Jeśli ktoś po przemówieniu Donalda Tuska przed wotum zaufania oczekiwał nowego otwarcia, może być zawiedziony. Ale sejmowy spektakl był tym, czym być musiał: rytualnym potwierdzeniem przywództwa i chwilowym ucięciem sporów. Najważniejsze chwile dla koalicji dopiero nadchodzą. W tym odpowiedź, czy Tusk potrafi być jej liderem
Jeśli głosowanie w sprawie wotum zaufania zostaje zapowiedziane ledwie kilka chwil po porażce Rafała Trzaskowskiego, a ustalanie szczegółów trwa parę godzin podczas dwóch szybkich spotkań liderów koalicji, to znaczy, że cały proces nie ma znaczenia strategicznego, tylko czysto doraźny. Bo nie da się w szoku i atmosferze wzajemnych pretensji po dotkliwym wyborczym ciosie ustalić na chybcika niczego długofalowego. Ciężko też błyskiem spójnie zmodyfikować plan działania po nagłym unieważnieniu poprzedniego projektu, zakładającego harmonijną współpracę z nowym prezydentem. Takie cuda w polityce się nie dzieją, osobliwie z całą pewnością nie dzieją się w koalicyjnej rzeczywistości Polski 2025 roku.
Od początku koncepcja wotum zaufania miała dwa podstawowe cele polityczne:
I to się udało.
Jeśli za wotum zaufania zagłosował nawet Marek Sawicki z PSL, który jeszcze niedawno porównywał Tuska do konia, „który się zgrał i nie ciągnie” oraz proponował „zmianę konia, a nie podstawianie mu lżejszego wozu”, to znaczy, że akcja konsolidacja się udała, a koalicja kupiła sobie trochę czasu.
Oczywiście można było to zrobić w trochę lepszym albo trochę gorszym stylu. Chaotyczne i dygresyjne przemówienie Donalda Tuska rozpoczynające debatę o wotum zaufania sprawiło, że ziściła się ta druga opcja. Ale też, między nami mówiąc, nikt o tym przemówieniu pojutrze nie będzie pamiętał, a przyszłość koalicji 15 października rozegra się zupełnie gdzie indziej.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi.
Komentarze