0:00
0:00

0:00

Darmowe leki dla seniorów od 75 roku życia były jedną z najważniejszych obietnic wyborczych PiS. Premier Szydło zapowiedziała w exposé, że spełni ją w ciągu pierwszych 100 dni rządu. Jednak 2,7 mln wyborców 75+ na ustawę musiało poczekać do kwietnia, a program zaczął działać 1 września. I działa jakby chciał a nie mógł.

Refundowana jest tylko część leków, z których korzystają seniorzy i nie każdy lekarz może je przepisać.

Proszę Czytelników i Czytelniczki o nadsyłanie informacji o lekach, których obietnica darmowych leków dla seniorów nie objęła. A także o innych nieprawidłowościach w realizacji rządowego programu. [email protected]

Zapłacą o 23,5 proc. mniej

OKO.press liczy, jaką część potrzeb osób starszych pokryje program 75+.

Bierzemy pod uwagę jedynie leki wydawane na receptę, nie uwzględniamy więc m.in.

leków przeciwbólowych, środków higienicznych, witamin, suplementów diety, aspiryny. Seniorzy i seniorki za takie leki będą płacić jak do tej pory.

Wśród leków na receptę oddzielamy od siebie leki objęte refundacją (częściową lub pełną) od nierefundowanych. Program dla seniorów dotyczy tylko tych pierwszych. Miał zapewnić 100 procentową refundację, ale objął tylko część leków.

Nierefundowane leki (ciemno czerwone na wykresie) były, są i nadal będą pełnopłatne.

Według danych IMS Health w 2015 r. wszystkie leki na receptę kosztowały seniorów po 75 roku życia 2,66 mld zł, z czego 1,8 mld zł wydali na leki nierefundowane, a 860 mln - na leki objęte częściową refundacją.

W 2016 r. funkcjonowanie programu przez cztery miesiące ma kosztować budżet nie więcej 125 mln zł, w 2017 r. - 564 mln, a z każdym kolejnym rokiem coraz więcej. Ustawa dopuszcza jednak, że te kwoty mogą zostać obniżone.

Ministerstwo zdrowia na stronie programu 75+ podaje, że w 2016 r. "rachunki seniorów na leki refundowane zmniejszą się o ponad 40 proc.", a w kolejnych latach - o ponad 60 proc.

To wybiórcza prawda. Jeśli uwzględnimy wydatki seniorów 75+ na wszystkie leki na receptę, skala refundacji jest radykalnie mniejsza:

  • w 2015 r. seniorzy wydali na leki na receptę łącznie 2,66 mld zł, a NFZ dopłaciło 1,7 mld zł;
  • w 2016 r. - przyjmując, że skala potrzeb będzie taka sama - seniorzy zapłacą 2,54 mld zł, a NFZ - 1,825 mld zł;
  • w 2017 r. seniorzy wydadzą łącznie 2,1 mld, a NFZ 2,3 mld.
W 2016 r. program 75+ zmniejszy zatem - w porównaniu z 2015 r. - wydatki seniorów na leki przepisane przez lekarzy o 4,8 proc. W 2017 r. o 23,5 proc.

OKO.press poprosiło resort zdrowia o udostępnienie pierwszego podsumowania programu za wrzesień. Zgodnie z ustawą wprowadzającą program 75+, NFZ ma obowiązek przesyłać ministerstwu comiesięczne zestawienia liczby wydanych opakowań i łącznej kwoty refundacji do 20 dnia kolejnego miesiąca.

Przeczytaj także:

Jak usłyszeliśmy w biurze prasowym ministerstwa, NFZ "zabezpieczył" na leki wydane za darmo we wrześniu 25,8 mln zł. Nie wiadomo jednak, ile z tego naprawdę wyda, bo nie rozliczył się ze wszystkimi aptekami. Na razie wypłacił im jedynie 1,16 mln zł. Pełne dane poznamy dopiero pod koniec listopada.

Czego na liście nie ma...

Wyliczając w jakim stopniu program 75+ ulży kieszeni seniorów, trzeba wziąć pod uwagę, że nie wszyscy pacjenci skorzystają z niego w równym stopniu. Część seniorów i seniorek na liście bezpłatnych leków nic dla siebie nie znajdzie.

Pierwotnie na tzw. liście "S" znalazło się 1129 preparatów zawierających 68 różnych substancji czynnych, wcześniej refundowanych w 30 lub 50 proc. albo wydawanych za ryczałt. To głównie leki na choroby przewlekłe, np. serca i układu krążenia, osteoporozę czy chorobę Parkinsona.

Lekarze krytykują wybór ministerstwa za brak niektórych grup leków.

Dr onkologii Grzegorz Luboiński, były naczelny chirurg w Centrum Onkologii, mówi “Oku”, że przede wszystkim powinny być refundowane insuliny, niezbędne w leczeniu cukrzycy, a nie są. "Insulin nie używamy do leczenia innych chorób, nie ma więc ryzyka, że ktoś przepisze je niezgodnie ze wskazaniem" - przekonuje.

Prof. kardiologii Janina Stępińska, była prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, w rozmowie z OKO.press wytyka też brak inhibitorów enzymu konwertującego (inaczej: preparatów ACEI, m.in. w niewydolności serca, po zawale serca, w nadciśnieniu tętniczym i chorobie wieńcowej) oraz, poza rzadko zalecanym karwediololem, beta-adrenolityków (BB) (stosowanych w chorobie niedokrwiennej, zaburzeniach rytmu i niewydolności sera, w nadciśnieniu tętniczym).

Wybór ministerstwa skrytykowali też lekarze zrzeszeni w Porozumieniu Zielonogórskim. Twierdzą, że listę leków 75+ powinna być uzupełniona o nowoczesne leki przeciwpłytkowe (pomagające zawałowcom), diuretyki (leki moczopędne, których używa się m.in. przy chorobach nerek i niewydolności serca) oraz o antagonistów układu RAA (stosowanych w przewlekłych chorobach nerek).

...a co jest niepotrzebnie

Z drugiej strony Porozumienie Zielonogórskie wskazuje na leki, których nie powinno być na liście refundowanych, bo są już dostępne nowsze, skuteczniejsze preparaty. Chodzi np. o lowastatynę (środek obniżający cholesterol) i sartany (które są wskazane jako leki drugiego rzutu w leczeniu chorób serca w przypadku przeciwwskazań dla stosowania ACEI).

Resort zdrowia zapowiada, że z czasem będzie uzupełniać listę leków dla seniorów.

1 listopada w wykazie pojawiło się pięć nowych pozycji (m.in Daivobet leczący łuszczycę i Valdoxan leczący depresję). Jak ustaliła “Gazeta Lekarska”, w styczniu mają się pojawić na liście kolejne leki kardiologiczne, insuliny krótkodziałające i leki na jaskrę. Na razie ministerstwo przesłało swoje propozycje Agencji Oceny Technologii Medycznych i Taryfikacji.

Listę obecnie refundowanych leków można znaleźć tutaj na ministerialnej stronie.

Tylko wybrane zastosowania

Na stronie programu brakuje jednak informacji, że nie każdy pacjent, korzystający z leków z tej listy, może liczyć na refundację.

Zgodnie z prawem refundacja (częściowa lub całkowita) dotyczy “całego zakresu zarejestrowanych wskazań i przeznaczeń”. To oznacza, że obok listy leków "S" pojawia się drugie kryterium.

Gdy lekarz przepisze dany lek na chorobę, której nie ma w zarejestrowanych wskazaniach, pacjent musi zapłacić pełną kwotę, nawet jeżeli lek jest na liście "S".

Na przykład lek xarelto jest refundowany przy zakrzepicy, ale lekarze stosują go też przy migotaniu przedsionków, a takiego wskazania dla xarelto nie zarejestrowano. Jak mówią “Oku” lekarze podstawowej opieki zdrowotnej, zdarza się, że przychodzą do nich sercowcy , którzy leczą się xarelto, znaleźli lek na liście leków 75+ i domagają się wypisania recepty na pełną refundację. Lekarze muszą odsyłać ich z kwitkiem, to znaczy z receptą bez refundacji.

"Nie dość, że obowiązują różne stopnie refundacji w zależności od choroby, to jeszcze mamy różne okresy, w jakich pacjentowi należy się nieodpłatny lek. W jednym typie zawału ma do niego prawo przez 30 dni, w innym przez 12 miesięcy" - opisują zamieszanie wokół leków lekarze.

Informację o wskazaniach dla poszczególnych leków można znaleźć na stronie Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych. Po wpisaniu nazwy leku, substancji czynnej lub kodu EAN, wyświetla się pełna charakterystyka leku, na początku której znajdują się “wskazania do stosowania”. Laik jednak może nie poradzić sobie z rozpoznaniem w nich swojej choroby. Wskazania są opisowe i nie mają odniesienia do klasyfikacji ICD-10, której symbole można znaleźć na skierowaniach do specjalisty (np. I80.1 to symbol zapalenia żyły udowej). Dla leku xarelto wskazaniem jest: “profilaktyka zdarzeń zakrzepowych na podłożu miażdżycowym u dorosłych pacjentów po ostrym zespole wieńcowym”.

To ograniczenie programu może być jednak niedługo zniesione.

Ministerstwo Zdrowia przygotowało projekt nowelizacji ustawy refundacyjnej, który znosi ograniczenie refundacji leków do chorób z katalogu zarejestrowanych wskazań. Zmianę poparła m.in. Naczelna Rada Lekarska.

Ministerstwo ostrzega lekarzy

Uprawnienia do wypisywania recept na leki 75+ mają jedynie lekarz i pielęgniarka Podstawowej Opieki Zdrowotnej (za wyjątkiem nocnej i świątecznej opieki zdrowotnej) oraz lekarze na emeryturze wystawiający receptę dla siebie albo swojej rodziny.

Recepty nie ma prawa wystawić lekarz specjalista, np. geriatra. Gdy uzna, że pacjentowi potrzebny jest lek z listy refundowanych w 100 proc., powinien wypisać rekomendację, z którą pacjent musi pójść do lekarza POZ.

Dzięki temu rozwiązaniu lekarz POZ miał mieć możliwość koordynowania terapii prowadzonej przez wielu specjalistów, co pozwoliłoby m.in. uniknąć przedawkowania substancji zawartych przepisywanych przez lekarzy różnych specjalności.

Zdawałoby się, że w konsekwencji lekarz POZ powinien w całości przejąć od specjalisty odpowiedzialność za konsekwencje wypisywania leku. Resort zdrowia jednak właśnie specjalistom pogroził kontrolami. Wiceminister zdrowia Marek Tombakiewicz w komunikacie z 19 sierpnia napisał:

"Sytuacja, w której lekarz specjalista rekomenduje zmianę zasad prowadzonego leczenia, tylko ze względu na fakt, iż lek znajduje się w wykazie bezpłatnych leków (...), a pacjent w sposób skuteczny był leczony lekami tzw. pierwszej linii leczenia, i zgodnie z wiedzą medyczną leczenie takie byłoby nadal skuteczne, może stać się podstawą kontroli zasadności prowadzonej ordynacji leków".

Już wcześniej lekarze mieli obowiązek wypisywać leki zgodnie ze swoją wiedzą medyczną i prowadzić dokumentację z historią choroby, a Narodowy Fundusz Zdrowia od lat kontroluje recepty na leki z refundacją. Dlaczego ministerstwo teraz o tym przypomina?

Lekarze odbierają ten komunikat jako groźbę wzmożonych kontroli.

"Zapowiedzi kontroli odczytywałbym jako prewencyjne ostrzeżenie dla lekarzy, że także leki z listy "S" będą pod silnym nadzorem" - domyślał się Tadeusz Jędrzejczyk, były prezes NFZ w rozmowie z “Polityką Zdrowotną”.

Poprosiliśmy NFZ o udostępnienie liczby kontroli przeprowadzonych wśród lekarzy POZ i specjalistów oraz sumy zakwestionowanych refundacji we wrześniu i poprzednich miesiącach. Czekamy na odpowiedź.

;
Na zdjęciu Daniel Flis
Daniel Flis

Od 2023 r. reporter Frontstory. Wcześniej w OKO.press, jeszcze wcześniej w Gazecie Wyborczej. Absolwent filozofii UW i Polskiej Szkoły Reportażu. Był nominowany do nagród dziennikarskich.

Komentarze