0:000:00

0:00

Jeśli PiS zlikwiduje przedsiębiorcom 19 proc. stawkę CIT i nie wprowadzi kwoty wolnej dla samozatrudnionych, to tym ludziom, którzy odpowiadają za wzrost gospodarczy dobieracie się do skóry i chcecie złupić.
Trzaskowski dostrzega problem, ale rozwiązania szuka w złym miejscu.
Śniadanie w Radiu Zet,20 listopada 2016
Rafał Trzaskowski - poseł Platformy i minister spraw zagranicznych w "gabinecie cieni" - zarzucił PiS, że chce podnieść podatki dla tych, którzy w największym stopniu przyczyniają się do przyrostu bogactwa w Polsce. Chodzi mu o osoby prowadzące działalność gospodarczą, które płacą obecnie liniowy, 19-procentowy podatek PIT (czyli tyle samo, ile płaciłyby, gdyby założyły firmę jako odrębny byt prawny - bo 19 proc. wynosi w Polsce stawka podatku dochodowego od osób prawnych CIT).

Rzeczywiście, to oni byliby głównymi ofiarami reformy systemu podatkowego, którą zapowiedział ostatnio minister Henryk Kowalczyk w wywiadzie dla PAP. "Nie ma powodu, by prezes spółki zarabiający milion rocznie płacił 19 proc., a ktoś zarabiający wielokrotnie mniej 60 proc." - powiedział Kowalczyk. Wywołał burzę tak potężną, że ogłoszone przez niego decyzje musiała dementować premier Szydło.

Zniesienie stawki liniowej dla osób fizycznych prowadzących działalność gospodarczą będzie to oznaczać, że nie będzie już można omijać 32-proc. stawki podatku dochodowego PIT przez ukrywanie zatrudnienia (które powinno być na podstawie umowy o pracę) pod płaszczykiem często właściwie fikcyjnej działalności gospodarczej. To powszechna praktyka w przypadku tzw. kontraktów - mimo świadczenia pracy w sposób wyczerpujący definicję kodeksu pracy (określone miejsce i godziny pracy etc.) rozliczenia odbywają się na podstawie faktur.

Przeczytaj także:

Stawki mniej ważne niż się wydaje

Rafał Trzaskowski uważa też, że podniesienie podatków kończy się spadkiem PKB. Tak być wcale nie musi - w wielu wypadkach po podwyższeniu podatków PKB rośnie, ponieważ większa liczba obywateli uczestniczy w produkowanym zysku. Potwierdza to Centrum Podatków Brookings (think tank), które dowodzi, że obniżki podatków w średnim i długim okresie mogą zmniejszać, a nie zwiększać tempo wzrostu gospodarczego.

Jednoznacznej reguły jednak nie ma - wzrost gospodarczy zależy od wielu czynników, a rola stawek podatkowych bywa przez media i polityków przeceniana.

Prawicowe media od lat zwracały uwagę, że polski system podatkowy jest w istocie regresywny, czyli że zamożniejsi oddają państwu tak naprawdę mniejszą część zarobków niż osoby biedniejsze. Krokiem ku „sprawiedliwemu” systemowi ma być jednolity podatek i uszczelnienie ściągalności.

To ostatnie zresztą dotychczas się udaje - wpływy budżetu państwa wzrosły (rok do roku) o ponad 7 proc. Organy skarbowe są bardziej skuteczne, a przedsiębiorcy być może rzadziej unikają opodatkowania.

Kto tworzy wzrost gospodarczy

Trzaskowski oburza się na zmiany planowane przez rząd, bo źródeł wzrostu gospodarczego szuka nie tam, gdzie należy. To, czy przedsiębiorca zapłaci 18 czy 32 proc. podatku, ma niewielkie znaczenie wobec wyzwań, przed którymi staje Polska gospodarka.

Ponad połowę polskiego PKB produkują branża przemysłowa i logistyczno-transportowa. Dla porównania: rolnictwo to ok. 3 proc., a cały sektor finansowy ok 4 proc.

Coraz większe znaczenie ma eksport: w latach 2000-2014 udział eksportu w produkcie krajowym wzrósł z 20 do ok. 46 proc. Według GUS w 2015 r. najszybciej rosły (o ponad 5 proc.) zyski firm przemysłowych. Szczególnie szybko rozwija się branża samochodowa i elektroniczno-komputerowa. W przemyśle pracuje też ok. 30 proc. wszystkich pracowników.

Dużą część polskiego eksportu to jednak półprodukty, dlatego polska gospodarka nazywana bywa „gospodarką poddostawcy” dla nowocześniejszej gospodarki Niemiec. Wadą jest to że ostatecznie towary sprzedawane są jako niemieckie, a dywidenda i większość zysków trafia do niemieckich akcjonariuszy. Zaletą natomiast, że jest coś, co ciągnie polską gospodarkę - po przestoju niemiecka gospodarka ostatnio przyspieszyła, co powinno pozytywnie odbić się na polskim wzroście.

Wbrew temu, co sugeruje Trzaskowski, „końmi pociągowymi” polskiej gospodarki, które odpowiadają za wzrost, nie są samozatrudnieni albo osoby na wysokich kontraktach menedżerskich.

Bogactwa liczonego w setkach milionów i miliardach nie tworzy jednoosobowa działalność, ale duże firmy, szczególnie te nastawione na europejski i światowy eksport. 4,5 tys. dużych firm produkuje ok. 25 proc. polskiego PKB, podczas gdy ponad 1,7 mln. średnich, małych i mikro przedsiębiorstw wytwarza w sumie 60 proc.

A mniejsze i małe firmy często produkują właśnie dla tych większych - polskich lub zagranicznych, tworząc całe sieci dostawców.

Czekając na przełom

W ostatnich latach eksport produktów zaawansowanych technologicznie z Polski rośnie, jednak największymi grupami towarów eksportowych pozostają artykuły spożywcze, meble oraz montowane na reeksport auta.

Według Polskiego Towarzystwa Ekonomicznego najwięcej wartości dodanej w Polskiej gospodarce powstaje za pośrednictwem firm zagranicznych. Wynika to z charakteru produkcji i eksportu w Polsce: wciąż produkujemy głównie meble, okna i montujemy podzespoły dla wielkich koncernów samochodowych.

To może się niebawem zacząć zmieniać, ponieważ trudności w pozyskaniu rąk do pracy powodują wzrost wynagrodzeń, za którym powinien pójść wzrost nakładów na nowe, bardziej efektywne, tańsze w utrzymaniu i mniej pracochłonne technologie. Wtedy polski biznes zacząłby nadrabiać zacofanie technologiczne, stając się bardziej konkurencyjny.

;

Udostępnij:

Filip Konopczyński

Zajmuje się w regulacjami sztucznej inteligencji, analizami polityk cyfrowych oraz badaniami biznesowego i społecznego wykorzystania nowych technologii. Współzałożyciel Fundacji Kaleckiego, pracował w IDEAS NCBR, NASK, OKO.press, Biurze Rzecznika Praw Obywatelskich. Publikował m.in. w Rzeczpospolitej, Gazecie Wyborczej, Polityce, Krytyce Politycznej, Przekroju, Kulturze Liberalnej, Newsweeku czy Visegrad Insight. Prawnik i kulturoznawca, absolwent Uniwersytetu Warszawskiego.

Komentarze