0:00
Prawa autorskie: ANDREJ ISAKOVIC / AFPANDREJ ISAKOVIC / AF...

W środę, 3 maja, o godzinie 08:30, Kosta Kecmanović – uczeń szkoły podstawowej „Vladislav Ribnikar” na belgradzkim Vračarze – wszedł na teren placówki i śmiertelnie postrzelił ochroniarza i trzy uczennice. Następnie przeładował broń i udał się do jednej z klas, gdzie odbywała się lekcja historii. Tam zastrzelił kolejnych pięć osób. Siedem innych ranił, w tym nauczycielkę.

Po kwadransie 13-latek wyszedł na dziedziniec szkoły i wezwał policję, po czym oddał się w ręce funkcjonariuszy. Podczas zatrzymania okazało się, że był uzbrojony w dwa pistolety i cztery koktajle Mołotowa ukryte w plecaku. Wiadomo, że masakra była szczegółowo planowana od miesiąca, a sprawca strzelał z broni należącej do jego ojca. Motywy nie są do końca znane, choć wiadomo, że uczeń był ofiarą przemocy rówieśniczej.

Dzień później doszło do kolejnej tragedii. W trzech wsiach koło Mladenovca 20-letni Uroš Blažić, strzelając z jadącego auta, zabił 8 osób i ranił 14. Wskutek policyjnej obławy został aresztowany następnego dnia. Wraz z nim ujęto jego wuja i dziadka pod zarzutem ukrywania zbiega. W ich domu znaleziono cztery bomby, pistolet maszynowy i amunicję. Prezydent Aleksandar Vučić określił strzelaninę mianem ataku terrorystycznego.

Po masakrach ogłoszono w Serbii trzydniową żałobę narodową. Setki ludzi gromadziły się przed belgradzką szkołą, aby złożyć hołd zamordowanym. Dokonane w tak krótkim odstępie czasu zbrodnie były szokiem dla serbskiego społeczeństwa, ale i impulsem do zamanifestowania potrzeby zmian. Wygląda na to, że Serbia ma poważny problem z bronią i przemocą.

Kultura broni

Masowe strzelaniny nie zdarzają się w Serbii często, mimo wysokiego wskaźnika posiadania broni. Według raportu Small Arms Survey z 2018 roku wynosi on 39,1 sztuk broni na 100 obywateli – najwięcej w Europie. Dużo częściej słyszy się za to o pojedynczych morderstwach i przestępstwach z użyciem broni, na czele z mafijnymi porachunkami. Bardzo poczytne w Serbii tabloidy sprawnie takie przypadki rozdmuchują.

Broń jest mocno zakorzeniona w serbskim społeczeństwie. Jak tłumaczy Nadia Czachowska-Aleksić, bałkanistka z Instytutu Filologii Słowiańskiej UAM, od lat mieszkająca w Serbii: „Istnieje społeczne przyzwolenie na posiadanie broni. Jest ona też bardziej obecna w przestrzeni publicznej niż w Polsce. Czymś absolutnie normalnym jest na przykład uroczysty wystrzał z broni na weselu czy z okazji Bożego Narodzenia”.

Niemniej Serbowie zdają sobie sprawę, że sytuacja wymknęła się spod kontroli i wydaje się, że oczekują natychmiastowych działań w tej sprawie. Prezydent i lider rządzącej SNS, Aleksandar Vučić, ogłosił zatem, że „nadszedł czas, aby się rozbroić”.

Jak na populistyczną władzę przystało, postawiono na doraźne, widowiskowe rozwiązania o dyskusyjnej długofalowej skuteczności.

Sztandarowym projektem rządu jest miesięczna amnestia. Posiadacze nielegalnej broni mogą ją zwrócić na posterunku policji, nie ponosząc z tego tytułu konsekwencji. Rząd chwali się, że liczba zdeponowanej broni w ciągu pierwszych dni amnestii idzie w tysiące. Jaki będzie efekt akcji? Nie wiadomo, choć z pewnością zostanie „sprzedany” jako sukces.

Oprócz amnestii rząd postanowił o wprowadzeniu policji do szkół. Funkcjonariusze mają współpracować z personelem szkoły oraz zapobiegać przestępstwom. Vučiciowi – podobnie jak ostatnio premierowi Morawieckiemu – wymsknęło się też, że jest zwolennikiem przywrócenia kary śmierci. Przeciwko temu rozwiązaniu rzekomo zaprotestowała premierka Brnabić.

Przeczytaj także:

28 maja 2022

Masakra w Teksasie. "Złego człowieka z pistoletem może powstrzymać tylko dobry człowiek z pistoletem...

Nauczyciele mają dość

Tragediom, takim jak w Belgradzie i koło Mladenovca oczywiście nie można w stu procentach zapobiec. Można jednak zmniejszyć prawdopodobieństwo ich wystąpienia. O problemach serbskiej młodzieży i systemu edukacji rozmawiam z Aną Radaković, historyczką, nauczycielką i aktywistką organizacji „Edukacja XXI wieku”.

„Psychiatria i psychologia, zwłaszcza dziecięca, jest w Serbii w rozsypce, a jeśli już jest, to skupia się na leczeniu, a nie zapobieganiu. Przede wszystkim potrzeba gruntownej reformy edukacji, która umożliwi rzetelny dostęp uczniów do szkolnych psychologów. Do tego mniejsze klasy, większe skupienie na potrzebach uczniów i przywrócenie autorytetu nauczycielom. Do tego jednak potrzeba solidnego finansowania, a przede wszystkim dostrzeżenia problemu i woli politycznej” – wylicza.

Wygląda na to, że politycy sytuację widzą nieco inaczej. Na specjalnej konferencji prasowej minister edukacji Branko Ružić nie omieszkał wspomnieć, że w tragedii „ewidentny jest rakotwórczy i zgubny wpływ internetu, gier wideo i tzw. zachodnich wartości”. Opinia ta wzbudziła oburzenie i po protestach m.in. nauczycieli minister złożył dymisję. Nikt nie ma wątpliwości, że jego rezygnacja jest doraźnym działaniem obliczonym na uspokojenie społeczeństwa.

Niezadowolenie społeczne jednak wezbrało. W poniedziałek 8 maja kilkadziesiąt tysięcy ludzi wyszło na ulice Belgradu i innych miast pod hasłem „Serbia przeciwko przemocy”. Protest był współorganizowany przez partie opozycyjne, a uczestnicy wysunęli konkretne postulaty polityczne. Zakładały one rezygnację ministra spraw wewnętrznych Bratislava Gašicia oraz szefa Agencji Bezpieczeństwa i Informacji Aleksandara Vulina. Nie jest tajemnicą, że wspomniana dwójka należy do najmniej popularnych polityków w Serbii.

Obóz rządzący z kolei stara się kreować własną rzeczywistość. Najpierw media państwowe bagatelizowały znaczenie poniedziałkowego mityngu, zaniżając liczbę uczestników. „Nie więcej niż 9 tysięcy” jest oczywistą bzdurą, gdy spojrzy się na zdjęcia z protestów. Ich organizatorzy z kolei twierdzą, że uczestniczyło w nich około 50 tysięcy obywateli.

Następnie prezydent Vučić rozpoczął festiwal zarzutów pod adresem opozycji. Protest uznał za upolityczniony i zapowiedział prorządową manifestację przeciwko „tym, którzy chcą zniszczyć Serbię za wszelką cenę”. Odbędzie się 26 maja. Data jest odległa, wszak władza musi mieć czas, aby wydarzenie zorganizować i autobusami dowieźć partyjny aktyw oraz opłacanych ochotników do stolicy, co w Serbii Vučicia jest normą.

Kultura przemocy

Wróćmy na chwilę do wypowiedzi ministra Ružicia o zgubnym wpływie zachodnich wartości. Pokazuje ona charakterystyczny sposób myślenia decydentów i części społeczeństwa o problemach, z jakimi zmaga się młodzież. W ich umysłach zagrożenie przychodzi z zewnątrz, wraz z wpływami kulturowymi, mającymi swoje źródło zwłaszcza w USA. W obliczu plagi szkolnych strzelanin za oceanem nietrudno o takie uproszczenie.

Kiedy jednak zmierzam na oddalone o 400 metrów od mojego mieszkania miejsce szkolnej tragedii, mijam trzy murale sławiące serbskich generałów, w tym Ratka Mladicia, skazanego za zbrodnię ludobójstwa w Srebrenicy. Przypominam sobie książkę dla dzieci, którą widziałem ostatnio w księgarni. Jej tytuł to „Serbowie przeciwko NATO” i jest ona ilustrowana rysunkiem chłopca stojącego na wraku myśliwca z zabawkowym pistoletem. Podobnych publikacji było naturalnie więcej. Czy problem normalizowania przemocy w tym społeczeństwie nie sięga zatem głębiej?

„W życiu codziennym Serbów skojarzenia z przemocą i bronią są powszechne. Obrazy bohaterów narodowych i wojowników z przeszłości bombardują społeczeństwo z każdej strony, od kultury, przez sport i rozrywkę, po spacery po mieście, tak jak w twoim przypadku” – wyjaśnia Czachowska-Aleksić.

„Kibicowskie przyśpiewki, treści popowych piosenek, nierzadko nawiązujące do przemocy wobec kobiet, ale i codzienne wypowiedzi polityków, które są szczególnie agresywne. Nawet język potoczny jest wypełniony przemocą werbalną, zwłaszcza w postaci popularnych przekleństw” - zauważa.

Przeczytaj także:

14 marca 2023

Kosowo, wagnerowcy i wojna muralowa. Kim są serbscy rusofile? 

Patostream na krajowej częstotliwości

Szczególne miejsce w tej wyliczance zajmują lokalne reality show, od lat bijące rekordy popularności. Są one wariacją na temat programów typu „Big Brother”, utrzymaną z grubsza w konwencji patostreamów. Życie uczestników takich programów jak „Zadruga” czy „Parovi”, upływa pod znakiem kłótni, wyzwisk, gróźb, seksistowskich uwag i nierzadko przemocy fizycznej. Z drugiej strony, oni sami zostają celebrytami.

Co ciekawe, tego typu reality show są emitowane przede wszystkim przez prywatne stacje telewizyjne o zasięgu ogólnokrajowym. Niuansem jest jednak to, że zarówno TV Pink, jak i Happy TV, bo o nich głównie mowa, uchodzą za sprzyjające władzy, a przedstawiciele obozu rządzącego często się w nich pojawiają. W powszechnej opinii są one nietykalne i dzięki temu mogą zarabiać krocie na treściach, które w wielu krajach zostałyby zakazane.

Uczestnicy poniedziałkowego protestu są tego świadomi.

Oprócz postulatów politycznych protestujący domagali się zdjęcia z anteny programów oraz zamknięcia tabloidów promujących przemoc i nienawiść.

Wzywali też do dymisji wszystkich członków organu regulującego media.

Nauczyciele doskonale znają problem. „Jesteśmy społeczeństwem przejściowym i po przemianach ustrojowych wciąż nie znaleźliśmy swojego miejsca w zglobalizowanym świecie. To oznacza, że nie tylko masowo przyjmujemy inne wzorce kulturowe i popkulturę, ale czynimy to bezkrytycznie, często adaptując je w wynaturzonej formie” – zauważa Radaković.

„Ale problem jest szerszy. Nie jesteśmy zamożnym społeczeństwem. Jaki autorytet może stanowić dla młodzieży nauczyciel, który jest bardzo słabo opłacany, pogardzany przez władzę i lekceważony przez społeczeństwo? Bardziej atrakcyjna jest wizja szybkiego zarobku, nawet nielegalnymi sposobami. Młodzież widzi, że w kraju obowiązuje bezprawie, a ich rodzice nie są należycie wynagradzani za ciężką pracę. Wizerunek gangstera, który idzie na skróty i swoje problemy rozwiązuje przemocą, jest wtedy bardzo atrakcyjny”.

Udostępnij:

Eryk Gawroński

Z wykształcenia historyk, z doświadczenia bałkanista. Zajmuje się analizą polityki państw Bałkanów Zachodnich, tamtejszą pamięcią historyczną i współczesnymi narracjami wokół niej. Współtworzy portal Mówiąc Wprost, poświęcony polityce zagranicznej oraz wydarzeniom w mniej medialnych rejonach świata.

Przeczytaj także:

05 czerwca 2023

Tuleya będzie pozywał za atak prawicy. Zarzucili mu, że popiera Marsz, choć sędzia na nim nie był

05 czerwca 2023

Wyrok TSUE ws. ustawy kagańcowej nie psuje humoru rządzącym: „To nie Polska łamie prawo, tylko KE”

05 czerwca 2023

Prezes Iustitii: Za niewykonanie wyroku TSUE mogą być wysokie kary i blokada funduszy dla Polski

05 czerwca 2023

Róża Rzeplińska: Komisja rosyjska PiS ma służyć do karania infamią

05 czerwca 2023

Marsz 4 czerwca: PiS zmiażdżony w sieci. Media społecznościowe zalane relacjami uczestników marszu

Komentarze