Jeżeli po zwycięstwie Zuzany Čaputovej w wyborach prezydenckich na Słowacji polscy demokraci marzyli o Bratysławie w Warszawie, to powinniśmy być szczęśliwi, że nasze sny się nie spełniły. Słowacja przed sobotnimi wyborami parlamentarnymi jest ogromnie podzielona, a co dziesiąty wyborca chce oddać głos na faszystów
Wynik sobotnich wyborów parlamentarnych na Słowacji jest bardzo trudny do przewidzenia. Z dużym prawdopodobieństwem można prognozować, że władze straci rządzący od 2006 roku Smer, ale rysująca się koalicja opozycyjnych centroprawicowych, liberalnych i lewicowych partii łączy w zasadzie tylko jedno - byle tylko odsunąć Smer od władzy. Wszystko inne je dzieli.
Socjaldemokratyczny – przynajmniej z nazwy - Smer rządzi Słowacją od 2006 roku z krótką przerwą na lata 2010-2012, kiedy partia miała najwięcej posłów w parlamencie, ale nie potrafiła zbudować koalicji, co doprowadziło do przedterminowych wyborów.
W okresie jego rządów Słowacja jako pierwsze i jedyny dotąd państwo Grupy Wyszehradzkiej 1 stycznia 2009 roku wprowadziła euro. To zdarzenie miało dla wielu Słowaków ogromny wymiar symboliczny - byli dumni, że to właśnie oni, a nie Czesi, którzy przez lata mieli ich za uboższych krewnych, dołączyli do rdzenia Unii.
Dziś Słowacy – według ostatnich danych Eurostatu z grudnia 2019 roku - mają najwyższy spośród państw Grupy Wyszehradzkiej poziom bezrobocia, które wynosi 5,7 proc. I tak jest niższe od unijnej średniej, która wynosi 6,6 proc. Liderem w naszym regionie są Czesi, gdzie bezrobocie wynosi 2 proc., w Polsce to 3,2 proc., na Węgrzech - 3,4 proc. Jednak prawdopodobnie to nie czynniki gospodarcze będą najistotniejsze dla większości słowackich wyborców.
Debata wyborcza przede wszystkim toczy się wokół problemu korupcji. I rzeczywiście według ogłoszonych przez Transparency International w styczniu 2020 roku wyników kolejnej edycji Indeksu Percepcji Korupcji, problem ten na Słowacji jest ogromny.
Słowacja z 50 punktami (na 100, im więcej, tym mniejsza korupcja) zajęła dalekie 59. miejsce na liście krajów o najniższym postrzeganiu korupcji. To o wiele gorzej niż Polska, która z 58 punktami uplasowała się na 41. miejscu. Średnia dla państw UE to 66 punktów. To właśnie o korupcji i defraudacji unijnych środków pisał zamordowany przed dwoma laty słowacki dziennikarz śledczy Ján Kuciak.
Na czele stawki partia Smer byłego premiera Roberta Ficy, który musiał podać się do dymisji, po tym jak przed dwoma laty w całej Słowacji podczas ulicznych protestów jego odejścia żądało ponad 100 tys. Słowaków.
Fico stracił funkcję szefa rządu, na stołku premiera zastąpił go jego najbliższy współpracownik Peter Pellegrini, ale pogłoski o śmierci kierowanego przez niego Smeru okazały się grubo przesadzone.
Partia Smer, pełna nazwa to SMER - sociálna demokracia (KIERUNEK - socjalna demokracja) , cieszy się dziś poparciem ponad 17 proc. wyborców i jest faworytem sobotnich wyborów parlamentarnych na Słowacji. Jest określana jako narodowa lewica, należy do Partii Europejskich Socjalistów.
Tuż za nią z poparciem 16,5 proc. jest opozycyjna partia OĽANO, która niespodziewanie skoczyła w sondażach, a jej szef Igor Matovič awansował na nowego lidera opozycji. Nazwa partii wzięła się ze skrótu Obyčajní Ľudia a nezávislé osobnosti, (Zwyczajni Ludzie i Niezależne Osobistości), program ma konserwatywny, opowiada się w nim za ochroną rodziny, walką z bezrobociem.
W praktyce nikt dokładnie nie wie, do czego dąży Matovič i jakie ma konkretne cele (oprócz walki z korupcją), ale doskonałe wyniki w sondażach pokazały, że nie ma to dla sporej części wyborców wielkiego znaczenia.
Podium z 10 procentami zamykają faszyści z Partii Ludowej Nasza Słowacja Mariana Kotleby.
Na czwartym miejscu znalazła się koalicja Progresívne Slovensko - Spolu z 9 proc. To socjalliberałowie z silnymi poglądami proeuropejskimi. To właśnie PS wystawiło Zuzanę Čaputovą, która rok temu niespodziewanie została słowacką prezydentką.
Dziś jej byłą partię popiera tylko co czwarty wyborca, który oddał na nią głos w pierwszej turze wyborów prezydenckich. Tymczasem poparcie Smeru jest dziś zbliżone do wyniku jego kandydata z pierwszej tury wyborów prezydenckich.
„Według ostatnich sondaży wyborczych, które odnotowały ogromny wzrost poparcia dla partii OĽANO Igora Matoviča, nie grozi nam rząd Smeru z faszystami. Tak czy inaczej czeka nas bardzo konserwatywny rząd, w którym liberalne wartości będą na marginesie” - mówi OKO.press Tomáš Hučko, publicysta i redaktor naczelny słowackiego magazynu „Kapitál”.
„Część wyborców Čaputovej przeszło do nowej partii byłego prezydenta Andreja Kiski, inni do pozostałych ugrupowań konserwatywnych. Nie wydaje mi się, by PS popełniło jakieś znaczące błędy, po prostu taki mają elektorat. W przypadku zwycięstwa Zuzany Čaputovej w wyborach prezydenckich rolę odegrała także jej osobista charyzma, której żaden z obecnych liderów PS/Spolu nie ma” - mówi Hučko .
I przekonuje, że na szczęście po antyfaszystowskich protestach, które odbyły się na całej Słowacji, poparcie dla faszystowskiej partii Mariana Kotleby spadło, ale wciąż chce na nią głosować 10 procent wyborców.
„Na Słowacji dużo mówi się o wyborcach protestu – biedniejszych ludziach, w większości żyjących poza dużymi miastami, o których rządy ostatniej dekady zapomniały. W ich regionach nie rozwijano infrastruktury i szkolnictwa, nie tworzono nowych miejsc pracy. Po części jest to oczywiście prawda, ale trzeba uczciwie przyznać, że części po prostu imponuje ich faszystowska i rasistowska retoryka. Bez względu na warunki, w jakich żyją” - przyznaje.
Jakie będą wyniki sobotniego głosowania nie wie nikt. Także dlatego, że od 15 lutego (czyli na dwa tygodnie przed wyborami) obowiązuje na Słowacji zakaz publikacji wyników sondaży. Od czwartku nie wolno prowadzić kampanii, a media nie mogę publikować informacji o kandydatach.
Socjolog Michal Vašečka w jednym z wywiadów zauważa, że „sytuacja w tych wyborach jest tak nieprzewidywalna, jak jeszcze nigdy na Słowacji nie była. Upraszczając: tylko cztery partie mogą być pewne, że wejdą do parlamentu”.
Słowacka scena polityczna jest niesamowicie podzielona – do parlamentu teoretycznie mogłoby się dostać aż 13 partii. Reprezentują szeroki wachlarz poglądów, od umiarkowanej lewicy po skrajną prawicę, a niektóre z nich dzielą jedynie niuanse.
Słowaccy demokraci od lewa do prawa najmocniej boją się tylko jednego – powyborczej współpracy faszystów od Mariana Kotleby ze Smerem. „To by zagroziło fundamentom demokracji na Słowacji” - tłumaczył Michal Šimečka, europoseł z PS.
Zuzana Čaputová zapowiedziała, że zrobi wszystko, by do takiej koalicji nie doszło. Jednak wydaje się, że słowacka ordynacja sprzyja temu scenariuszowi. Nasi sąsiedzi wybierają jednoizbowy 150-osobowy parlament, 5-procentowy próg wyborczy dla partii politycznych może sprawić, że wiele z nich nie znajdzie się w parlamencie.
Do tego cała Słowacja – w przeciwieństwie do np. polskiego rozwiązania - jest jednym okręgiem wyborczym. Na popularnego Mariana Kotlebę oddać głos mogą wyborcy w całym kraju, a nie jednym, stosunkowo małym, okręgu wyborczym jak to ma miejsce w Polsce.
Zaufanie do partii Smer zmalało po zabójstwie dziennikarza Jána Kuciaka, które pokazało rozkład państwa prawa na Słowacji. Partia usiłuje ratować się, przedstawiając się jako stabilną opcję polityczną.
„Jestem przerażony tym, co może nas czekać po wyborach. Grozi nam chaos, niestabilność, amatorstwo” – skomentował premier Pellegrini możliwość przejęcia władzy przez partie opozycyjne.
Premier na finiszu kampanii wyborczej trafił do szpitala. Na Twitterze musiał dementować informacje, że ma koronawirusa. Strategia Smeru wydaje się czytelna, a wyłożył ją sam szef partii Robert Fico w debacie w Rádio Expres: „Bierzemy pod uwagę, że po wyborach możemy wylądować po stronie opozycji. Ale po roku lub dwóch wrócimy, jeszcze silniejsi”.
Trudno sobie wyobrazić, by koalicja rządowa złożona z wielu partii od lewa do prawa, którą w zasadzie łączy tylko to, że są w opozycji wobec Roberta Ficy, miała przed sobą długoletnią przyszłość.
Partia OĽANO nieoczekiwanie skoczyła w sondażach, a jej lider Igor Matovič awansował na nowego lidera opozycji. Mówi się o nim, że jest nieprzewidywalny, ale ma dobre pomysły. Wybiera niestandardowe sposoby komunikacji. Przed siedzibą rządu wraz ze swoim zespołem rozdał ludziom 5000 świeczek – za tych, którzy z powodu skorumpowanej słowackiej służby zdrowia stracili życie.
Chodzi po parlamencie z napisem „Fico chroni złodziei”, publikuje wideo na żywo z Cannes, sprzed willi byłego ministra Smeru, który ponoć kupił ją za brudne pieniądze.
W czym tkwi jego sukces, tłumaczy politolog Grigorij Mesežnikov: „Udało mu się przejąć część wyborców, prawdopodobnie od jego przyszłych koalicjantów, i udało mu się zgromadzić na listach wyborczych bardzo ciekawe osobistości – ludzi, którzy dali się już poznać jako świetni fachowcy, ludzi z ciekawą życiową historią”.
Według politologa Michala Cirnera z Uniwersytetu w Prešovie OĽANO to populiści, którzy większą wagę przywiązują do haseł niż rzeczywistych rozwiązań: „To antypartyjne, protestujące, antysystemowe ugrupowanie. Ale nie w sensie: antydemokratyczne”.
Partia podkreśla też, że ważna jest dla niej polityka zagraniczna jednoznacznie zorientowana na Zachód.
Czeski portal Seznamzpravy.cz opublikował reportaż ze spotkania faszystowskiej partii Ľudová strana Naše Slovensko (Ludowa Partia Nasza Słowacja) Mariana Kotleby w Turzovce. Zgromadzonych witała muzyka rockowa z nacjonalistycznymi tekstami. Partię reprezentował Milan Mazurek, a spotkanie było poświęcone głównie krytyce mniejszości LGBT.
O koalicji PS-Spolu Mazurek mówił: „W programie mają napisane, że normalna rodzina to taka, w której ojciec ma na imię Fero a mama Jožo, że dwaj mężczyźni mają prawo wziąć ślub, że mogą razem wychowywać dzieci, że nie mamy dwóch płci: mężczyzna i kobieta, ale 72. 72 płcie! Tak twierdzą, takie perwersje mają w programie. Ideologię gender, według której człowiek nie rodzi się jako mężczyzna ani jako kobieta, ale może sobie wybrać sam, według własnej woli. Że rano jest mężczyzną, po południu kobietą a wieczorem krokodylem”.
Słowa o „tęczowych zboczeńcach” wywołały na sali owacje. Dostało się też byłemu prezydentowi Andrejowi Kisce i obecnej prezydentce Zuzanie Čaputovej: „To żadne rozwiązanie, wymienić złodziei, którzy są we władzy teraz, na ludzi takich jak znany oszust podatkowy, lichwiarz, podatkowy kryminalista, kumpel całej podtatrzańskiej mafii, bo według mnie nią rządził, Andreja Kiskę, byłego prezydenta Słowacji. Niestety byłego prezydenta. To znaczy na szczęście już byłego, na szczęście już nie rządzi, choć ta, która rządzi teraz… O tym też by można było mówić i mówić”.
Nie mogło się też obyć bez tematu Romów: „Orava i Kysuce, które były symbolem przyrostu naturalnego na Słowacji, tam też już dzieci coraz mniej. Za to w cygańskich osadach w całej Słowacji mamy eksplozję populacyjną. Każdy z nas, kto ma w głowie coś więcej niż dwie komórki mózgowe, w odróżnieniu od obecnego rządu, zdaje sobie chyba sprawę, że tak w nieskończoność być nie może”.
Jak zauważa jednak dziennikarz z Bańskiej Bystrzycy, Daniel Vražda, który tematyką kotlebowców zajmuje się już od dawna, partia wkłada sporo wysiłku w zmianę wizerunku. „Kotleba od roku 2005 do dziś wiele rzeczy zrozumiał i zmienił. Popracował nad wyglądem, zmienił słownik i już nie nosi uniformów ani długiego skórzanego płaszcza”. A jego partia chce z siebie zmyć piętno faszystów, za to koncentruje się na konserwatywnej tematyce rodzinnej i chrześcijańskiej.
Za samym Marianem Kotlebą ciągnie się jednak sprawa, z czasów kiedy był jeszcze marszałkiem województwa bańskobystrzyckiego. 14 marca, w rocznicę utworzenia w 1939 roku faszystowskiej i podporządkowanej Adolfowi Hitlerowi Pierwszej Republiki Słowackiej, Kotleba przekazał wielodzietnej rodzinie czek w wysokości 1488 euro.
To jeden z datków, którymi wspierał różne osoby i organizacje. Hokejowy klub z miejscowości Veľký Krtíš prosił marszałka o wsparcie 1500 euro, a otrzymał 1488. Warto pamiętać, że 88 to skrót od Heil Hitler („h” to ósma litera alfabetu).
W Polsce jeden z najpopularniejszych zespołów sceny neonazistowskiej nazywał się Konkwista 88. 14 – to często używany przez neonazistów skrót, którego rozwinięcie brzmi: „We must secure the existence of our people and a future for white children” (Musimy zabezpieczyć byt naszego ludu i przyszłość dla białych dzieci).
Przed słowackim sądem toczy się sprawa przeciwko Kotlebie o promowanie nazistowskiej symboliki. Za czek o wartości 1488 grożą mu trzy lata więzienia. Sprawa została odroczona, kolejna rozprawa odbędzie się już po wyborach.
Daniel Vražda przypomina, że kiedy ostatnio w słowackim parlamencie opozycja okupowała mównicę i na jakiś czas obrady zostały przerwane, Kotleba powiedział do marszałka sejmu Andreja Danka: „Niech pan wyłączy na trzy minuty kamery i będzie porządek”.
„To kluczowe zdanie, które pokazuje myślenie Kotleby i jego ludzi. Wiele osób na Słowacji nie ma poczucia realnego zagrożenia. Pytają, co on właściwie robi nie tak? Nie chodzi z kijem baseballowym do Romów, nie awanturuje się na ulicy, nie bije Żydów i Cyganów. Problem polega na tym, że takich rzeczy robić mu po prostu nie wolno” - mówił Daniel Vražda.
W poszukiwaniu głosów słowaccy politycy zdecydowali się również zapuścić do Czech, gdzie mieszka i pracuje ponad 100 tysięcy Słowaków. Do praskich Holešovic przyjechało czterech kandydatów na posłów.
Ale nie brak i polityków, którzy z pogardą wypowiadają się o swoich rodakach za granicą. Premier i lider partii Smer Peter Pellegrini wezwał wyborców na Słowacji, aby poszli do urn i nie pozwolili decydować za siebie rodakom mieszkającym za granicą „Wielu z nich już nie planuje wrócić na Słowację. Przyjeżdżają tutaj tylko, jak potrzebują dentysty albo badań lekarskich” - powiedział Pellegrini.
Dziennikarz, publicysta. Nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazała się jego książka „Słowacja. Apacze, kosmos i haluszki”
Dziennikarz, publicysta. Nakładem Wydawnictwa Poznańskiego ukazała się jego książka „Słowacja. Apacze, kosmos i haluszki”
Komentarze