0:00
0:00

0:00

Prawa autorskie: Fot. JOHN THYS / AFP)Fot. JOHN THYS / AFP...

Przez pierwsze półrocze 2023 roku było inaczej – prognozy cały czas podwyższano. Jeszcze pod koniec czerwca perspektywy dla polskiej gospodarki podnieśli analitycy agencji S&P Global Rating.

Skorygowali prognozę wzrostu w Polsce z 0,9 proc. do 1,1 proc. Ale już na kolejny rok ją o taką samą wartość obniżyli, do 3,2 proc.

Teraz jednak na horyzoncie widać inny trend.

Zespół analityczny banku Pekao obniżył prognozy wzrostu PKB na 2023 i 2024 rok. Wcześniej przewidywali, że wyniesie on 0,9 proc. w tym roku i 3,1 w kolejnym. Teraz są dużo mniej optymistyczni – zmniejszyli je do 0,4 proc. i 2 proc. To znacząca korekta.

Prognozę obniża też Narodowy Bank Polski. W marcu analitycy NBP przewidywali wzrost 0,85 proc., teraz – 0,55 proc. Ale co do przyszłego roku są już bardziej optymistyczni i nieco prognozę podnieśli, z 2,1 proc. do 2,35 proc.

Skąd zmiana prognoz i czy to oznacza, że w Polsce będzie recesja?

Najpierw wyżej, potem niżej

Po pierwsze, prognozy trzeba rewidować w dół, bo najpierw zmieniano je w górę. A to z powodu nadspodziewanie dobrego pierwszego kwartału. PKB spadł wówczas rok do roku tylko o 0,3 proc., chociaż konsensus prognoz wynosił 0,8 proc. Dawało to wzrost kwartał do kwartału aż o 3,9 proc. A to dało optymizm. Wówczas dane z gospodarki analizowaliśmy tutaj.

Teraz sygnały z gospodarki są inne.

Jedna z przyczyn to słabsze niż się spodziewano wstępne wyniki PKB za drugi kwartał 2023. Nie mamy jeszcze oficjalnych danych GUS, ale kwartał się skończył, a na podstawie dostępnych informacji ekonomiści mogą już szacować, co się wydarzyło. Według analizy Pekao, PKB spadł o 0,6 proc. Dużą częścią tego spadku są kiepskie wyniki konsumpcji prywatnej. Najnowsze dane z maja mówią o spadku o 6,8 proc. rok do roku, o 1 proc. w stosunku do wcześniejszego miesiąca. Jest to czwarty miesiąc z rzędu ze spadkami, ze stagnacją mieliśmy do czynienia od października.

Polacy najwyraźniej odkładali moment, w którym zaczną powstrzymywać się od niektórych zakupów z powodu rosnących kosztów życia, ale moment ten w końcu nastąpił.

Słabo wyglądają też wyniki produkcji przemysłowej. Wskaźnik koniunktury w produkcji PMI po wzrostach od drugiej połowy 2022 roku do pierwszych miesięcy 2023 roku, teraz znów spada.

Analitycy Pekao przewidują teraz, że w najbliższych miesiącach pójdą za nimi kolejne zespoły ekonomistów-analityków i prognozy na ten rok będą rewidowane masowo.

Takie spowolnienie gospodarcze może mieć jeden plus – nieco szybsza niż przewidywaliśmy dezinflacja. Już niedługo zobaczymy inflację niższą niż 10 proc., być może już w lipcu zobaczymy spadek indeksu cen miesiąc do miesiąca (w ostatnich dwóch miesiącach w ujęciu miesięcznym wynosił zero).

Przeczytaj także:

UE i USA

Dla Polski ważne jest również, że cały świat jest jeśli nie w recesji, to w stagnacji. A wciąż może się okazać, że w tym roku i strefa euro, i Stany Zjednoczone, wpadną w recesje. Nawet jeśli niezbyt dotkliwą, to jednak będzie to miało wpływ również na nas.

W tzw. technicznej recesji są Niemcy, które odnotowały już dwa kwartały z rzędu ze spadkiem PKB kwartał do kwartału. Nasi zachodni sąsiedzi notują też więcej niż zwykle bankructw przedsiębiorstw. W pierwszych trzech miesiącach 2023 roku było ich o 18 proc. więcej niż rok temu.

Według ostatniej prognozy ekonomicznej Komisji Europejskiej z maja Europa w większości uniknie w tym roku recesji. Średnio UE ma urosnąć o jeden procent, a tylko dwa kraje mają skończyć rok na minusie: Estonia i Szwecja. Nawet gdyby skorygować te prognozy o najnowsze informacje, najpewniej nie będą to duże zmiany. Według tej samej prognozy wzrost poniżej 0,5 proc. w tym roku to tylko Niemcy, Czechy i Dania.

Co do Stanów Zjednoczonych, zdania są podzielone. Niektórzy analitycy twierdzą, że w drugiej połowie roku Amerykanów czeka spadek PKB ze względu na wysokie stopy procentowe, inni, że tamtejszy rynek pracy jest zbyt silny, by nastąpiła recesja.

Kryzys?

Brak recesji w Polsce nie oznacza, że nie mamy do czynienia z kryzysem, który jest szerszym, bardziej potocznym pojęciem. Recesja ma dwie podstawowe definicje. Po pierwsze to spadek PKB w skali roku. Na to się nie zanosi – jak widzieliśmy, prognozy oscylują wokół 0,5 proc.

Poza covidowym 2020 rokiem będzie to najgorszy wynik od potransformacyjnej recesji z 1991 roku – wówczas polska gospodarka skurczyła się o 7 proc.

To fatalny wynik, ale też część ogólnoeuropejskiej tendencji.

Druga podstawowa definicja recesji to tak zwana recesja techniczna, czyli spadek PKB kwartał do kwartału dwa miesiące z rzędu. I chociaż najpewniej mamy do czynienia ze spadkiem w drugim kwartale, to nie oznacza to technicznej recesji, bo w pierwszym kwartale gospodarka w porównaniu do czwartego kwartału 2022 urosła o 3,8 proc. Wobec spadku kwartał wcześniej widać, że mamy mały rollercoaster, który jednak nie daje ostatecznie ujemnego wyniku w skali roku.

Do ewentualnego pogorszenia perspektyw gospodarczych nie dołożą się już wyższe stopy procentowe. Na lipcowym posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej zdecydowano, że RPP kończy cykl podwyżek. Wcześniej na konferencjach prasowych prezes NBP i przewodniczący RPP Adam Glapiński mówił, że droga do podwyżek jest otwarta. W lipcu ją zamknięto. Nie zapowiedział też obniżek, ale w ocenie analityków i rynków finansowych oznacza to najpewniej pierwsze obniżki stóp jeszcze w tym roku, być może nawet przed wyborami. A to może dać pewien oddech spowolnionej gospodarce.

Stabilne bezrobocie

Kryzys to jednak nie tylko ujemne odczyty najpopularniejszego miernika stanu gospodarki, czyli PKB. PKB bywa krytykowane za to, że nie odzwierciedla ważnych czynników dla poziomu życia przeciętnego obywatela, że nie widać w nim nierówności dochodowych. Mamy jednak wiele różnych innych wskaźników, które razem dają niezły obraz gospodarki. Ważnym miernikiem sytuacji w gospodarce i jej przełożenia na życie obywateli jest bezrobocie.

Tutaj niezmiennie jest stabilnie. Mamy dwa podstawowe mierniki bezrobocia – rejestracje bezrobotnych w urzędach pracy i dane ankietowe zbierane przez GUS zgodne z metodologią europejską. W obu przypadkach widać, że bezrobocie jest niskie, a perspektywy na kolejne miesiące nie wskazują na kryzys na rynku pracy. Według danych Ministerstwa Rodziny i Polityki Społecznej zarejestrowanych bezrobotnych w czerwcu 2023 było 785,0 tys. Daje to 5 proc. bezrobocia, najniższy wynik w czerwcu w historii, 5 proc. odnotowano jeszcze tylko raz, w październiku 2019 roku. Według danych europejskich w maju mieliśmy drugie najniższe bezrobocie w UE w wysokości 2,6 proc. (inna metodologia, więc liczby nieporównywalne z podanymi chwilę wcześniej danymi z urzędów pracy), zaraz za Czechami (2,4 proc.).

Nawet jeśli nie przewidujemy załamania na rynku pracy, to mogą to być historycznie niskie wyniki, jakich już nie zobaczymy. Marcowa prognoza makroekonomiczna NBP podaje też, że w najbliższym czasie bezrobocie liczone metodologią europejską będzie rosło – z obecnych niskich wartości poniżej 3 proc. do 3,7 proc. na koniec roku. Ma przekroczyć 4 proc. w przyszłym roku i utrzymać się na tym poziomie.

Dalej jest to jednak powolny wzrost i wynik bardzo daleki od najgorszych fali bezrobocia w historii III RP.

Analitycy banku PKO uważają, że obecna dekoniunktura na rynku pracy nie objawi się skokowym wzrostem bezrobocia, a raczej spowolnieniem we wzroście płac.

Powrót kilkunastoprocentowego bezrobocia rejestrowanego jest już skrajnie mało prawdopodobny. Jesteśmy starzejącym się społeczeństwem, a wchodzące na rynek pracy roczniki są dużo mniej liczne niż te, które z niego schodzą.

Polacy i Polki nie chcą zakładać firm

Polacy niechętnie myślą też o zakładaniu firm, ale to głębszy trend, który nie jest tylko wynikiem kryzysu kosztów życia z ostatnich dwóch lat. Global Entrepreneurship Monitor to wykonywane od 1999 roku badanie na temat przedsiębiorczości, dziś monitoruje 47 krajów. Najnowsze dane dla Polski pochodzą z 2021 roku.

Tylko 3 proc. badanych deklaruje chęć założenia firmy. To najgorszy wynik z wszystkich badanych krajów.

Średnia europejska to 13 proc. Polski wynik spada od 2016 roku, najsilniej w 2017 – z 21 proc. do 10 proc. Trudno spodziewać się, by w 2022 lub 2023 roku się odbudował. Ale spaść już też za bardzo nie może, bo jest prawie na dnie. Polacy w państwie rządzonym przez PiS do przedsiębiorczości się nie garną.

PiS nie chce KPO

Ale jednocześnie nasza gospodarka jest wciąż strukturalnie silna i najpewniej nie wpadnie w głęboką recesję. Ważniejszym pytaniem od tego, czy Polskie PKB chwilowo spadnie, czy nie jest to, jak będzie wyglądała ścieżka wzrostu po tych problemach. Jeśli będzie słabsza niż przed 2020 rokiem, to część odpowiedzialności spada na PiS. Chodzi o pieniądze z KPO, których PiS nie otrzymuje, bo ważniejsze dla rządu Mateusza Morawieckiego jest utrzymać w rządzie Zbigniewa Ziobrę. Nawet prezes NBP Adam Glapiński, tłumacząc, że jego zdaniem wpływ KPO na wzrost gospodarczy jest „znikomy” mówi, że w pierwszym roku jest to 0,4 pkt proc., w kolejnych 0,3. A to wcale nie jest mało, szczególnie w roku, gdy nasz wzrost będzie niewiele większy od zera. Inne analizy mówiły o zwiększeniu dynamiki wzrostu o 0,5 pkt proc., lub nawet o cały punkt procentowy. Inne kraje już z przyznanych im środków korzystają. My możemy nie zobaczyć ani złotówki.

;
Na zdjęciu Jakub Szymczak
Jakub Szymczak

Dziennikarz OKO.press. Autor książki "Ja łebków nie dawałem. Procesy przed Żydowskim Sądem Społecznym" (Czarne, 2022). W OKO.press pisze o gospodarce i polityce społecznej.

Komentarze