0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: JUSTIN TALLIS / AFPJUSTIN TALLIS / AFP

Przypomnijmy, w Southport w Wielkiej Brytanii doszło do wielkiej tragedii. 29 lipca 2024, w wyniku ataku nożownika, zostały zamordowane trzy dziewczynki w wieku 6, 7 i 9 lat. Sprawca, Axel Rudakubana, urodzony w Cardiff 17-latek pochodzenia rwandyjskiego, dostał zarzuty zabójstwa i usiłowania zabójstwa.

Atak w Southport był „zapalnikiem” – zamieszki wybuchły w Londynie, Liverpoolu, Belfaście, Leeds, Hull, Plymouth, Birmingham i Manchester.

Doszło do starć z policją, aktów wandalizmu, ataków na meczety czy prób podpaleń ośrodków dla osób ubiegających się o azyl. Do tej pory największe natężenie zamieszek miało miejsce w ubiegły weekend. W wyniku starć aresztowano ponad 420 osób.

Iskra i eskalacja

„Będąc w Hull w sobotę, czułam się, jakbym żyła w dwóch światach. W jednej części miasta odbywał się bardzo inkluzywny festiwal muzyczny, a kilometr dalej były rozróby rasistów, którzy niszczyli miasto. Z tego, co widzę w social mediach, nie zamierzają poprzestać na tym jednym razie” – tłumaczy mi Martyna, mieszkanka Hull. – „70 proc. tego miasta było za brexitem, więc nie pierwszy raz słyszałam tu rasistowskie komentarze. Ale jestem tu 9 lat i nigdy nie widziałam przemocy na taką skalę. Jest to denerwujące i przerażające jednocześnie”.

Hull, jak wiele innych miast, gdzie wybuchły zamieszki, to tak zwane „zapomniane regiony”, czyli tereny poprzemysłowe, borykające się z negatywnymi efektami globalizacji, trudną sytuacją ekonomiczną i biedą. Na tych obszarach tradycyjna klasa robotnicza, sfrustrowana swoim położeniem i tracąca zaufanie do elit politycznych, często popiera radykalne rozwiązania (jak brexit) czy populistyczne agresywnie antyimigranckie ugrupowania (jak Reform UK).

Wiele wskazuje na to, że zamieszki po tragedii w Southport były wykorzystane i koordynowane przez skrajnie prawicowe grupy.

Osoby biorące udział w zamieszkach nie muszą być jednak związane ze skrajną prawicą. Niepokoje przyciągały też działaczy antymuzułmańskich czy zwyczajnych chuliganów, szukających pretekstu do „rozróby” czy stosowania przemocy.

Poza aktami wandalizmu i starciami z policją na ulicach miast ogarniętych najbardziej gwałtownymi zamieszkami dochodziło również do ataków na niebiałe osoby. „Wiele osób odczuwa strach i wiele z nich nie jest pewnych, czy mogą się do tego [nieeuropejskiego pochodzenia – red.] przyznać w pracy. Znajomym, którzy są muzułmanami, trzeba powiedzieć, że jeśli wolą pracować dziś z domu, to jest to w porządku. Znajomym, którzy są czarni, trzeba powiedzieć, że jeśli wolą nie jechać dziś pociągiem/autobusem, to jest to w porządku” – taki apel w mediach społecznościowych zamieściła Stephanie Ezechukwu, z brytyjskiej Agencji ds. Standardów Kierowców i Pojazdów.

Fala dezinformacji

Do eskalacji zamieszek przyczyniły się fake newsy masowo rozpowszechniane przede wszystkim na platformach Twitter/X i Tik-Tok. „Chodziło o fałszywe informacje na temat tożsamości napastnika, w tym twierdzenia, że był to muzułmański uchodźca. Obserwujemy dużo przypadków mowy nienawiści w mediach społecznościowych, co zwiększa napięcia i przyczynia się do przemocy. Nasilili to prawicowi komentatorzy, influencerzy i politycy” – mówi dr Paul Reilly, ekspert od mediów i komunikacji z Uniwersytetu w Glasgow.

Według Reilly'go nie można wskazać jednej organizacji odpowiedzialnej za szerzenie dezinformacji. „Jest wiele skrajnie prawicowych grup, które mobilizują się na Telegramie i innych kanałach. Robili to już wcześniej podczas pandemii COVID-19 w opozycji do lockdownów” – mówi ekspert.

Z kolei dziennikarka śledcza Katherine Denkinson wskazała, że jedno ze źródeł dezinformacji (które m.in. rozpowszechniało fałszywą informację o tym, że napastnik miał nazywać się rzekomo Ali Al-Shakati) to strona z fake newsami, którą uznaje się za rosyjską.

Zamieszki kategorycznie potępił premier Wielkiej Brytanii Keir Starmer. Zapowiedział jednocześnie powołanie specjalistycznej jednostki policyjnej, która ma się zająć fake newsami i pociągnąć do odpowiedzialności firmy i koncerny za rozpowszechnianie fałszywych informacji w mediach społecznościowych. Premier obiecał również zwiększoną ochronę dla grup narażonych na przemoc.

Wczoraj społeczność Southport pokojowo zgromadziła się, by symbolicznie pożegnać zamordowane dziewczynki: Bebe, Alice and Elsie. Mieszkańcy tego naznaczonego tragedią miasta zaangażowali się też we wsparcie grup atakowanych przez prawicę. Po sąsiedzku odbudowano ściany zaatakowanego meczetu w Southport.

Społeczna percepcja migracji

W ostatnim czasie kwestia imigracji stała się w Wielkiej Brytanii gorącym tematem debaty politycznej. Według badania YouGov przed wyborami z lipca 2024 roku imigracja była wśród najczęściej wskazywanych wyzwań społecznych na wyspach. Niepokój społeczny budzi przede wszystkim zjawisko nielegalnych prób przekroczenia kanału La Manche przez osoby, które nie posiadają prawa do azylu. Między marcem 2023 a marcem 2024 roku odnotowano 38,5 tysięcy nieregularnych przekroczeń brytyjskiej granicy. To niemal 30 proc. więcej niż rok wcześniej.

Chociaż Wielka Brytania jest tradycyjnie zaliczana do państw europejskich najmniej podatnych na autorytarny populizm, jednak w wyborach z 4 lipca 2024 roku nacjonalistyczne ugrupowanie Reform UK zdobyło ostatecznie 5 mandatów, w tym po raz pierwszy dla Nigela Farage. Poprzednie ugrupowania Farage’a (UKIP – United Kingdom Independence Party, później Brexit Party), wprowadziły do brytyjskiego dyskursu politycznego ideę brexitu, poprzedzoną kampanią opartą na kłamstwach i manipulacjach.

Obecnie, kluczowym elementem manifestu wyborczego partii Reform UK była agresywna retoryka wobec nielegalnych imigrantów, zamrożenie procesów migracyjnych w ogóle, czy plan „Stop the Boats” (ang. zatrzymać łodzie), odnoszący się do migracji na Kanale La Manche. Reform UK, co jest typowe dla ugrupowań populistycznych, podkreślało też „odwrócenie się plecami” establishmentu politycznego od brytyjskich wyborców, co może wywołać emocje polityczne elektoratów z „zapomnianych regionów”.

Kontrowersje polityczne i prawne budził też plan stworzony przez poprzedni rząd Partii Konserwatywnej, polegający na wysyłaniu do Rwandy niektórych osób ubiegających się o azyl. Nowy rząd Partii Pracy zrezygnował z tego rozwiązania, jednak nadal szuka najskuteczniejszych, a równocześnie humanitarnych odpowiedzi na wyzwania związane z migracją.

Wymiary brytyjskości

Jednym z kluczowych momentów w historii migracji w Wielkiej Brytanii była tak zwana „generacja Windrush”. Termin ten odnosi się do około 500 tysięcy osób, które wyemigrowały z krajów karaibskich do Wielkiej Brytanii w latach 1948-1971. Po II wojnie światowej Wielka Brytania borykała się z poważnymi niedoborami siły roboczej. Na mocy ustaw z 1948 roku przyznano obywatelom Imperium Brytyjskiego, w tym mieszkańcom Karaibów, prawo do życia i pracy w Wielkiej Brytanii.

Pierwsza grupa 802 migrantów przybyła do kraju na statku HMT Empire Windrush do Tilbury Docks w czerwcu 1948 roku. Migrantki i migranci z tej generacji podejmowali pracę w sektorach, takich jak transport publiczny, opieka zdrowotna czy budownictwo, i w dużym stopniu przyczynili się do odbudowy kraju. W 2018 roku wielu członków tego pokolenia, którzy mieszkali w Wielkiej Brytanii przez dziesięciolecia, było zatrzymywanych i niesłusznie zagrożonych deportacją (między innymi z powodu braków w rządowej dokumentacji). Co najmniej 83 osoby, które większość życia spędziły w Wielkiej Brytanii, zostały bezprawnie deportowane. Z kolei zaproponowany program odszkodowań i zadośćuczynienia spotkał się z krytyką w związku z nieskutecznością.

Sprawa Windrush uwypukliła szersze problemy w brytyjskiej polityce imigracyjnej, w tym wyzwania związane z integracją oraz systemowy rasizm. Sytuacja ta ujawniła również rozdźwięk między postrzeganiem Wielkiej Brytanii jako państwa multikulturowego i inkluzywnego, a rzeczywistością pełną napięć etnicznych i nierówności.

Społeczeństwo na rozdrożu?

W ostatnich latach Wielka Brytania zmaga się ze wzrastającym poziomem biedy, gwałtownym wzrostem kosztów życia i problemami mieszkaniowymi, co wpływa na zaostrzanie się nastrojów społecznych.

Koszty życia na wyspach wzrastały intensywnie od 2021 roku. W wyniku tego ponad 4,3 miliona osób o najniższych dochodach deklarowało, że musi rezygnować z podstawowych wydatków związanych z jedzeniem, opłatami za mieszkanie, prąd czy ogrzewanie. Również ceny wynajmu osiągnęły rekordowy poziom, w niektórych regionach w pierwszym kwartale 2024 roku wrosły nawet o 20 proc.

„Musimy budować więcej mieszkań socjalnych i przystępnych cenowo. Bez tego młodzi ludzie stracą motywację do ciężkiej pracy, ponieważ nigdy nie będą mogli sobie pozwolić na stabilne życie czy posiadanie dzieci. Mieszkania mogą odblokować potencjał kraju i zapewnić ludziom, którzy ciężko pracują, możliwość godnego życia” – wyjaśnia Owen Jones, radny z ramienia Partii Pracy z Southport.

;
Na zdjęciu Eliza Kania
Eliza Kania

Doktora nauk społecznych w zakresie nauk o polityce i specjalistka w dziedzinie komunikacji badań naukowych. Od 2019 roku mieszka w Londynie i pracuje na Brunel University London. Jej zainteresowania badawcze obejmują kwestie pracy kobiet oraz proces prekaryzacji pracy (i jego wpływ na polityki publiczne i społeczeństwo). Jest również członkinią jednostki Brunel Public Policy, która koncentruje się na wykorzystywaniu wyników badań naukowych w procesach tworzenia polityk publicznych.

Komentarze