Uderz w stół, a nożyce się odezwą. PiS nie chce być kojarzony z mafią, w tym z aferą KNF (prawdziwą, nie tą, dla przykrywki wykreowaną przez PiS). Ale robi to, co jest istotą mafii, która przejmując mechanizmy kontrolne państwa staje się bezkarna i nietykalna. Tak działa PiS, przejmując wszystkie instytucje państwa i używając ich do obrony swoich interesów
Rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość właśnie skierowała pozew o ochronę dóbr osobistych przeciwko dziennikarzowi „Gazety Wyborczej” Wojciechowi Czuchnowskiemu i przeciw PO. Chodzi o użyte przez nich we wpisach w mediach społecznościowych sformułowania, m.in. o „układzie mafijnym PiS”.
Reakcja PiS-u na krytykę jest nadużyciem i działaniem antydemokratycznym. Pokazuje też, że skończyły się mu argumenty słowne dla dezawuowania politycznej konkurencji i niezależnych mediów.
Istotą działania mafii jest to, że zapewnia sobie wpływ na mechanizmy kontrolne, które mają zapobiegać nadużyciom, łamaniu prawa czy innym patologiom służącym interesom konkretnej grupy i naruszającym dobro wspólne.
Kontrolując mechanizmy kontrolne mafia staje się bezkarna i nietykalna. To właśnie robi PiS, przejmując wszystkie instytucje państwa i używając ich potem do swoich celów.
Najpierw zrobił to z prokuraturą, potem – z Trybunałem Konstytucyjnym, Krajową Radą Sądownictwa, dwiema Izbami Sądu Najwyższego: Dyscyplinarną, odpowiedzialną za dyscyplinowanie sędziów, i Izbą Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych - odpowiedzialną za kontrolę wyborów.
Robił to za pomocą zmiany prawa, a więc w sposób nieco bardziej wyrafinowany, niż mafia klasyczna. Ale to PiS-owskie prawo jest bezprawne, bo sprzeczne z konstytucją i międzynarodowymi umowami, których Polska zobowiązała się przestrzegać.
Do tego – wzorem mafii – kupuje ludzi stanowiskami i apanażami. Świetnym przykładem jest sądownictwo, gdzie ci sędziowie, którzy zgodzili się zająć miejsca bezprawnie opróżnione przerwaniem kadencji prezesów sądów, czy sędziów - członków Krajowej Rady Sądownictwa, są awansowani, zajmują nieraz po kilka stanowisk ze stosownymi apanażami.
Nie mówiąc o Spółkach Skarbu Państwa i w ogóle: o posłusznych „misiewiczach”, obsadzanych na synekurach. A do tego szantaż szefa KNF wobec bankiera Czarneckiego i realizacja groźby w postaci uchwalenia przepisu o „banku za złotówkę” jest klasycznym przykładem działania mafijnego układu.
I jeszcze: nakazanie ZUS-owi wycofania z Sądu Najwyższego skargi kasacyjnej, na bazie której sędziowie SN zadali Trybunałowi Sprawiedliwości UE pytanie prejudycjalne o „wycinkę” sędziów SN.
Zatem określenie sposobu działania PiS-u „mafijnym” opisuje mechanizmy jego działania.
Można powiedzieć: PiS – łaskawy pan, bo mógł przecież ścigać Czuchnowskiego i polityków PO za pomocą prokuratury za zniesławienie. I tak mogło być, gdyby nie newralgiczny okres przedwyborczy, w którym PiS ma zwyczaj pokazywać „ludzką twarz”.
A także gdyby nie wpadka z zatrzymaniem b. szefów KNF, z Wojciechem Kwaśniakiem, który próbując bronić „pieniędzy Polaków” przed defraudacją w SKOK-ach, omal nie stracił życia.
Mamy więc wersję soft – postępowanie cywilne. Też ma wywołać efekt mrożący.
Wcześniej zresztą był pozew przeciwko prof. Wojciechowi Sadurskiemu za wpis na Twitterze, że PiS jest „zorganizowaną grupą przestępczą”. I wniosek NBP o „aresztowanie” tekstów „Gazety Wyborczej” i „Newsweeka” łączących Adama Glapińskiego z aferą KNF (to on wylansował Marka Chrzanowskiego na szefa KNF i jest jego wieloletnim mentorem).
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło: już można się cieszyć na proces, w trakcie którego sądy ustalą, czy władza PiS działa metodami mafijnymi. Bo w procesie o ochronę dóbr osobistych należy zbadać, czy zarzut był prawdziwy. PiS nie chce się zgodzić na komisję śledczą w sprawie KNF – będziemy więc mieli proces (ciekawe, czy PiS wystąpi o wyłączenie jawności rozpraw).
Ale warto przy tej okazji zauważyć, że już samo wytoczenie procesu dziennikarzowi i konkurencyjnej partii przez rządzącą partię jest – według standardów wynikających z orzecznictwa Trybunału Praw Człowieka – patologią.
Politycy powinni mieć bowiem „gruszą skórę”, krytyka władzy – także ostra, a nawet nadmiarowa, jest niezbędnym elementem demokracji, krytyka partii rządzącej przez partię konkurencyjną jest normą, krytyka przez dziennikarzy – wypełnianiem fundamentalnej, kontrolnej roli mediów.
A tłumienie krytyki przez władzę jest cechą władzy autorytarnej i grzechem śmiertelnym władzy w demokracji (wie to nawet Donald Trump, puszczając płazem wszelkie obrazy pod swoim adresem).
Wreszcie: władza i jej funkcjonariusze mają aż nadto możliwości publicznego, maksymalnie nagłaśnianego odpierania krytyki czy potwarzy. Władza PiS dysponuje w tym celu nie tylko mediami społecznościowymi i swoimi rzecznikami, ale też przejętymi mediami publicznymi i zaprzyjaźnionymi prywatnymi, które dbają o odpowiednią „narrację”.
Propaganda o „opozycji totalnej” i „niemieckich” czy finansowanych przez „miliardera żydowskiego pochodzenia” mediach się wyczerpała. Czas sięgnąć po przemoc prawną i spróbować pociągnąć umieszczone w sądownictwie sznurki.
Zobaczymy, czy się uda.
Ewa Siedlecka jest publicystką "Polityki". Ten tekst ukazał się na jej Blogu Konserwatywnym.
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Komentarze