0:000:00

0:00

Było do przewidzenia, że agresja pojawi się po obu stronach. Akcja wywołuje reakcję. Po sobotnich zamieszkach przeciwko Marszowi Równości w Białymstoku, podczas których bito, poniżano i obrzucano kamieniami uczestników Marszu i przypadkowych ludzi, mamy dwa nowe ataki.

Kioskarz oblany

Jeden, na kioskarza z poznańskich Jeżyc, który wystawił w witrynie „Gazetę Polską”, eksponując naklejkę „Strefa wolna od LGBT”. Oblała go niezidentyfikowaną brązową substancją kobieta ubrana w koszulkę z tęczowym orłem. Wcześniej spytała, „czy ma coś do osób LGBT”.

Kiosk na Jeżycach wskazała przedtem na swojej facebookowej stronie grupa działaczy LGBT „Stonewall”, komentując, żeby to miejsce „omijać szerokim łukiem”.

Grupa Stonewall odniosła się do zajścia na swoim Facebooku: „Używając języka i argumentacji prawicy powinniśmy napisać: »wina leży po stronie kioskarza, mógł nie prowokować«, lub też „nie pochwalamy takich zachowań, ale je rozumiemy"... My jednak w przeciwieństwie do strony przeciwnej potrafimy odróżnić dobro od zła.

NIE MA naszej akceptacji i zgody dla tego typu zachowań! Przemoc i agresja to nie rozwiązanie.

Musimy być mądrzejsi. Innymi słowy: ogarnijcie się! Nie kupować w tym miejscu to nie znaczy oblewać jakimś syfem i atakować".

Witkowski pobity

Drugi atak był na wrocławskiego publicystę współpracującego m.in. z OKO.press Przemysława Witkowskiego. Skomentował krytycznie napis pod mostem: „Stop pedofilom z LGBT”. Mężczyzna, który to usłyszał, podszedł i zapytał, co mu się nie podoba. Po czym poważnie go pobił – dziennikarz trafił do szpitala m.in. ze załamanym nosem. (Tu relacja OKO.press i samego Witkowskiego)

Oczywiście, że pobicie to nie to samo co oblanie substancją, która nie wywołuje obrażeń. Jednak obie sytuacje, które wydarzyły się w tym samym czasie, są podobnie motywowane: złością i strachem.

PiS szczuje na LGBT

Władza polityczna i Kościół zrobiły z osób nieheteroseksualnych zagrożenie. I to bynajmniej nie światopoglądowe. Przedstawiciele władzy świeckiej i kościelnej malują obraz fizycznego zagrożenia narodu, rodzin i dzieci.

Osoby LGBT mają zniszczyć polską kulturę, tradycję i wiarę. Zagrażają rozpadem rodzin, demoralizacją i gwałceniem dzieci. Godzą w życie narodu, bo chcą przerobić wszystkich na homoseksualistów i naród przestanie się rozmnażać. Nie dziw, że ludzie się tego boją.

Z kolei osoby LGBT są przerażone powszechnym szczuciem i realnie zagrożone – co było widać choćby na białostockim marszu. Absurdy i kłamstwa opowiadane o rzekomej „ideologii LGBT” i samych osobach nieheteroseksualnych korzystają z wolności słowa. Próby sprostowania nie przebijają się do agresorów i zastraszonych, bo ci żyją w swojej „bańce informacyjnej” państwowej telewizji i radia, i swojej części internetu.

Zagrożenie dla życia osób LGBT

Życie osób LGBT w Polsce jest zagrożone. Dzisiaj, gdy wszystkie granice zostały już przekroczone, nie ma wymówki dla bierności. Czas wspólnie stawić czoła nienawiści!” – napisało kilka dni temu w oświadczeniu kilkadziesiąt organizacji równościowych i broniących praw człowieka.

Niektórzy mogą to traktować jako wezwanie do odwetu. Tym bardziej że oddaje prawdę: życie i zdrowie osób nieheteroseksualnych w Polsce naprawę są dziś zagrożone. W mediach społecznościowych coraz silniej brzmią głosy osób, które mają już dość roli ofiary i wiecznego lęku.

Chęć rozbrojenia strachu

Ten motyw: chęć rozbrojenia strachu i uzyskanie społecznej podmiotowości, leży nie tylko u podstaw marszów równości, ale też tak krytykowanych parodii obrzędów katolickich, jak „procesja Bożego Ciała” podczas marszu w Gdańsku czy udział przedstawiciela Kościoła Latającego Potwora Spaghetti (z durszlakiem na głowie) w mszy odprawionej podczas warszawskiej Parady Równości przez byłego pastora Kościoła Ekumenicznego Szymona Niemca. To była prowokacja, ale też terapia: obśmianie oprawcy pozwala radzić sobie z lękiem i poniżeniem. Odzyskać poczucie godności.

Obym była złym prorokiem, ale obawiam się, że to dopiero początek. Agresja prowokuje agresję, nienawiść budzi nienawiść. To uczucia, które nie mają orientacji seksualnej.

Winna tym zjawiskom jest władza polityczna i kościelna. Judzą, sieją nienawiść, nie biorąc odpowiedzialności za skutki. A potem, za pomocą aparatu propagandy, jaką są rządowe media i media sympatyzujące z władzą, a także kościelne ambony i oficjalne dokumenty episkopatu, całą winą obarczą „aktywistów LGBT”. I będą mogli – niestety – wskazać konkretne przykłady.

Udostępnij:

Ewa Siedlecka

Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.

Komentarze