0:000:00

0:00

Związana z posłem Konfederacji Grzegorzem Braunem fundacja wydała właśnie książkę „Fałszywa pandemia”, nowo założona grupa Polska Akcja Banerowa wykupuje (głównie na Podhalu i Podkarpaciu) reklamy wielkoformatowe, reklamujące tę książkę i uświadamiające Polaków o rzekomej fałszywości pandemii, a właściwie „pandemio-psychozo-koronapaniki” (cytując Brauna), zaś sam poseł porównuje noszenie maseczek do noszenia opasek z gwiazdą przez Żydów w czasie II wojny światowej.

Polska skrajna prawica, zwłaszcza ugrupowanie Brauna Konfederacja Korony Polskiej (będąca częścią Konfederacji), buduje właśnie swój polityczny kapitał na negatywnych emocjach społecznych, związanych z epidemią koronawirusa: lękach, frustracji, zmęczeniu, braku poczucia bezpieczeństwa.

Możemy się pocieszać tylko tym, że nie jest to jedynie polska inicjatywa – w podobny sposób pandemia wykorzystywana jest choćby na Słowacji. Niestety, wszystko wskazuje na to, że rośnie grupa ludzi podatnych na tego rodzaju przekaz. Prawdopodobnie dlatego, że nikt inny nie zajmuje się nagromadzonymi wśród ludzi negatywnymi emocjami, a zrzucenie odpowiedzialności za fatalne samopoczucie na spisek władz przeciwko obywatelom – chwilowo pomaga.

W sobotę protest pod Sejmem

Asystentka posła Brauna, Justyna Socha ze Stowarzyszenia STOP NOP, które sprzeciwia się obowiązkowi szczepień, właśnie organizuje kolejny protest antypandemiczny. Ma się on odbyć w najbliższą sobotę pod Sejmem. Jak wynika z postu Sochy na jednej z facebookowych grup, manifestacja ma być pierwszym krokiem do „rozwalenia w pył tego szkodliwego systemu”.

Dalsze kroki to aktywizacja w grupach lokalnych i akcja „Uchylamy ustawę covidową”, m.in. za pomocą spotkań z posłami i senatorami – poszukiwani są parlamentarzyści, którzy podpiszą się pod skargą do Trybunału Konstytucyjnego. A dalej - powołanie obywatelskiej komisji śledczej ws. COVID-19 – tego samego rodzaju jak tej, która w lipcu powstała w Niemczech.

Przeczytaj także:

Wszystkie te działania w dużej mierze oparte są o wzór niemiecki: wydana przez Fundację „Osuchowa” (Braun jest w jej radzie nadzorczej, a prezesem jest Włodzimierz Skalik, dyrektor biura parlamentarnego Konfederacji) książka „Fałszywa Pandemia” zawiera m.in. tłumaczenia tekstów niemieckich ekspertów, często lekarzy, którzy weszli do kontrowersyjnego grona medyków, twierdzących, że COVID-19 to w zasadzie nic innego jak grypa (bardzo śmiałe twierdzenie jak na chorobę, o której długotrwałych skutkach wciąż niewiele wiadomo).

Powołali oni obywatelską komisję śledczą, która z założenia ma mieć wpływ międzynarodowy – jej stronę internetową przygotowano w dziesięciu wersjach językowych. Celem tej grupy jest zbadanie, czy w Niemczech zachowano odpowiednie proporcje przy wprowadzaniu ograniczeń i rozmaitych narzędzi podczas walki z wirusem COVID-19. Podkreślane jest cierpienie ludzi z powodu braku normalnych kontaktów społecznych, brak możliwości pełnego leczenia ludzi chorych na inne choroby.

Braun uczestniczył też w niedawnej demonstracji „antypandemicznej” w Berlinie – nie był sam, pojechali z nim m.in. przedstawiciele jego partii Konfederacja Korony Polskiej, która jest jedną z części skrajnie prawicowej Konfederacji.

Jej członkowie uczestniczą także w lokalnych demonstracjach antypandemicznych w Polsce, najczęściej odbywających się pod hasłem „Zatrzymać Plandemię”. („To nie przejęzyczenie, to taka gra słów, plandemia czyli planowana pandemia” – wyjaśnia w nagraniach na YT Braun.)

Na ich transparentach – profesjonalnie wydrukowanych, żadne tam samoróbki – można przeczytać hasła: „Pandemia to ściema. Dość tresury maseczkowej!” czy „Rząd fałszywą pandemią rujnuje Polskę. Dość!”.

Koronkowcy kontra wolni ludzie

Choć inspiracja idzie z Niemiec, opisywane środowisko używa w Polsce innych argumentów. Kluczowy zarzut, stawiany polskiemu rządowi, to obowiązek noszenia maseczek w sklepach i budynkach użyteczności publicznej.

Jak można się dowiedzieć z licznych wpisów, jest to zniewolenie, łamanie Konstytucji i nieuzasadnione ograniczenie praw człowieka. Ci, którzy maseczki noszą, to koronkowcy, którzy uwierzyli władzy. Ci zaś, którzy nie chcą ich nosić, to (w opisywanej narracji) wolni ludzie.

Przy czym nie jest to problem wąskiej niszy społecznej. Choć z badań opinii publicznej wynika, że znaczna większość Polaków nosi maseczki, tych, którzy się przeciwko temu buntują przybywa, a łączą się w większe grupy (nierzadko kilkunasto- lub kilkudziesięciotysięczne) za pomocą mediów społecznościowych.

Można powiedzieć, że powstaje specyficzne, społeczne plemię (w rozumieniu socjologicznym), którego fundamentem jest przekonanie, że pandemia to kłamstwo, koronawirus to zwykła grypa, a reszta to wymysł władz, który ma prowadzić do „tresury” i kontroli obywateli. Same władze też bywają różne: polskie, amerykańskie, światowe. Znani multimiliarderzy (Gates, Soros) albo tajni spiskowcy. Opcji jest tyle, ile wierzących w nie.

Wielu ze zbuntowanych nie zamierza także się szczepić przeciwko COVID-19, gdy szczepionka powstanie. Jak wynika z najnowszych badań IBRIS-u (przedstawionych na Forum Ekonomicznym w Karpaczu), aż 48 proc. badanych w Polsce odpowiada, że nie zaszczepi się przeciwko COVID-19 zaraz po powstaniu szczepionki (w Niemczech takich osób jest 28 proc., a we Francji 31 proc.).

Według Brauna nie ma pandemii, jest pandemiopsychoza

Dopóki bunt przeciwko obostrzeniom związanym z COVID-19 był niewielki, można było się mu tylko z dystansem przyglądać. Ale plemię buntowników rośnie i ewoluuje. Jakie są wspólne dla niego przekonania, jak przekładają się one na codzienność, o tym w następnym tekście.

Teraz skupię się na wykorzystywaniu tego buntu jako narzędzia politycznego. W Polsce robi to głównie Konfederacja, a właściwie jej część związana z Grzegorzem Braunem. To właśnie on sugeruje ludziom m.in., by nie nosili maseczek:

"Ja nikogo nie zmuszam, by koniecznie chodzić niezamaskowanym" – mówił w nagraniu z 12 sierpnia, opublikowanym na jego kanale YT. – "Jeśli chcecie popadać w problemy na tle niewydolności oddechowej, jeśli państwo chcecie żyć, wydatnie zwiększając ryzyko zapadnięcia na infekcje przewodu oddechowego, jeśli chcecie pokornie cierpieć skutki niedotlenienia – to już zakładajcie na głowę, co tam tylko chcecie".

Braun nie jest epidemiologiem ani lekarzem, lecz (z zawodu) reżyserem i scenarzystą. A mimo to „wie”, czym grozi noszenie maseczek i chętnie się tą wiedzą dzieli.

Środowiska mainstreamowe najczęściej lekceważą wpływ zarówno jego i jego otoczenia na Polaków. Tymczasem nagrania Brauna z jego kanału YT nt. fałszywej pandemii mają do 260 tys. wyświetleń. Facebookowa grupa „Komisja śledcza COVID-2019” liczy ponad 40 tys. członków.

Na sobotni protest „Zatrzymać plandemię” organizatorzy oferują przejazdy autokarami – grupa służąca tylko do koordynacji przejazdów to ponad 1000 osób. Nie można więc mówić dziś o nieznaczącej społecznej niszy, tylko o tysiącach ludzi, do których trafiają argumenty o terrorze i zniewoleniu za pomocą maseczek.

Co charakterystyczne, w wypowiedziach posła Brauna nie ma informacji wyjaśniających, dlaczego wprowadzono obowiązek zasłaniania twarzy. Nie chodzi tu bowiem o merytoryczną dyskusję nad tym, czy wprowadzone przez rząd środki są nadal właściwe, czy może warto by je zmienić.

Gdyby poseł chciał o tym dyskutować, mógłby wykorzystać narzędzia parlamentarne – jednak poza czerwcową interpelacją nt. relokacji testów na COVID-19 Braun nie złożył żadnego zapytania w tej sprawie. W wystąpieniu sejmowym z 14 lipca reklamował natomiast książkę „Fałszywa pandemia” i apelował do rządu: "Przestańcie podtrzymywać pandemiopsychozę, przestańcie podniecać koronapanikę! (…) Otwórzcie gospodarkę, przestańcie terroryzować klientów i handlowców (...), inicjować łapanki na normalnych ludzi, przestańcie generować w narodzie gestapowskie, enkawudowskie donosicielstwo!".

Stwierdził też, że przekazywane dane na temat pandemii oraz podejmowane działania to dezinformacja: "Niewiarygodne testy, niewiarygodne procedury. To, co jest w pełni wiarygodne, to terror, który wprowadziliście kuchennymi drzwiami do polskiego życia. (...) Próbujecie tutaj robić stan wojenny w outsourcingu, przenosząc na samych Polaków obowiązek egzekwowania tych bezprawnych, nielegalnych, kryminalnych praktyk, które zarządziliście".

Plandemia, czyli kolejna teoria spiskowa

Przedstawiciele skrajnej prawicy jednocześnie podkręcają emocje i podbijają brak zaufania do państwa, jego przedstawicieli i instytucji. Ma, oczywiście, rozległy materiał do wykorzystania – wszelkie błędy i wpadki rządu PiS (od nienoszenia maseczek na oficjalnych spotkaniach, po aferę z respiratorami w Ministerstwie Zdrowia), braki widoczne w takich instytucjach jak sanepid, bardzo zróżnicowane opinie na temat koronawirusa wśród pracowników służby zdrowia. To klasyczne zarządzanie negatywnymi emocjami społecznymi. Do codziennych trudności dokładają niesprawdzone teorie spiskowe oraz kontrowersyjne opinie rozmaitych ekspertów.

Weźmy choćby stałe posługiwanie się określeniem „plandemia”. To tłumaczenie tytułu filmu „Plandemic”, jednego z najbardziej popularnych w sieci materiałów z teoriami spiskowymi nt. koronawirusa. Choć jest regularnie usuwany przez platformy społecznościowe, wciąż wraca.

Tylko do końca maja 2020 roku obejrzało go ponad 8 milionów osób, a zachwalała np. piosenkarka Doda. Film to wywiad z dr Judy Mikovits, Amerykanką, wcześniej zatrudnioną w Narodowym Instytucie Onkologicznym USA. Mikovits przekonuje, że pandemia COVID-19 została zaplanowana, a sam wirus powstał w laboratorium.

Gdyby na tym poprzestała, film nie byłby być może tak bardzo szkodliwy, jednak Mikovits twierdzi także, że noszenie maseczek oraz szczepienie przeciwko grypie (mutujące!) zwiększają ryzyko zachorowania.

Mamy tu połączoną w całość solidną dawkę mitów, powstałych w związku z pandemią, i wielokrotnie obalanych przez naukowców, niezależnie od siebie, w wielu krajach. (Szerzej czytaj w spiderweb.pl)

To właśnie do tej teorii nawiązuje Braun, przekonując o „plandemii”, podobnie jak organizatorzy sobotniego protestu, który odbędzie się pod hasłem „Zatrzymać plandemię”.

Teoria brzmi przekonująco m.in. dlatego, że zrzucenie winy za epidemię koronawirusa na spiskujących „włodarzy” wielu osobom pozwala uporządkować świat, układa go ponownie w czarno-białych szufladkach i pozwala przerzucić własny lęk na konkretne osoby na zewnątrz.

Tyle że to wszystko nieprawda. A wiara ludzi w takie teorie spiskowe pokazuje przede wszystkim, jak wielkim problemem dla współczesnego człowieka jest poradzenie sobie z niepewnością i brakiem kontroli.

Przecież tu nie ma lufy przystawionej do skroni…

Poseł Braun podkręca negatywne emocje wobec epidemicznych obostrzeń do naprawdę wysokiego poziomu. Porównuje np. obecną sytuację do II wojny światowej (i lat jej najbliższych). Było to widać już w cytowanym fragmencie wystąpienia sejmowego („gestapowskie, enkawudowskie donosicielstwo”), zaś w nagraniu z 12 sierpnia, zamieszczonym na jego kanale You Tube, pod tytułem „Odwołujemy plandemię”, noszenie maseczek zrównał z noszeniem opasek z przez Żydów:

"Ale nie kłóćmy się o maseczki, skoro mówią w telewizji, żeby założyć, to załóżmy. No nie. To jest logika tych Żydów, którzy jesienią '39 tłumaczyli, że te opaski z gwiazdą to nic takiego, nie kłóćmy się o to, nośmy te opaski. A po opaskach przyszła pora, by (…) iść do getta, a z getta nie wszyscy wyszli żywi. (…) Ja przypuszczam, że te maseczki to nie jest cel ostateczny, to jest tresura" – wyjaśnia. - "Przecież tu nawet nie ma żadnej lufy przystawionej do skroni, do potylicy, do żadnych dołów z wapnem nas nie spychają, a my przyjmujemy ten dyktat!".

To jego nagranie zostało wyświetlone 225 tys. razy. Jak mogą się czuć niechętni maseczkom ludzie, skoro poseł porównuje ich do mordowanych przez faszystów Żydów? Pewnie równie fatalnie jak uczniowie, gdy usłyszeli, jak na konferencji prasowej 3 września, dotyczącej nauki w szkołach, poseł Braun mówi: „Szkoły zostały dzisiaj zamienione w przedsionki obozów koncentracyjnych!”, wykłada o tresurze, „terrorze wobec najmłodszych Polaków” i traumie – wszystko oczywiście z powodu wprowadzanych przepisów w związku z epidemią.

Te porównania do II wojny światowej bulwersują także dlatego, że poseł Braun od neofaszystów nie stroni. Pod koniec sierpnia spotkał się w Warszawie z Roberto Fiore, liderem noefaszystowskiego ugrupowania Forza Nuova.

Zaś w połowie sierpnia, na zaproszenie jego partii, do Polski przyjechało dwóch słowackich parlamentarzystów: europoseł Milan Uhrlik i poseł Milan Mazurek, obaj z partii Nasza Słowacja, także uważanej za neofaszystowską.

Przyjechali, by wziąć udział w sierpniowym proteście stowarzyszenia STOP NOP „Zatrzymać plandemię”. Poza tym dyskutowano o współpracy między partiami (wątek możliwej współpracy pojawił się także na spotkaniu z Roberto Fiore).

Braun znów z neofaszystami

Nasza Słowacja to neofaszystowska partia, nawiązująca wprost do tradycji partii ks. Tito z okresu II wojny światowej, współpracującej z Hitlerem. Jej liderem jest Martin Kotleba. Uhrik to jego bliski współpracownik. To drugie ugrupowanie założone przez Kotlebę – pierwszemu kilka lat temu zakazano działalności z powodu podżegania do nienawiści. Kotleba założył więc Naszą Słowację i w 2016 roku wszedł z nią do Sejmu. Ma poglądy skrajnie antyunijne, antyimigranckie, antysemickie i anty-LGBT.

Goszczący w Polsce Uhrik to eurodeputowany, o którym w czerwcu 2020 niemiecki europoseł (romskiego pochodzenia) Romeo Franz, w rozmowie z portalem Euroactiv, powiedział wprost: to rasista.

Drugi z gości, Milan Mazurek, w 2019 roku stracił mandat za obraźliwe wypowiedzi o Romach (w 2020 został ponownie wybrany do parlamentu). Chodziło o jego radiowy wywiad z 2016 roku, Mazurek powiedział wtedy m.in., że Romowie „rozwinęli przemysł rodzenia dzieci”, a państwo powinno w tej sprawie „interweniować”.

W grudniu 2015 roku napisał natomiast o Holokauście: „Nie opowiadam się za żadnym reżimem, ale o Trzeciej Rzeszy znamy tylko kłamstwa i opowieści o sześciu milionach Żydów i mydle z nich. O Hitlerze uczą samych kłamstw”.

Mazurek był już wcześniej w Polsce – w analizie o antyromskiej retoryce w słowackiej kampanii wyborczej na portalu balkaninsight.com można zobaczyć zdjęcie Mazurka z innym politykiem Konfederacji Robertem Winnickim zrobione podczas konferencji w Warszawie w 2016 roku.

To właśnie ci dwaj słowaccy posłowie byli gośćmi honorowymi sierpniowego protestu „Odwołujemy Plandemię”. Uhrik przemawiał na Placu Zamkowym: „Dziś jesteśmy tutaj zjednoczeni, bo mamy już dość, a dosłownie mamy po sam wlew tych kłamstw, oszustw, sprzedajnych polityków, którzy wykorzystują koronawirusa do tego, żeby stosować wobec nas przymus. Politycy straszą nas koronawirusem po to, żeby przykryć inne istotne rzeczywiste problemy”.

Słowacy przywieźli ze sobą dwójkę dziennikarzy, relacja o tłumach protestujących na ulicach Warszawy ukazała się potem na słowackim portalu kulturblog.sk.

Kto będzie gościł na proteście w sobotę, na razie nie ujawniono. Wiadomo natomiast, że na tej demonstracji się nie skończy. Kiedy polityka żywi się negatywnymi emocjami, taki układ trwa dopóki emocje się nie wypalą. A te akurat szybko nie znikną.

Czeka nas raczej dłuższe pozostawanie w sytuacji dużej niepewności. Zapewne coraz większa grupa ludzi będzie się przeciwko temu buntować – ale nie racjonalnie (o ile bunt może być racjonalny), lecz emocjonalnie, obarczając swoją frustracją tych, którzy są w pobliżu i są widoczni (w przeciwieństwie do wirusów) – w Polsce głównie w rządzących.

Tych emocji nie zagospodarują jednak liberalne czy lewicowe partie, tu rządzi skrajna prawica. Bo to ona potrafi mistrzowsko podkręcać radykalne nastoje.

;

Udostępnij:

Anna Mierzyńska

Analizuje funkcjonowanie polityki w sieci. Specjalistka marketingu sektora publicznego, pracuje dla instytucji publicznych, uczelni wyższych i organizacji pozarządowych. Stała współpracowniczka OKO.press

Komentarze