Borodzianka, najbardziej zniszczone miasteczko pod Kijowem. Ludzie ginęli w bombardowanych domach. Rosjanie nie pozwalali wydobywać ciał. Saszko Brama i Maria Jasińska opowiadają o rosyjskich zbrodniach pod Kijowem i pokazują nagrane przez siebie filmy
Borodziankę, podkijowskie miasteczko odległe o 50 kilometrów od stolicy, przed wojną zamieszkiwało około 13 tysięcy osób. Dziś, jak powiedziała Iryna Venediktova, Prokurator Generalna Ukrainy, jest jedną z najbardziej zniszczonych miejscowości w obwodzie kijowskim. Trwają ekshumacje i liczenia ofiar. Prezydent Wołodymyr Zełenski w codziennym orędziu określił sytuację w Borodziance jako bardziej przerażającą, niż w Buczy.
„Rosjanie mają plan A: miasta mają skapitulować. Jeśli tego nie zrobią, oznacza to przejście do planu B: do maksimum zastraszyć mieszającą w nim ludność. Zabijać, gwałcić, torturować” – tak strategię realizowaną przez Rosję w Ukrainie ocenia Prokurator Vendiktova. Kieruje ona śledztwami dokumentującymi zbrodnie wojenne w Ukrainie.
„To strategia tej wojny” – dodaje.
Co symboliczne, to w tym mieście wojsko rosyjskie rozstrzelało pomnik Tarasa Szewczenki, żyjącego w XIX w. ukraińskiego poety, etnografa i malarza. Z jego wiersza pochodzi ukraińskie pozdrowienie „Слава Україні!” (czyt. Slawa Ukraini, czyli Chwała Ukrainie).
Z Saszkiem Bramą i Marią Jasińską, współpracującymi z OKO.press dokumentalistami, rozmawiamy o świadectwach, które zebrali w Borodziance i otaczających ją wsiach. W pierwszej rozmowie odpowiedzieli nam, czego dowiedzieli się w Motyżynie (3 i 4 kwietnia).
Dziś druga z cyklu rozmowa: o ludziach ginących w gruzach ostrzeliwanych budynków mieszkalnych, o gwałtach popełnianych przez żołnierzy rosyjskich na kobietach i dzieciach oraz o mieście tak zniszczonym, że ci, którzy ocaleli, nie wiedzą, jak w nim teraz żyć.
Hanna Szukalska, OKO.press: Po Motyżynie, pojechaliście nagrywać świadectwa ludzi z Borodzianki. Dlaczego tam?
Maria Jasińska: Dowiedziałam się, że córka Jany, mojej sąsiadki z Kijowa, jest w Borodziance z dziadkami. Jana jest tancerką i gdy zaczęła się wojna, była na tournée w Hiszpanii. Od miesiąca nie miała żadnego kontaktu ze swoją rodziną. Postanowiliśmy tam pojechać. To było 5 kwietnia, niedługo po wycofaniu się stamtąd Rosjan. Okazało się, że rodzina Jany żyje. Ich dom nie został zbombardowany. W Borodziance nie ma zasięgu, więc nie mieli jak się z nią skomunikować. Prądu, wody i gazu też tam zresztą nie ma.
Saszko Brama, Maria Jasińska: Potem pojechaliśmy do centrum. Tam spotkaliśmy Dmitrija Sadofijewa. Nagrywał ze swojego okna w bloku działania Rosjan, czołgi, ostrzały, pożary po bombardowaniach. Robił to codziennie, ryzykując życiem, tworząc dziennik wojny w Borodziance.
Gdyby Rosjanie go złapali i znaleźli filmy na jego telefonie, zostałby rozstrzelany.
Wcześniej byłby też prawdopodobnie torturowany, żeby uzyskać informację, czy nie pracuje dla ukraińskiego wywiadu. W Motyżynie podobny los spotkał Gienadija, który nagrał zabitych rosyjskich żołnierzy, a potem został zatrzymany, skatowany i zabity.
Uwaga, film zawiera drastyczne ujęcia. Autorem nagrań jest Dmitrij Sadofijew. Dokumentował to, co widział ze swojego okna. Montaż: Saszko Brama.
[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/04/Borodzianka_dziennik-okupacji.mp4"][/video]
Pod koniec okupacji Borodzianki mieszkanie Dmitrija też spłonęło. Pokazał nam, co z niego zostało. Opowiadał, jak fala wybuchu wyrwała drzwi. Gdy Rosjanie się wycofali, szabrownicy splądrowali to, co zostało.
[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/04/Borodzianka_spalony-blok.mp4"][/video]
Widzieliśmy tam też innych ludzi chodzących po swoich lokalach w zbombardowanych blokach i szukających resztek dobytku. Budynki były praktycznie całe wypalone. Czarna ruina.
Czy spotkaliście kogoś, kto wrócił do zniszczonej Borodzianki?
Maria, Saszko: Pomimo zniszczeń w mieście są ludzie. Część była tam cały czas, część wróciła. Część stara się wyjechać, jeśli ma gdzie, a część boi się zostawić swoje domy, dobytek i zwierzęta.
Spotkaliśmy kobietę, która właśnie wróciła. Krewni wywieźli ją z dziećmi, gdy miasto było silnie bombardowane. Opowiadała, że kiedy płonęły budynki, wszędzie był taki dym, że nie dało się oddychać. Nawet w piwnicy, do której uciekli.
Wracając, przywiozła ze sobą wielkie worki z karmą dla psów. Była jednak przeznaczona dla kotów. Rodzina ma ich 17 i bardzo się o nie martwiła po wyjeździe. Przetrwały wszystkie. Może dlatego, że zostawili kotom na dworze otwarty worek karmy.
Kobieta mówiła nam, że nie wie jak żyć dalej, jak budować życie w niemal całkowicie zniszczonym mieście.
[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/04/Borodzianka_koty.mp4"][/video]
Spotkaliśmy też mężczyznę, który pokazał nam swój dom. Nazywa się Wadym Zagrebelnyj. Podczas ostrzału schował się w piwnicy z rodziną: żoną, dzieckiem, mamą, bratem, jego żoną i teściami. Zdecydował zabrać stamtąd żonę i dziecko. Schronili się w budynku szkoły.
Zostawił tam rodzinę i wrócił po resztę bliskich – nie zdążył. Na dom spadł pocisk. Wszyscy zginęli.
Wadym wrócił po żonę i dziecko do szkoły. Tam też było niebezpiecznie, więc na piechotę wyszli ze wsi. Po drodze widzieli spalone samochody i ciała ludzi. Wokół strzelali. Powiedział jednak żonie, że nie ma sensu się chować, bo nie wiadomo, gdzie będą celować, gdzie trafią pociski.
Dotarli do sąsiedniej wsi, do znajomych. Tam też zaczął się ostrzał, więc uciekali dalej. Wrócił do Borodzianki, dopiero gdy Rosjanie się wycofali, a Ukraińcy rozpoczęli rozbiórki zniszczonych budynków. Czekał, aż ciała zostaną wydobyte z gruzów.
Uwaga, film zawiera drastyczne opisy.
[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/04/Borodzianka_zbombardowany-dom.mp4"][/video]
Wiele osób tak czeka na wydobycie ciał bliskich, ale też dokumentów, bo stracili w bombardowaniu wszystko.
Mówiliście, że w mieście nie ma prądu, wody i gazu. Jak ludzie sobie radzą? Czy dociera tam pomoc humanitarna?
Saszko: Tak, teraz już tak. Trudno przywrócić prąd, bo linie są zerwane tak, że naprawa potrwa. Jedziesz trasą i wszystkie są zerwane. Jeszcze w Buczy czy Irpieniu może naprawa pójdzie szybciej, bo leżą bliżej Kijowa.
Silne wrażenie na mnie zrobiło, gdy wjeżdżaliśmy do Kijowa wieczorem, i 8-letni chłopczyk podziwiał światło i otwarte sklepy. Bo nie widział tego ponad miesiąc.
Maria: Ten chłopczyk ma na imię Wadim. Jest synem siostry mojej sąsiadki. Razem z jej córką Mirą, zabraliśmy ich z Borodzianki do Kijowa. Rodzice Jany nie pojechali z nami. Nie chcieli zostawiać swojego domu. Został z nimi ich syn, który mieszkał tam od początku okupacji.
Rodzina przygarnęła także 80-letnią kobietę, która przyszła do Borodzianki szukać syna. Przed wojną mieszkał w internacie dla osób z niepełnosprawnością. Kobieta syna nie znalazła. Część pacjentów ewakuowano, a część była przetrzymywana przez Kadyrowców jako zakładnicy.
[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/04/Borodzianka_rodzina-Jany.mp4"][/video]
Saszko: Wracaliśmy do Kijowa okrężną drogą, przez Makarów. To trasa, na której po wycofaniu się Rosjan odkryto wiele ciał cywilów. Na jednym z punktów kontroli poznaliśmy funkcjonariuszy obrony terytorialnej. Pokazywali nam straszne zdjęcia z tej drogi: ciała ludzi, którzy spłonęli w swoich samochodach, zgwałcone kobiety, których ciała rosyjscy żołnierze próbowali spalić.
Uwaga, film zawiera drastyczne ujęcia.
[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/04/Borodzianka_trasa-na-Zytomierz.mp4"][/video]
Zdjęcia spalonych ciał nagich kobiet obiegły świat, wywołały złość i przerażenie brutalnością wojsk rosyjskich. Trwa zbieranie świadectw osób, które przetrwały. Czy ludzie opowiadali Wam o gwałtach?
Maria: Nie spotkaliśmy osoby, która chciałaby o rozmawiać o własnym doświadczeniu. Ale ludzie opowiadają o innych. Po raz pierwszy usłyszeliśmy o tym właśnie w Borodziance. Mówiono nam, że w sąsiedniej wsi stacjonowali żołnierze, którzy okropnie traktowali kobiety, gorzej, niż w Borodziance. Ludzie mówili, że byli z Syrii, ale nie udało nam się tego potwierdzić [żołnierze z Syrii w tym czasie byli szkoleniu w Rosji, nie ma potwierdzonych źródeł o ich obecności na terenie Ukrainy w tym czasie – red.]. Ta wieś nazywa się Drużnia. Dowiedzieliśmy się, że w Marakowie żołnierz z Czeczenii zgwałcił kobietę i podciął jej gardło. Miał go potem zastrzelić rosyjski żołnierz.
W tym momencie raporty o liczbie gwałtów dopiero powstają. Trudno zbierać dane.
Maria: Część zgwałconych przez żołnierzy kobiet została przez nich zamordowana. Część tych, które przeżyły, nie zwraca się do ukraińskich instytucji. Wiem, że po wycofaniu się Rosjan, zaczęły pracować służby psychologiczne, do których można się zgłosić anonimowo. Widziałam w Kijowie reklamę centrum medycznego obiecującego darmową pomoc medyczną kobietom, które doświadczyły gwałtu.
Gwałty nie dotyczą zresztą tylko kobiet, są informacje o zgwałconych dzieciach. Wiek też nie ma znaczenia, słyszałam o staruszkach.
Mówi się tutaj o tym, że zjawisko jest masowe.
Maria, Saszko: Widzieliśmy w telewizji takie straszne porady: jak zachowywać się w sytuacji gwałtu. Mówi się w nich, że wojna niestety toczy się dalej i trzeba rozumieć, że życie jest najwyższą wartością. Podkreślano, że najlepsze, co możesz zrobić, to się ukryć. Musisz zrobić wszystko, żeby ty i twoje dziecko nie zostało zauważone przez żołnierzy rosyjskich.
Maria: Ta psycholożka mówiła, że gwałt w czasie wojny ma specyficzny charakter, jest elementem walki – chodzi o złamanie morale obrońców. Ale nie tylko. W serwisach pornograficznych pojawił się dział z nagraniami gwałtów na Ukrainkach.
Rozumiem, że ofiary gwałtów nie chcą o nich opowiadać. Ale świadectwa mogą pomóc w rozliczaniu sprawców.
Maria: Te jednostki, które tutaj stacjonowały, pojechały sobie przez Białoruś do domu. Nawet gdyby wiedzieć, kto to zrobił dokładnie, to jak te osoby ukarzesz?
Czy rozmawialiście z kimś, u kogo w domu stacjonowali Rosjanie?
Maria: Rozmawiałam ze starszą kobietą. Rosjanie chodzili w Borodziance po domach, przeszukiwali je i kradli. Pokazała mi, co zrobili u niej: poprzewracali meble, wszystko wyrzucili na podłogę. Komentowała: „co to za ludzie?!”.
[video width="1920" height="1080" mp4="https://oko.press/images/2022/04/Borodzianka_starsza-kobieta.mp4"][/video]
Saszko: Ludziom w domach srali.
Maria: Byłam też w urzędzie podatkowym w Borodziance. Tam właśnie stacjonowali rosyjscy żołnierze. Przerażające, jaki syf robią. Nawet tam, gdzie są na dłużej. Widziałam kilka takich miejsc i wszędzie jest tak samo. To dla mnie nie do zrozumienia.
Zajmuje się teatralną publicystyką, dokumentalnymi oraz teatralnymi projektami. Pochodzi z Kijowa.
Zajmuje się teatralną publicystyką, dokumentalnymi oraz teatralnymi projektami. Pochodzi z Kijowa.
Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.
Psycholożka, dziennikarka i architektka. Współpracuje z OKO.press i Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę. W OKO.press pisze głównie o psychiatrii i psychologii, planowaniu przestrzennym, zajmowała się też tworzeniem infografik i ilustracji. Jako psycholożka pracuje z dziećmi i młodzieżą.
Dramaturg i reżyser eksperymentujący z teatrem dokumentalnym. Mieszka we Lwowie.
Dramaturg i reżyser eksperymentujący z teatrem dokumentalnym. Mieszka we Lwowie.
Komentarze