Wyniki pierwszych exit polls nie pozostawiały wątpliwości, że do drugiej tury, zgodnie z przewidywaniami, wejdą Emmanuel Macron 28,6 (od 28,1 proc. do 29 proc.) i Marine Le Pen 24,4 proc. (23,3-24,2 proc.). Na podium stanął również Jean-Luc Mélenchon z historycznym wynikiem – ok. 20,2 proc. Ten sondaż był w całości oparty na podstawie deklaracji osób wychodzących po zagłosowaniu z wylosowanych lokali wyborczych.
Według sondaży z 22.30 (tzw. late polls) przewaga Macrona (27.6 proc.) nad Le Pen (23,0 proc.) jeszcze nieco wzrosła i wynosi bezpieczne prawie 5 pkt proc. Pozycja prawicowej kandydatki jest jednak zagrożona przez Jean-Luc Mélenchona (22,2 proc.).
Wyniki zaskoczyły obserwatorów, bo wcześniejsze przecieki sondażowe wskazywały raczej na remis między Macronem a Le Pen.
Być może – komentowała w TVN24 dziennikarka OKO.press Maria Pankowska – zadziała mobilizacja „frontu republikańskiego”, czyli ogółu wyborców centrowych i lewicowych zaniepokojonych napływającymi także w niedzielę wyborczą sygnałami o silnym poparciu Marie Le Pen.
Chodziło o sprzeciw wobec kandydatki radykalnej prawicy. Ale lewicowi kandydaci oddali jednak głosy na Melenchona, który uzyskał doskonały wynik – aż 22,2 proc., znacznie powyżej przedwyborczych sondaży, co oznacza, że Le Pen jest nieco zagrożona.
Pozostali kandydaci smakują tymczasem gorycz porażki: Éric Zemmour, który na początku kampanii ocierał się momentami o drugą turę, zanotował tylko 6,5 do 7 proc.
Valérie Pécresse – reprezentantka centroprawicowych Republikanów, którzy, co prawda pod innymi nazwami, przez dekady dysponowali schedą po de Gaulle’u – z początkowych 16 proc. zeszła na 4,5-5 proc.
Anne Hidalgo, merka Paryża i kandydatka Socjalistów, utrzymała sondażowe 2 proc.
Kandydat Zielonych Yannick Jadot może liczyć maksymalnie na 5 proc. policzonych głosów.
Szacowana frekwencja może zmieścić się w przedziale 70,9-74 proc. uprawnionych.
Jak zmieniało się poparcie dla poszczególnych pokazuje wykres opublikowany przez Politico.
Mniejsza frekwencja
Spadek udziału w głosowaniu w tych wyborach jest wyraźny, około 4.4 punktów proc., i prawie 9 punktów proc. mniej niż w rekordowym 2007 roku – do drugiej tury przeszli wówczas Nicolas Sarkozy i Ségolène Royal, pierwsza Francuzka w drugiej turze wyborów prezydenckich.
W tym roku przed godziną 17:00 największą frekwencję notowały lokale na południu Francji – między innymi w Dordogne i w Pirenejach Atlantyckich (nawet 75 proc.), natomiast najniższe zainteresowanie wyborców widoczne było między innymi w Paryżu i na tradycyjnie lewicowym przedmieściu stolicy Seine Saint-Denis (ok. 52 proc.).
Bardzo słabo wypadła też Korsyka, którą Emmanuel Macron starał się uwodzić obietnicami referendum w sprawie autonomii.
Co ciekawe, liczne doniesienia w social mediach z Paryża wskazują na gigantyczne kolejki przed lokalami wyborczymi – według internautów w 17. dzielnicy jeszcze o godzinie 13:00 czekało się na możliwość oddania głosu około godzinę, w samym centrum zaś co najmniej 45 minut. W 11. dzielnicy natomiast kolejka do głosowania wyglądała tak:
Bureau de vote surchargé à Paris 11eme ! 🤩👏👏 (j’espère que je vais pouvoir voter quand même …) #1erTour#electionpresidentielle2022pic.twitter.com/8fOkDUi0DM
— Elsa Manquat (@Emissed) April 10, 2022
Mamy także pewne już wyniki z lokali wyborczych w departamentach zamorskich, a dokładnie z Antyli.
I tak, w Gwadelupie, gdzie mieszka ponad 300 tysięcy Francuzów uprawnionych do głosowania, zdecydowanie wygrał przedstawiciel lewicy Jean-Luc Mélenchon – gdyby cała Francja była Gwadelupą, JLM byłby już prezydentem, otrzymał bowiem aż 56,16 proc. oddanych głosów.
Za nim uplasowała się Marine Le Pen z 17,92 proc. głosów, a trzecie miejsce zajął Emmanuel Macron (13,43 proc.).
Podobne wyniki nadeszły z Martyniki, z tą różnicą, że urzędujący prezydent tym razem był drugi – Mélenchon uzyskał 53,1 proc. głosów, Macron – 16,3 proc., a Le Pen – 13,42 proc. W Gujanie Francuskiej, gdzie może głosować nieco ponad 100 tysięcy obywateli, Mélenchon dostał 50,59 proc., Le Pen 17,66 proc., a Macron 14,22 proc.
Jest to rewolucyjny skok popularności Mélenchona – pięć lat temu kandydat skrajnej lewicy otrzymywał w departamentach zamorskich mniej więcej podobny udział głosów, co we Francji metropolitalnej.
Zwykle we Francji badanie exit polls dość dobrze przewiduje policzone wyniki – lokale wyborcze i godziny zbierania deklaracji są tak dobrane, tak żeby próba jak najlepiej odzwierciedlała przekrój społeczeństwa. Pozostaje jeden warunek: wyborcy nie mogą kłamać.
Tymczasem wszystko wskazuje na to, że sytuacja się skomplikowała.
Spirala milczenia
W 1965 i w 1972 roku w Niemczech Zachodnich seria badań opinii publicznej pokazała, że pomiędzy zachowaniami społecznymi a publikowanymi badaniami opinii istnieje coś w rodzaju „podwójnego wiązania“.
Badaczka Elisabeth Noelle-Neumann, która to zagadnienie wzięła na warsztat, nazwała to zjawisko „spiralą milczenia“.
Kiedy jakaś postawa (lub opcja wyborcza) wydaje się przemożnie zyskiwać na popularności, zwolennicy opcji przeciwnej, czując, że są w mniejszości, zapadają się w „milczenie“ lub nawet przekazują mylące informacje na własny temat.
Tak też w Polsce pierwsze zwycięstwa PiS-u pokazywało dopiero żmudne liczenie głosów, a exit polls wskazywały raczej na wygraną dzisiejszej opozycji.
Jednak sytuacja we Francji jest nieco inna – media społecznościowe opanowane są przez „trolli“ wywołujących wrażenie, że Le Pen jest już właściwie kandydatką większościową, a dla wielu mediów nastawionych na klikalność zwycięstwo skrajnej prawicy (a wcześniej możliwe wejście Zemmoura do drugiej tury), to publicystyczne złoto.
W pewnym sensie więc trudno powiedzieć, w jakim kierunku potoczy się spirala milczenia – należy jednak wziąć pod uwagę możliwość, że exit polls nie będą aż tak dokładne, jak w poprzednich latach.
sensacja?
Lead Marcon wygrywa w pierwszej turze niewątpliwie jest sensacyjny, ale później napięcie nie rośnie.
Wygrana jest, ale problem szlajającego się turbo nacjonalizmu i putinizmu we Francji nie znika, jest realnym. Wynik Le Pen to efekt zagospodarowania problematyki socjalnej oraz obietnic składanych Francuzom o najniższych dochodach. Le Pen wykorzystała tu doświadczenia Fideszu Orbana i PiSu pana prezesa w zakresie kupowania poparcia. Ostatnio można zaobserwować w wielu krajach przejmowanie głównych paradygmatów politycznych partii lewicowych przez partie nacjonalistyczne. Jedyną różnicą jest tylko to, że w swoich programach partie lewicowe raczej skupiają się na budowaniu i wzmacnianiu systemów usług publicznych, natomiast nacjonalistyczne transferami bezpośrednimi środków publicznych.
Opowiadasz te bzdury kolejny raz. Putinisci tzn. macron i poprzednicy rzadzili i rzadza francja od lat. I to jest fakt a nie bzdety o lePen.
Lewica tzn Partia Socjalistyczna zakonczyla z 2% wynikiem. Ten gosc na 3 miejscu to cos jak turbo linke. Strach sie bac.
fajnie że Morawiecki zdazyl sie już pokłócic z przyszłym prezydentem. Przez 5min łudziłem się, że wojna na Ukrainie coś przestawi w ich mózgach… ale nie… polityka zagraniczna znowu na zasadzie chłopa na miedzy.
Morawiecki powiedział mniej więcej to samo co france24 podało 5 dni wcześniej – czyli prawde – może nieco bardziej dosadnie. Fakt należało poczekać na po wyborach bo mniejsze zło jest lepsze niż to większe, ale odpowiedź Marcona była jeszcze głupsza niż wrzutka Morawieckiego – moim zdaniem.
A ja uważam zupełnie odwrotnie. Rozmawiać zawsze warto. Wczoraj nawet minister z PiS-u nie potrafił powiedzieć dlaczego Morawiecki zaatakował Macrone'a. Stwierdził w trakcie rozmowy, że to dlatego, że nie można zamiast Ukrainy ustalać warunków pokoju, że nie może być proponowane np. oddawanie Donbasu, Ługańska czy Krymu za plecami Ukrainy w zamian za pokój. Na to redaktor spytał, czy Macrone to proponował, na co minister stwierdził, że Polska nic o tym nie wie (a to miało być pretekstem tego ataku). Sam minister nie potrafił wyjaśnić racjonalności tego ataku Morawieckiego. A odpowiedź Macrone'a? Prawdziwa. Jedyne co może budzić wątpliwości to antysemityzm, ale trzeba pamiętać o tym jak Morawiecki składał kwiaty na grobach "żołnierzy wyklętych", którzy mordowali Żydów, więc można się nad tym zastanawiać. Polska prześladuje osoby LGBT, łamie prawa człowieka osób LGBT, dyskryminuje rodziny LGBT. W Polsce 52 000 dzieci jest wychowywanych przez osoby homoseksualne, biseksualne i pary jednopłciowe. Na ten zarzut, minister odpowiedział, że robi się zarzut z tego, że Morawiecki jest konserwatystą, ale to nieprawda. Dla konserwatystów, rodzina jest najważniejsza i konserwatyści z Danii,USA, Wielkiej Brytanii i innych cywilizowanych krajów chronią prawa osób LGBT i ich prawa do rodziny, Morawiecki jest putinistą łamiąc prawa osób LGBT. I na koniec, tym atakiem Morawiecki wsparł Le Pen czyli człowieka Putina, więc jest hipokrytą… Moim zdaniem tylko zarzut antysemityzmu można wybronić, naciągając fakty, że nie wiedziało się, że "żołnierze wyklęci" zabijali Żydów…
Mariusz czlowiekiem putina to jest macron. I to rzeczywistym. Swiadcza o tym ostatnie 5 lat. Tak jak jego poprzednicy.
Ten trzeci to nie jest zadna lewica tylko turbo lewactwo z miliscia do rosji i putina ( radze sprawdzic jak glosowala jego partia w sprawie sankcji) chce wyjscia z nato, wspolpracy z rosja i wyjscia z UE. Przy nim LePen to gwiazda liberalizmu.
Dla Polski to wybor miedzy dzuma – Macron a cholera- LePen. Jeden skuteczny putinista majacy krew ukraincow na rekach i druga putinistka nie majaca na razie na nic wplywu.
Ja mam poglądy lewicowe, ale Mélenchon jest dla mnie niestrawny. Jest to ogólny problem światowej lewicy, która ma dziwny sentyment do Moskwy. Chyba to się bierze z przeszłości i nie pozwala na racjonalną ocenę dzisiejszego imperializmu rosyjskiego. Niestety.