0:000:00

0:00

Liczba wykrytych przypadków kiły wzrosła w Europie o 70 proc. od 2010 roku. W 2017 osiągnięto rekord - 33 tys. zakażeń. We wschodniej Europie i Azji rośnie liczba osób zakażonych HIV. Przypadków rzeżączki także jest z roku na rok coraz więcej, a chlamydioza to dziś najczęstsza choroba przenoszona drogą płciową w Unii Europejskiej - w 2017 roku wykryto 409 646 przypadków zakażeń.

Polska nie odbiega od międzynarodowego trendu - chociaż wzrostowa tendencja wykrywalności HIV załamała się w zeszłym roku, liczba przypadków nadal jest wysoka i najprawdopodobniej niedoszacowana. Liczba zachorowań na kiłę rośnie skokowo. W 2017 roku odnotowano 1593 nowych zachorowań. Nie wiemy jednak jaka jest skala problemu, bo Polacy myślą, że problem ich nie dotyczy.

Pod kątem chorób przenoszonych drogą płciową bada się mniej niż 10 proc. Szczególnie martwiąca jest późna wykrywalność i przypadki przekazywania chorób noworodkom, których można by uniknąć, gdyby kobiety wiedziały o chorobie. W obecnej atmosferze nagonki na edukację seksualną oraz niedofinansowanej profilaktyki jesteśmy wobec chorób przenoszonych drogą płciową bezbronni.

Przeczytaj także:

HIV niedoszacowany: nawet 5 tys. osób o swojej chorobie może jeszcze nie widzieć

Chociaż liczba nowo wykrywanych zakażeń ludzkim wirusem upośledzenia odporności (HIV – Human Immunodeficiency Virus) zmalała między 2017 i 2018 - wciąż utrzymuje się na wysokim poziomie w stosunku do lat poprzednich. Wykrywalność może być zresztą o wiele niższa niż liczba zachorowań.

Prof. Magdalena Rosińska z Narodowego Instytutu Zdrowia – Państwowego Instytutu Higieny szacuje, że w Polsce żyje dziś ok. 5 tys. osób, u których zakażenia jeszcze nie wykryto.

"Naszą specyfiką jest to, że wirusa HIV wykrywa się późno. Z ostatnich badań wynika, że pół roku po zakażeniu dowiaduje się o tym zaledwie 15 proc. osób żyjących z HIV". Według danych Krajowego Centrum ds. AIDS 14 października 2019 leczeniem antyretrowirusowym objętych było około 12 252 pacjentów, w tym 98 dzieci.

Wielki powrót kiły

Kiła jest dziś najszybciej rozprzestrzeniającą się w Europie chorobą zakaźną. W latach 2010-2017 wiele krajów odnotowało gwałtowny wzrost liczby zgłoszonych zakażeń, Polska nie jest tu wyjątkiem. Szacuje się, że rocznie zakażeń jest ok. 2 tys.

Nowo zarejestrowane zachorowania na kiłę na 100 tys. ludności
Nowo zarejestrowane zachorowania na kiłę na 100 tys. ludności

W Polsce w ostatnich latach wzrosła również zachorowalność na wirusowe zapalenie wątroby typu C (wirus przenosi się przez krew, seks i z zakażonej matki na dziecko). W roku 2008 było ich 2353, w roku 2017 – 4010. Występowanie chlamydioz u osób powyżej 26 roku życia kształtuje się w Polsce na podobnym poziomie jak w UE: 3 - 4 proc.

Z wszystkimi statystykami dotyczącymi chorób przenoszonych drogą płciową jest jednak problem. "Zgłaszalność przypadków chorób przez lekarzy nie jest najlepsza" - mówi OKO.press dr n. społ. Magdalena Ankiersztejn – Bartczak, prezeska Fundacji Edukacji Społecznej (FES). Część zakażonych pozostaje niezdiagnozowanych, inni wymykają się medycznym statystykom, bo leczą się prywatnie.

Wirus brodawczaka ludzkiego (HPV) nie pojawia się w większości statystyk, ale znany jest jako główna przyczyna m.in. raka szyjki macicy. Statystyki są w Polsce katastrofalne - z 10 kobiet, u których codziennie wykrywa się w Polsce raka szyjki macicy, 5 umiera. To jeden z najwyższych wskaźników umieralności na tę chorobę w Europie.

Profilaktyka zrywowa

Kiedy wiceprezydent Warszawy ogłosił program obowiązkowych szczepień na HPV dla 12 latków obu płci, twitter zatrząsł się od śmiechu.

"Którzy chłopcy mają macicę Panie Rabiej, bo coś jestem nie na bieżąco z postępem w nauce?" - kpił jeden z komentujących, który najwyraźniej nie był też na bieżąco z faktem, że mężczyźni mogą być nosicielami wirusa HPV, ale też chorować przez to na raka odbytu, raka głowy i szyi, raka prącia.

Bycie nie na bieżąco w kwestiach związanych z seksem to u nas epidemia narodowa, a polityka rządowa nie pomaga.

„Działania profilaktyczne odbywają się na zasadzie zrywów. Nie ma systemowego podejścia, nie ma długofalowego myślenia. I choć mamy piękny Narodowy Program dotyczący profilaktyki HIV, nie ma na niego środków. One powinny systematycznie rosnąć, a tymczasem znikają. I nikt o tym nie mówi” – alarmowała Ankiersztejn-Bartczak.

Problem nie dotyczy wyłącznie niezorientowanej młodzieży - nieświadomi zagrożenia są też dorośli. Grupami szczególnie narażonymi na niewiedzę o własnej chorobie są w Polsce seniorzy i kobiety.

Liczba stwierdzonych zakażeń nie wzrasta znacząco wśród dorosłych poniżej 30. roku życia. Największy przyrost nowo rozpoznawanych zakażeń dotyczy grupy wieku 30-39 lat. Coraz więcej nowych rozpoznań obserwuje się w grupach wieku 40-49 oraz 50+ - ci ostatni często nie są przez lekarzy kierowani na odpowiednie badania, bo choroby przenoszone drogą płciową występują razem z innymi chorobami albo mylnie uznaje się seniorów za grupę "poza ryzykiem".

Polacy się nie badają: bo myślą, że nie muszą, wstydzą się albo nie mają jak

Szacuje się, że ok. 9 proc. Polaków zrobiło kiedykolwiek test na HIV, podczas gdy w krajach zachodnich testami objęto aż 80-90 proc. populacji.

W statystykach dotyczących HIV w Polsce dominują mężczyźni, szczególnie ci "odbywających stosunki z mężczyznami" (MSM). U kobiet zakażeń stwierdzano znacznie mniej.

"Dysproporcja może być w dużej mierze spowodowana tym, że kobiety robią sobie mniej badań" - tłumaczy Ankiersztejn-Bartczak. "Światowe statystyki HIV pokazują, że kobiety stanowią 51 proc. zakażonych. W Europie dużo akcji profilaktycznych było skierowanych do mężczyzn, więc ta grupa częściej przychodzi się badać. Jeśli chodzi o późne wykrywanie zakażenia HIV, przeważają za to kobiety".

"Polacy nie myślą o chorobach przenoszonych drogą płciową, nie mają żadnej świadomości zagrożeń czy symptomów. Odsuwają od siebie problem, myśląc, że dotyczy »półświatka«" - tłumaczy OKO.press Antonina Lewandowska, edukatorka z grupy Ponton.

Z tym myśleniem łączy się też silna blokada przed badaniami oraz wstyd. "To problem ogółu społeczeństwa związany z seksualnością, jako tematem tabu. Bardzo trudno przyznać się do chorób przenoszonych drogą płciową" - mówi Ankiersztejn-Bartczak

Na przykład wirus brodawczaka ludzkiego powoduje kłykciny kończyste - brodawczakowe zmiany, których chorujący bardzo się wstydzą. "Ginekolodzy mówili nam, że ciągle zaskakuje ich to, jak późno kobiety przychodzą z kłykcinami" - mówi Ankiersztejn-Bartczak.

"Rozmawiałam z dziewczyną, która miała już tak duże i bolesne zmiany, że od pół roku chodziła wyłącznie w spódnicach, bo nie była już w stanie nosić spodni" - mówi Lewandowska. "Ale na wizytę u lekarza nie mogła się zdobyć. Najpierw myślała, że samo zniknie, a potem było jej wstyd, że jest już w tak złym stanie" - tłumaczy Lewandowska.

Nieświadome matki

Brak świadomości i potrzeby badań najdotkliwiej pokazują przypadki dzieci, którym HIV przekazała matka. Choroba nie przechodzi przez łożysko, a więc nawet seropozytywna (zakażona HIV) kobieta może urodzić zdrowe dziecko, pod warunkiem, że się zbada, wie o chorobie i nie zdecyduje się na poród naturalny ani karmienie piersią.

Podobnie jest z kiłą - zakażenia dziecka można uniknąć, jeśli matka wykona wcześniej badania i zacznie leczenie. Z raportu Europejskiego Centrum ds. Zapobiegania i Kontroli Chorób (ECDC) wynika, że w latach 2007-2017 w Europie stwierdzono 787 przypadków kiły wrodzonej - czyli przechodzącej z matki na dziecko (kiła często powoduje też poronienia). Polska jest czwartym krajem, w którym było ich najwięcej (84) - po Rumunii, Portugalii i Bułgarii.

"Lekarze rzadko rekomendują kobietom w ciąży badania na HIV czy kiłę, choć powinien to być ich obowiązek. Pewnie nie chcą się potem kłócić z pacjentką, którą taka rekomendacja może oburzyć" - sugeruje Antonina Lewandowska.

"Niestety spotykamy się też z małą świadomością lekarzy, np. dotyczącą tego, że kiła może się przenosić również drogą oralną i objawy kiły często leczone są jako angina. Jedna z badanych przez nas osób była leczona aż trzema antybiotykami zanim trafiła do nas i okazało się, że ma kiłę" - mówi Ankiersztejn-Bartczak.

Badań nie ma albo są drogie

Dostęp do badań jest bardzo ograniczony z wyraźną dysproporcją między miastem, a wsią. W Polsce jest 27 Punktów Konsultacyjno - Diagnostycznych, w których można zrobić anonimowe i bezpłatne badania, ale jedynie na HIV (czasem też na HCV i kiłę, jeśli uda się pozyskać środki niepubliczne) i jedynie w większych miastach.

Magdalena Ankiersztejn-Bartczak: „Nasz system testowania w kierunku HIV jest niewydolny. Jeden punkt działający na całe województwo i pracujący raz w tygodniu po 2-3 godziny to zdecydowanie za mało”.

"Problem się pogłębia, a my zamiast wprowadzać skuteczną profilaktykę i edukować, wolimy na ten temat milczeń. Jeśli nie wyedukujemy kolejnego pokolenia, będzie coraz gorzej, bo świadomość społeczna spada".

Udostępnij:

Marta K. Nowak

Absolwentka MISH na UAM, ukończyła latynoamerykanistykę w ramach programu Master Internacional en Estudios Latinoamericanos. 3 lata mieszkała w Ameryce Łacińskiej. Polka z urodzenia, Brazylijka z powołania. W OKO.press pisze o zdrowiu, migrantach i pograniczach więziennictwa (ośrodek w Gostyninie).

Przeczytaj także:

Komentarze