Wbrew obiegowym opiniom rok po wyborach nie widać wielkiej erupcji zawodu wśród wyborców Koalicji 15 października. Mimo dostrzeganych wpadek i zaniechań nowa władza wciąż ma kredyt zaufania swoich wyborców – wynika z sondażu Ipsos dla More in Common
W debacie publicznej ostatnich miesięcy nieustannie widzimy artykulację kolejnych rozczarowań kolejnych grup wyborców, które zagłosowały na ugrupowania tworzące Koalicję 15 października, a dziś nie są zadowolone z praktyki rządów swoich wybranek i wybrańców.
Ta złość ma swoje podstawy w rzeczywistości. Bo zdaniem jednych rozliczenia władzy PiS idą za wolno. Dla innych brak choćby symbolicznej realizacji postulatów dotyczących liberalizacji prawa antyaborcyjnego albo związków partnerskich stanowi bolesny powód do rozczarowania.
Do tego jedni sarkają, że rząd wydaje za dużo, „pompując socjal”, inni, że za mało, np. nie dofinansowując nauki, albo planując bardzo niskie podwyżki dla budżetówki.
Gdzie się nie obejrzeć, konsumując media tradycyjne i społecznościowe, tam żal, zmęczenie i rozczarowanie. Ale czy to trafny obraz nastrojów Polek i Polaków rok po wyborach?
No niekoniecznie.
Stan serc i umysłów wyborców Koalicji 15 października dobrze obrazuje słynny cytat z inżyniera Anatolija Diatłowa w serialu „Czarnobyl”: not great, not terrible. Innymi słowy, koalicja rządowa nie ma dziś szczególnych powodów do wszczynania panicznego alarmu, ale jeśli praktyka sprawowania władzy nie zmieni się po ewentualnie wygranych wyborach prezydenckich, dominujące dziś nadzieja, wyczekiwanie i lekkie zniecierpliwienie mogą się zmienić w zgorzknienie, irytację i gniew.
Ogólnie to w porządku, jakoś leci.
68 proc. wyborców KO myśląc o rządzie, odczuwa nadzieję, podobnie 39 proc. wyborców Trzeciej Drogi i 46 proc. elektoratu Lewicy. Sympatycy Koalicji Obywatelskiej stanowią awangardę pozytywnych wibracji: kolejnymi ich emocjami po nadziei są zadowolenie (29 proc.) i spokój (25 proc.).
Nieco gorzej jest w innych formacjach tworzących rządową większość.
W Trzeciej Drodze 31 proc. badanych wskazuje obojętność, co – to już niepoparta liczbami hipoteza – może być bardziej odczuwalne wśród wyborców Polski 2050. Ta partia dalece częściej niż PSL sięgała po elektorat względnie nowy, szukający nowego otwarcia w polityce, nienawykły do prozy politycznego życia, polegającej głównie na mało estetycznych przepychankach.
A to poważne zagrożenie dużo mniejszą mobilizacją tej grupy w wyborach prezydenckich.
U lewicowców istotnymi emocjami są zniecierpliwienie (33 proc.) i rozczarowanie (30 proc.), co też ma swoje logiczne wytłumaczenie. Jeśli Lewica jest, jak mówi prof. Przemysław Sadura w rozmowie z Agatą Szczęśniak, młodą kobietą, ta kobieta od nowego rządu dostała dokładnie nic: prawo aborcyjne i prawa dla osób LGBT są w zamrażarce, polityka klimatyczna jest coraz bardziej odległym mirażem, praktyka służb na granicy z Białorusią od czasów władzy PiS zmieniła się tylko symbolicznie.
Jeśli ktoś miał w stosunku do Lewicy w rządzie oczekiwania wykraczające poza antyklerykalne hasła i gonienie PiS-owców w komisjach śledczych, może czuć się co najmniej skonfundowany (czy raczej skonfundowana).
Podkreślmy więc to, na co wskazywaliśmy wcześniej: choć ogólne nastroje wyborców Koalicji 15 października tworzą w miarę wygodną poduszkę stabilizacji nastrojów (not terrible), to odczucia wśród grup popierających mniejszych partnerów rodzą w średniej perspektywie spore ryzyko demobilizacji elektoratu (not great).
W przypadku realizacji negatywnego scenariusza nawet hipotetyczne „skonsumowanie przystawek” przez KO będzie jedynie politycznym fast foodem, przyjęciem pustych kalorii, bez przełomowego znaczenia politycznego.
Za to z ryzykiem powikłań, czyli większości dla PiS i Konfederacji.
Szczególnie widać to w przypadku Lewicy. Tylko 33 proc. wyborczyń i wyborców dobrze ocenia rząd Donalda Tuska, przy 48 proc. elektoratu Trzeciej Drogi i 69 proc. sympatyków KO.
Również w segmencie Lewicy widać najgorszą ocenę rządowej wizji rozwoju: 41 proc. negatywnych wskazań przy 29 proc. Trzeciej Drogi i 11 proc. KO.
Jednocześnie elektorat Lewicy zupełnie nie rezonuje z narracją rozwojową przedstawianą m.in. przez Paulinę Matysiak z partii Razem: zaledwie 25 proc. osób w tej grupie podziela zdanie, że władze powinny się skupić przede wszystkim na realizacji dużych inwestycji takich jak CPK i elektrownia atomowa (a można przypuszczać, że elektrownia znacznie podbija ten odsetek), za to aż 62 proc. wskazuje, że priorytetem powinny być usługi publiczne.
Strategiczna łamigłówka po tej stronie sceny politycznej należy zdecydowanie do zadań o zaawansowanym stopniu trudności.
Przez to, że badanie Ipsos dla More in Common jest bardzo szerokie i szczegółowe, łatwo zauważyć paradoksy i ambiwalencje w poglądach badanych na pozornie te same sprawy. To ciekawe sprzeczności, które trudniej dostrzec w innych badaniach, gdzie czasami zbytnio przywiązujemy się do odpowiedzi na pojedyncze pytania.
Na przykład z badania Ipsos dla More in Common wynika, że badani czują się rozgrywani i manipulowani przez polityków: przygniatająca większość Polek i Polaków (aż 71 proc.) obwinia polityków o tworzenie podziałów w Polsce.
Na bardzo daleki plan schodzą różnice światopoglądowe (25 proc.) i media (23 proc.). Jednocześnie aż 82 proc. z nas uważa dziś, że Polska jest podzielona, to lekki wzrost w stosunku do kwietnia 2023 roku. Zmniejszył się również odsetek badanych (z 55 do 51 proc.), uważających, że różnice między Polakami nie są na tyle duże, żeby uniemożliwić współpracę.
Najbardziej optymistyczni są pod tym względem zwolennicy Konfederacji, najbardziej pesymistyczni – Lewicy.
Do tego uważamy w większości, że ton debaty publicznej przez ostatni rok się nie poprawił, ale jednocześnie deklarujemy, że nasze przejęcie się życiem politycznym nie jest wcale mniejsze niż rok temu (najmniej przejmują się wyborcy KO i Trzeciej Drogi). Czyli jednocześnie zgodnie deklarujemy, że politycy przebijają kolejne warstwy retorycznego dna, celowo kreując podziały, ale wcale nie zmniejsza to naszego zaangażowania w życie polityczne.
By jeszcze ten obraz skomplikować, mimo braku oznak poprawy zdania o polityce i politykach, znacząco zmniejszył się odsetek badanych, którzy deklarują, że Polska zmierza w złym kierunku – z 64 proc. w kwietniu 2023 roku do 49 proc. we wrześniu 2024.
Można więc domniemywać, że choć jesteśmy zmęczeni polaryzacją i natężeniem sporów politycznych, traktujemy je obecnie po pierwsze jako stan naturalny, a po drugie, jako nieco męczący, ale jednak wciągający spektakl. Nie wpływa on jednak znacząco na nasze oceny perspektyw rozwoju kraju ani na naszą osobistą przyszłość i stan zadowolenia.
Podobne paradoksy dotyczą poczucia bezpieczeństwa. Polki i Polacy jednocześnie w dużej większości (71 proc.) czują się w Polsce bezpiecznie i zarazem domagają się od rządzących potraktowania wzmocnienia bezpieczeństwa jako głównego priorytetu.
Co ciekawe, działania rządu w temacie bezpieczeństwa są oceniane pozytywnie zarówno przez wyborców koalicji, jak i (tu już bardziej relatywnie) opozycji.
Można w dwójnasób podejść do tych danych.
Po pierwsze, pochwalić premiera Donalda Tuska za polityczną czujność i za to, że skutecznie odpowiada na zapotrzebowania Polek i Polaków, uwypuklając dbałość rządu o bezpieczeństwo i stosując bezkompromisową, twardą retorykę wobec kryzysu migracyjnego na granicy polsko-białoruskiej.
Po drugie jednak trzeba postawić pytanie, czy paradoksalna sondażowa harmonia między odczuwanym wysokim poziomem bezpieczeństwa i jednoczesnym żądaniem wzmocnienia bezpieczeństwa nie wynika z atmosfery paniki migracyjnej tworzonej zarówno przez premiera, jak i polityków opozycji z PiS i Konfederacji.
Tworzy się w ten sposób mechanizm samospełniającej się przepowiedni: im bardziej politycy kreują lęki i jednocześnie retorycznie je uśmierzają, tym bardziej tworzą wirtualną przestrzeń skuteczności:
sprzedają bezpieczeństwo czującemu się bezpiecznie społeczeństwu.
Ale ta gra, zwłaszcza w wydaniu rządzących, ma swoją ryzykowną stawkę: jeśli za sprawą nieprzewidzianego splotu wydarzeń poczucie bezpieczeństwa się zachwieje, oczekiwania wyborców mogą okazać się nie do zrealizowania np. ze względu na stan prawny, zasady liberalnej demokracji i takie – niezbyt popularne dziś – wartości jak prawa człowieka. Wtedy zyskiwać może bezkompromisowa skrajna prawica, zupełnie niezainfekowana powyższymi miazmatami, zarówno ze względu na bycie w opozycji, jak i wyznawane wartości.
Tego rodzaju przelicytowanie ogólnie korzystnej politycznie dla władzy kwestii bezpieczeństwa wydaje się – obok demobilizacji wyborców mniejszych partii koalicyjnych – głównym ryzykiem dla rządzących w nadchodzących 12 miesiącach.
Przygotowany na podstawie badania raport More in Common „Podziały, nadzieje i wyzwania. Polska rok po 15 października” przeczytacie pod tym adresem.
Badanie zostało przeprowadzone na zlecenie More in Common Polska przez pracownię Ipsos na reprezentatywnej grupie 1504 Polek i Polaków metodą CATI/CAWI w dniach 10-20 września. Dane dotyczące kierunku, w którym zmierza Polska z października pochodzą z badania zrealizowanego na zlecenie More in Common Polska przez pracownię Opinia24 na reprezentatywnej próbie 1500 osób metodą CATI/CAWI w dniach 26 września – 10 października.
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Naczelny OKO.press, redaktor, socjolog po Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW. W OKO.press od 2019 roku, pisze o polityce, sondażach, propagandzie. Wcześniej przez ponad 13 lat w "Gazecie Wyborczej" jako dziennikarz od spraw wszelakich, publicysta, redaktor, m.in. wydawca strony głównej Wyborcza.pl i zastępca szefa Działu Krajowego. Pochodzi z Sieradza, ma futbolowego hopla, kibicuje Widzewowi Łódź i Arsenalowi
Komentarze