0:00
0:00

0:00

Lewica jako kategoria opisująca pogląd na świat przechodziła w III RP kilka umownych etapów, które ją definiowały:

  • Etap historyczny - kiedy była symbolem postkomunistycznych zależności oraz obrony dorobku, karier i życia w PRL.
  • Etap Fukuyamy - kiedy była zimnowojennym przeżytkiem, opisem przestarzałych podziałów, a jej zmierzch zwiastowały polityczne triumfy Tony'ego Blaira oraz Gerharda Schrödera, ufundowane na koncepcji "trzeciej drogi" Anthony'ego Giddensa.
  • Etap złodziejski - kiedy prące po władze dwie prawicowe partie - PiS i PO - skojarzyły lewicę z patologią rządów SLD pod wodzą Leszka Millera.
  • Etap radykalny - kiedy po zwycięstwie PiS w 2015 roku radykalizm nowego pokolenia lewicy miał być przeszkodą do zjednoczenia opozycji i ostatecznego pokonania Jarosława Kaczyńskiego.

Obecnie jesteśmy świadkami wykluwania się nowego etapu w historii definiowania polskiej lewicy po 1989 roku. Oto kilka przesłanek na poparcie tej hipotezy.

Po pierwsze, PiS ostatecznie pogrzebał jeden z największych triumfów prawicowej polityki, czyli opakowany w pozłotkę kompromisu zakaz aborcji z 1993 roku.

Po drugie, w sondażach - również Ipsos dla OKO.press - obserwujemy wzrost identyfikacji lewicowych wśród badanych.

Po trzecie, CBOS zmierzył ogromny wzrost identyfikacji lewicowych wśród młodych, dorosłych Polaków, którzy najwyraźniej - niczym pan Jourdain u Moliera - wychodząc jesienią na ulicę przeciwko aborcyjnemu wyrokowi Trybunału Przyłębskiej, odkryli, że mówią prozą. Zapytali sami siebie, jakie mają właściwie poglądy i wyszło im, że lewicowe.

Wykres pokazujący poglądy polityczne młodych Polaków

Po czwarte, systemowe krycie gwałtów i molestowania nieletnich w Kościele katolickim, uprawomocnia silny od zawsze po lewej stronie nurt krytyki Kościoła i jego nadmiernej obecności w polityce i przestrzeni publicznej.

Wreszcie po piąte, swoje zrobiły też rządy PiS, które w dużym stopniu odczarowały i zakorzeniły na lata w polskiej rzeczywistości transfery socjalne jako instrument wyrównywania szans i nierówności.

Dlaczego politycy bronią się przed "skrętem w lewo"? Bo znają liczby

Oczywiście, szaleństwem byłoby przewidywać, co z całą pewnością wyniknie z tego w najbliższej przyszłości. Po 30 latach dominacji opowieści o Polsce na konserwatywno-liberalną modłę i 15 latach absolutnej dominacji na scenie politycznej dwóch prawicowych partii, wyciąganie długofalowych wniosków ze świeżych jeszcze fenomenów społecznych byłoby przedwczesne.

Tym bardziej, że jak pokazaliśmy, wciąż 48 proc. Polaków identyfikuje się z prawicą i centroprawicą, a tylko 39 proc. z lewicą i centrolewicą.

Te liczby znają też politycy.

Dlatego po opowiedzeniu się Platformy Obywatelskiej za prawem kobiet do aborcji do 12. tygodnia ciąży, Szymon Hołownia ogłosił z satysfakcją: "Platforma skręciła w lewo, co widzieliście, jeśli ktoś mi teraz powie, że to jest partia centrowa, to się bardzo mocno zdziwię".

Dlatego Borys Budka i Rafał Trzaskowski ogłosili, że podział na lewicę i prawicę to przeżytek. To również z tego powodu prezydent Warszawy w rozmowie z "Wyborczą" od skrętu w lewo się odżegnuje i mówi tak: "To pogląd ludzi, którzy idą na skróty, bo nie starcza im intelektualnej wyobraźni, by rozmawiać o tym, jak powinny wyglądać polityka i standardy państwa".

Dlatego politycy PiS w niezliczonych wypowiedziach ów "skręt w lewo" Platformie zarzucają.

Wreszcie dlatego Wiosna przed wyborami do europarlamentu dokonywała wyczynów akrobatycznych na olimpijskim poziomie, by przedstawić się jako partia progresywna, a nie lewicowa.

I z tego samego powodu podobne salto 2 marca wykonał w rozmowie z RMF FM Marek Dyduch, poseł Lewicy (sic!), który zaproponował nowy podział, mówiąc: "Jeżeli lewica nie będzie obarczona lewactwem, możemy przekroczyć 20 procent poparcia".

Lewactwo, lewica oraz przede wszystkim słynny już "skręt w lewo" to w polskiej polityce jeszcze przez jakiś czas będzie najgorsza z obelg, tak obraźliwa, że w zasadzie powinno się ją pisać w wersji ocenzurowanej jako "sk...t w l..o". Bo wybory wciąż wygrywa się na prawo od centrum.

Ale nie musi być tak wiecznie. Identyfikacje związane z lewicą przez lata się zmieniały. Prześledźmy tę ewolucję.

Postkomunizm jak bajka o żelaznym wilku

W grudniu 1996 roku, a więc w trzecim roku rządów postkomunistycznego SLD, CBOS zapytał badanych: "Co oznacza, że ktoś ma poglądy lewicowe lub prawicowe? Co on głosi, czego chce, za czym się opowiada?".

Lewica to byli:

  • Komuniści, postkomuniści, socjaliści, chcą powrotu tego, co było, chronią byłą nomenklaturę, zwolennicy SLD, rządzącej opcji politycznej - tak uważało 19 proc. badanych.
  • 16 proc. zgadzało się z wypowiedziami krytykującymi osoby o poglądach lewicowych, np. kolesie, klika, interes partii ważniejszy od interesu społeczeństwa, walczą o stołki, nie realizują obietnic, także tyrania, totalitaryzm.
  • Opowiadają się za sprawiedliwością społeczną, równością, są za biednymi, dbają o człowieka, stają w obronie ludzi pracy - tak uważało 12 proc.
  • Ateiści, poglądy laickie, są za rozdziałem Kościoła od państwa, walczą z klerykalizmem - to był pogląd 9 proc.

Natomiast prawica wówczas kojarzyła się tak:

  • Jest za demokracją, równouprawnieniem, wolnością, troszczy się o wszystkich - 22 proc. badanych.
  • 17 proc. zgadzało się z wypowiedziami definiującymi prawicowość w kategoriach gospodarczych (popiera gospodarkę rynkową, opartą na prywatnej własności, kapitalizm, jest za kontynuowaniem reform.
  • [Prawicowiec] popiera Kościół, wartości chrześcijańskie, jest wierzącym katolikiem - tak uważało 15 proc. badanych.
  • Przeciwstawienie komunizmowi, lewicowości, przeszłości, przeciwieństwo obecnego rządu - to była definicja prawicy wg 12 proc.

Jak widać, lewica 25 lat temu była głównie kojarzona z resentymentem, przeszłością, obroną przywilejów z poprzedniego systemu, była nurtem przynależnym historii, a nie współczesności czy przyszłości.

Ten nurt myślenia stara się obecnie odświeżać Prawo i Sprawiedliwość (zapisując do lewicy każdego, kto nie zgadza się linią partii), m.in. wtedy, gdy w krytyce tzw. żołnierzy wyklętych dopatruje się w 2021 roku "trzeciego pokolenia UB". Taką złotą myśl zaprezentował m.in. poseł Maciej Wąsik.

To z kilku względów absurdalna opowieść, która nie przetrwa próby czasu.

Po pierwsze, od wprowadzenia stanu wojennego będzie nas za dwa lata dzieliło tyle samo dni, co stan wojenny od rozpoczęcia II wojny światowej.

Przynależny PiS opis sporów światopoglądowych będzie miał dla nowych pokoleń wyborców tyle samo sensu, co dla strajkujących robotników na Wybrzeżu wytykanie nieudolności politykom sanacyjnym w dwudziestoleciu międzywojennym.

Po drugie, zmieniają się wyborcy lewicowi. Tzw. stary, "postkomunistyczny" elektorat SLD był jeszcze istotnym elementem wyborców Zjednoczonej Lewicy w 2015 roku: najlepszy wynik uzyskała ona wtedy wśród najstarszych wyborców (prawie 10 proc.), w pozostałych grupach - poniżej 8 proc.

W 2019 roku najlepszy wynik Lewica uzyskała wśród najmłodszych wyborców - 18,4 proc.

Również w obecnych sondażach Ipsos dla OKO.press Lewica wśród najmłodszych jest pierwszą lub drugą siłą polityczną, wśród najstarszych nie przekracza progu wyborczego.

Przeczytaj także:

Inaczej mówiąc, odwrotnie niż 25 lat temu, to nurt lewicowy, związany m.in. z prawami kobiet czy walką z katastrofą klimatyczną, staje się opowieścią o przyszłości.

Nurt prawicowy na modłę PiS - grupą ufundowaną na resentymencie i wspólnocie obrony osiągnięć "dobrej zmiany".

Nie oznacza to, rzecz jasna, że lewicowe myślenie wkrótce zdominuje polską politykę tak, jak przez dekady dominowała w niej prawica. Ale zmiana jest aż nadto widoczna.

Jaka lewica? Bardziej kulturowa niż społeczna

Przyjrzyjmy się dwóm innym zestawom poglądów identyfikowanych 25 lat temu z lewicą:

  • że lewica opowiada się za "sprawiedliwością społeczną, równością, za biednymi, dbają o człowieka, stają w obronie ludzi pracy";
  • oraz że to "ateiści, poglądy laickie, są za rozdziałem Kościoła od państwa, walczą z klerykalizmem".

Jak za chwilę zobaczymy, pierwszy ze wskazanych nurtów - społeczny - został przez lata z identyfikacji lewicowej niemal zupełnie wymazany. Drugi - antyklerykalny - trzyma się mocno i wciąż jest wyróżnikiem tych Polaków, którzy identyfikują się jako lewicowi.

Znów oprzemy się na badaniach CBOS.

Apogeum identyfikacji lewicowych przypadło w III RP na rok 2001, kiedy ponad 30 proc. Polaków identyfikowało swoje poglądy w ten sposób po nieudolnych rządach prawicowego AWS w koalicji z centroprawicową Unią Wolności.

Zmiana nastawienia była widoczna już rok wcześniej: w 2000 roku w badaniu CBOS najwięcej ankietowanych (21 proc.) z lewicą identyfikowało "troskę o obywatela (polepszenie warunków życiowych, pomoc ludziom biednym, wrażliwość na ludzką krzywdę, sprawiedliwość społeczna, równość szans, państwo opiekuńcze, zaspokajanie potrzeb społeczeństwa)".

Jednak po rządach SLD pod wodzą Leszka Millera w kadencji 2001-2005, kolokwialnie mówiąc, wszystko szlag trafił. I to dokumentnie.

W zaledwie 4 lata liczba osób deklarujących poglądy lewicowe spadła o ponad połowę - do 16 proc. Do 20 proc. dobiła dopiero 15 lat później - w 2020 roku.

Poglądy Polaków CBOS zbadał dokładnie również w październiku 2015 roku - 14 lat od triumfu postkomunistycznej lewicy i 11 lat od jej zawstydzającej klęski.

Odsetek badanych deklarujących się jako lewicowi wynosił wtedy znów 16 proc., a wśród młodych zaledwie 10 proc., czyli ponad trzykrotnie mniej niż dziś. Jak również pamiętamy, poparcie dla Zjednoczonej Lewicy było wówczas największe wśród najstarszych wyborców.

Jakie lewicowcy mieli wówczas poglądy?

Jako lewicowe deklarowały się osoby, które w mniejszym stopniu niż inne grupy uważały, że państwo "powinno zapewnić obywatelom wysoki poziom świadczeń społecznych":

Wykres z badania CBOS pokazujący poglądy na społeczną rolę państwa

Lewicowcy również rzadziej niż pozostałe grupy opowiadały się za wyższymi podatkami dla najbogatszych:

Wykres z badań CBOS pokazujący poglądy Polaków na system podatkowy

Osoby o lewicowych poglądach w 2015 roku o wiele częściej uważały, że należy sprywatyzować wszystkie przedsiębiorstwa państwowe:

Wykres z badania CBOs pokazujący stosunek Polaków do prywatyzacji

5,5 roku temu poglądy gospodarcze osób identyfikujących się jako lewicowe przypominały bardziej pogląd na świat libertarian niż klasycznej socjaldemokracji.

Badanie CBOS z 2019 roku (Uwaga! W tym badaniu - inaczej niż w 2015 roku - klasyfikowano badanych nie poprzez poglądy, tylko sympatie partyjne) może wskazywać, że na osi poglądów gospodarczych lewicowi Polacy przesunęli się relatywnie w stronę centrum.

W elektoracie Lewicy spojrzenie na społeczną rolę państwa, podatki i prywatyzację jest niemal identyczne jak cztery lata wcześniej wśród osób o poglądach lewicowych, ale nie jest już skrajne:

bardziej liberalne podejście do spraw społecznych ma elektorat Koalicji Obywatelskiej i Konfederacji, bardziej socjalne - wyborcy PiS.

Jak jest dziś? Można przypuszczać, że wraz z szybko postępującą zmianą profilu demograficznego sympatyków lewicy, ich poglądy mogą być nieco bardziej socjalne, niż miało to miejsce w 2015 i w 2019 roku.

Nie ulega jednak wątpliwości, że jeśli Lewica jako reprezentacja polityczna chce budować siłę na identyfikacji związanej z bardziej socjalną polityką gospodarczą i społeczną, czeka ją jeszcze mnóstwo pracy.

Co innego, jeśli chodzi o stosunki państwo-kościół, prawa kobiet, prawa mniejszości seksualnych: w tych obszarach już pięć i dwa lata temu osoby o lewicowych poglądach różniły się znacząco od reszty badanych.

W 2019 roku wg CBOS:

  • 9 proc. wyborców Lewicy uważało, że konkordat jest potrzebny (przy 66 proc. PiS, 48 proc. Konfederacji i 21 proc. Koalicji Obywatelskiej),
  • 60 proc. było za "dozwolonym bez żadnych ograniczeń" prawem do aborcji (46 proc. w KO, po 16 proc. w PiS i Konfederacji),
  • 75 proc. było za związkami partnerskimi osób tej samej płci (11 proc. w PiS, 21 proc. w Konfederacji, 55 proc. w KO).

Wzrost poglądów lewicowych wśród młodych Polaków zapewne jeszcze pogłębił tę różnicę.

Kiedy "skręt w lewo" przestanie być obelgą?

No dobrze, ale co z tego wszystkiego wynika?

Na pewno tyle, że takie kategorie jak "lewica", "lewactwo", "skręt w lewo" przez następnych kilka lat wciąż u większości polityków będą budzić podobną reakcję, co "odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne" wśród elit władzy PRL.

Na odwoływaniu się do lewicowości nie sposób będzie wygrać wyborów w 2023 roku. Zbyt wielkie spustoszenie uczyniły rządy SLD w latach 2001-2005 oraz dominacja prawicowego języka, kategorii oraz aksjologii przez następne kilkanaście lat, by lewicy udało się to przełamać w ciągu zaledwie lat kilku.

Ale spektakularny wzrost lewicowej identyfikacji wśród młodych oraz - mniejszy - wśród wszystkich dorosłych Polaków, dają lewicy nadzieję, że w ciągu dekady jej pogląd na świat nie będzie już przynależny politycznym katakumbom.

A "skręt w lewo" z obelgi zmieni się w pożądany, strategiczny zwrot również w centrum sceny politycznej.

;
Na zdjęciu Michał Danielewski
Michał Danielewski

Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi

Komentarze