"Tylko głos wyborców, a nie żadne sztuczki, zdecydują o tym, kto będzie prezydentem" - mówił w Senacie Marek Borowski, prezentując szereg poprawek, które wniesiono do nowej ustawy wyborczej. Wiele z nich poparli też senatorowie PiS. Ale nie te kluczowe
Piętnaście minut przed północą 1 czerwca Senat głosami senatorów opozycji oraz senatorów PiS uchwalił nową ustawę wyborczą. Przegłosowano także ok. 40 poprawek, które wcześniej w ciągu dnia przyjęły obradujące wspólnie komisje senackie.
Dużą część poprawek przegłosowano jednomyślnie. Między innymi te dotyczące:
Senatorowie PiS wstrzymywali się od głosu m.in. w sprawie:
Głosowali przeciwko:
Wszystkie te poprawki zgłaszane były przez opozycję. Senatorowie Prawa i Sprawiedliwości zgłosili jedną poprawkę, która upadła.
Podczas debaty nad ustawą, prace w komisjach sprawozdawał Marek Borowski. Opowiadał, że w przypadku poprzedniej ustawy, tak zwanej ustawy kopertowej, wątpliwości było tyle, że ostatecznie ją odrzucono. Nowa ustawa "szła w dobrym kierunku", ale "nie została przepracowana należycie w Sejmie".
"Ta ustawa przeszła przez Sejm w ciągu 10 godzin. Gdyby popracowano nad nią pięć, sześć dni, to my byśmy mogli skrócić prace nad nią o dziesięć dni" - tak Borowski odnosił się do zarzutów o to, że Senat zastosował obstrukcję.
Kolejną rzeczą, która przesądziła o czasie pracy w Senacie był brak uchwały PKW. Opublikowanie jej było warunkiem przystąpienia przez Senat do ostatecznego głosowania tak, by działania izby wyższej miały podstawę prawną.
Senator Borowski wyjaśniał następnie motywy stojące za częścią poprawek. "Krążył nad tym duch podejrzliwości. Podejrzliwości, że niektóre rozwiązania w tej ustawie mogą być wykorzystane w sposób niegodny".
Te wątpliwości dotyczyły przede wszystkim terminów wyborczych, stąd szereg regulacji takich jak minimalny czas na zbieranie podpisów.
"Tylko głos wyborców, a nie żadne sztuczki zdecydują o tym, kto będzie prezydentem" - podsumowywał Marek Borowski.
Senatorowie PiS chcieli dopisać do ustawy przepisy mówiące o tym, skąd i jakie środki zostaną przekazane Poczcie Polskiej na realizację wyborów korespondencyjnych. Opozycja odrzuciła ten pomysł w komisji, zatem przedstawiony został jako wniosek mniejszości.
"To wyglądało jakbyście państwo chcieli odegrać na Poczcie Polskiej albo na nią obrazili. Poczta nie jest winna za pandemię, ma duże zadanie do wykonania przy okazji wyborów. Przypominam, że bardzo o to wnioskowali przedstawiciele związkowców" - argumentował za przyjęciem poprawki Marek Pęk.
Odpowiadał mu Marcin Bosacki: "Nie tylko Poczta Polska, ale konsulowie i samorządy mają zwiększone koszty. Mamy podejrzenie, że specjalne potraktowanie poczty ma na celu zrekompensowanie jej kwoty wydanej przy nielegalnej organizacji poprzednich kopertowych wyborów".
Głos w debacie zabrał RPO Adam Bodnar. Dziękował Senatowi za przychylenie się do części poprawek zgłaszanych przez Biuro RPO. Zwrócił jednak uwagę, że politycy postanowili zignorować kwestię wprowadzonych do ustawy "praw nabytych" starych kandydatów na prezydenta. Podkreślał, że takie rozwiązanie pogwałca podstawą zasadę biernego prawa wyborczego, czyli równości. Opozycja ostatecznie nie zdecydowała się skasowanie tych przepisów, pomimo licznych apeli ekspertów.
"Być może jawimy jako konstytucyjne dinozaury w obliczu rysującego się porozumienia politycznego. Być może to jest ten dzień, kiedy litera bieżącej polityki zwycięży nad konstytucją (...) Moim obowiązkiem jest zwrócić państwu na to uwagę" - przemawiał Bodnar. I ostrzegał, że powołanie się przez niedoszłego kandydata na ten fakt w proteście wyborczym będzie mocną podstawą dla SN do uznanie wyborów za nieważne.
Senator Marek Borowski jeszcze rano w rozmowie z OKO.press zapowiadał, że będzie głosował przeciwko poprawce przesuwającej wybory na czas po 6 sierpnia. Opowiadał, że ekspertyzy prawne były zróżnicowane i w niektórych opiniach nie wykluczano konstytucyjności oparcia się o uchwałę PKW.
"Trzeba pamiętać, że obie wersje - zarówno ta prowadząca do wyborów już teraz, jak i ta mówiąca o czekaniu do końca kadencji, opierają się na interpretacji konstytucji. Tego przypadku, do którego PiS doprowadził swoim uporem, konstytucja po prostu nie przewidziała" - wyjaśniał.
I dodawał, że sam zagłosuje przeciwko tej poprawce: "Jeżeli oba scenariusze są możliwe do przeprowadzenia, to należy mieć na uwadze, że oczekiwanie społeczne jest takie, żeby wybory odbyły się możliwie szybko. Nie czekać już, nie przeciągać kampanii. Przecież przyjęcie wersji z wyborami po 6 sierpnia oznaczałoby, że kampania wyborcza ciągnie się przez czerwiec, lipiec, sierpień i wrzesień. Jesteśmy wciąż w trakcie epidemii, gospodarka jest w dość dramatycznym stanie, jest wiele innych ważnych działań, które trzeba podjąć".
Ostatecznie w ciągu w toku prac połączonych komisji poprawkę wycofał jej współautor, obok Gabrieli Morawskiej-Staneckiej (Lewica), Michał Kamiński (PSL). Polityk argumentował przy tym, że dzisiejsze opublikowanie przez rząd uchwały PKW rozwiązuje wątpliwości dotyczące wyborów przed 6 sierpnia.
Sejm zajmie się ustawą we wtorek 2 czerwca, najprawdopodobniej w środę marszałek Elżbieta Witek ogłosi termin nowych wyborów prezydenckich. Najprawdopodobniej będzie to 28 czerwca, niektórzy politycy obozu władzy wskazywali również na 5 lipca.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze