Umieszczenie w trumnach ofiar katastrofy smoleńskiej fragmentów szczątków innych ofiar to wina Ewy Kopacz i Donalda Tuska - twierdzi Maciej Wąsik z PiS. Atak na PO to działanie zastępcze, bo jak zauważył bp Tadeusz Pieronek w ekshumacjach "po prostu szukano śladów jakichś wybuchów". I nie znaleziono
"Te ekshumacje od początku miały sens i były jednym z elementów odnajdywania prawdy o tej katastrofie" - powiedział na antenie TVP Info Maciej Wąsik, sekretarz stanu w Kancelarii Premiera.
To był jego komentarz do informacji o odkryciu w trumnie gen. Bronisława Kwiatkowskiego obok jego ciała fragmentów szczątków ośmiu ofiar katastrofy smoleńskiej (fragmenty szczątków innych ofiar znaleziono też 30 maja w trumnie gen. Włodzimierza Potasińskiego).
To świadczy o tym, że byliśmy przez wiele lat okłamywani, że wszystko jest w porządku. To świadczy o tym, że państwo polskie nie zdało egzaminu. Że nie dokonano starań, o których nam mówiono, że dokonano.
Kłamstwo - jak informuje "Słownik języka polskiego" - to "twierdzenie niezgodne z rzeczywistością, mające wprowadzić kogoś w błąd". Czyli ten, kto kłamie, zna o czymś prawdę, ale celowo komunikuje innym nieprawdę. Kłamstwo jest więc zawsze intencjonalne.
Politycy rządzącej w 2010 roku Platformy nie mogli kłamać co do stanu zwłok, które znalazły się trumnach. Nie mogli, ponieważ nie wiedzieli. Szczątki w trumnach umieścili Rosjanie, a same trumny nie były już otwierane w Polsce. Dlatego mówienie przez Wąsika w tym wypadku o kłamstwie jest po prostu nadużyciem. Na pytanie, kto ponosi odpowiedzialność za taki stan rzeczy, Wąsik odpowiedział:
W mojej ocenie odpowiada za to Ewa Kopacz, ale w oczywisty sposób odpowiada też za to premier Donald Tusk, który narzucił całemu rządowi i całemu państwu sposób postępowania po katastrofie smoleńskiej.
Trudno powiedzieć, w jakim sensie Ewa Kopacz - która w Smoleńsku była jako lekarz tuż po katastrofie - jest odpowiedzialna za pomieszanie szczątków ciał w trumnach. Polityk PiS nie rozwija tego wątku.
Również pozbawione sensu jest obciążanie odpowiedzialnością za tę sytuację Donalda Tuska. Śledztwo prowadziła niezależna od rządu prokuratura. Aby sprawdzić, czy szczątki nie zostały wymieszane, należałoby otworzyć trumny. Taką decyzję mógł podjąć prokurator prowadzący, a nie ówczesny premier.
Zmasowany atak PiS i związanych z nim mediów na PO i obciążanie rządu Tuska odpowiedzialnością za umieszczenie w trumnach ofiar fragmentów szczątków innych ciał, to działanie zastępcze. Bo forsowana przez siedem lat teza o zamachu w Smoleńsku rozwiewa się z dnia dzień. Po niedawnej kompromitacji podkomisji smoleńskiej, która ośmieszyła się teorią o bombie termobarycznej, ekshumacje miały potwierdzić, że zamach był. I nic. Został więc atak na PO za rosyjski bałagan i niedbałe traktowanie szczątków ofiar.
Wskazał też na to biskup Tadeusz Pieronek. Ocenił, że rząd PiS podjął ekshumacje w jednym tylko celu. "Po prostu szukano śladów jakichś wybuchów, bo oczywiście, odkrycia, jakie przy tych ekshumacjach zostały dokonane, pokazały, że te pochówki nie były rzetelnie wykonane" - powiedział.
Zaznaczył też, by nie demonizować tych makabrycznych odkryć. "To była tak duża katastrofa i tak szybkie działanie, że rzeczywiście można się było pomylić i nie zbadać tych wszystkich szczątków w szczegółach, tak żeby się znalazły w całości" - powiedział.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Dziennikarz i publicysta. W OKO.press pisze o ochronie przyrody, łowiectwie, prawach zwierząt, smogu i klimacie oraz dokonaniach komisji smoleńskiej. Stały współpracownik miesięcznika „Dzikie Życie”.
Komentarze