0:00
0:00

0:00

W tej ważnej dla granic debaty publicznej sprawie wyrok wydał skład orzekający Izby Cywilnej Sądy Najwyższego, w środę 26 kwietnia 2023 roku. Skład orzekający SN oddalił skargę kasacyjną polityka PiS od wyroku Sądu Apelacyjnego w Warszawie. Co oznacza, że Czarnecki musi teraz przeprosić europosłankę Różę Thun związaną obecnie z Polska 2050.

Wyrok jest ostateczny. Wydano go na posiedzeniu niejawnym i nie ma jeszcze pisemnego uzasadnienia. Wyrok wydał skład złożony z samych neo-sędziów SN: Marcina Krajewskiego (przewodniczący składu), Marcina Łochowskiego i Pawła Księżaka (sprawozdawca sprawy). Zgodnie z orzecznictwem europejskich Trybunałów taki skład sądu jest wadliwy.

Ryszard Czarnecki przegrał tę sprawę, bo wcześniej stołeczny sąd okręgowy i apelacyjny orzekły, że w debacie publicznej są granice i nie wolno poniżać oraz obrażać politycznych przeciwników. Czarnecki nie pojawił się na żadnej rozprawie w czasie całego procesu. Różna Thun była na każdej.

Zgodnie z ostatecznym wyrokiem SN Czarnecki musi teraz zamieścić oświadczenie na stronie prorządowego portalu niezależna.pl i na swoim blogu, czyli tam, gdzie obraził Różę Thun. Ma ono wisieć przez siedem dni.

W oświadczeniu polityk ma przeprosić za to, że użył wobec Thun „niestosownego i głęboko raniącego” porównania. Ma też przyznać, że jego zachowanie było bezprawne i ma wyrazić z tego powodu ubolewanie. Ponadto Czarnecki ma wpłacić po 15 tys. zł na cel społeczny — Forum Dialogu (organizację zajmującą się dialogiem polsko-żydowskim) i stowarzyszenie Dzieci Holocaustu.

Różna Thun mówi, że Czarnecki już częściowo wyrok wykonał, po wydaniu go przez sąd apelacyjny. "Wpłacił środki na organizacje społeczne, ale z zastrzeżeniem zwrotu. Opublikował też przeprosiny, ale jak tam się klikało to znikały. Teraz nie będzie już żadnych wątpliwości jak ma być" - mówi Thun.

I dodaje: "Bardzo dobrze, że ma przeprosić za te świństwa. Nauczy to go i innych polityków na przyszłość, że nie wolno hejtować i wykorzystywać do tego dramatycznych wydarzeń z naszej historii".

Róża Thun ze swoim pełnomocnikiem radcą prawnym Radosławem Góralem. Zdjęcie zrobione we wrześniu 2020 roku w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie. Fot. Mariusz Jałoszewski.

Jak Czarnecki porównał Thun do szmalcowników

Europosłanka Róża Thun wytoczyła proces cywilny o ochronę dóbr osobistych europosłowi Ryszardowi Czarneckiemu za słowa ze stycznia 2018 roku.

W rozmowie z prorządowym portalem niezależna.pl Ryszard Czarnecki zaatakował wtedy Thun za jej słowa w reportażu niemieckiej telewizji Arte. Thun ostro krytykowała tam rządy PiS. Czarnecki tak komentował dla portalu: „Podczas II Wojny Światowej mieliśmy szmalcowników, a dzisiaj mamy Różę von Thun und Hohenstein”. Zarzucał Thun, że wystąpiła w roli donosicielki na własny kraj.

Po tej wypowiedzi Thun była hejtowana w internecie. Słowa Czarneckiego wywołały też burzę w Polsce i w UE, bo Czarnecki był wtedy jednym z wiceprzewodniczących Parlamentu Europejskiego. W efekcie przekroczenia przez niego granic debaty publicznej i politycznego sporu został odwołany z tej funkcji. A w czerwcu 2019 roku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej odrzucił jego skargę na odwołanie z tej funkcji.

Przeczytaj także:

Thun: Głęboko mnie zraniono. Po słowach Czarneckiego grożono mi śmiercią

W sierpniu 2019 roku w Sądzie Okręgowym w Warszawie odbyła się jedna rozprawa. Czarnecki nie pojawił się na niej. Jego prawnik tłumaczył wtedy, że polityk PiS ma zaplanowany zabieg.

W sądzie była za to Róża Thun. I tak mówiła wtedy na rozprawie: „Byłam w szoku jak to usłyszałam [porównanie do szmalcowników — red.]. Poczułam się głęboko zraniona, publicznie poraniona i obrażona. Byłam w szoku, że ktoś próbuje zniszczyć moje wartości, poczucie godności, mój dorobek i rodzinę. Odczuwam tego negatywne konsekwencje.

Wraca to do mnie w dowcipach w telewizji publicznej, rysunkach. Spłynęła na mnie fala hejtu. Rykoszetem uderza to w rodzinę, dzieci. Jego wypowiedź przełamała próg przyzwoitości”. Thun mówiła, że zaczepiano ją na ulicy, grożono w internecie śmiercią.

Thun: „On [Czarnecki — red.] porównał mnie do ludzi, którzy w czasie II wojny za pieniądze wydawali rodaków i Żydów niemieckiemu okupantowi na śmierć (…) O słowach Czarneckiego mówili wszyscy. We wszystkich mediach, wszyscy w Parlamencie Europejskim. Była debata o tym w PE, wielu posłów mnie o to pytało. Było to dla mnie trudne”.

Europosłanka mówiła również, że słowa Czarneckiego naruszyły jej przywiązanie do tradycji rodzinnych, bo została wychowana w tradycji walki o wolną Polskę. U jej babci wychowywała się mała dziewczynka pochodzenia żydowskiego. Jej matka wywodzi się z rodu Platerów, do którego należą zasłużeni Polacy i powstańcy. Zaś ona sama za PRL-u była w opozycji. Dlatego mocno zabolało ją porównanie do „szmalcowników”.

„Ktoś z butami wszedł w to, co w moim życiu jest najważniejsze, by to zniszczyć. Publicznie popełniono zło” - podkreślała wtedy w sądzie Róża Thun.

Ryszard Czarnecki
Europoseł PiS Ryszard Czarnecki. Fot. Jakub Porzycki/Agencja Wyborcza.pl.

Sąd apelacyjny: Społeczeństwo nie zgadza się na hejt

I Sąd Okręgowy w Warszawie w sierpniu 2019 roku przyznał jej rację. Nakazał politykowi PiS przeprosiny. Sąd orzekł, że Czarnecki użył „niestosownego i głęboko raniącego” porównania. Sędzia przypomniał, że szmalcownikami podczas II wojny określano osoby kolaborujące z niemieckim okupantem. Wydawali dla korzyści majątkowych ukrywających się Żydów i rodaków.

„Tu nie wykazano [Czarnecki nie wykazał — red.], by takie porównanie było adekwatne do działalności Róży Thun” - podkreślał wówczas sąd okręgowy. Sąd ocenił, że słowa Czarneckiego były przemyślane i obliczone na określony cel polityczny. I dodał: - „Od kilku lat jest brutalizacja życia politycznego w Polsce. To prowadzi do antagonizowania społeczeństwa”.

Od tego wyroku apelację złożył Ryszard Czarnecki. Bronił się prawem do krytyki. Zapewniał, że to była metafora, która miała wzmocnić jego wypowiedź. Bo on nie zgadza się na krytykę rządu w niemieckiej telewizji.

Ale we wrześniu 2020 roku Sąd Apelacyjny w Warszawie oddalił jego apelację i podtrzymał wyrok sądu okręgowego. Sąd apelacyjny orzekł, że politycy w ramach swobody debaty publicznej muszą brać pod uwagę godność innych osób. A krytyka powinna być rzeczowa. Ryszard Czarnecki, porównując Różę Thun do szmalcowników przekroczył zaś granice dopuszczalnej krytyki i nadużył wolności słowa.

„Debata publiczna musi być merytoryczna, nie ad personam [wymierzona w osobę — red.]. Musi uwzględniać godność jednostki. Społeczeństwo nie zgadza się na hejt” - podkreślał w ustnym uzasadnieniu wyroku Sąd Apelacyjny w Warszawie.

I dalej uzasadniał, że z uwagi na historyczny kontekst słowa szmalcownik Czarnecki przekroczył grancie dopuszczalnej krytyki. "To porównanie nie jest adekwatne. Thun nie kolaborowała z Niemcami, nie działała z niskich pobudek" - mówił w uzasadnieniu wyroku sąd apelacyjny.

Jak Czarnecki „donosił” na Polskę

Czy Czarnecki wykona teraz ostateczny wyrok SN? Po wyroku sądu pierwszej instancji mówił: „Nie mam za co przepraszać. Będę w dalszym ciągu piętnował tych polityków w Polsce, którzy donoszą na własny kraj do obcych mediów, którzy atakują własną ojczyznę, którzy atakują własne państwo. Uważam, że jest to rzecz niedopuszczalna. Nasze polskie spory załatwiajmy w naszym polskim domu, a nie na zewnątrz, uciekając się do obcej pomocy”.

Polityk PiS ma jednak krótką pamięć. Bo w 2014 roku sam „donosił” na Polskę na forum Parlamentu Europejskiego. Grzmiał wtedy na rząd PO-PSL i domagał się sankcji.

;
Na zdjęciu Mariusz Jałoszewski
Mariusz Jałoszewski

Absolwent Wydziału Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2000 r. dziennikarz „Gazety Stołecznej” w „Gazecie Wyborczej”. Od 2006 r. dziennikarz m.in. „Rzeczpospolitej”, „Polska The Times” i „Gazety Wyborczej”. Pisze o prawie, sądach i prokuraturze.

Komentarze