0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Agata KubisAgata Kubis

Marszałek Sejmu Elżbieta Witek skierowała do pierwszego czytania obywatelski projekt nowelizacji ustawy prawo o zgromadzeniach autorstwa Fundacji „Życie i Rodzina” Kai Godek. Parlamentarzyści zajmą się nim już za tydzień na najbliższym posiedzeniu, 28-29 października 2021.

Widżet projektu Aktywni Obywatele - Fundusz Krajowy, finansowanego z Funduszy EOG

Ultrakonserwatywne środowisko domaga się, by do gwarantowanej konstytucyjnie wolności zgromadzeń wprowadzić klauzule. W skrócie, chodzi o to, by z przestrzeni publicznej usunąć widoczność osób LGBT.

Celem ustawy są Marsze Równości, a także wszystkie prorównościowe manifestacje, na których pojawiałyby się symbole i hasła nawiązujące do walki tęczowej społeczności o uznanie równych praw.

Już dziś Polska jest liderem rankingu dyskryminacji osób LGBT w systemie prawa. Gdyby projekt ograniczający wolność zgromadzeń dla osób LGBT wszedł w życie, trafilibyśmy do światowej awangardy państw, które wymazują osoby LGBT z przestrzeni publicznej.

Przeczytaj także:

Putinowska klisza "propagowania"

Fundacja Kai Godek chce dokładnie, by zakazane były zgromadzenia, których celem jest "kwestionowanie małżeństwa jako związku kobiety i mężczyzny". Niezgodne z prawem miałoby być też "propagowanie":

  • związków partnerskich;
  • małżeństw jednopłciowych;
  • adopcji i przysposobienia dzieci przez pary jednopłciowe;
  • innej niż heteroseksualna orientacji płciowej;
  • płci jako bytu niezależnego od uwarunkowań biologicznych;
  • aktywności seksualnej dzieci i młodzieży przed ukończeniem 18 r.ż.

Jak czytamy w projekcie ustawy "Stop LGBT", pod pojęciem propagowania kryją się "wszelkie formy upowszechniania, rozpowszechniania, agitowania, lobbowania, twierdzenia, oczekiwania, żądania, zalecania, rekomendowania lub promowania”.

Projektodawcy nie wskazują wprost, że niezgodne z prawem będzie maszerowanie z tęczową flagą, ale można się domyślać, że właśnie międzynarodowy symbol praw osób LGBT musiałby zniknąć z ulic polskich miast. A wraz z nim popularne hasła z transparentów: "Mama + Mama = rodzina" czy "Miłość to nie grzech".

Zakazane ma być też wykorzystywanie lub przetwarzanie symboli religijnych, godła, barw narodowych, a także symboli historycznych związanych z historią Polski. W przestrzeni publicznej nie będzie można też posiadać i wykorzystywać jakichkolwiek przedmiotów o charakterze erotycznym lub seksualnym, szczególnie tych, które „imitują narządy rozrodcze”.

I Prezes SN nie widzi problemu

Ustawa w rażący sposób narusza wolności zapisane w Konstytucji. Wolność zgromadzeń (art. 57) nie podlega bowiem ani przedmiotowym, ani podmiotowym ograniczeniom. Oznacza to, że nie można za pomocą ustawy wyjąć spod tej zasady konkretnej tematyki lub grupy osób. Jedyną przesłanką do ograniczenia wolności zgromadzeń jest naruszenie prawa, czyli nawoływanie do przestępstwa lub propagowanie treści zakazanych kodeksem karnym.

Projekt Kai Godek idzie jeszcze dalej. Nie tylko ogranicza możliwość manifestowania, ale także cenzoruje walkę o prawa osób LGBT. I w ten sposób ogranicza wolność słowa (art. 54).

Co ciekawe, na temat rażącego naruszenia ustawy zasadniczej nie wypowiedział się jedyny organ opiniujący projekt. W piśmie Sądu Najwyższego z 27 września 2021 czytamy, że projekt zakazujący manifestacji LGBT nie ma wpływu na sprawy, którymi zajmują się sądy powszechne, czy Sąd Najwyższy. Pod opinią podpisała się I prezes SN Małgorzata Manowska.

Stanowisko SN jest o tyle zaskakujące, że o wolności zgromadzeń wielokrotnie rozstrzygały sądy powszechne. Tak było np. w 2019 roku w Lublinie, gdzie prezydent Krzysztof Żuk wydał prewencyjny zakaz organizacji Marszu Równości. Sąd zakaz uchylił, a w uzasadnieniu podkreślił, że "wolność zgromadzeń pełni doniosłą rolę w demokratycznym państwie prawa".

Na ochronę konstytucyjnych wolności ze strony sądów wielokrotnie mogli też liczyć nacjonaliści. Tak było m.in. w 2018 roku, gdy ówczesna prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Walt chciała zakazać organizacji Marszu Niepodległości. Tak samo, jak Krzysztof Żuk w Lublinie, powoływała się na domniemane zagrożenie.

W tym przypadku sąd także uznał, że bez dowodów nie może być mowy o prewencyjnym zakazie.

Orzecznictwo Europejskiego Trybunału Praw Człowieka wskazuje bowiem, że niezależnie od kontrowersyjności głoszonych poglądów, to państwo ma obowiązek zapewnić bezpieczeństwo podczas zgromadzenia. Dopiero niestosowanie się do przepisów przez organizatorów lub uczestników, może być przyczynkiem do jego rozwiązania. O tym jednak władze w porozumieniu ze służbami decydują na miejscu.

Polska jak Rosja

Projekt ustawy Kai Godek przypomina legislację uchwaloną w putinowskiej Rosji. Władze w Moskwie choć nie penalizują kontaktów homoseksualnych per se, to nie dopuszczają manifestacji i stowarzyszania się w organizacjach LGBT, publicznego okazywania uczuć przez osoby tej samej płci czy prowadzenia kampanii zdrowotnych dotyczących prewencji HIV/AIDS.

Pokłosiem rażących ograniczeń były postępowania przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka, które wytoczyli aktywiści LGBT. W lipcu 2019 roku Trybunał nałożył na Rosję karę finansową wysokości 42,5 tys. euro za naruszenie prawa wolności zgromadzeń z powodu zablokowania możliwości rejestrowania stowarzyszeń LGBT oraz za naruszenie zakazu dyskryminacji.

W 2018 roku EPTCz stwierdził, że Rosja narusza prawa człowieka zakazując organizacji marszów równości, a w 2017 – że rosyjska ustawa zakazująca „promocji homoseksualizmu” jest niezgodna z prawem międzynarodowym.

Gdyby Polska dołączyła do państw, które pośrednio kryminalizują nieheteronormatywność i transpłciowość, naraziłaby się na podobne reperkusje.

A mimo to projekt Kai Godek nie utknął w sejmowej zamrażarce, lecz będzie przedmiotem poważnej dyskusji.

Jakkolwiek absurdalnie nie brzmi pomysł wsadzenia setek tysięcy Polek i Polaków z powrotem do szafy, nie można go bagatelizować. W ostatnich latach o zakazie Marszów Równości fantazjowali m.in. prezes PiS Jarosław Kaczyński, minister edukacji Przemysław Czarnek czy prezydent Andrzej Duda.

;
Na zdjęciu Anton Ambroziak
Anton Ambroziak

Dziennikarz i reporter. Uhonorowany nagrodami: Amnesty International „Pióro Nadziei” (2018), Kampanii Przeciw Homofobii “Korony Równości” (2019). W OKO.press pisze o prawach człowieka, społeczeństwie obywatelskim i usługach publicznych.

Komentarze