Trybunał Julii Przyłębskiej - w składzie pięciu sędziów, bez dublerów - uznał 2 czerwca 2020, że nie można kwestionować statusu sędziów, jeśli powołani są przez prezydenta. To odpowiedź na pytanie prawne Kamila Zaradkiewicza i jeszcze dwoje neosędziów z SN
Julia Przyłębska w uzasadnieniu stwierdziła, że mianowanie sędziów jest prerogatywą prezydenta i ma on w tym zakresie pełną swobodę. Jedynym warunkiem, który musi zostać spełniony dla ważności takiego powołania, jest wniosek KRS.
Więcej: osoba powołana na urząd sędziego „nie musi spełnić dodatkowych warunków przed powołaniem ani tym bardziej już po nim nie przechodzi jakiejkolwiek innej weryfikacji”.
Skoro Kaligula mógł uczynić konia senatorem, to prezydent Duda może uczynić… (tu każdy niech wpisze, co zechce) sędzią.
Orzeczenie dotyczyło Kodeksu postępowania cywilnego, którego art. 49 par. 1 stanowi: „Sąd wyłącza sędziego na jego żądanie lub na wniosek strony, jeżeli istnieje okoliczność tego rodzaju, że mogłaby wywołać uzasadnioną wątpliwość co do bezstronności sędziego w danej sprawie”.
Przepis ten został wykorzystany do żądania wyłączenia sędziów Sądu Najwyższego mianowanych z udziałem neo-KRS. I ci sędziowie – Kamil Zaradkiewicz, Joanna Misztal-Konecka i Tomasz Szanciło – zadali Trybunałowi pytanie prawne, czy zgodne z konstytucją jest kwestionowanie ich prawa do sądzenia.
Dziś, 2 czerwca 2020, Trybunał odpowiedział tak, jak oczekiwali. Wcześniej podobnie odpowiedział na pytanie dotyczące wyłączenia sędziego mianowanego z udziałem neo-KRS na podstawie przepisu z procedury karnej.
PiS obstawia się ze wszystkich stron przeciwko kwestionowaniu nominacji neo-KRS, bo spodziewa się, że legalność KRS lada chwila może zakwestionować Trybunał Sprawiedliwości UE.
Mamy więc dwa wyroki Trybunału Przyłębskiej, a wcześniej ustawę „kagańcową” przewidującą kary, do wydalenia z zawodu włącznie, za kwestionowanie statusu neosędziów.
Ale mamy też styczniową uchwałę trzech połączonych Izb SN o tym, że można kwestionować bezstronność sędziów powołanych z udziałem neo-KRS, tyle że to nieprawe pochodzenie nie może być jedynym argumentem.
Ta uchwała jest PiS-owi solą w oku. Nowo powołana pierwsza prezes SN Małgorzata Manowska zapowiedziała, że będzie dążyć do jej zmiany. Ale to może zrobić tylko cały skład Sądu Najwyższego, który PiS opanował na razie tylko w jednej trzeciej.
Sędziowie mają póki co do wyboru: słuchać Trybunału Przyłębskiej albo Sądu Najwyższego. I ryzykować kary dyscyplinarne.
Cztery lata temu ostrzegano o możliwym dwuprawiu. Teraz stan dwuprawia stał się faktem. Mało tego: stał się codziennością.
Wybrana w bezprawnej procedurze Małgorzata Manowska jest pierwszą prezesem SN, za chwilę człowiek wybrany w bezprawnej procedurze wyborczej będzie prezydentem. A prawo uchwala parlament, którego wybór zatwierdziła jako ważny Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN wybrana przez bezprawnie działającą neo-KRS.
Określenia „bezprawny”, „prawnie nieważny”, „niekonstytucyjny”, „nielegalny” zmieniają znaczenie w zależności od kontekstu i tego, kto ich używa. Tak wygląda postprawie.
Ewa Siedlecka jest publicystka „Polityki". Ten tekst ukazał się na jej Blogu Konserwatywnym.
Sądownictwo
Andrzej Duda
Julia Przyłębska
Kamil Zaradkiewicz
Krajowa Rada Sądownictwa
Trybunał Konstytucyjny
Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Dziennikarka, publicystka prawna, w latach 1989–2017 publicystka dziennika „Gazeta Wyborcza”, od 2017 publicystka tygodnika „Polityka”, laureatka Nagrody im. Dariusza Fikusa (2011), zajmuje się głównie zagadnieniami społeczeństwa obywatelskiego, prawami człowieka, osób niepełnosprawnych i prawami zwierząt.
Komentarze