Ryszard Petru chce obniżki składki zdrowotnej dla wszystkich. W projekcie ustawy autorzy twierdzą, że koszt to 15 mld zł, a jednocześnie znaleźli 25 mld zł oszczędności. Te są pisane palcem po wodzie, a Ministerstwo Finansów uważa, że faktyczny koszt to 69 mld zł
Koalicja obiecała, że obniży przedsiębiorcom składkę zdrowotną. Swój projekt zaprezentowali w marcu szef Ministerstwa Finansów Andrzej Domański i szefowa i Ministerstwa Zdrowia Izabela Leszczyna.
“Nowa składka zdrowotna oznacza korzyść dla 93 proc. podatników – szczególnie tych o niższych i średnich dochodach. Porządkujemy i upraszczamy zasady odprowadzania składki na ubezpieczenie zdrowotne i zapewniamy stabilność finansową systemu ochrony zdrowia” – mówił wówczas Domański.
I popełnił charakterystyczną dla przedstawicieli Koalicji Obywatelskiej pomyłkę – zrównał przedsiębiorców z wszystkimi podatnikami. Bo na projekcie skorzysta 93 proc. przedsiębiorców
Projekt zebrał słuszną krytykę za to, że w uprzywilejowany sposób traktuje przedsiębiorców i obniża dochody NFZ. Na ten problem próbuje odpowiedzieć Polska 2050 i Ryszard Petru. Jak? Obniżając składkę wszystkim i powodując jeszcze większe ubytki w budżecie NFZ.
W TVN24 Ryszard Petru mówił, że nie wyobraża sobie, „żeby ta koalicja nie obniżyła składki zdrowotnej”.
W poselskim projekcie proponuje się wprowadzenie trzech ryczałtowych stawek składki zdrowotnej.
"Proponuje się podstawową jednolitą miesięczną składkę zdrowotną w wysokości:
Dla pracownika, który zarabia średnią krajową, oznaczałoby to składkę w wysokości 525 zł, czyli o kilkadziesiąc zł mniej niż dziś. Projekt wprowadza górny limit dla składki, którego dziś nie ma. Nawet zarabiający setki tysięcy zł zapłaciliby maksymalnie 700 zł.
Autorzy pomysłu widzą w nim same pozytywne skutki społeczne.
„Zwiększą się dochody całego społeczeństwa, w tym także jego nieaktywnej zawodowo części. Wpłynie to korzystnie na lepsze zaspokajanie potrzeb społecznych, poprawę sytuacji zdrowotnej, co także obniży koszty udzielanych świadczeń zdrowotnych”.
Niestety, przełożenie tego na język polski optymizmu już pozbawia. Z cytowanego fragmentu wynika bowiem, że dzięki temu, że w naszych portfelach zostanie więcej pieniędzy, będziemy zdrowsi i rzadziej będziemy potrzebowali pomocy lekarskiej. Trudno to traktować poważni. W wielu przypadkach, szczególnie jeśli chodzi o pracowników, chodzi o zyski w okolicy kilkudziesięciu złotych. Jak poprawić swoje zdrowie za 50 złotych, tego z uzasadnienia się nie dowiemy.
Autorzy projektu uważają, że winnym wszelkiego zła są ustawy podatkowe Polskiego Ładu, wprowadzane przez PiS od 2022 roku. W uzasadnieniu do ustawy czytamy, że składka stała się „parapodatkiem”.
Dr hab. Michał Myck, szef think tanku ekonomicznego Centrum Analiz Ekonomicznych i specjalista od finansów publicznych zgadza się, że Polski Ład wprowadził zamieszanie. Ale ma odmienne zdanie co do przyczyn.
„W moim odczuciu obecne zamieszanie wokół składki zdrowotnej jest konsekwencją błędnego rozdzielenia składki od PIT w ramach »Polskiego Ładu«” – mówi nam ekspert. Proporcjonalna składka funkcjonowała przez wiele lat i nigdy nie budziło to kontrowersji.
„Wstępne założenia Polskiego Ładu szły w kierunku wyższej progresywności całego systemu obciążeń podatkowych. Ostatecznie skończyło się w gruncie rzeczy na obniżce podatków dla większości podatników i nieznacznym wzroście obciążeń dla gospodarstw o najwyższych dochodach. Wszystko kosztem ponad 30 mld zł rocznie dla sektora finansów publicznych”.
Czyli, tak jak wiele innych problemów z Polskim Ładem, problemem był rozjazd między założeniami a dalszymi pracami legislacyjnymi. PiS chciało wprowadzić większą progresywność systemu składkowo-podatkowego, ale jednocześnie nie podrażnić najlepiej zarabiających i przedsiębiorców. I poległo.
Autorzy projektu przyznają: to kosztowne rozwiązanie.15 mld zł mniej w Narodowym Funduszu Zdrowia przy dochodach w wysokości 160 mld zł. Zdaniem projektodawców różnicę ma dopłacić budżet. I wskazują źródła oszczędnoci rzędu 24-25 mld zł:
Kolejne oszczędności to już mniej niż miliard złotych, na przykład 300 mln zł z restrukturyzacji IPN.
Autorzy nie złożyli jednak jednocześnie projektów ustaw, które gwarantowałyby takie oszczędności. Fragment ten jest więc raczej rekomendacją.
Co taka optymalizacja oznaczałaby w praktyce?
Według GUS w 2023 roku w administracji publicznej mieliśmy ponad 440 tys. etatów. Redukcja zatrudnienia o 10 proc. to zwolnienie kilkudziesięciu tysięcy osób (dane mówią o etatach, które nie przekładają się bezpośrednio na osoby, ale liczby byłyby zbliżone). A to oznaczałoby zwolnienia na niespotykaną skalę.
Jeśli chodzi o 8 mld zł z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19, to Bank Gospodarstwa Krajowego zwiększył właśnie limit zadłużenia tego Funduszu na ten rok o niemal 10 mld zł.
Ryszard Petru i jego ustawa są więc chwilowo 18 mld zł do tyłu. A zdaniem Ministerstwa Finansów nawet bardziej.
Wstępnie MF szacowało, że proponowana przez Petru reforma kosztować będzie 38 mld zł. Ale szacunek ten powstał, zanim zobaczyliśmy ustawę. Teraz, jak ustalił portal money.pl, ministerstwo uważa, że takie zmiany w składce zdrowotnej to 68,7 mld zł.
Zatem nawet gdyby Petru udało mu się zaoszczędzic tyle, ile zamierzył, to i tak byłoby to niemal trzykrotnie za mało.
To też jasny sygnał ze strony ministerstwa, że projekt Petru ma zerowe szanse na realizację. Szczególnie że negatywnie o tym projekcie wypowiada się również Ministerstwo Zdrowia.
„Trzecia Droga proponuje w ogóle jakiś projekt szalony, który obniży dochody NFZ. Nie możemy iść tak daleko, jak chce pan Petru, bo naprawdę potrzebujemy środków na ochronę zdrowia obywatelek i obywateli” – mówiła 8 lipca rano w radiu TOK FM Izabela Leszczyna.
Leszczyna i Domański mają swój projekt zmian, który może zostać częściowo zmodyfikowany, by znaleźć kompromis między koalicjantami. Projekt ten ma jednak swoje istotne wady, o których szerzej pisaliśmy tutaj.
„Powinniśmy patrzeć na system obciążeń jako całość i zastanowić się, w jakim kierunku powinien on się zmieniać – proponowane zmiany spowodują dalsze pomniejszenie progresywności polskiego systemu i ograniczą możliwości wydatkowe rządu” – ocenia jasno dr hab. Michał Myck.
Jego zdaniem, jeśli chcemy zwiększać wydatki na publiczną opiekę zdrowotną przy jednoczesnym utrzymaniu lub zwiększaniu wydatków na inne cele, to powinniśmy raczej myśleć o tym, w jaki sposób znacząco podnieść wysokość dochodów NFZ.
„Proponowana reforma to zdecydowanie ruch w złą stronę – przy takim podejściu do opodatkowania dochodów ostatecznie ciężar podatków znów spadnie na podatki pośrednie, zwiększając ogólne proporcjonalne obciążenia podatkowe gospodarstw o najniższych dochodach”.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.
Komentarze