0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Ilustracja: Iga Kucharska / OKO.pressIlustracja: Iga Kuch...

Krótko i na temat: najnowsze depesze OKO.press z Polski i ze świata

Witaj w dziale depeszowym OKO.press. W krótkiej formie przeczytasz tutaj o najnowszych i najważniejszych informacjach z Polski i ze świata, wybranych i opisanych przez zespół redakcyjny

Google News

10:09 11-06-2025

Prawa autorskie: Nicolas TUCAT / AFPNicolas TUCAT / AFP

Komisja Europejska ogłasza nowe sankcje na Rosję

Nowe obostrzenia dotyczą cen ropy na eksport, gazociągu Nord Stream, floty cieni, a także artykułów krytycznych dla rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. „Nasze przesłanie jest bardzo jasne. Ta wojna musi się zakończyć” – mówiła szefowa KE

Co się wydarzyło

We wtorek 10 czerwca Ursula von der Leyen szefowa Komisji Europejskiej ogłosiła kolejny pakiet sankcji na Rosję. Głównym punktem jest

obniżenie limitu ceny baryłki ropy z 60 do 45 dolarów.

Pułap 60 dolarów obowiązuje od 2022 roku, ale jak zauważyła von der Leyen, eksport ropy nadal odpowiada za 1/3 wpływów do budżetu Kremla. Obostrzenia mają także objąć rosyjskie gazociągi Nord Stream. Kolejne banki zostaną odcięte od międzynarodowego systemu bankowego SWIFT, a obecny, częściowy zakaz dla rosyjskich instytucji finansowych zostanie rozszerzony do „pełnego zakazu transakcji”.

Szefowa KE zapowiedziała, że zakaz importu rosyjskiej ropy naftowej zostanie rozszerzony na produkty rafinowane w krajach trzecich — zapobiegając temu, co nazwała importem „tylnymi drzwiami”. UE uzna kolejne 77 statków za część rosyjskiej floty cieni, która ma zakaz wpływania do europejskich portów.

KE proponuje również nałożenie sankcji na fundusze, które wspierają „modernizację rosyjskiej gospodarki”. Chodzi tu m.in. o moskiewski państwowy fundusz majątkowy czy rosyjski fundusz inwestycji bezpośrednich. Ograniczeniom będzie też podlegał eksport produktów krytycznych dla rozwoju rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Chodzi o maszyny, metale, tworzywa sztuczne i chemikalia, a także technologię podwójnego zastosowania potrzebną do produkcji dronów, pocisków i systemów uzbrojenia.

„Nasze przesłanie jest bardzo jasne. Ta wojna musi się zakończyć. Potrzebujemy prawdziwego zawieszenia broni. A Rosja musi przyjść do stołu negocjacyjnego z poważną propozycją. Ponieważ do tej pory nie wykazała woli zawarcia pokoju, zwiększymy presję na Rosję, także poprzez dalsze surowe obostrzenia” – mówiła von der Leyen.

Jaki jest kontekst

W ostatnich dniach Rosja znów intensyfikuje ataki na stolicę Ukrainy. W nocy z 9 na 10 czerwca w kierunku Kijowa wystrzelono 315 dronów i siedem rakiet. Jak tłumaczył szef administracji wojskowej miasta, uszkodzonych zostało siedem dzielnic, a celem była infrastruktura cywilna. „Celem [wroga] jest zastraszenie. Zdestabilizować sytuację i zmusić nas do poddania się” – mówił Tkaczenko. Ale z konsekwencjami najeźdźczej polityki Putina, mierzy się też Rosja. Jej siły muszą codziennie walczyć z atakami ukraińskich dronów. Pomysłowe i brawurowe akcje ukraińskie takie jak operacja „Pajęczyna” (na rosyjskie lotniska) dotyczą nie tylko szeroko pojętego pogranicza, ale terenów w głębi Rosji.

Przeczytaj także:

09:35 11-06-2025

Prawa autorskie: Fot . Kuba Atys / Agencja Wyborcza.plFot . Kuba Atys / Ag...

Nauczyciele mają dość. Będzie akcja protestacyjna?

„Sytuacja wymaga radykalnych działań” – zapowiedział prezes Związku Nauczycielstwa Polskiego Sławomir Broniarz. Nauczyciele są gotowi do kolejnej akcji protestacyjnej

Co się wydarzyło

We wtorek 10 czerwca, dzień przed wotum zaufania dla rządu, Związek Nauczycielstwa Polskiego zapowiedział, że podejmie decyzję na temat nauczycielskiej akcji protestacyjnej. Głosowanie w tej sprawie ma odbyć się za dwa tygodnie, 24 czerwca.

„Wydaje się, że sytuacja, z którą mamy do czynienia, jeśli chodzi o dobrostan nauczycieli, o warunki pracy i płacy, o to, co dzieje się w zakresie Prawa oświatowego, co dzieje się w sprawach dotyczących naszego środowiska, wymaga radykalnych działań” – zapowiedział Sławomir Broniarz prezes ZNP.

Ustawa o rozwiązywaniu sporów zbiorowych przewiduje różne formy protestu: od oflagowania budynków i akcji plakatowo-ulotkowej po wszczęcie sporu zbiorowego. Według Broniarza „wywieszenie flag nie wydaje się wystarczającą formą protestu”. „Atmosfera w środowisku nauczycielskim pokazuje, że oczekiwania, rozbudzone, były zupełnie inne niż ta rzeczywistość, którą mamy” – mówił prezes ZNP.

Nauczyciele domagają się nowelizacji Karty Nauczyciela, a także podwyższenia wynagrodzeń co najmniej o 10 proc. od 1 września 2025.

Jaki jest kontekst

Zniecierpliwienie wśród związków zawodowych zaczęło się już od 5 proc. podwyżek w 2025 roku. Jak pisaliśmy, ten wzrost ledwie pokrywał ubiegłoroczny wzrost cen (3,6 proc.), nie odpowiadał też innym parametrom. Płaca minimalna w 2025 roku wzrosła o 8,5 proc., a średnie wynagrodzenie w gospodarce według zapisu w budżecie o 6,1 proc. (prognozy NBP były wyższe – 8,2 proc.). A to oznacza, że płace nauczycielskie znów zbliżyły się do pensji minimalnej, a nie średniej w gospodarce. Pauperyzacja zawodu postępuje.

Rząd ma też problem z uchwaleniem nowelizacji Karty Nauczyciela, która zakłada m.in. krótsze zatrudnienie na czas określony nauczyciela początkującego, umożliwienie nauczycielom uprawnionym do wcześniejszej emerytury skorzystania z urlopu dla poratowania zdrowia, czy rozszerzenie grupy uprawnionych do świadczeń kompensacyjnych.

Rząd ignoruje też obywatelski projekt ustawy „Godne płace i wysoki prestiż nauczycieli”. ZNP proponuje, żeby system wynagradzania nauczycieli był przejrzysty, stabilny i wolny od politycznych decyzji. Podstawowym wskaźnikiem determinującym poziom zarobków miałaby być średnia w gospodarce narodowej. Nauczyciel dyplomowany, na najwyższym stopniu awansu zawodowego, zarabiałby – według pomysłu ZNP – 155 proc. średniej w III kwartale poprzedniego roku. Chodzi tu nie o pensję zasadniczą, ale średnią. Gdyby taki system wszedł w życie w 2025, nauczycielka dyplomowana zarabiałaby średnio 13 582 zł, czyli 3,5 tys. więcej niż po 5 proc. podwyżce zaproponowanej przez MEN na rok 2025.

Przeczytaj także:

08:47 11-06-2025

Prawa autorskie: Fot. Slawomir Kaminski / Agencja Wyborcza.plFot. Slawomir Kamins...

Wotum zaufania dla rządu. Tusk zapowiada rekonstrukcję

„Nic nie zwalnia nas z odpowiedzialności za losy naszego kraju. Każdy z nas na tej sali zna smak zwycięstwa i gorycz porażki. Ale nie znam słowa kapitulacja” – mówił Donald Tusk w exposé podczas dyskusji w sprawie wotum zaufania dla rządu

Co się wydarzyło

11 czerwca podczas sejmowej dyskusji nad wotum zaufania dla rządu, premier Donald Tusk wygłosił drugie w tej kadencji exposé. To miało być nowe otwarcie rządu, który wpadł w perturbacje po zwycięstwie Karola Nawrockiego w wyborach prezydenckich.

„Każdy wyobrażał sobie szybszy marsz i więcej sukcesów. Musimy wytłumaczyć wszystkim rodakom, dlaczego znaleźliśmy się w takim, a nie innym miejscu” – zaczął swoje przemówienie Tusk. „Nic nie zwalnia nas z odpowiedzialności za losy naszego kraju. Każdy z nas na tej sali zna smak zwycięstwa i gorycz porażki. Ale nie znam słowa kapitulacja” – deklarował premier.

Tusk odniósł się do zarzutu, że rząd nie potrafi komunikować swoich sukcesów. „Propaganda nie może być ważniejsza od prawdy. Może wierni temu przekonaniu, przesadziliśmy z wiarą, że prawda sama się obroni” – mówił.

I przedstawił listę osiągnięć koalicji 15 października:

  • zwiększenie wydatków na obronność o 67 proc. (porównując rok 2023 i 2024).
  • radykalne zmniejszenie ilości wiz wydawanych dla obywateli Afryki i Azji – Tusk tłumaczył, że nie chce wchodzić w ksenofobiczną, rasistowską narrację, ale lęki społeczne dotyczą właśnie tej grupy osób, a PiS wydawał „setki tysięcy wiz” w mechanizmie korupcyjnym.
  • największe transfery społeczne po '89 roku – 62 mld zł wydane w 2024 tylko na program 800+, Tusk deklarował, że "jeśli chodzi o udział wydatków na pomoc społeczną w PKB, Polska jest dziś powyżej średniej unijnej.
  • powrót Polski do europejskiej ekstraklasy – wysoka pozycja na arenie międzynarodowej, odblokowane unijne dopłaty do inwestycje i odporność, a także silne sojusze obronne: „Podpisaliśmy traktat z Francją. Mamy pierwszą taką współpracę z mocarstwem atomowym, które zobowiązuje się do pełnego wsparcia w razie ataku. Kończymy taki traktat z Wielką Brytanią. Nasze relacje z USA, wbrew temu, co mówi opozycja, są dobre”.
  • obrona interesów polskich wsi – Tusk tłumaczył, że nie da się namówić na narrację antyukraińską, bo „Ukraina walczy w interesie naszego bezpieczeństwa”, ale „nie będzie powrotu do bałaganu, otwierając polską granicę na produkty z Ukrainy”.
  • troska o pamięć narodową – tu Tusk wymienił starania na rzecz odkrycia „prawdy o tragedii rzezi wołyńskiej” oraz o otwarciu Muzeum Bitwy Warszawskiej.
  • kontynuacja rozliczeń – bezprecedensowa skala: zarzuty dla byłego premiera Morawieckiego, 11 uchylonych immunitetów poselskich, formalnie sformułowane zarzuty dla 7 członków PiS-owskiej rady ministrów, 6 aktów oskarżenia. Tusk podkreśla, że nie chodzi o „polityczny rewanżyzm”, ale nikt go nie przekona, że warto zrezygnować z rozliczeń.
  • największy wzrost gospodarczy w UE – „Osiągnęliśmy to w ciągu półtora roku. W 2023 to była stagnacja, teraz mamy najlepszy wynik w Europie” – mówił Tusk. „Inflacja w 2023 wynosiła 18 proc., teraz to jest 4 proc. i dalej spada. Ludzie zawsze będą chcieli zarabiać więcej, ale warto uświadomić sobie, że dzięki niskiej inflacji, podwyżkom i i niskiemu bezrobociu, realny wzrost wynagrodzeń wzrósł o 9 proc.”.

Co dalej

Premier zapowiedział, że w lipcu dojdzie do rekonstrukcji rządu, chodzi o zmianę struktury, ale i nowe twarze. Powołany ma zostać także rzecznik rządu. „Jeśli ktoś nie wierzy w to, że damy radę albo chciałby zamienić koalicję w targowisko próżności czy konfliktów, niech nie głosuje dziś za wotum zaufania. Niech głosują ci, którzy wierzą w to, że w 2,5 roku doprowadzimy do kolejnych sukcesów naszej ojczyzny i, że nie zgubimy tego, co najważniejsze spierając się o detale” – mówił Donald Tusk. „Nie będę tolerował sporów, które zamieniają się w publiczne kłótnie”.

Wśród regulacji, które mają pojawić się niebawem, Tusk wymienił projekty lewicy dotyczące budowy tanich mieszkań na wynajem oraz płatne staże. Polsce 2050 premier dziękował za dociskanie spraw mieszkaniowych, pomysł wprowadzenia odgórnego zakazu smartfonów w szkołach, a także profesjonalizację spółek skarbu państwa. „Ten proces postępuje, jestem wyczulony na nepotyzm, to się zdarza, ale skala jest nieporównywalna”.

Jaki jest kontekst

Jak pisała w OKO.press Agata Szczęśniak, wotum zaufania to reakcja na wynik wyborów. „Trzeba zrobić coś, cokolwiek. Wyjść z inicjatywą, nie stać bezczynnie. Wotum ma też dać sygnał wyborcom: to nie jest koniec świata. Nie będziecie mieli swojego człowieka w Pałacu Prezydenckim, ale macie swoich ludzi w rządowych budynkach. Rząd, który wybraliście w 2023 roku, jest i działa. Wotum jest też po to, żeby skonsolidować władzę, potwierdzić pozycję Tuska. Ale najważniejsze pytanie, na jakie w środę ma jeszcze raz odpowiedzieć Donald Tusk brzmi: po co jest jego rząd?”

Przeczytaj także:

05:49 11-06-2025

Prawa autorskie: "Wiesti", 23 maja 2025"Wiesti", 23 maja 20...

Kolejna noc ataków ukraińskich dronów na Rosję. Nowe oblicze wojny

Moskwa przyznała się tej nocy do zestrzelenia 120 ukraińskich dronów. Poprzedniej nocy miała ich zestrzelić 102. Ilu dronów nie zdołała zestrzelić, nie wiadomo, ale same liczby „zesztreleń” pokazują, jak coraz skuteczniej Ukraina broni się przed Rosją.

Rano Moskwa przyznała się do zastrzelenia nocą 32 dronów. W południe szacunki podniosła czterokrotnie – do 120.

Ukraińskie drony dolatują teraz prawie codziennie do Moskwy, Petersburga i Krymu. Tej nocy doleciały także do Orenburga blisko granicy z Kazachstanem. Tym, w co trafiają, Rosjanie się nie chwalą. Co jakiś czas propaganda ujawnia jednak, że „odłamki zestrzelonego drona” wywołały pożar w takim a takim zakładzie przemysłowym. Tej nocy np. w Kotowsku w obwodzie tambowskim (na południowy wschód od Moskwy). Atak na Kotowsk miał być wedle propagandy Kremla „potężny”, co oznacza, że Ukraińcy upatrzyli tam sobie kolejny obiekt o znaczeniu dla rosyjskiego przemysłu zbrojeniowego. Rzeczywiście, w Kotowsku jest fabryka prochu strzelniczego – przypomina portal Meduza.

Nad sąsiednim obwodem woroneskim Rosjanie mieli zestrzelić nocą 15 dronów, ale gubernator ostrzegł, że „zagrożenie ze strony bezzałogowych statków powietrznych w regionie nadal istnieje”. Władze powtarzają apele o „niedopuszczalności filmowania i publikowania zdjęć i filmów systemów obrony powietrznej oraz prób ataków na wrogie drony w sieciach społecznościowych”.

Z powodu zagrożenia dronowego zawieszane są regularnie prace lotnisk w całej europejskiej części Rosji. Maszyniści kolejowi przechodzą szkolenia z bezpiecznego hamowania na widok wysadzonych torów.

Jaki jest kontekst?

Ataki na Rosję stały się w ostatnich tygodniach nowy elementem wojny najeźdźczej na Ukrainę. Sam Putin przyznaje, że na Rosja atakowana jest codziennie „setkami dronów”.

W czwartym roku najazdu na Ukrainę Rosja zaczęła bezpośrednio doświadczać skutków wojny. Przed atakami nie chroni jej ogromne terytorium. Pomysłowe i brawurowe akcje ukraińskie takie jak operacja „Pawutyna” (na rosyjskie lotniska) dotyczą nie tylko szeroko pojętego pogranicza, ale terenów w głębi Rosji. Propaganda Kremla nie ukrywa już tego, ale stara się te doniesienia o atakach znormalizować. Podaje nie tylko informacje o atakach w poszczególnych regionach, ale także informacje zbiorcze – z dużymi liczbami. Ma to świadczyć o skuteczności rosyjskiej obrony przeciwlotniczej.

Ukraińskie ataki nasilają się i wycelowane są w przemysł zbrojeniowy, magazyny i linie transportowe najeźdźcy. Rosja stara się to przedstawić jako ataki terrorystyczne, łącząc w tych przekazach opowieść o zestrzeliwaniu ukraińskich dronów nad rosyjskimi miastami i skutki ukraińskich akcji sabotażowych w Rosji.

Opinię publiczną w Rosji propaganda codziennie pociesza też opowieściami o krwawych atakach na Ukrainę. One też przybrały na sile – ale dla Ukraińców nie są niczym nowym. Zmieniło się jednak w propagandzie Kremla ich uzasadnienie, Nie jest to już „niszczenie celów militarnych” w drodze do ostatecznego zwycięstwa nad Kijowem, ale sprawiedliwy odwet za krzywdę Rosji.

Inaczej niż na początku najazdu, propaganda Kremla sprawozdaje ataki na Ukrainę bardziej szczegółowe, z podkreśleniem, że Rosja ostrzeliwuje „także zachodnie tereny Ukrainy” oraz „lotniska”, co jest nawiązaniem do akcji „Pawutyna”. Propaganda nie podaje liczby zabitych w Ukrainie, ale porównanie doniesień ukraińskich o ostrzale Ukrainy przez Rosję i rosyjskich – o atakach ukraińskich na Rosję wskazuje, że rosyjski ostrzał jest bardziej chaotyczny. Przez to ofiar w Ukrainie jest zdecydowanie więcej.

Na zdjęciu u góry – obrazek z rosyjskiej telewizji o skutkach jednego z ukraińskich ataków.

Przeczytaj także:

21:36 10-06-2025

Prawa autorskie: Fot. Robert Kowalewski / Agencja Wyborcza.plFot. Robert Kowalews...

Lewica złoży w Sejmie projekt ustawy o związkach partnerskich. Jako poselski

Projekt autorstwa ministry ds. równości Katarzyny Kotuli ma trafić pod obrady Sejmu jako projekt poselski. Jego rządowa wersja jak dotąd nie została poddana pod głosowanie Rady Ministrów z powodu obiekcji PSL

Co się wydarzyło?

Posłowie i posłanki z klubu Lewicy, a także wicemarszałkini Sejmu Magdalena Biejat, wystąpili dziś (10 czerwca) na konferencji prasowej w Sejmie, by poinformować, że jako klub zamierzają głosować za wotum zaufania dla rządu Donalda Tuska. Wicepremier Krzysztof Gawkowski powiedział, że Lewica, która jest częścią rządu, chce, by miał on „dalej parlamentarny mandat do tego, by sprawnie, szybko wprowadzać ustawy”.

Politycy przedstawili też projekty ustaw realizujące lewicowe postulaty, które planują przedstawić Sejmowi. Wśród nich projekt ustawy o związkach partnerskich przygotowany przez ministrę ds. równości Katarzynę Kotulę.

Projekt z początku miał być rządowy. Powstał jesienią 2024 roku, przeszedł konsultacje publiczne i uzgodnienia międzyresortowe, był też dyskutowany na Stałym Komitecie Rady Ministrów. Ostatecznie jednak rząd nad nim nie zagłosował i nie przekazał do prac w Sejmie. Powodem były napięcia w koalicji między Lewicą a PSL, które domagało się okrojenia projektu.

Teraz Lewica zamierza złożyć ten projekt także jako poselski.

„Żeby spełnić obietnicę Lewicy składamy także w Sejmie poselski projekt ustawy o związkach partnerskich i projekt ustawy wprowadzającej” – oświadczyła Katarzyna Kotula. „Dziś najbardziej zależy nam na tym, żeby projekt rządowy i projekt poselski spotkały się tutaj w parlamencie, żeby były wspólnie procedowane i żeby były wspólnie głosowane. Bardzo liczę na marszałka Sejmu Szymona Hołownię, który mówił, że ten projekt popiera” – dodała.

„To jest ustawa o szczęściu, o miłości, ale przede wszystkim to jest ustawa o bezpieczeństwie. Ustawa, która gwarantuje, że dwie dorosłe osoby mogą zarejestrować swój związek partnerski w urzędzie stanu cywilnego, jest możliwość zmiany nazwiska, prawo do dziedziczenia, wspólne rozliczanie po zawartej umowie u notariusza” – doprecyzowała Kotula.

Jaki jest kontekst?

Ministra Kotula przypomniała, że czerwiec jest tzw. Miesiącem Dumy, widoczności osób tworzących społeczność LGBT+. I że zalegalizowanie związków partnerskich było obietnicą wyborczą większości partii tworzących potem Koalicję 15 października. Podkreśliła, że Polskę zobowiązują do tego także trzy wyroki Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu. ETPCz ocenił, że Polska musi wprowadzić regulacje pozwalające parom hetero i homoseksualnym na zalegalizowanie związku partnerskiego.

Jesienią tego roku ws. polskich przepisów dotyczących związków par tej samej płci wypowie się Trybunał Sprawiedliwości UE. Wyrok będzie dotyczył transkrypcji zagranicznych aktów małżeństwa i może zmusić Polskę do uznania małżeństw par LGBT zawieranych w innych krajach Unii. Na razie na ten temat wypowiedział się rzecznik generalny TSUE. Stwierdził jednoznacznie, że małżonkowie nie mogą żyć w próżni prawnej. Katarzyna Kotula zapowiedziała, że po wyroku rząd będzie rozmawiać o projekcie ustawy dotyczącej równości małżeńskiej dla par LGBT+.

Problemem w Koalicji 15 października pozostaje blokada ze strony konserwatywnego PSL, które nie chce zgodzić się, by projekty gwarantujące osobom LGBT+ podstawowe prawa były procedowane jako rządowe. Nawet jeżeli projektom uda się przejść parlamentarne głosowania, zablokować je może prezydent Andrzej Duda lub jego następca Karol Nawrocki. Obaj wypowiadali się nieprzychylnie o osobach LGBT+ i zapowiadali weto dla zmian.

Dla Lewicy próba przegłosowania projektów dotyczących praw osób LGBT+ to jednak dziś kwestia politycznej wiarygodności – zarówno partii jak i całego rządu Koalicji 15 października.

Przeczytaj także: