Grozi nam III wojna światowa, podczas której wszyscy zostaną zgładzeni i nastąpi kres ludzkości. Nie, to nie mój koszmar senny, lecz narracja świadomie kreowana przez prorosyjski portal Sputnik Polska. Przez 10 dni czytałam codziennie dostarczane przez niego newsy, by przeanalizować jawną rosyjską propagandę w Polsce
Tradycyjne tematy rosyjskiej propagandy: złe NATO, niestabilne USA, zła Ukraina – wciąż są obecne w przekazie, to jednak od kilku tygodni Rosja sufluje nam przede wszystkim historię o zbliżającym się ogromnym konflikcie zbrojnym.
Romans posła Pięty, protest niepełnosprawnych i ich rodzin w Sejmie, ba, nawet choroba prezesa Kaczyńskiego w porównaniu do wizji przyszłości roztaczanej przez Sputnik Polska wydają się problemami prostymi, łatwymi – i przemijającymi.
Prawdziwe zagrożenia czają się gdzie indziej, a informuje o nich jedyny jawnie działający w Polsce rosyjski portal internetowy.
Sputnik i Russia Today to znane na całym świecie rosyjskie portale informacyjne. Jak słusznie zauważył niedawno w wywiadzie dla cyberdefence24.pl David Alandete, managing editor w hiszpańskim "El País", „to nie są media. Ich główny redaktor naczelny Margarita Simonovna, zdefiniowała je jako narzędzia Ministerstwa Obrony. To są żołnierze w walce informacyjnej”.
W polskiej wersji językowej działa dziś tylko Sputnik, Russia Today można obejrzeć w języku angielskim dzięki wielu polskim kablówkom. Tym razem postanowiłam jednak skupić się na Sputniku. Przez 10 ostatnich dni maja czytałam podawane tam wiadomości i analizowałam budowane narracje. Zobaczcie sami, do czego usiłuje przekonać nas Rosja.
Taki nagłówek można było zobaczyć na Sputniku Polska rano 22 maja 2018. Na zdjęciu – potężny, rozebrany, łysy mężczyzna, z tatuażami, naprężający muskuły. Tak, to wojna, tyle że na obrazki i nagłówki, bo sam tekst okazuje się niewinny. Opowiada o tym, że brytyjscy kibole zamierzają na czerwcowym mundialu w Rosji dać popalić swoim rosyjskim odpowiednikom.
Ale narracja na temat zbliżającego się globalnego konfliktu zbrojnego jest na Sputniku stale obecna, i to w znacznie poważniejszy sposób niż w tekście o kibolach. Choć bywa zabawnie, gdy kres ludzkości w wielkiej wojnie wieszczą: terapeuta kosmoenergetyki (!) Jewgienij Limański oraz jasnowidz Anton Arbatski.
Poza tym jednak każdy pretekst jest dobry, by budować narrację o zagrożeniu wojną.
Nagłówki mówią same za siebie „Co robić, jeśli jutro wybuchnie wojna?” (o broszurach rozdawanych w Szwecji), „Skutki zerwania porozumienia nuklearnego z Iranem mogą być opłakane”, „Putin ostrzega Zachód przed przekraczaniem czerwonej linii”, „Pentagon spieszy się z dostawami broni na Ukrainę”, „III wojna światowa: czy należy bać się Rosji i Putina?”.
Drugim elementem budowania poczucia zagrożenia jest prezentowanie rosyjskiej broni. Mamy więc artykuły o testach nowego MiG-a 35, zabójczym Su-57, czy okręcie podwodnym nowej generacji o nazwie „Husky”.
Ale szczytowym osiągnięciem propagandowym w tej narracji jest materiał zatytułowany: „Jeśli ta wojna wybuchnie, wszyscy zostaną zgładzeni”.
To ośmiominutowy film, oczywiście w polskiej wersji językowej – i to nie tylko z polskimi tłumaczeniami, ale też polskimi animacjami tekstowymi (są takie w materiale video). Film zaczyna się od prezentacji najnowocześniejszej rosyjskiej broni. Jak się dowiadujemy, jest najlepsza na świecie. Dlaczego? I tu nieco zaskakujące stwierdzenie: „Bo Rosja czuje się zagrożona”.
Widzimy Władimira Putina mówiącego wyciszonym głosem: „Nas nikt nie słucha” i zostajemy wciągnięci w opowieść o państwie, przeciwko któremu zbroją się zarówno Stany Zjednoczone, jak i NATO. Które zawsze reagowało militarnie wyłącznie w obronie (mają tego dowodzić daty kilku zdarzeń z czasów Zimnej Wojny). Które zostało oszukane przez Amerykanów, że NATO nie zostanie poszerzone, a jednak dotarło tak blisko granic Rosji. I na dodatek w europejskich państwach zamieszcza systemy obrony antyrakietowej.
Wniosek jest prosty: Rosja musi się bronić. Więc się broni, konstruując najnowocześniejszą broń.
W animacji pokazano, że jedna z nowych rakiet może ominąć systemy obrony przeciwrakietowej i uderzyć w państwa położone dalej (Niemcy, Francję?). Innych rakiet żaden system nie wykryje. Filmowa narracja niczego nie ukrywa:
„W przypadku uderzenia odwetowego wszyscy zostaną zgładzeni” – brzmią dramatycznie prezentowane napisy.
Wniosek też jest wyróżniony: „Dlatego trzeba zacząć się dogadywać!”. Rosja, jak ma wynikać z budowanego na Sputnik Polska przekazu, to kraj silny, ale otwarty na porozumienie. Oczywiście w przeciwieństwie do USA, NATO czy Ukrainy.
Narracja o III wojnie światowej nie jest nowym pomysłem rosyjskiej propagandy. Przewija się od kilku lat, jednak w ostatnich kilku tygodniach wyraźnie zyskała bardziej znaczący wymiar. Moim zdaniem, można to połączyć z wydarzeniami na scenie międzynarodowej. Chodzi o wypowiedzenie porozumienia antynuklearnego z Iranem przez prezydenta Donalda Trumpa.
Porozumienie zawarte w lipcu 2015 roku przez sześć państw (USA, Francja, Wielka Brytania, Chiny, Rosja i Niemcy) z Iranem miało na celu ograniczenie irańskiego programu nuklearnego w zamian za stopniowe znoszenie sankcji.
Prezydent Trump podczas swojej kampanii prezydenckiej krytykował tę umowę, a 8 maja 2018 po prostu ją zerwał. Zaostrzyło to nie tylko stosunki na Bliskim Wschodzie, ale też między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską.
Rosyjska propaganda od razu zaczęła wykorzystywać tę sytuację do budowania obrazu USA jako nieprzewidywalnego partnera, oraz Rosji jako światowej opoki, gwaranta pokoju na świecie. Rosja jest więc silna i stabilna, USA jednak nieprzewidywalne, czym to grozi? Oczywiście III wojną światową. Czyli: Rosja musi być gotowa do obrony.
Przekaz pasuje perfekcyjnie, a na dodatek pozwala osiągnąć Rosjanom dwa ważne propagandowe cele: pokazuje Rosję jako silne militarnie państwo, oraz wzbudza strach wśród mieszkańców wielu państw. A przerażeni obywatele – to obywatele znacznie łatwiej poddający się manipulacji.
Negatywny obraz NATO i Ukrainy to oczywiście stały temat rosyjskiej propagandy w Polsce. W ostatniej dekadzie maja na Sputnik Polska było to widoczne, choć znacznie mniej niż zagrożenie wojną. Za to – prezentowano go w sposób silnie propagandowy, także jeśli chodzi o Polskę.
W tym czasie odbyła się bowiem w Warszawie sesja Zgromadzenia Parlamentarnego NATO, i wypowiedzi przedstawicieli Polski zupełnie się Rosjanom nie spodobały. Skomentował je… polski ekspert i polityk Konrad Rękas.
Związany kolejno ze: Stronnictwem Narodowym, Samoobroną, Ruchem Patriotycznym i Nową Prawicą. W 2015 roku został wiceprzewodniczącym partii "Zmiana", uważanej za prorosyjską. Jej szefem był Mateusz Piskorski, obecnie znajdujący się w areszcie pod zarzutem szpiegostwa na rzecz rosyjskiego wywiadu cywilnego.
Rękas często wypowiada się dla Sputnik Polska. Tym razem stwierdził, że „zdrada narodowa znalazła sobie siedlisko w rządzie Rzeczpospolitej”, ponieważ władze Polski, jego zdaniem, „wyrzekły się suwerennego prawa Polski do kierowania swą polityka zagraniczną i obronną”.
Chodziło mu o wypowiedzi ministra Czaputowicza w trakcie sesji – wypowiedzi, które Rękas odczytał jako deklarację, że „głównym faktorem polskiej polityki zagranicznej jest interes… Ukrainy”.
Poza wywiadem z tym ekspertem w ostatniej dekadzie maja na Sputnik Polska można było przeczytać także o tym, że rozszerzanie NATO o nowe państwa oznacza nieszanowanie interesów Rosji, oraz że „bazy USA w Polsce to ekspansyjne działania NATO”, które pociągną za sobą „odpowiednie działania Moskwy” (choć nie wiadomo, jakie, to wiadomo, że będą odpowiednie).
W analizowanym okresie jeszcze jeden temat okazał się dla rosyjskiej propagandy bardzo istotny. To sprawa wydalenia z Polski Rosjanki Jekateriny C. i kilku innych Rosjan, na wniosek ABW. Z oficjalnego komunikatu opublikowanego przez ABW 17 maja można się było dowiedzieć, że brali oni udział w działaniach hybrydowych przeciwko Polsce. Sputnik kilka dni milczał, aż 24 maja rozpoczął ofensywę.
Najpierw opublikowano stanowisko rosyjskiego MSZ-u, według którego działania podjęte przez Polskę to „polowanie na czarownice”, oskarżenia są bezpodstawne, a Jekaterina C. w Polsce broniła jedynie radzieckich pomników wojennych oraz sprzeciwiała się wypaczeniom historii nt. Armii Czerwonej.
Tego samego dnia opublikowano duży reportaż nt. zatrzymania Jekateriny, a właściwie Katarzyny Cywilskiej. Podano nie tylko jej nazwisko, ale również zamieszczono nagrany z nią (już w Rosji ) film o zatrzymaniu.
To propagandowo odmalowany obrazek Cywilskiej, która miała być „ambasadorem Polski w Rosji i Rosji w Polsce”, a podjęte wobec niej działania były „nieludzkie” i „niepolskie”, bo w Polsce zawsze szanowało się ludzi, a tym razem – nie.
Cały artykuł rozpoczęto opisem sceny zatrzymania (telefon, prośba przyjścia na komisariat, oraz kilku panów na ulicy wręczających kobiecie decyzje o deportacji). Znaczący jest pierwszy komentarz autora artykułu:
„Historia z III Rzeszy lat 30-tych? Smutni panowie to gestapo, a kobieta jest Żydówką? Nic z tego, Niemcy pozwalali przecież zabrać ze sobą jakieś rzeczy osobiste”.
Rysowanie propagandowego obrazu Rosjanki nie dziwi. Zaskakuje natomiast inny tekst umieszczony na Sputnik Polska. To oświadczenie niezrzeszonego polskiego posła Janusza Sanockiego, znanego głównie z tego, iż chętnie chwali on prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenkę, zaś w 2011 roku w białoruskich mediach narzekał na brak demokracji w Polsce.
Teraz stanął on w obronie Rosjanki, oskarżył ABW i polskich polityków o nadużycie swoich stanowisk i podjęcie działań represyjnych wobec niewinnej kobiety. „Domagam się wyciągnięcia konsekwencji wobec funkcjonariuszy ABW i polityków” – napisał Sanocki.
Sprawdzam, czy poseł należy np. do sejmowej komisji służb specjalnych, co mogłoby świadczyć o tym, że zna szczegóły operacji. Nic z tego. Posła Sanockiego nigdy w takiej komisji nie było. Mimo to zdecydował się publicznie oskarżać o nadużycie i represje.
Dziesięć dni ze Sputnikiem Polska odkryło przede mną inny świat. Świat, w którym Rosja się zbroi, USA i NATO dążą do globalnego konfliktu zbrojnego, a w polskim rządzie dochodzi do zdrady narodowej.
Zapytacie, czy to, co pisze Sputnik, ma w naszym kraju jakiekolwiek znaczenie? W Polsce rosyjska propaganda nie ma łatwo, bo ciągle natyka się na ogromną nieufność Polaków. Artykuły Sputnika Polska nie rozchodzą się więc szeroko, portal nie jest w stanie zbudować dużych zasięgów. Rosjanie radzą sobie jednak także z tym.
Sputnikowe informacje w nieco przeredagowanych wersjach można znaleźć na dziesiątkach mini-portali informacyjnych, o których redakcji, siedzibie czy autorach nic nie wiadomo. Portale te dbają o atrakcyjne, tzw. klikalne nagłówki oraz grafiki i zdjęcia, dlatego artykuły z nich rozchodzą się w mediach społecznościowych, zwłaszcza na polskim Facebooku, można je znaleźć również na portalu Wykop.pl.
To nawet gorsze niż linkowanie bezpośrednio ze Sputnika, nie można bowiem tak łatwo rozpoznać pochodzenia newsa. Poza tym rosyjska propaganda wykorzystuje również inne niejawne narzędzia, które dużo trudniej zidentyfikować.
Sputnik Polska to tak naprawdę tylko przedsmak tego, czym zajmują się rosyjscy propagandziści w naszym kraju. Atakują polskie władze i służby, budują negatywny obraz NATO, antagonizują Polaków z Ukraińcami (o tym nie napisałam, ale to również temat stale obecny na łamach Sputnika).
A przede wszystkim – sieją strach. Mamy się czuć przerażeni, słabi, zagrożeni. Bo wtedy, czując strach dookoła, nie będziemy ufać sobie nawzajem.
A gdy zaufanie społeczne spada, więzi społeczne się kruszą – o ileż łatwiej na taki naród wpływać, manipulować nim, osiągać własne cele. A przecież o to chodzi propagandzistom.
Media
Jacek Czaputowicz
Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego
NATO
Media społecznościowe
propaganda rosyjska
Sputnik Polska
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press
Komentarze