"Wiadomości" TVP ogłosiły, że "Roman Giertych dementuje rewelacje GW". Rzeczniczka PiS zmieniła się w rzeczniczkę Srebrnej i stwierdziła, że "ksiądz Sawicz nie domagał się żadnych pieniędzy". Portal braci Karnowskich lamentuje nad nagonką na krystalicznie uczciwego człowieka. Jak PiS i jego media reagują na "kopertę Kaczyńskiego"?
Publikacja "Gazety Wyborczej" (15 lutego 2019) na temat zeznań Geralda Birgfellnera była zwieńczeniem trwających spekulacji na temat celu wizyty Jarosława Kaczyńskiego u Zbigniewa Ziobry. O sprawie pisaliśmy w tekście: "Koperta Kaczyńskiego z 50 tys. złotych za podpis uchwały dotyczącej Srebrnej. O tym rozmawiał z Ziobrą?" Jak PiS zareagował na publikację "Gazety Wyborczej" i jaką próbuje narzucić narrację?
O 07.00 rano tego dnia w "Sygnałach dnia" na antenie radiowej Jedynki "pojawił się" Jarosław Kaczyński. "Pojawił", ponieważ rozmowa najwyraźniej nagrana była wcześniej. Prezes mówił tylko o Janie Olszewskim. O sprawie "koperty Kaczyńskiego" nie zająknął się również Marek Suski w porannym wywiadzie dla Radia WNET.
Aż do późnych godzin popołudniowych prawie nikt z PiS nie wypowiadał się merytorycznie w sprawie publikacji "Wyborczej". Nieliczne komentarze dyskredytowały gazetę i jej dziennikarzy. Na Twitterze Joanna Lichocka dopytywała "na czym jadą w tej Wyborczej?" (chodzi o to, czy w redakcji zażywa się środki psychoaktywne) i twierdziła, że "przekaz jest kłamliwy". Jacek Sasin w "Sygnałach dnia" mówił o wojnie "Wyborczej" przeciw PiS.
Beata Mazurek odpowiadała dziennikarzom, że "nie zaczyna dnia od lektury Wyborczej". Dalej poszła Beata Kempa, chwaląc się, że nie czyta jej od wielu lat, ale też, że w jej "domu nie przynosi się przez próg Wyborczej i Newsweeka".
O 16.00 Beata Mazurek opublikowała na Twitterze oświadczenie. Tekst utrzymany był w tonie oburzenia. Co chwila padają słowa określające publikacje "Wyborczej" jako "śmieszne", "żałosne", "przykre", "hucpa". Ten naddatek emocji dziwi po całym dniu ostentacyjnego lekceważenia. Nie zabrakło również oczywistej manipulacji. Zdaniem Mazurek Austriakowi "przypomniało się po paru tygodniach o kopercie", choć o fakcie tym zeznał pierwszego dnia przesłuchań w prokuraturze.
Co do istoty sprawy rzeczniczka PiS wypowiada się następująco: "Jest to oczywista nieprawda. Takie zdarzenie nie miało miejsca. Ksiądz Sawicz podpisał uchwałę rady nie stawiając jakichkolwiek warunków, tym bardziej finansowych. Nie zabiegał też o jakiekolwiek wsparcie finansowe dla siebie tak przed jak i po podpisaniu uchwały".
Ksiądz Sawicz, według Mazurek, nie zażyczył sobie żadnych pieniędzy. Ale według zeznań Birgfellnera to Jarosław Kaczyński się ich domagał w imieniu księdza. Oświadczenie Mazurek w ogóle się do tego nie odnosi. Jeśli prezes PiS uważa zeznania Austriaka za fałszywe, to dementi powinno brzmieć: "Jarosław Kaczyński nie domagał się w imieniu księdza Sawicza, swoim ani niczyim innym pieniędzy za podpisanie uchwały. Jarosław Kaczyński nie przyjął od Geralda Birgfellnera żadnych pieniędzy, tym bardziej w związku z podpisaniem uchwały".
Mazurek próbuje przekierować cała uwagę na postać byłego księdza, tymczasem według zeznań, to Jarosław Kaczyński informuje o potrzebie przekazania pieniędzy. Austriak twierdzi, że widział go później nawet z samą kopertą. To prezes PiS gra tu pierwsze skrzypce.
W dodatku - dlaczego rzeczniczka PiS wydaje oświadczenie w sprawie posła swojej partii, posługując się wiedzą na temat fundacji i spółki, której związki z PiS są podobno luźne i tylko personalne? Beata Mazurek jest rzeczniczką PiS czy rzeczniczką spółki Srebrna?
"Publikacją zajmują się prawnicy" - kończy oświadczenie Mazurek. Niewątpliwie, treścią tej publikacji zajmuje się w Polsce już kilku prawników, między innymi ci pracujący w prokuraturze, gdzie złożono zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa.
Portal braci Karnowskich również przedstawił swoją interpretację wydarzeń, którą podsumować można tytułem artykułu brata Michała: "Panie Michnik, przestań pan! To, co robicie, to już nie jest dziennikarstwo, to próba zadręczenia przyzwoitego człowieka". Ryszard Makowski, jego redakcyjny kolega, poszedł o krok dalej i podpytywał na Twitterze, czy "Gazety Wyborczej za ordynarne próby destabilizowania sytuacji w Polsce nie można by po prostu zamknąć?".
W sobotę 16 lutego kropkę nad "i" we wPolityce.pl postawił Stanisław Janecki. Okazało się, że Jarosław Kaczyński jest ofiarą "zawodowej kampanii niszczenia". Takiej samej, jakiej ofiarą padł niegdyś Jan Olszewski, którego Janecki przywołał tu chyba tylko z okazji pogrzebu. Publikacje "Wyborczej" nazywa "ejakulatami" (!), a także "odpowiednikiem ostrzału rakietowego i artyleryjskiego, wspomaganego przez użycie napalmu". Dziennikarze piszący o Srebrnej i Kaczyńskim to "egzekutorzy", "filmowi terminatorzy, obcy, predatorzy czy transformersi". Ich "zaciętość dawno przekroczyła granice sadyzmu", więc "nie spoczną, dopóki obiektu ataku nie zmiażdżą, rozsmarują, rozbryzgają, zetrą w pył. Z wyrazem głębokiej, sadystycznej satysfakcji na obliczach. I z podnieceniem, jakiego nic innego w ich życiu nie wywołało, a może właśnie dlatego".
Janecki kilkukrotnie używa w swoim tekście określenia "panświnizm", którą prawicowa publicystyka nazywała kiedyś działalność Jerzego Urbana. W 2016 roku Jarosław Kaczyński rozszerzył tę definicję i "panświnizmem" określił wszystkie media, które "niszczą wartości", "utrwalają postkomunizm". Zaliczył do nich oczywiście "Gazetę Wyborczą".
Nieprzypadkowo zatem pojawia się również w oświadczeniu Mazurek odniesienie do Jerzego Urbana. Pokazuje jedyną dostępną w tej chwili PiS-owi strategię wobec sprawy koperty dla księdza, czyli całkowita negacja i dyskredytacja "Gazety Wyborczej" na wszystkie możliwe sposoby.
Reakcje PiSowców oraz okołopisowskich mediów zdecydowanie się różnią od tego, co działo się po pierwszej publikacji o "Taśmach Kaczyńskiego". Wtedy strategią PiS-u było "zagadanie tematu". Opowiadanie historii ze swojej perspektywy, tak, by wygrywała narracja o "uczciwym Kaczyńskim", który próbował zapłacić za faktury zgodnie z prawem, a z fundacji Lecha Kaczyńskiego zrobić nową Fundację Batorego przy pomocy kapitału z wieżowców. Politycy i dziennikarze ostentacyjnie pokazywali jak bardzo ich cała sytuacja śmieszy, dowcipkowali o "ja cię nie mogę", wyśmiewali "kapiszona".
Cała ta atmosfera napiętej wesołości mocno kontrastuje z tym, co stało się w piątek. Tu reakcje są nerwowe, język emocjonalny. Tych wypowiedzi jednak przede wszystkim jest niezmiernie mało. Oprócz kilku przypadków - w PiS-ie panuje grobowa cisza.
"»Gazeta Wyborcza« pisze o kopercie z pieniędzmi, która miała być wręczona księdzu. Roman Giertych dementuje tę informację" - tak 15 lutego rozpoczął się segment "Wiadomości" TVP dotyczący sprawy Srebrnej. By potwierdzić tę zdumiewającą wersję zdarzeń, Danuta Holecka cytuje tweeta Giertycha: "Z tych informacji nie wynika, że mój mocodawca ma pewność, że pieniądze trafiły do księdza".
Chodzi oczywiście o sprostowanie leadu artykułu, który ukazał się w druku, a z którego można było zrozumieć, że Birgfellner osobiście wręczył księdzu pieniądze. Tymczasem według zeznań Austriak nigdy nie widział księdza, a wszystko odbywało się przez pośredników.
W całym wstępie Danuty Holeckiej, która opowiada o "sprawie niezrealizowanego projektu wieżowca na działce spółki Srebrna" nie pada ani razu nazwisko Jarosława Kaczyńskiego. Nie wiemy zatem, kto i po co wręczał, a tym bardziej na czyje zlecenie. Ale to nieistotne, skoro sprawa została już zdementowana przez samego mecenasa Giertycha.
"Więcej przypuszczeń i nieścisłości niż twardych faktów" od razu ostrzega autor materiału Marcin Szypszak, a chwilę później Jacek Sasin opowiada o tym, jak to "GW" prowadzi wojnę z PiS od 1990 roku. Dopiero po takim wstępie Szypszak w kilku krótkich zdaniach podsumowuje publikację. Następnie rozwijana jest historia o tym, jak "»Gazeta Wyborcza« w wydaniu internetowym wycofała się z wcześniejszych rewelacji". Potem kilku "niezależnych dziennikarzy" opowiada znowu o obsesji "GW" i chęci zniszczenia Jarosława Kaczyńskiego.
Po kilku minutach jest po wszystkim, a na ekranie pojawia się pasek "Polacy wybierają Prawo i Sprawiedliwość".
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Absolwentka Prawa i Filozofii Uniwersytetu Warszawskiego. Publikowała m.in. w Dwutygodniku, Res Publice Nowej i Magazynie Kulturalnym. Pisze o praworządności, polityce i mediach.
Komentarze