Mówią nam, że tylko wrotek nam brakuje, tak latamy".

Pielęgniarek mamy mało, a będzie jeszcze mniej

Pielęgniarki mają dość i to od lat. Niskie pensje są dla nich nie tylko niesprawiedliwe, ale odstraszają też młodsze pokolenie pielęgniarek i pielęgniarzy od podjęcia pracy w Polsce. "Średnia wieku to u nas powyżej pięćdziesiątki. Nie chcemy tylko pieniędzy, ale zwiększenia zatrudnienia" – mówi pani Basia ze Szpitala w Przemyślu.

Pielęgniarek brakuje już teraz, a będzie ich coraz mniej. W 2016 roku na 1000 Polaków przypadało 5,2 pielęgniarki. Gorzej jest tylko na Słowenii i w Grecji.

Nie wynika to bynajmniej z małej liczby wykształconych pielęgniarek. Kształcimy ich więcej niż Wielka Brytania czy Czechy - 32 na 100 tys. mieszkańców. Nie przekłada się to jednak na liczbę pielęgniarek czynnych zawodowo w Polsce. Wiele z nich wybiera emigrację do krajów, w których mogą godnie zarabiać.

Średnia wieku pielęgniarek pracujących w Polsce to 51 lat. Jeśli Ministerstwo nie przyciągnie młodszego pokolenia pielęgniarek do pozostania w Polsce, czeka nas kryzys.

A trzy lata po ostatnim porozumieniu pielęgniarki znów muszą dochodzić swoich praw. Protesty zaczęły się w lutym 2018 roku. Porozumienie podpisano dopiero w lipcu, w dodatku bardzo okrojone.

Pytam pielęgniarki z Przemyśla o porozumienie z lipca podpisane pomiędzy związkami i ministerstwem zdrowia. "Jakie porozumienie?" - pani na papierosie nie za bardzo wie o czym mówię. Pani Ania dodaje: "Nie ma żadnego porozumienia, wszystko kłamstwo".

;
Na zdjęciu Marta K. Nowak
Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Komentarze